Od
kilku dni mamy pod opieką bliźniaki. Dwójkę chłopców w wieku
dwóch lat.
Wczesnym
wieczorem, gdy zaczęliśmy szykować się do kąpieli naszej
aktualnej czwórki, do Majki zadzwonił telefon. Kurator sądowy –
interwencja policji, bójka na imprezie, wszyscy pijani - z wyjątkiem
czwórki dzieci. Prośba o zaopiekowanie się dwójką młodszego
rodzeństwa. Majka poprosiła o 5 minut na skonsultowanie się z
mężem (czyli ze mną). Ciekawy jestem, co by powiedziała, gdybym
absolutnie nie zgodził się na przyjęcie tych dzieci?
Pojechała...
policja nie przywozi nam dzieci. Podobno dlatego, że nie ma na
wyposażeniu fotelików do ich przewożenia.
Romulus i Remus, to jednak bardzo dziwne bliźnięta.
Romulus i Remus |
Romulus i Remus, to jednak bardzo dziwne bliźnięta.
Pierwszy
jest dużo wyższy, drugi raczej marnej postury, powiedziałbym
nawet, że nieco wychudzony.
Pierwszy
wycofany, drugi bardzo otwarty.
Pierwszy
„nicniemówiący”, drugi gaduła (a nawet śpiewający).
Pierwszy
unikający towarzystwa dorosłych, drugi lubiący się przytulać.
Pierwszy
mówiący do mnie „mama”, drugi „tatuś”.
Pierwszy
urodzony dzień wcześniej, drugi dzień później (być może
rodzili się koło północy, a może nie).
Mając
pod opieką czwórkę dzieci, bez większego tłumaczenia moglibyśmy
nie zdecydować się na przyjęcie tej dwójki (nawet biorąc pod
uwagę, że Sasetka i Maruda, w ciągu kilku tygodni odejdą do
rodziny adopcyjnej). Nie mieliśmy jednak wątpliwości. Ten wątek
rozwinę na samym końcu.
Niestety
sprawa trochę się skomplikowała (dla mnie), ponieważ Majka od rana
następnego dnia, jechała z Kapslem na tak zwane badanie więzi,
mające ocenić kompetencje rodzicielskie mamy chłopca. Później
były zajęcia z integracji sensorycznej, a po południu „dzień
rodziny” w przedszkolu Sasetki.
Nie
miałem wyjścia, musiałem wziąć urlop na żądanie, co w moim
przypadku przekłada się na wyłączenie telefonu. Brzmi to prosto,
ale dzień po wykonaniu takiej operacji jest nie do pozazdroszczenia.
Jednak
ten pierwszy, wspólny dzień był całkiem przyjemny, chociaż mógłbym go
zatytułować: „Trzy gamonie i Ploteczka”. Gdyby odwiedził nas
ktokolwiek i miał określić, które dziecko jest z nami od wczoraj,
to bez wątpienia wskazałby na Marudę. Chłopiec większość czasu
spędził na tarasie, leżąc na kocyku i obserwując zachowania
nowej dwójki. Reagował tylko w sytuacji, gdy obiektem
zainteresowania chłopców byłem ja, albo jego bardzo osobiste
przedmioty (np. kubek). Bliźniacy poznawali teren. Chłopcy są
bardzo sprawni fizycznie i niczego się nie boją. Mógłbym
powiedzieć – dwa lata doświadczeń w radzeniu sobie samemu.
Pokonują barierki zabezpieczające, których nie przeskoczy nawet
dwa razy starsza Sasetka. Nie ma znaczenia, że po drugiej stronie
lądują głową w dół. Wchodzą i wychodzą ze swoich łóżeczek.
