Jako obiekt kwantowy jestem teraz jednocześnie żywy i martwy. Jak ten kot tytułowego noblisty.
Nie przypuszczałem, że samotne zajmowanie się dziećmi może być tak frustrujące, demotywujące i dołujące. Dużą negatywną rolę odgrywają rodzice biologiczni, którzy chcą się spotykać, dostać zdjęcie i jakąś informację. Dochodzą też... już nawet nie chce mi się pisać, co musi robić samotny ojciec zastępczy. Nie chcę też opisywać mojej pracy zawodowej, która legła w gruzach, a która już niedługo może być podstawą naszego utrzymania.
Próbuję spoglądać na swoje życie z pozycji obserwatora. Wtedy jest łatwiej. Wydaje mi się ono ciekawe, a nawet zabawne. Na przykład ostatnio przestały mi się zamykać drzwi pasażera w samochodzie. A dokładniej – otwierały się przy skręcie w lewo. Teraz to się samo naprawiło, ale z kolei wszystkie inne drzwi przestały się otwierać. Chłopcy wchodzą do tyłu od strony kierowcy, a w bagażniku został uwięziony najlepszy wózek Argusa. Stary, kilkunastoletni model dużo gorszej marki nie ma tyle elektroniki i wszystko w nim działa. Ale nie ma izofixów, a ja wszystkie inne foteliki wydałem przyszłym mamom chłopaków. Zresztą tych uwięzionych w siedmioosobówce nie mam jak wyciągnąć, bo przecież drzwi się nie otwierają. Nie mogę też pojechać do blacharza – no bo jak?
Nie mam pojęcia kiedy cokolwiek się zmieni. Nie wiem kiedy Obelix wróci z psychiatryka, ani Sajgon z rodziny pomocowej. Trudno mi też powiedzieć kiedy odejdzie Omen z Dagonem i czy w ogóle odejdą.
Przyglądam się rodzinom, które ukończyły szkolenie dla rodziców zastępczych i uzyskały odpowiednie kwalifikacje. Jakie mają motywacje? Czyje potrzeby chcą zaspokoić? Widzę ich lęki, wręcz fobie. Ale idą drogą pieczy zastępczej. Bo co? Bo nie mają innego wyjścia.
Omen z Dagonem stali się jacyś mili. Ciągle się do mnie przytulają. Dagon wręcz nie schodzi z moich kolan. Nie chcą słuchać o mamie Natalii, do której za chwilę mają odejść. Za to wciąż mówią, że kochają ciocię Majkę i ciocię Elę (która jest naszą sąsiadką i w obecnej sytuacji często ich zabiera do siebie). Ciocia Natalia nie chce zabierać chłopców do swojego domu, bo tam płaczą. Tłumaczy to tym, że zapewne chcieliby tam zostać na zawsze, ale muszą wrócić do mnie. Nie jestem przekonany. Wręcz mam zupełnie inne zdanie. W związku z tym zabiera ich na spacery. Rzadko kiedy wytrzymuje dwie godziny. Temu się nawet nie dziwię, bo dwie godziny w ciągłym skupieniu jest wyczynem – z tymi chłopcami.
Dużo rozmawiam z Omenem i Dagonem. Nie wiem czy cokolwiek rozumieją. Dzisiaj była taka wymiana zdań:
– Jak już pójdziecie do cioci Natalii, to może wam na to pozwoli.
Chłopcy ciągle pytają, kiedy na obiad będzie futro. Kilka dni temu, gdy zrobiłem im spaghetti, zapytali co będzie na obiad jutro. No i teraz muszę coś wymyślić.
Nie jestem dobrym ojcem zastępczym. Jestem najwyżej dość dobrym ojcem. Zaspokajam tylko potrzeby emocjonalne będących ze mną dzieci. Chłopakom puszczam bajki w telewizji, a najmłodszego Argusa biorę jedynie na kolana. Boję się, że padnie mi kręgosłup, co zdarza się raz na kilka miesięcy. Teraz jestem sam i muszę rozważać zupełnie inne scenariusze.
Za kilka dni mam superwizję. Chciałem ją odwołać, bo nijak nie wpisuje się ona w moje dotychczasowe życie. Ale pójdę. Jestem ogromnie ciekawy jak psycholożka rozważy dobro moje, Majki i dzieci.