Nigdy nie przestawiałem plastikowego
okienka w kalendarzu ściennym. Dzisiaj wciąż pokazuje ono
siedemnasty dzień miesiąca.
Od kilkunastu dni jestem samotnym
ojcem zastępczym. Nie wiem jak długo potrwa taki stan. Być może
kilkanaście tygodni, albo tylko kilkanaście dni.
Majka trafiła do szpitala. Z dnia na
dzień. Odwiozła Jacka i Placka do rodziny biologicznej, poszła
spać, a rano już nie mogła wstać z łóżka. Na szczęście
zmieściliśmy się do siedmioosobowego samochodu, więc stosunkowo
szybko znalazła się w szpitalu.
Przyczyny jej stanu nie są znane do
teraz. Istnieje tylko pewna hipoteza, która zakłada, że osłabiony
stresem organizm został zaatakowany wirusem opryszczki. W każdym
razie Majka nie może się poruszać, ledwo utrzymuje w ręce
telefon, a silne leki przeciwbólowe powodują, że czasami mówi
bardzo wolno i trudno zrozumieć co ma na myśli. Ogólnie rokowania
są dobre, ale wszystko może trwać bardzo długo, a końcowe
zalecenia będą brzmiały: „Jak najmniej stresu”.
Majka może spędzić w szpitalu
jeszcze kilka tygodni, a potem czeka ją jeszcze dłuższa
rehabilitacja. Istnienie naszego pogotowia rodzinnego wisi na włosku.
Ja bym nawet nie bronił się rękami i nogami przed powrotem do
życia sprzed dziesięciu lat. Jednak dla Majki piecza zastępcza
była całym jej życiem. Niemal od dnia, w którym się poznaliśmy,
była jej marzeniem, a przychodzące dzieci stawały się jej
wyzwaniem. Bycie mamą zastępczą nadal jest jej pasją, której
chyba nic nie może zastąpić. Może się zatem okazać, że brak
dzieci będzie większym stresem, niż stres związany z byciem z
nimi.
Za wcześnie jednak na dzielenie skóry
na niedźwiedziu. Na tę chwilę, żadne z naszych dzieci jeszcze nie
ucierpiało. Żadne nie musiało z dnia na dzień znaleźć się w
obcej rodzinie. Jak już wspomniałem, Jacek z Plackiem rzutem na
taśmę zdążyli od nas odejść, do swojej mamy, na stałe. Obelix
jest na planowanych badaniach w szpitalu psychiatrycznym, a Sajgon z
kimś bardzo mu bliskim. Ze mną został Omen, Dagon i Argus.
Trudno mi w jakikolwiek sposób
przewidywać przyszłość. Żyję chwilą. Tym, czy z przeziębienia
Argusa nie wyjdzie zapalenie płuc, albo czy nie zapomnę zapłacić
za wycieczkę chłopców w przedszkolu. Nie ogarniam jeszcze
przedszkolnej aplikacji. Do dzisiaj, nigdy żadnym dzieciom nie
czyściłem uszu, ani nie obcinałem paznokci. A wydawało mi się,
że jestem równorzędnym partnerem Majki, bo przecież potrafię
przewinąć, nakarmić, wykąpać, zrobić obiad i posprzątać. Wiem
gdzie są dokumenty dzieci, rzeczy do ubrania, a nawet zapasowe mydło
i proszek do prania. Wydawało mi się, że wiem wszystko.
Bycie samotnym ojcem jest bardzo
ciekawym doświadczeniem. Jedni traktują mnie jak bohatera, inni jak
potencjalną ofermę. A jeszcze inni każą wystawić dzieci za
przysłowiowy próg i skupić się tylko na Majce.
Muszę jednak przyznać, że krąg
osób chcących nieść pomoc naszej rodzinie jest ogromny. Myślę,
że przynajmniej podwoiłem ilość kontaktów w telefonie i na
rozmaitych portalach społecznościowych. Odczytuję też ciekawe
wiadomości w telefonie typu: „Czy mam państwu przynieść
obiadek?”, albo „Czy tata potrzebuje jakiejś pomocy?” i
zupełnie nie mam pojęcia kto jest ich nadawcą.
Pierwszy raz w życiu byłem na
zespole oceniającym nasze dzieci. Za chwilę pierwszy raz spotkam
się z rodzicami biologicznymi na spotkaniu z ich dzieckiem, a później pierwszy raz pojadę na
rozprawę w sądzie. Wiele rzeczy robię pierwszy raz – sam, bez
Majki. Nawet tramwaje zaczynam ogarniać, chociaż dotychczas
wszędzie jeździłem samochodem. Zdobywam nowe doświadczenia.
Ostatnio szukałem przystanku tramwajowego, na którym kilka godzin
wcześniej wysiadłem. Miasto, które trzydzieści lat temu miałem w
małym palcu i znałem wszystkie jego ulice, nagle stało się
labiryntem. W końcu odnalazłem wspomniany przystanek, ale nie
przewidziałem, że tramwaj w drugą stronę będzie jechał z
drugiej strony. Niby proste i logiczne, ale skończyło się na
bieganiu po torowisku. Zaczynam uczyć się chodzić, podobnie jak za
chwilę będzie to robić Majka – w dosłownym tego słowa
znaczeniu.
Kilka dni temu poszedłem z Argusem do
lekarza na szczepienie. Teoretycznie na szczepienie, bo kaszlał,
więc nie spodziewałem się niczego poza lekami na wyzdrowienie. No
i dostałem jakiś Benodil do nebulizacji. Lekarka, gdy dowiedziała
się, że Majka jest w szpitalu, trzy razy upewniała się, czy aby
zrozumiałem, że mam robić inhalację i do tego dwa razy dziennie.
