niedziela, 2 kwietnia 2023

--- Okienko

 


Nigdy nie przestawiałem plastikowego okienka w kalendarzu ściennym. Dzisiaj wciąż pokazuje ono siedemnasty dzień miesiąca.

Od kilkunastu dni jestem samotnym ojcem zastępczym. Nie wiem jak długo potrwa taki stan. Być może kilkanaście tygodni, albo tylko kilkanaście dni.

Majka trafiła do szpitala. Z dnia na dzień. Odwiozła Jacka i Placka do rodziny biologicznej, poszła spać, a rano już nie mogła wstać z łóżka. Na szczęście zmieściliśmy się do siedmioosobowego samochodu, więc stosunkowo szybko znalazła się w szpitalu.
Przyczyny jej stanu nie są znane do teraz. Istnieje tylko pewna hipoteza, która zakłada, że osłabiony stresem organizm został zaatakowany wirusem opryszczki. W każdym razie Majka nie może się poruszać, ledwo utrzymuje w ręce telefon, a silne leki przeciwbólowe powodują, że czasami mówi bardzo wolno i trudno zrozumieć co ma na myśli. Ogólnie rokowania są dobre, ale wszystko może trwać bardzo długo, a końcowe zalecenia będą brzmiały: „Jak najmniej stresu”.
Majka może spędzić w szpitalu jeszcze kilka tygodni, a potem czeka ją jeszcze dłuższa rehabilitacja. Istnienie naszego pogotowia rodzinnego wisi na włosku. Ja bym nawet nie bronił się rękami i nogami przed powrotem do życia sprzed dziesięciu lat. Jednak dla Majki piecza zastępcza była całym jej życiem. Niemal od dnia, w którym się poznaliśmy, była jej marzeniem, a przychodzące dzieci stawały się jej wyzwaniem. Bycie mamą zastępczą nadal jest jej pasją, której chyba nic nie może zastąpić. Może się zatem okazać, że brak dzieci będzie większym stresem, niż stres związany z byciem z nimi.

Za wcześnie jednak na dzielenie skóry na niedźwiedziu. Na tę chwilę, żadne z naszych dzieci jeszcze nie ucierpiało. Żadne nie musiało z dnia na dzień znaleźć się w obcej rodzinie. Jak już wspomniałem, Jacek z Plackiem rzutem na taśmę zdążyli od nas odejść, do swojej mamy, na stałe. Obelix jest na planowanych badaniach w szpitalu psychiatrycznym, a Sajgon z kimś bardzo mu bliskim. Ze mną został Omen, Dagon i Argus.

Trudno mi w jakikolwiek sposób przewidywać przyszłość. Żyję chwilą. Tym, czy z przeziębienia Argusa nie wyjdzie zapalenie płuc, albo czy nie zapomnę zapłacić za wycieczkę chłopców w przedszkolu. Nie ogarniam jeszcze przedszkolnej aplikacji. Do dzisiaj, nigdy żadnym dzieciom nie czyściłem uszu, ani nie obcinałem paznokci. A wydawało mi się, że jestem równorzędnym partnerem Majki, bo przecież potrafię przewinąć, nakarmić, wykąpać, zrobić obiad i posprzątać. Wiem gdzie są dokumenty dzieci, rzeczy do ubrania, a nawet zapasowe mydło i proszek do prania. Wydawało mi się, że wiem wszystko.

Bycie samotnym ojcem jest bardzo ciekawym doświadczeniem. Jedni traktują mnie jak bohatera, inni jak potencjalną ofermę. A jeszcze inni każą wystawić dzieci za przysłowiowy próg i skupić się tylko na Majce.

Muszę jednak przyznać, że krąg osób chcących nieść pomoc naszej rodzinie jest ogromny. Myślę, że przynajmniej podwoiłem ilość kontaktów w telefonie i na rozmaitych portalach społecznościowych. Odczytuję też ciekawe wiadomości w telefonie typu: „Czy mam państwu przynieść obiadek?”, albo „Czy tata potrzebuje jakiejś pomocy?” i zupełnie nie mam pojęcia kto jest ich nadawcą.

Pierwszy raz w życiu byłem na zespole oceniającym nasze dzieci. Za chwilę pierwszy raz spotkam się z rodzicami biologicznymi na spotkaniu z ich dzieckiem, a później pierwszy raz pojadę na rozprawę w sądzie. Wiele rzeczy robię pierwszy raz – sam, bez Majki. Nawet tramwaje zaczynam ogarniać, chociaż dotychczas wszędzie jeździłem samochodem. Zdobywam nowe doświadczenia. Ostatnio szukałem przystanku tramwajowego, na którym kilka godzin wcześniej wysiadłem. Miasto, które trzydzieści lat temu miałem w małym palcu i znałem wszystkie jego ulice, nagle stało się labiryntem. W końcu odnalazłem wspomniany przystanek, ale nie przewidziałem, że tramwaj w drugą stronę będzie jechał z drugiej strony. Niby proste i logiczne, ale skończyło się na bieganiu po torowisku. Zaczynam uczyć się chodzić, podobnie jak za chwilę będzie to robić Majka – w dosłownym tego słowa znaczeniu.