Pierwszy z chłopców otwiera drzwi, bo już dosięga do klamki,
drugi bo potrafi doskoczyć. W ciągu kilku godzin rozpracowali
wszelkie przyrządy do zabawy na zewnątrz domu: jeździki, rowerki
biegowe, hulajnogi, kosiarki do trawy, taczki, wózki dla lalek. Na
trampolinę weszli jakby mieszkali u nas od wielu miesięcy. Ze
zjeżdżalni korzystali jakby była ich. Eksperymentowali, ale się
tego nie bali. Zjeżdżali na plecach, na brzuchu, głową w dół, a
nawet próbowali skakać niczym Kamil Stoch. Wchodzili na drabinki, a
nawet wisieli na płocie. Nie współpracowali, każdy działał na
własną rękę. Furia, która teraz biega na trzech łapach,
próbowała ich jakoś ogarnąć, ale w końcu dała za wygraną.
Zresztą ja też. Wyszedłem z założenia, że teren jest
bezpieczny. Na ulicę nie wyjdą, a jedyne zejście z tarasu do
ogrodu sam kontrolowałem. Niestety trochę się zdziwiłem, gdy
chłopcy przedarli się do ogrodu od frontu. Wydawało mi się, że
to przejście kontroluje kłujący ognik. Nawet Kapslowi ta sztuka
się nigdy nie udała.
Trzy gamonie |
... i Ploteczka |
Pierwszego dnia (gdy znaliśmy się dopiero od dwóch godzin) bez problemów weszli do wanny, pozwolili sobie umyć głowy i... nie chcieli wyjść.
Z każdym dniem, chłopcy są coraz bardziej sobą. Cieszy nas to, chociaż oznacza, że są coraz bardziej absorbujący.
Dzisiaj miało miejsce bardzo ciekawe zdarzenie. Majka pojechała na jakiś piknik z Kapslem i Sasetką. Spędziłem więc popołudnie z Marudą, Ploteczką i bliźniakami. W którymś momencie, ci ostatni zaczęli się kłócić o zmiotkę – taką zwyczajną do zamiatania podłogi. Niestety, jako negocjator, się nie spisałem. Nie chciałem im brutalnie zabierać obiektu pożądania – postanowiłem poczekać na dalszy rozwój wypadków. Zamknąłem tylko drzwi od tarasu, aby sąsiedzi nie wezwali policji. Po kilku minutach wzajemnych przepychanek, zmiotka znalazła się w rękach Romulusa. Byłem ciekawy, co z nią zrobi? Odłożył na bok i położył się spać na macie Ploteczki. Remus za chwilę zrobił dokładnie to samo – położył się obok brata. Chłopcy uciekli w sen przed sytuacją, która ich przerosła. Zapewne tak samo postępowali w domu rodzinnym.
Dzisiaj miało miejsce bardzo ciekawe zdarzenie. Majka pojechała na jakiś piknik z Kapslem i Sasetką. Spędziłem więc popołudnie z Marudą, Ploteczką i bliźniakami. W którymś momencie, ci ostatni zaczęli się kłócić o zmiotkę – taką zwyczajną do zamiatania podłogi. Niestety, jako negocjator, się nie spisałem. Nie chciałem im brutalnie zabierać obiektu pożądania – postanowiłem poczekać na dalszy rozwój wypadków. Zamknąłem tylko drzwi od tarasu, aby sąsiedzi nie wezwali policji. Po kilku minutach wzajemnych przepychanek, zmiotka znalazła się w rękach Romulusa. Byłem ciekawy, co z nią zrobi? Odłożył na bok i położył się spać na macie Ploteczki. Remus za chwilę zrobił dokładnie to samo – położył się obok brata. Chłopcy uciekli w sen przed sytuacją, która ich przerosła. Zapewne tak samo postępowali w domu rodzinnym.
Romulus i Remus nie mieli większych problemów, aby stać się członkami
naszej rodziny.
Takie
zachowanie już nas nie dziwi. Przez długi czas było dla nas
zagadką, dlaczego dzieci umieszczane w naszej rodzinie zastępczej,
nie tęsknią za rodzicami? Dlaczego o nich nie wspominają? Nawet
jeżeli więzi z rodzicami nie były prawidłowe, to przecież jakieś
były?
Zastanawialiśmy
się, że być może powinniśmy umożliwić im kilka spotkań z
rodzicami biologicznymi, w krótkim czasie po przyjściu do naszej
rodziny. W końcu, właśnie czegoś takiego oczekujemy od rodziców
adopcyjnych.
