Majka
się dzisiaj wściekła. W zasadzie powinienem napisać bardziej
dosadnie, ale nie wypada.
Okazało
się, że termin dodatkowego badania psychologicznego Kapsla,
mającego określić stopień jego upośledzenia, znacznie się przybliżył. Krótko mówiąc, chłopak pojechał na testy
razem z Majką, właśnie dzisiaj. Piszę więc trochę kierowany
emocjami, bo przecież wyniki będą dopiero za jakiś czas. Jednak
już dzisiaj, pani psycholog stwierdziła, że raczej należy
spodziewać się opóźnienia umysłowego w stopniu lekkim. Jeżeli
tak będzie, to pryskają marzenia o rodzinie specjalistycznej, a
nawet Domu Pomocy Społecznej. W obu przypadkach konieczne jest
orzeczenie o niepełnosprawności. Czytałem ostatnio w Gazecie
Wyborczej na temat orzekania przez komisje Powiatowych Zespołów do
Spraw Orzekania o Niepełnosprawności. Często przy kolejnej komisji
(ponieważ wielokrotnie orzeczenia są wydawane terminowo, np. na
trzy lata – bywa, że nawet w przypadku dzieci z Zespołem Downa)
bywają przypadki „cudownych uzdrowień”, mimo że od poprzedniej
komisji nic szczególnego się nie wydarzyło. Zdarza się, że
komisja nie czyta zgromadzonej dokumentacji, a jedynym kryterium jest
to, czy dziecko potrafi się ubrać, najeść i skorzystać z
toalety. Wierzę w to, ponieważ gdy stanęliśmy z Kapslem przed
komisją, to zadano mu dwa pytania, ile ma lat i jak się nazywa.
Wiedział – jaki bystry ośmiolatek. Nie jest więc wykluczone, że
nawet gdyby pani psycholog z dzisiejszej poradni wykazała odrobinę
zrozumienia i wystawiła chłopcu zaświadczenie o upośledzeniu w
stopniu umiarkowanym, to orzeczenia o niepełnosprawności mógłby
nie dostać. Ale już wiemy, że gdyby miał stanąć przed komisją,
to należy go ubrać w koszulę z małymi guzikami, buty ze
sznurowadłami i spodnie z zacinającym się zamkiem przy rozporku.
Wówczas ani się nie rozbierze, ani nie skorzysta z toalety. Jednak
nawet gdyby przed tą komisją zsikał się w gacie, to pewnie i tak
większego wrażenia by nie zrobił. W końcu w dokumentacji na poprzedniej komisji, było
napisane, że Kapsel nadal się moczy. Każdej nocy i raz na kilka
dni w ciągu dnia. Urolog już rozłożył ręce, bo zrobił wszystko
co jest możliwe. Anatomicznie wszystko jest prawidłowe. Leki
pomogły do pewnego stopnia. Teraz wszystko siedzi w głowie, albo w
ciele. Chociaż słabe odczuwanie parcia na pęcherz, też chyba jest
w jakiejś mierze uzależnione od mózgu.
Ale
nawet nie to mnie zadziwia. Kapsel nie widzi w tym niczego
niestosownego, nie ma poczucia wstydu. Spływa po nim, gdy
czteroletnia Sasetka mówi „znowu się zsikałeś?”. Gdy któregoś
dnia odbierałem go z przedszkola wraz z podwójną zmianą mokrej
bielizny, powiedział do mnie „wujek, ale tylko dwa razy”.
Próbujemy go motywować, aby starał się kontrolować to, co dzieje
się w nocy. Majka wymyśliła więc pewien system nagród. Bywa
więc, że przychodzi rano po nagrodę, bo ma suchą pieluchę.
Odkryliśmy jednak, że chłopak wstaje nad ranem, ściąga
przesikaną pieluchę i zakłada nową. Można pomyśleć, że to
choć jeden przebłysk inteligencji (nawet jeśli należałoby to
określić cwaniactwem). Tyle tylko, że zamiast zużytą pieluchę
ukryć w najgłębszym zakamarku pojemnika na pieluchy, on pozostawia
ją na samym środku podłogi w łazience. Podejrzewam więc, że
przychodząc po nagrodę, on naprawdę wierzy w to, że miał sucho
przez całą noc.
