Filemon jest chłopcem, o
którym można powiedzieć, że „przemknął” przez nasze
pogotowie.
Był z nami nieco ponad
dwa miesiące, a mimo wszystko „zostawił ślad” w naszych
sercach.
Jego mama wychowywała
samotnie dwóch chłopców, Filemona i jego starszego brata -
Maurycego.
Tata chłopca –
Bonifacy, odwiedzał dzieci, ale stosunki z mamą Celiną nie były
dobre. Oskarżali się wzajemnie o róże rzeczy. W takich
przypadkach najczęściej wina leży po obu stronach – tutaj było
dokładnie tak samo, każdy miał swoje racje.
Niestety problemem w ich
życiu był alkohol.
Z braku wolnych miejsc w
pogotowiach, rodzeństwo zostało rozdzielone, chociaż docelowo
oboje mieli „pójść” do jeszcze innego pogotowia, w którym w
niedługim czasie miały zwolnić się miejsca.
Historię Filemona opiszę
w tradycyjny dla tego bloga sposób (głównie korespondencja mailowa
z panią Jowitą). Chłopiec przychodząc do nas miał rok i cztery miesiące.
Dzień 3
Teraz Filemon...
Chłopiec jest niesamowity
- grzeczny, uśmiechnięty, posłuszny, nie płacze. Ma dwoje
przyjaciół - Furię i Hawranka (w tej kolejności), potem długo,
długo nic, dalej faworyzuje Kubusia i Kaśkę. Kiedy w sobotę
schodziłem po nocy do pokoju dziennego, przybiegł szybko z głośnym
śmiechem. Cóż ... chodziło o Hawranka, którego miałem na ręce.
Można powiedzieć, że przyjaźń między chłopcami rozkwita,
chętnie się razem bawią. Wprawdzie Hawranek dostał ze dwa razy po
głowie zabawką, ale odpłacił się sprawnym "podcięciem"
(łapiąc Filemona za dwie nogi i ciągnąc do siebie). Na pewno mogę
stwierdzić, że chłopcy nie czują do siebie urazy, chociaż pewnie
jeszcze wiele razy będą starali się sobie udowodnić, który jest
górą. Olinka w te "męskie" przepychanki się nie
miesza. Mam nawet wrażenie, że Filemon traktuje ją jakoś inaczej
- jak damę? Jak na swój wiek, jest bardzo opiekuńczy. Lubi
przytulać i być przytulanym. Dzisiaj mieliśmy wielki ubaw, gdy
złapał Hawranka butelkę z herbatką i podszedł do płaczącego
Chapicka, który z kolei nie pogardził taką okazją. Dziwne są
dwie rzeczy - Filemon nie lubi spacerów i kładzenia go na plecach
np. do przewijania. Wczoraj wrócił ze spaceru z histerycznym
płaczem. Można by przypuszczać, że nie lubi być przypięty do
wózka - jednak ostatni etap spędził na rękach (co też nie
pomagało). Dzisiaj było trochę lepiej, chociaż mając na
względzie wczorajszy wybryk - spacer był dużo krótszy. Wieczorem
wolał mieć mytą głowę (w końcu kiedyś trzeba) na siedząco,
gdzie woda kapała mu do oczu, ale położyć się nie pozwolił. Z
mamą Filemona mamy bardzo dobry kontakt. Wiem, że może znowu
jesteśmy naiwni, ale mamy wrażenie, że jest osobą, która odzyska
dzieci. Gdy w piątek wszedłem do jej mieszkania, miałem wrażenie
jakbym pomylił adres. Wszędzie było czysto, mieszkanie gustownie
urządzone, na wysokim poziomie. Wokół mnóstwo naklejek, rysunków
dzieci (przypiętych do ścian i mebli). Mama dzieci ma świadomość,
że nie zapewnia Maurycemu i Filemonowi pełnego poczucia
bezpieczeństwa. Padło nawet stwierdzenie, że cieszy się, że
Maurycy pozostanie w pogotowiu w ich rodzinnym mieście, bo szkoła i
koledzy są dla niego większą "ostoją" niż dom. Ma
jednak nadzieję, że to się zmieni. Jak pewnie Pani zauważyła,
zmierzam do tego, że być może przeniesienie Maurycego i Filemona
do innego pogotowia nie jest najlepszym rozwiązaniem. Wiem, że
kieruję się "prywatą" (bardzo polubiliśmy Filemona),
chociaż obiektywnie muszę stwierdzić, że w jego przypadku takie
przeniesienie najprawdopodobniej nie wpłynęłoby na niego
negatywnie. Chłopiec jest bardzo otwarty. Nawet jego mama twierdzi,
że nie boi się obcych, ponieważ przez jej dom przewija się
mnóstwo różnych ludzi (podobnie jak przez nasz - nawet Furia się
przyzwyczaiła do widoku policjantów, strażaków, nie mówiąc o
listonoszu z listem z PCPR-u).