Na
jednym z warsztatów otrzymaliśmy wyjaśnienie, które chyba
odpowiada na nasze wątpliwości. Dzieci po odebraniu rodzicom
biologicznym, nagle znajdują się w stabilnym otoczeniu. Nikt na
nikogo nie krzyczy, nikt nikogo nie bije. Dzieci podświadomie nie
czują potrzeby ponownego zmierzenia się z tym, co było dla nich
przykre. Natomiast każde spotkanie z rodzicami powoduje, że dawne
krzywdy na powrót odżywają. Często jest tak, że dziecko będąc
w odwiedzinach u swoich rodziców jest idealne - uśmiechnięte,
zadowolone. Po powrocie do rodziny zastępczej wciela się niemal w
demona. Płacze, krzyczy, demoluje swój pokój. Pierwsze skojarzenie
jest takie, że tęskni, że nie może pogodzić się z rozłąką.
Jednak przyczyna najczęściej jest zupełnie inna. Odwiedzając
rodziców, dziecku wracają wspomnienia. Zaczyna działać „w
stanie wojny”, aby zadbać o swoje bezpieczeństwo. Jest miłe dla
swoich rodziców, cieszy się z każdego ciepłego słowa... chce
przetrwać. Nie jest to działanie świadome. Po powrocie do domu,
skumulowane emocje muszą znaleźć gdzieś ujście.
Teoretycznie, nasze bliźniaki są obiektem pożądania każdej rodziny adopcyjnej.
Niestety jest to tylko pierwsze wrażenie.
Mamę
Romulusa i Remusa poznaliśmy niecałe cztery lata temu, gdy do
naszego pogotowia trafił Filemon, wówczas młodszy z jej dzieci.
Sąd po kilku miesiącach uznał, że zarówno chłopiec, jak i jego
brat, wrócą do mamy. Być może zasugerował się tym, że w jej
życiu pojawił się trzeci mężczyzna (dotychczasowa dwójka
rodzeństwa miała różnych ojców). Był bardzo opiekuńczy. Mama
dzieci była uzależniona od alkoholu i narkotyków, przy czym
wpadała w stany, gdy zupełnie nie kontrolowała swoich zachowań.
Poszła na terapię odwykową, której nie ukończyła. Jednak jej
nowy mężczyzna był w jakimś sensie gwarancją powodzenia podjętej
przez sąd decyzji.
W
krótkim czasie, mama zaszła w kolejną ciążę (której owocem są
przebywające u nas dzieci). Nie mam pojęcia co zrobiła z
mieszkaniem, w którym dotychczas przebywała, ale przeprowadziła
się do raczej obskurnej nory. Być może była to konieczność, a
może wynik zimnej kalkulacji. Przeprowadzka często powoduje, że
dana osoba staje się dla „systemu” kimś bez przeszłości. Tym
razem było inaczej. Rodzina miała nadzór kuratora. Nie zmienia to
faktu, że próby pomocy trwały ponad trzy lata.
Czara
goryczy przelała się właśnie kilka dni temu. Ten opiekuńczy
mężczyzna, okazał się człowiekiem z kryminalną przeszłością...
i teraźniejszością. Chociaż trzeba przyznać, że ze swojej
przestępczej działalności, utrzymywał również dwójkę nie
swoich dzieci. Ale w domu dobrze nie było i wszyscy o tym doskonale
wiedzieli. Pewnie gdyby ich teraz zapytać (kuratora, asystenta rodziny), to zapewne powiedzieliby,
że każdego dnia widzieli jakieś światełko w tunelu.
Szkoda,
że nie wiedzieli, iż trauma związana z ciągłymi kłótniami
rodziców jest jedną z najsilniejszych, nawet przewyższającą
traumę po molestowaniu seksualnym.
Filemon
ma w tej chwili pięć lat, jego starszy brat – prawie dwanaście.
Jakie mają szanse na adopcję? Cztery lata temu, wszystko zdawało
się być zupełnie innym.