Kilka dni temu poszedłem z Argusem do lekarza na szczepienie. Teoretycznie na szczepienie, bo kaszlał, więc nie spodziewałem się niczego poza lekami na wyzdrowienie. No i dostałem jakiś Benodil do nebulizacji. Lekarka, gdy dowiedziała się, że Majka jest w szpitalu, trzy razy upewniała się, czy aby zrozumiałem, że mam robić inhalację i do tego dwa razy dziennie. Zapewniałem, że nie raz takie rzeczy robiłem i wszystko mam pod kontrolą. Nie przewidziałem tylko tego, że nie mam zielonego pojęcia, gdzie Majka przechowuje inhalator. Kilka pokoi, dwa razy tyle szaf i kilkadziesiąt pudeł do przejrzenia. A Majka była już na takim etapie, że nawet ręce odmawiały jej posłuszeństwa. Nie potrafiła odpisać na prostego sms-a. Wszystkie wiadomości zaczęły przechodzić pocztą pantoflową, których nadawcami były osoby odwiedzające Majkę. Dopiero po kilku dniach dowiedziałem się, gdzie są wiosenne kurtki, czapki i buty naszych chłopców. Próbowałem jakoś sobie radzić. Wychodziło jako tako. Najłatwiejsze było kupowanie w sklepie, a nawet dokonywanie zakupów w ilościach hurtowych, na przykład majtek i skarpetek dla Obelixa. Bywało też, że coś udało mi się znaleźć, choćby piękne białe adidasy dla Omena... albo bardziej mokasyny – prawie nówki. A może nówki? Chłopiec wszystkim się chwalił, że ma nowe buty. Wciąż w nich chodzi i swoich z jesieni nie chce, chociaż są mu jeszcze dobre. Wyzwaniem było kupienie stroju gimnastycznego dla Obelixa. Był to wymóg szpitala, a czas realizacji zadania został skrócony do trzech godzin. Zupełnie jak w jakimś reality show. W odwiedzanych sklepach nikt nie wiedział, co mi zaproponować. Ostatecznie kupiłem białą podkoszulkę i piżamę, której krótkie spodenki trochę przypominały sportowe.

Zacząłem zwracać uwagę na rzeczy, które zupełnie nie interesowały mnie kiedyś. Na przykład na to, co może o swojej rodzinie powiedzieć czterolatek w przedszkolu. A może na przykład stwierdzić, że na obiad dostaje biszkopty i żelki. Niby nic wielkiego, w końcu wyobraźnia małego człowieka jest nieograniczona.

Niestety ostatni tekst Dagona w przedszkolu brzmiał: „Ciociu, zesrałem się w trzy dupy”.
Więc życzcie mi szczęścia.

11 komentarzy:

  1. Nie wprost o miłości. Piękne. Jestem z wami,wspieram, dacie radę, trzymam kciuki. Ogromne, ogromne pozdrowienia dla Majki. Wyjdzie zz tego i dalej będzie mamą

    OdpowiedzUsuń
  2. Niedawno przechodziłam podobną sytuację. Po 11 latach rodzicielstwa zastępczego organizm poddał się. Pół roku walczyłam z chorobą i z samą sobą bo też nie wyobrażałam sobie innego życia. Choroba ustąpiła jak rozwiązałam z bólem serca rz. Odpoczęłam, zregenerowałam się i stanęłam po drugiej stronie. Jestem asystentem rodziny i pracuję nad tym, aby dzieci nie musiały trafiać do pieczy. To jest inny rodzaj emocji, noce mam przespane i odpowiedzialność za drugiego człowieka rozkłada się na kilka osób czy instytucji. Może dacie radę, ale nie musicie za wszelką cenę…własnego zdrowia, czy nawet życia. Trzymajcie się.

    OdpowiedzUsuń
  3. Och. Zmartwiłam się. Trzymam mocno kciuki za Majkę, za Ciebie i za dzieci.
    Beza

    OdpowiedzUsuń
  4. mam nadzieję, że pisałeś tekst przed północą i to żart na 1.04. Ale jeśli nie.... Jeśli nie o jestem solidnie wystraszona! Proszę mi Majkę uściskać i o siebie dbać (tylko kurde jak :( ). Martwię się! Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie był to żart na prima aprilis, ale z Majką jest już lepiej. Dużo lepiej.
      Za to coraz gorzej wygląda sytuacja chłopaków. Druga rodzina powiedziała dzisiaj „nie”. Bo co?
      Bo jest ich dwóch? Bo są nadpobudliwi? Bo praca z Dagonem potrwa jeszcze przynajmniej kilka miesięcy? Bo tatuś siedzi w pierdlu i jak wyjdzie to może się uaktywnić? Bo?
      Zacytuję naszego klasyka Obelixa – no i chuj.

      Usuń
  5. Pikusiu, trzymajcie się oboje. Dużo zdrowia dla Majki.

    OdpowiedzUsuń
  6. zdrowia dla Majki, sił dla Ciebie.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Dbajcie o siebie, dużo zdrowia dla Ciebie i Majki. Dobrze, że liczba dzieci się u Was zmniejszyła, myślę że warto się tego trzymać. Czytam bloga od wielu lat i już wielokrotnie miałam taką myśl, że jesteście oboje bardzo przeciążeni. Może warto się na jakiś czas zatrzymać i trochę odpocząć?
    A pominąwszy kwestię Obelixa, to jak przebiega rozwój Dagona i Omena, jest lepiej, gorzej, bez zmian?
    Pozdrawiam, Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  8. Życzenia zdrowia dla Majki i trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  9. O rety. Dużo zdrowia dla Majki, cierpliwości dla Pana i powodzenia dla całej rodziny. Jeśli anonimowi wieloletni czytelnicy mogą jakoś pomóc - proszę dać znać.

    OdpowiedzUsuń