W
opinii wszystkich osób pracujących z chłopcem, jak również
psychologów nieco bardziej wgłębiających się w jego historię
(nawet tylko z opowiadań), Kapsel jest upośledzony w stopniu
umiarkowanym. Stopień lekki, według specjalistów, praktycznie jest
niezauważany przez otoczenie.
Niestety
o wszystkim decydują testy, ale również sposób ich
przeprowadzenia. Kapsel miał dzisiaj wykonane badanie w innej
Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej, ponieważ naszej nie jest na
nie stać. Nie miałem pojęcia, że zakup licencji i używanych w
danej metodzie rekwizytów, może kosztować nawet kilkadziesiąt
tysięcy złotych. Prywatne poradnie, które za badanie biorą
500-600 złotych, szybko wyjdą na swoje. Niestety ich opinia przy
orzekaniu o niepełnosprawności nie ma większego znaczenia.
Prawdopodobnie chodzi o to, aby nie dochodziło do nadużyć,
ponieważ wielu specjalistów uważa, że dzieciom z placówek i
rodzin zastępczych należałoby w pewnym zakresie zaniżać wynik
badania, bo to daje im większe możliwości, szansę na lepsze
życie.
Dopiero
dzisiaj Majka opowiedziała mi, jak wyglądało pierwsze badanie, w
którym Kapslowi zabrakło czterech (albo sześciu – już nie
pamiętam) punktów do upośledzenia umiarkowanego. Miał na przykład
pytanie, w którym były dwie odpowiedzi. Kapsel w większości
przypadków strzela. To dawało mu już 50% prawidłowej odpowiedzi.
Traf chciał, że mu się nie udało. Na to pani psycholog „Kapsel,
na pewno?”. Chłopiec (jak ma to w zwyczaju) klepnął się ręką
w głowę mówiąc „no pewnie, że nie”, i zaznaczył prawidłową
odpowiedź. Albo przy innej nieudanej odpowiedzi: „Kapsel spróbuj
jeszcze raz”. Nie znam się na przeprowadzaniu tego rodzaju testów.
Być może w jakichś okolicznościach (na przykład, gdy wyraźnie
widać, że dziecko odpowiedziało bez zastanowienia), jest to
uzasadnione.
W
dzisiejszym badaniu podpowiedzi nie było, chociaż niektóre pytania
i następujące po nich odpowiedzi, zupełnie nie oddawały
prawdziwego obrazu umiejętności chłopca. Było dla przykładu
polecenie: „policz do dziesięciu”. Kapsel wyrecytował bez
zająknięcia. I tak to należy rozumieć – wyrecytował. Nie
oznacza to, że potrafi policzyć. Majka jak zwykle w takich
przypadkach nie omieszkała wtrącić swojego zdania. Czy zostanie
ono w jakiś sposób uwzględnione w wydanej opinii? Tak, czy
inaczej, zostało odnotowane, że chłopak umie liczyć.
Majka
wróciła z tego badania wściekła na cały świat, a konkretnie
sama nie wiedziała na kogo. Dotarło do niej, że już niewiele
może. Nie ma już się do kogo odwoływać. Dzisiejsze badanie i tak
było już drugim i do tego możemy je traktować w kategorii
przysługi. Nasza poradnia psychologiczna nie musiała kierować
chłopca na dodatkowe testy w innej poradni.
Pod
poprzednim postem pojawiło się w jednym komentarzu retoryczne (tak
mi się wydaje) pytanie: „jak można pomóc takiemu chłopcu?”.
Gdybym jednak miał na nie odpowiedzieć, to stwierdziłbym:
„wystarczy orzeczenie o niepełnosprawności”.
Wszystko
rozstrzygnie się w ciągu kilkunastu dni. Jeżeli we wnioskach
będzie tylko upośledzenie w stopniu lekkim, to sprawa jest
zamknięta i nie da się już niczego przeskoczyć. Chłopiec będzie
z nami mieszkał jeszcze dwa lata (do tej myśli w zasadzie już się
przyzwyczailiśmy), a potem Dom Dziecka.
Wiele
się ostatnio słyszy w mediach o skazywaniu niewinnych ludzi. Kapsel
też może być skazany – bo ktoś chciał dobrze. W Domu Dziecka
sobie nie poradzi.