Dzień 17
Dzisiaj dowiedzieliśmy
się, że mama Filemona została przyjęta do ośrodka terapii
uzależnień.
Znalezienie się w takim
ośrodku w tak krótkim czasie praktycznie graniczy z cudem, ale
podobno pomógł jej kurator sądowy, który jest jej opiekunem i ma
nad nią stały nadzór. Mieliśmy przyjemność go poznać gdy
odbieraliśmy Filemona.
Pamiętam, że bardzo
obawialiśmy się tej wizyty. W końcu z punktu widzenia Celiny,
byliśmy intruzami, którzy przyjechali odebrać jej dziecko.
Spodziewaliśmy się różnych reakcji (dlatego Majka chciała abym
pojechał razem z nią), włącznie z takimi, które będą wymagały
interwencji policji. Zostaliśmy bardzo ciepło przyjęci przez
Celinę. Doskonale zdawała sobie sprawę z powagi sytuacji, nie
próbowała „walczyć”. Było nam jej szczerze żal.
Filemon poszedł z nami
jak byśmy się znali od stu lat – z uśmiechem na ustach.
Dla chłopca to dobrze,
ale jego mamie ta chwila może się śnić po nocach do końca życia.
Dzień 31
Filemon zadomowił się na
dobre. Zdecydowanie preferuje towarzystwo mężczyzn niż kobiet.
Trudno powiedzieć z czego to wynika, być może traktuje facetów
jak rzadki gatunek nie występujący dotychczas w jego otoczeniu.
Gdy w odwiedzinach był jego tata z babcią, to jemu nie schodził z
kolan, a do babci nie chciał pójść. Gdy ostatnio była tylko
babcia (tata podobno był chory), bardzo chętnie się z nią
bawił. Wizyty rodziny Filemona nie sprawiają większych problemów.
Tata wprawdzie wygląda jak bohater bajki "Pan Cerowany"
(pewnie Pani jej nie pamięta - ja niestety tak) tylko jest jeszcze
bardziej pocerowany, jednak będąc u nas zachowywał się całkiem
przyzwoicie. Wprawdzie niewiele mówił, ale jego mama jest jak moja
Majka - wypowiedzenie przy niej zdania w całości, niemal graniczy z
cudem.
Dzisiaj odwiedziła nas
pani Agnieszka z ośrodka adopcyjnego w sprawie Hawranka. Śmiać nam
się chciało, bo pani Agnieszka zachowywała się jak prawdziwy
"łowca głów". Z trudem udało nam się ją przekonać,
że Filemon na pewno nie jest przeznaczony do adopcji.
Z mamą Filemona cały czas mamy kontakt. W sobotę ma przepustkę i chce go u nas odwiedzić. Niestety nie chce utrzymywać kontaktów z rodziną taty Filemona. Szkoda nam babci, bo nawet jeżeli jest to żona lokalnego mafioso, to tak na prawdę jest dobrym człowiekiem. Obcowanie z rodzinami naszych dzieci jest dla nas nowym doświadczeniem. W większości przypadków jest to inny świat, inny sposób zachowań , inny sposób wypowiadania się. Pewnie z ich punktu widzenia my też jesteśmy jacyś dziwni. Ostatnio prawie wybuchnęliśmy śmiechem, gdy babcia Filemona (opowiadając o nim) stwierdziła zupełnie poważnym tonem: "Filemon jak był malutki to przez kilka tygodni miał minę jakby był wkurwiony na cały świat". Słownictwo rodziców „naszych dzieci” czasami nas zadziwia (nawet abstrahując od wulgaryzmów). Chociaż moja polonistka z liceum mawiała, że wszystkie wyrazy są po to aby ich używać – nie można ich tylko nadużywać. Być może babcia Filemona chciała w tym momencie podkreślić ekspresję jego zachowania.
Z mamą Filemona cały czas mamy kontakt. W sobotę ma przepustkę i chce go u nas odwiedzić. Niestety nie chce utrzymywać kontaktów z rodziną taty Filemona. Szkoda nam babci, bo nawet jeżeli jest to żona lokalnego mafioso, to tak na prawdę jest dobrym człowiekiem. Obcowanie z rodzinami naszych dzieci jest dla nas nowym doświadczeniem. W większości przypadków jest to inny świat, inny sposób zachowań , inny sposób wypowiadania się. Pewnie z ich punktu widzenia my też jesteśmy jacyś dziwni. Ostatnio prawie wybuchnęliśmy śmiechem, gdy babcia Filemona (opowiadając o nim) stwierdziła zupełnie poważnym tonem: "Filemon jak był malutki to przez kilka tygodni miał minę jakby był wkurwiony na cały świat". Słownictwo rodziców „naszych dzieci” czasami nas zadziwia (nawet abstrahując od wulgaryzmów). Chociaż moja polonistka z liceum mawiała, że wszystkie wyrazy są po to aby ich używać – nie można ich tylko nadużywać. Być może babcia Filemona chciała w tym momencie podkreślić ekspresję jego zachowania.