A
jak wygląda sytuacja bliźniaków? Niestety istnieje duże
prawdopodobieństwo istnienia alkoholowego zespołu płodowego
określanego skrótem FAS. Romulus – ten starszy (o dzień), jest
jakiś nieobecny. Remus ma pewne cechy dysmorficzne twarzy. Co
ciekawe, zauważam to dopiero na zdjęciach. Oboje są niesamowicie
odporni na ból. Praktycznie nie płaczą. Zarówno Romulus jak i
Remus, mieli dzisiaj wiele bliskich spotkań z chodnikiem. Maruda
wymagałby wielu minut ukojenia (nie mówiąc o hipochondryczce
Sasetce.) i przyklejenia kilku plasterków. Chłopcy mówią tylko
„bam” i kontynuują zamierzone działanie.
Pierwszego
dnia podczas kąpieli, starałem się obejrzeć obydwóch pod kątem
jakichś uszkodzeń. Nic szczególnego nie zauważyłem. Dzisiaj
wyglądają jak dzieci z rodzin patologicznych... guzy, siniaki,
zadrapania. Przejęzyczyłem się – wyglądają jak dzieci
szczęśliwe... brudne, ale eksplorujące świat.
Czy
istnieje prawdopodobieństwo, że cała czwórka rodzeństwa,
ponownie wróci do swojej mamy?
Ogromne.
Niestety
wcale nie dlatego, że rodzice biologiczni przejdą jakąś
metamorfozę i nagle staną się wspaniałą rodziną. Nawet
niekoniecznie wspaniałą, ale taką, w której można spokojnie
dorastać. Zastanawiam się, jaką drogę obierze kurator sądowy.
Pracuje już z mamą dzieci od mniej więcej pięciu lat. Czy to nie
wystarczy, aby wreszcie powiedzieć „pas”?
Nie
lubię wdawać się w tematy polityczne. Wychodzę z założenia, że
osoby decydujące się na pozostanie rodzicami zastępczymi, albo
akceptują istniejący stan rzeczy, albo nie wchodzą do tej „rzeki”.
Jednak
gdy manipuluje się dobrem dzieci, aby pochwalić się rosnącymi
wskaźnikami i większą skutecznością, to nie mogę przejść koło
tego tematu obojętnie.
Nowelizacja
ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej, przewiduje
wzrost partycypacji w wydatkach na utrzymanie dziecka w pieczy
zastępczej przez gminę, z której pochodzi dziecko. Już sam ten
fakt jest w mojej ocenie trudny do zaakceptowania. Z dużym
prawdopodobieństwem można założyć, że biedne gminy, to takie, w
których jest mało inwestycji, jest większe bezrobocie, więcej
osób korzysta z pomocy społecznej, jest więcej rodzin
niewydolnych, więcej dzieci jest umieszczanych w opiece zastępczej.
Gmina,
w której mieszkamy jest jedną z najbogatszych w powiecie. Od wielu
lat nie odebrano żadnym rodzicom ich dziecka. Jest jednak inna
gmina, z której pochodził Chapic, Filemon, Maruda, Sasetka, Plotka,
Romulus, Remus. To tylko kilkoro dzieci z tej gminy, które znalazły się w naszej
rodzinie.
Być
może wydatki na utrzymanie dzieci w rodzinach zastępczych, to
kropla w morzu potrzeb całej gminy. Nie zmienia to jednak faktu, że
gminy bogate się bogacą, a biedne – biednieją.
Niestety
ta sytuacja stała się pożywką do wymyślenia koncepcji
doskonałej.
Hasło
„dziecku nigdzie nie będzie lepiej, niż w rodzinie biologicznej”
zacznie się wreszcie realizować. Niestety tylko statystycznie,
wizerunkowo.
W
nowelizacji ustawy przewidziane są bowiem kary i nagrody dla gmin.
Jeżeli dziecko w ciągu roku od odebrania rodzicom biologicznym do
nich wróci, to gmina będzie mogła liczyć na zwrot części
poniesionych kosztów. W przeciwnym przypadku, będzie musiała
jeszcze dopłacić. Zastanawiam się, która gmina będzie chciała
dopłacać?