Coraz
częściej zastanawiam się, czy na badaniu więzi chłopca z mamą,
nie wystawić jej bardzo pozytywnej opinii. Bo przecież gdzie
dziecku nie będzie lepiej, niż w rodzinie biologicznej? W obecnej
sytuacji, to zdanie zaczyna być coraz bardziej prawdziwe.
Wrócę
jeszcze do dzisiejszego popołudnia. Nie wiem dlaczego Majka zaczęła
kontynuować z Kapslem zabawę w test na inteligencję. Być może
zwątpiła w nasze postrzeganie umiejętności chłopca. A może
stwierdziła, że skoro drugie badanie wykaże lekkie upośledzenie,
to tak właśnie jest. W każdym razie poprosiła Kapsla, aby
przyniósł jej 8 kredek (w końcu potrafi liczyć do dziesięciu).
Aby przybrało to formę zabawy, wyznaczyłem nagrodę w postaci
cukierka czekoladowego, który dla chłopca jest „zakazanym
owocem”.
Męczył
się z tym zadaniem prawie półtorej godziny. Rachunek
prawdopodobieństwa wskazuje, że wykonał tyle prób, iż
przynajmniej trzy razy powinien uzyskać prawidłowy wynik metodą
chybił-trafił. Dla chłopca liczenie i wybieranie kredek z pudełka,
to dwie odrębne sprawy. Czasami dobierał kredki wolniej niż
liczył, czasami szybciej. Bywało, że liczył te, które zabierał, ale zawsze liczył wszystkie, które były w pudełku. Do tego liczył najczęściej do
dziesięciu, ale bywało, że do trzynastu. Zdarzyło się, że
policzył do ośmiu, ale wówczas miał w ręce już dziesięć
kredek. Nie wiedział, dlaczego liczył do trzynastu. Na pytanie „co
jest większe osiem, czy trzynaście” odpowiadał „osiem”. Być
może dlatego liczył jeszcze dalej. W końcu przyniósł 8 kredek...
tyle tylko, że pomogła mu czteroletnia Sasetka. Zabawa została
zakończona. Jednak ta sytuacja (a może i cały dzień) przerosła
go emocjonalnie. Gdy miał pójść posprzątać zabawki w swoim
pokoju (co robi codziennie i nawet to lubi), zaczął się
awanturować. W jego wykonaniu to nie jest płacz, jest to „zwierzęcy
ryk”, przeplatany zdaniami „mamusiu kochana, gdzie jesteś”. Na
szczęście nie rzuca się już na podłogę, nie tupie nogami i nie
wali głową w ścianę.
Ufff.
Ciężki dzień był dzisiaj. Teraz chłopiec smacznie śpi i pewnie
o niczym już nie pamięta.
to ja pytałam, Agata. Czytam i też jestem załamana. Kapsle skończył już 8 lat? Moja 8miolatka mnoży i dzieli :( a może można zapisać go jako pacjenta do jakiejś pzrychodni i TA OPINIA wydana na podstawie długotrwałej obserwacji Kapsla - brana byłaby pod uwagę? Agata
OdpowiedzUsuńKapsel skończy 8 lat w sierpniu. Niedawno staraliśmy się o orzeczenie o niepełnosprawności.
UsuńDołączyliśmy opinie osoby prowadzącej zajęcia z integracji sensorycznej, logopedy i pedagoga specjalnego (specjalistów, z którymi chłopiec ma do czynienia od wielu miesięcy). Żadna z nich nie miała wydźwięku optymistycznego. Sądzę, że nikt tego nie czytał, ponieważ warunkiem koniecznym jest orzeczenie o upośledzeniu przynajmniej w stopniu umiarkowanym, wydane przez poradnię psychologiczno-pedagogiczną.
Natura Kapsla jest bardzo skomplikowana. Jednym z zadań na wczorajszym badaniu, było narysować dom. Chłopiec narysował coś, co mogło dom przypominać, nawet spróbował wstawić okno. Jednak gdyby miał narysować dom trzy razy, to ten trzeci byłby już dwiema kreskami. Ale była tylko jedna próba, więc umiejętność rysowania domu ma zaliczoną.
Nie martwcie się na zapas - tyle mogę napisać. Dość często diagności biorą jednak pod uwagę zdanie opiekunów. A więc nadzieja jest, że i w tym przypadku wezmą. Kiedy wyniki tych badań?
OdpowiedzUsuńPoradnia ma miesiąc na wydanie opinii i najczęściej tyle czasu to trwa.
Usuń