W każdym razie wspieramy
mamę Filemona i mamy nadzieję, że tym razem będzie to powrót do
rodziny i to powrót bez żalu w sercu.
Dzień 39
FILEMON: Wczoraj była u
nas jego mama. Miała kiepski nastrój, bo Emilia i Franz
(pogotowie, w którym aktualnie przebywa Maurycy) powiedzieli jej, że
nie ma co liczyć na to, że po pierwszej rozprawie dzieci do niej wrócą.
Może mają rację i to my niepotrzebnie rozbudzamy w niej nadzieję. Nawet nasze krótkie doświadczenie na to wskazuje, ale trudno
było nie podtrzymać jej na duchu. Chociaż z drugiej strony ... Nie
będę kończył. Mam nadzieję, że za kilka lat nadal będę miał
wiarę w ludzi i nie będę „z góry” wszystkich rodziców
naszych dzieci „spisywał na straty” - może tym razem się uda.
Dzień 46
Ocena dziecka na
podstawie obserwacji opiekunów (ukończone 18 miesięcy).
Filemon
jest u nas od końca stycznia, więc wszelkie zachowania nie są już
obarczone
wpływem
przeniesienia z domu rodzinnego. Zresztą od samego początku był
dzieckiem
bardzo
otwartym i sprawiał wrażenie jakby przyjechał na wakacje do cioci,
którą doskonale
zna.
Jest chłopcem zdrowym. Ma tylko alergię – na szczęście
pokarmową i skórną (a nie
wziewną).
Trochę martwiło nas uczulenie na kota, którego mamy. Jednak nasz
kot nie przepada
za
czułościami, więc szybko zmyka, a do tego większą część dnia
spędza poza domem.
W
naszej ocenie Filemon jest w normie rozwojowej. Jest sympatyczny i
grzeczny (grzeczny - jak na swój wiek).
Wykaz umiejętności
fizycznych, psychicznych i społecznych.
- Sprawnie chodzi, pokonuje rozmaite przeszkody (gdy nie ma takiej potrzeby – po prostu je omija). Wspina się po schodach, wchodzi na kanapę, na krzesełko do karmienia (obniżyliśmy je do najniższego poziomu, aby w razie czego za bardzo się nie poobijał). Potrafi też zejść ze wszystkiego na co wszedł. Robi to powoli, ale chyba nie zdarzyło się aby w połowie zaczął krzyczeć, żeby go zdjąć. Zjeżdża ze zjeżdżalni (na którą oczywiście sam wchodzi). Wprawdzie trochę się boi samemu „puścić” w dół i woli być trzymany za rękę, ale na delikatne popchnięcie nie protestuje. Fizycznie jest bardzo sprawny, np. gdy upuści zabawkę, potrafi ją podnieść bez podpierania.
- Jest bardzo rytmiczny, lubi muzykę i śpiew. Bardzo lubi tańczyć zarówno samodzielnie jak i w parze. Zupełnie nie przeszkadza mu, że „robi” za moją partnerkę. Ostatnio, gdy usłyszy muzykę, łapie za rękę i prosi do tańca.
- Potrafi segregować przedmioty i wkładać je do pudełka. Wkłada przedmioty w otwory. Idzie trochę na łatwiznę, bo zamiast próbować dopasować klocek – szuka większej dziury. Chociaż z drugiej strony, szukanie najprostszego rozwiązania przyda mu się w przyszłości.Umie też puszczać bąka (zabawkę).Nauczył się pchać „kaczkę na kiju”. Na początku miał z tym sporo problemów, ale nie dawał za wygraną i w końcu dopiął swego.
- Potrafi pić z normalnego kubka (chociaż gdy bierze go w swoje rączki to w końcu źle to się kończy). Najbardziej lubi jak ktoś pije kawę. Nauczył się, że w tym przypadku dostaje ją do powąchania (mam nadzieję, że nie zostanie to odebrane jako nakłanianie do narkomanii).
- Bardzo lubi się kąpać. Zawsze bawiliśmy się w indian z okrzykiem „ła-ła-ła”. Filemon szybko się tego nauczył i przez długi czas sam przy kąpieli krzyczał „ła-ła-ła”. Ostatnio zaczyna to robić również w ciągu dnia – mam nadzieję, że nie chce nam powiedzieć, że go zaniedbujemy w kwestii czystości.