Aktualnie
mam bardzo dobre zdanie o pracownikach ośrodków pomocy społecznej,
asystentach rodziny. Ale pewnie nie jest problemem wymiana ich na
takich o nieco bardziej giętkim kręgosłupie.
Chapickowi
(rzutem na taśmę) udała się adopcja zagraniczna. Maruda i Sasetka
już czekają na rodziców adopcyjnych. A co czeka Romulusa i Remusa?
Co czeka Plotkę?
Jakby
ktoś chciał zgłębić tajemnice ustawy, to załączam odpowiednie "paragrafy":
Ustawa
o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej (aktualnie
obowiązująca):
DZIAŁ
VII Zasady finansowania wspierania rodziny i systemu pieczy
zastępczej
Art.
191.
1.
Powiat właściwy ze względu na miejsce zamieszkania dziecka przed
umieszczeniem go po raz pierwszy w pieczy zastępczej ponosi:
- wydatki na opiekę i wychowanie dziecka umieszczonego w rodzinie zastępczej albo rodzinnym domu dziecka;
- średnie miesięczne wydatki przeznaczone na utrzymanie dziecka w placówce opiekuńczo-wychowawczej, regionalnej placówce opiekuńczo-terapeutycznej albo interwencyjnym ośrodku preadopcyjnym;
- wydatki na finansowanie pomocy na kontynuowanie nauki i usamodzielnienie.
(…)
9.
W przypadku umieszczenia dziecka w rodzinie zastępczej albo
rodzinnym domu dziecka gmina właściwa ze względu na miejsce
zamieszkania dziecka przed umieszczeniem go po raz pierwszy w pieczy
zastępczej ponosi odpowiednio wydatki, o których mowa w ust. 1 pkt
1, w wysokości:
- 10% wydatków na opiekę i wychowanie dziecka – w pierwszym roku pobytu dziecka w pieczy zastępczej;
- 30% wydatków na opiekę i wychowanie dziecka – w drugim roku pobytu dziecka w pieczy zastępczej;
- 50% wydatków na opiekę i wychowanie dziecka – w trzecim roku i następnych latach pobytu dziecka w pieczy zastępczej.
104)
w art. 191:
(...)
f)
w ust. 9 zdanie pierwsze otrzymuje brzmienie: „W przypadku
umieszczenia dziecka w rodzinie zastępczej albo rodzinnym domu
dziecka gmina właściwa ze względu na miejsce zamieszkania dziecka
przed umieszczeniem go po raz pierwszy w pieczy zastępczej, ponosi
odpowiednio wydatki, o których mowa w ust. 1 pkt 1, w wysokości:
- 30% wydatków na opiekę i wychowanie dziecka w pierwszym roku pobytu dziecka w pieczy zastępczej;
- 40% wydatków na opiekę i wychowanie dziecka w drugim roku pobytu dziecka w pieczy zastępczej;
- 50% wydatków na opiekę i wychowanie dziecka w trzecim roku i następnych latach pobytu dziecka w pieczy zastępczej.”,
g)
po ust.. 9 dodaje się ust. 9a i 9b w brzmieniu:
„9a.
W przypadku powrotu dziecka umieszczonego w rodzinie zastępczej albo
rodzinnym domu dziecka do rodziny przed upływem roku od dnia
umieszczenia dziecka w pieczy zastępczej, powiat zwraca gminie 20%
wydatków poniesionych na opiekę i wychowanie dziecka do dnia
powrotu dziecka do rodziny.
9b.
W przypadku, gdy po upływie roku od dnia umieszczenia dziecka w
pieczy zastępczej, nie nastąpi powrót dziecka umieszczonego w
rodzinie zastępczej lub rodzinnym domu dziecka do rodziny, gmina
obowiązana jest do poniesienia jednorazowo, poza wydatkami, o
których mowa w ust. 9 pkt 2, 10% wydatków poniesionych na dziecko w
roku poprzednim.”,