Zapewniałem, że nie raz takie rzeczy robiłem i wszystko mam pod
kontrolą. Nie przewidziałem tylko tego, że nie mam zielonego
pojęcia, gdzie Majka przechowuje inhalator. Kilka pokoi, dwa razy
tyle szaf i kilkadziesiąt pudeł do przejrzenia. A Majka była już
na takim etapie, że nawet ręce odmawiały jej posłuszeństwa. Nie
potrafiła odpisać na prostego sms-a. Wszystkie wiadomości zaczęły
przechodzić pocztą pantoflową, których nadawcami były osoby
odwiedzające Majkę. Dopiero po kilku dniach dowiedziałem się,
gdzie są wiosenne kurtki, czapki i buty naszych chłopców.
Próbowałem jakoś sobie radzić. Wychodziło jako tako.
Najłatwiejsze było kupowanie w sklepie, a nawet dokonywanie
zakupów w ilościach hurtowych, na przykład majtek i skarpetek dla
Obelixa. Bywało też, że coś udało mi się znaleźć, choćby
piękne białe adidasy dla Omena... albo bardziej mokasyny – prawie
nówki. A może nówki? Chłopiec wszystkim się chwalił, że ma
nowe buty. Wciąż w nich chodzi i swoich z jesieni nie chce, chociaż
są mu jeszcze dobre. Wyzwaniem było kupienie stroju gimnastycznego
dla Obelixa. Był to wymóg szpitala, a czas realizacji zadania
został skrócony do trzech godzin. Zupełnie jak w jakimś reality
show. W odwiedzanych sklepach nikt nie wiedział, co mi zaproponować.
Ostatecznie kupiłem białą podkoszulkę i piżamę, której krótkie
spodenki trochę przypominały sportowe.
Zacząłem zwracać uwagę na rzeczy,
które zupełnie nie interesowały mnie kiedyś. Na przykład na to,
co może o swojej rodzinie powiedzieć czterolatek w przedszkolu. A
może na przykład stwierdzić, że na obiad dostaje biszkopty i
żelki. Niby nic wielkiego, w końcu wyobraźnia małego człowieka
jest nieograniczona.
Niestety ostatni tekst Dagona w
przedszkolu brzmiał: „Ciociu, zesrałem się w trzy dupy”.
Więc życzcie mi szczęścia.
Nie wprost o miłości. Piękne. Jestem z wami,wspieram, dacie radę, trzymam kciuki. Ogromne, ogromne pozdrowienia dla Majki. Wyjdzie zz tego i dalej będzie mamą
OdpowiedzUsuńNiedawno przechodziłam podobną sytuację. Po 11 latach rodzicielstwa zastępczego organizm poddał się. Pół roku walczyłam z chorobą i z samą sobą bo też nie wyobrażałam sobie innego życia. Choroba ustąpiła jak rozwiązałam z bólem serca rz. Odpoczęłam, zregenerowałam się i stanęłam po drugiej stronie. Jestem asystentem rodziny i pracuję nad tym, aby dzieci nie musiały trafiać do pieczy. To jest inny rodzaj emocji, noce mam przespane i odpowiedzialność za drugiego człowieka rozkłada się na kilka osób czy instytucji. Może dacie radę, ale nie musicie za wszelką cenę…własnego zdrowia, czy nawet życia. Trzymajcie się.
OdpowiedzUsuńOch. Zmartwiłam się. Trzymam mocno kciuki za Majkę, za Ciebie i za dzieci.
OdpowiedzUsuńBeza
mam nadzieję, że pisałeś tekst przed północą i to żart na 1.04. Ale jeśli nie.... Jeśli nie o jestem solidnie wystraszona! Proszę mi Majkę uściskać i o siebie dbać (tylko kurde jak :( ). Martwię się! Agata
OdpowiedzUsuńNiestety nie był to żart na prima aprilis, ale z Majką jest już lepiej. Dużo lepiej.
UsuńZa to coraz gorzej wygląda sytuacja chłopaków. Druga rodzina powiedziała dzisiaj „nie”. Bo co?
Bo jest ich dwóch? Bo są nadpobudliwi? Bo praca z Dagonem potrwa jeszcze przynajmniej kilka miesięcy? Bo tatuś siedzi w pierdlu i jak wyjdzie to może się uaktywnić? Bo?
Zacytuję naszego klasyka Obelixa – no i chuj.
no i chuj :(
UsuńPikusiu, trzymajcie się oboje. Dużo zdrowia dla Majki.
OdpowiedzUsuńzdrowia dla Majki, sił dla Ciebie.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDbajcie o siebie, dużo zdrowia dla Ciebie i Majki. Dobrze, że liczba dzieci się u Was zmniejszyła, myślę że warto się tego trzymać. Czytam bloga od wielu lat i już wielokrotnie miałam taką myśl, że jesteście oboje bardzo przeciążeni. Może warto się na jakiś czas zatrzymać i trochę odpocząć?
OdpowiedzUsuńA pominąwszy kwestię Obelixa, to jak przebiega rozwój Dagona i Omena, jest lepiej, gorzej, bez zmian?
Pozdrawiam, Agnieszka
Życzenia zdrowia dla Majki i trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńO rety. Dużo zdrowia dla Majki, cierpliwości dla Pana i powodzenia dla całej rodziny. Jeśli anonimowi wieloletni czytelnicy mogą jakoś pomóc - proszę dać znać.
OdpowiedzUsuń