- Używa kilkunastu słów i prawdę mówiąc w większości nie wiemy co one oznaczają (ale jego mama ma z tym taki sam problem). Mówi „dzięki”, „tej” (to drugie słowo wyszło przypadkowo – powiedzieliśmy „powiedz TEJ” - jemu bardzo się spodobało i tak już zostało). „Ma-ma” to znaczy „nie ma”. Nie wiemy co oznacza „ka-ka” - może „wujek”, bo najczęściej go używa gdy zwraca się do mnie. Nie denerwuje się, gdy go nie rozumiemy, a nawet bawi go uczenie nas swojego słownictwa. Mówi „piti-piti”, my powtarzamy,a on się cieszy, że nie wiemy co to jest. Czasami puszcza „wiązankę” składającą się z kilku a nawet kilkunastu słów. Głupio się uśmiechać, bo jeżeli właśnie nas „opiernicza”, to możemy w jego oczach wyjść na trochę nienormalnych.Rozumie jeszcze więcej słów. Potrafi wykonać polecenie „przynieś samochodzik” (chociaż przynosi pierwszą lepszą rzecz, która mu wpadnie w ręce – ale chodzi o słowo „przynieś”).
- Bardzo lubi być chwalony. Rozumie też nagany – jest mu wtedy przykro, ale nadal robi to samo. Uwielbia obrywać liście z roślin, które mamy w pokoju (praktycznie zostały już same łodygi i kaktusy). Wie, że tego nie lubimy, ale jest to silniejsze od niego (może wróży sobie: kiedy wreszcie wrócę do mamy).
- Filemon przejawia cały wachlarz uczuć. Nieobca jest mu radość, czułość, zaciekawienie, ale również gniew i złość. Ma silne poczucie własności (uważa, że wszystkie zabawki są jego).Gdy Hawranek (kolega pogotowiowy) zabierze mu zabawkę, którą aktualnie jest zainteresowany – potrafi mu ją odebrać i „walnąć” go nią w głowę. Chyba sam nie do końca rozumie swoje emocje, bo natychmiast (nawet nie karcony przez nas) zaczyna go głaskać po głowie mówiąc „aja-aja”. No ale takie właśnie są półtoraroczne dzieci.
Kontakty z rodzicami
biologicznymi.
Mama
bardzo się interesuje, często dzwoni. Pobyt na terapii odwykowej i
dość znaczna odległość od miejsca zamieszkania powodują, że
była u nas tylko dwa razy, ale bardzo nad tym ubolewa i w
przeciwieństwie do innych mam „naszych dzieci” gdyby mogła,
przychodziłaby częściej.
Odwiedza
Filemona również tata i babcia (mama taty). Babcia była trzy razy,
tata – dwa.
Gdy
jest tata, Filemon nie schodzi mu z kolan (na babcię nie zwraca
wówczas uwagi). Gdy jeden raz była tylko babcia – bardzo ucieszył
się z jej wizyty.
Filemon
z niewiadomych przyczyn bardzo lubi mężczyzn. Praktycznie lgnie do
każdego „faceta”, który pojawi się w naszym domu – ostatnio
wchodził na kolana „panu od ubezpieczeń”.
Dzień 52
Obawiamy się o Celinę
(mamę Filemona). Miała dzisiaj go odwiedzić. Nie zadzwoniła, nie
przyjechała.
Dzień 69
Majka od wczoraj "zbiera
się" aby do Pani zadzwonić, ale nic z tego nie wychodzi , więc
piszę. Filemona oddaliśmy do Emilii i Franza w piątek. Nic nie
wiemy, jak zareagował na spotkanie z bratem i jak się "odnajduje"
w nowym miejscu. Nie chcemy być "upierdliwi" więc nie
dzwonimy do Emilii (chociaż z drugiej strony, może ona myśli -
oddali i się nie interesują). Fajny był z niego "kumpel"
- był grzeczny, sympatyczny - lubiłem się z nim bawić.
Refleksje
Tak
więc Filemon spotkał się w końcu z bratem. Ostatecznie było to
pogotowie rodzinne, do którego pierwotnie trafił Maurycy. Niestety
szczęśliwy powrót do mamy nie nastąpił.
Co
więcej – mama Celina nie ukończyła pierwszej terapii. Wprawdzie
nie "wypiła", ale … zapaliła jakąś „trawkę”, a to również
jest zabronione. Od tego czasu kilkukrotnie próbowała się zmierzyć ze swoim nałogiem, ale każda terapia, którą rozpoczynała kończyła się
niepowodzeniem.
Aktualnie
dzieci „przygotowują się” do pójścia w opiekę zastępczą długoterminową – jest już
podobno rodzina gotowa zaopiekować się chłopcami „w komplecie”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz