Bunia zawitała do naszej
rodziny w wieku siedmiu miesięcy. Niestety była trochę
poniewierana, ponieważ sąd podjął decyzję o przekazaniu jej do
rodziny zastępczej krótko przed wakacjami.
Nie dość, że wszystkie
pogotowia rodzinne miały pełną obsadę, to jeszcze niektóre miały
planowane urlopy (w takich przypadkach dzieci też „idą na
wakacje”, ale do innych rodzin zastępczych). Bunia docelowo miała
trafić do nas. Jednak w tym momencie mieliśmy „na stanie”
siódemkę dzieci (łącznie z dwójką urlopowanych z innego
pogotowia). Był to też trudny dla nas okres, ponieważ wkrótce
mieliśmy oddać Królewnę do domu pomocy społecznej.
Dlatego też „na chwilę”
Bunia zamieszkała w innym pogotowiu, które teoretycznie miało
mniejszą obsadę, ale taki niemowlak nie za bardzo „pasował” do
przebywających tam starszych dzieci.
Niestety” ta chwila”
mimo wszystko trwała ponad trzy miesiące.
Historia dziewczynki jest
trochę odmienna, niż innych dzieci, które u nas były. Z reguły
sądy odbierają maluchy za „przewinienia” rodziców. W tym
przypadku, jej mama sama zgłosiła się do ośrodka pomocy
społecznej, informując że nie jest w stanie dalej opiekować się
dziewczynką i dla jej dobra chciałaby, aby Bunia trafiła na jakiś
czas do rodziny zastępczej. Miała jeszcze starszego synka (bardzo
chorego – chyba z porażeniem mózgowym), który wcześniej został
umieszczony w domu pomocy społecznej.
Tata Buni gdzieś
tam się jeszcze pojawiał (chociaż tylko w opowiadaniach mamy), ale
praktycznie widać było, że ten związek nie ma przyszłości.
Mama pomieszkiwała u
swoich dziadków – ci nawet okazywali chęć pomocy, ale pod
warunkiem, że tata dziewczynki „zniknie” na zawsze z życia ich wnuczki.
Było zbyt dużo warunków,
które musiałyby zostać spełnione aby dziewczynka wróciła do
mamy.
Jednak w początkowym
okresie uznaliśmy, że jej decyzja nawet jest rozsądna, zwłaszcza
że uważaliśmy, iż jest osobą inteligentną. Przede wszystkim
miała plan – uporządkować wszystkie swoje sprawy, definitywnie
zerwać kontakty ze swoim dotychczasowym partnerem, znaleźć pracę.
Potrzebowała na to kilka miesięcy, by po tym czasie zacząć się
starać o odzyskanie córki.
I właśnie po to są
pogotowia rodzinne, aby na te kilka miesięcy zaopiekować się
dzieckiem, dając mu wszystko to, co powinno mieć w kochającej się
rodzinie, a przede wszystkim nauczyć go nawiązywania więzi
(jeszcze kilka lat temu nie miałem pojęcia jak bardzo jest to
ważne).
Nadszedł dzień odbioru
dziecka. Zajechaliśmy – Bunia uśmiechnięta, wypachniona, kreacja
jakby szykowała się na bal (cała w różu i koronkach). Dopiero po
kilku minutach dotarło do mnie, że te koronki , to pielucha
owinięta wokół szyi (bo miała tendencje do „ulewania”).
Bunia niestety miała
tętniaka gdzieś w serduszku. Wprawdzie wiedzieliśmy o tym
wcześniej, jednak opowiadanie pani Marii (dotychczasowej mamy
zastępczej) trochę nas zaniepokoiło. Bunia była dzieckiem
niespokojnym (zwłaszcza w nocy często się budziła), a wszelki
wysiłek fizyczny (zwłaszcza płacz), mógł spowodować pęknięcie
tętniaka.
Tak więc kolejne dni
widzieliśmy w czarnych barwach.
Przejdźmy więc do mojej
korespondencji mailowej z tamtego okresu.
Dzień 2
Bunia jest pogodnym
dzieckiem. Wczoraj miała tylko jedno karmienie w nocy i dalej spała
do dziewiątej. Dzisiaj poszła spać o ósmej i jeszcze się nie
obudziła. Mamy nadzieję, że wpisze się w schemat pozostałych
naszych dzieci i nie będzie się budzić co 1,5 godziny tak jak u
pani Marii.
Po analizie dokumentacji
medycznej, sprawa tętniaka nie wydaje się być tak tragiczna jak
to było nam przedstawione, ale Majka jutro będzie rozmawiać z
kardiologiem i mamy nadzieję, że jego opinia będzie optymistyczna.
Dzień 19
Maja była z Bunią u
kardiologa. Okazuje się, że sprawa tętniaka jest wyolbrzymiona.
Nie zagraża on życiu, może sam się wchłonąć, ewentualnie
będzie przeprowadzony zabieg (a nie jakaś niebezpieczna operacja) i
można prowadzić rehabilitację - mamy to wszystko na piśmie.
Mama Buni się uaktywniła,
odwiedza dziewczynkę (ale nie u nas), jeździ z Majką do lekarzy i
cały czas mówi, że chce zawalczyć o jej odzyskanie. Jest inna
niż mamy pozostałych "naszych" dzieci. Jest inteligentna
i niedostępna. Nawet Majka nie potrafi wydobyć z niej jakichkolwiek
ważnych informacji. Obawiamy się, że straciła pracę, ponieważ
jest nadzwyczaj dyspozycyjna (wcześniej odwiedziny były możliwe
tylko w weekend - z naciskiem na niedzielę – chociaż w zasadzie
były tylko dwie).
Majka wspominała, że ma
Pani zamiar nas odwiedzić 21-go, czyli we wtorek. Niestety Maja
jedzie tego dnia z Bunią do szpitala. Mała (jako wcześniak) bierze
udział w jakimś programie leczenia (coś w rodzaju szczepień ale
trwających 3 godziny). W każdym razie jest to inne niż zwykłe
szczepienie, ponieważ potrzebna jest zgoda mamy Buni, która
wyraziła też chęć udziału w tym spotkaniu. Dowiedzieliśmy się
o tym wczoraj i na dobrą sprawę musieliśmy drogą kompromisu
wybrać ten termin. Ja sobie ten dzień zarezerwowałem, więc będę
w domu. W moim imieniu oraz Foxika i Hawranka serdecznie Panią
zapraszamy. Jednak nie będziemy mieli "magicznego"
kalendarzyka Majki, w którym zawarta jest cała historia losów
naszych dzieci.
Dzień 37
Mimo wszystko stan zdrowia
dziewczynki był dużą przeszkodą dla potencjalnych rodziców
adopcyjnych czy też zastępczych. Ci pierwsi na razie nie „wchodzili
w grę”, ponieważ mama biologiczna Buni cały czas podtrzymywała
chęć powrotu dziewczynki do niej i jakby nie było, w jakiś sposób
się nią interesowała.
Wcześniactwo i tętniak
spowodował, że w naszym PCPR-rze nie było chętnych rodzin
zastępczych długoterminowych. Zwłaszcza ta druga przypadłość
wszystkich przerażała, mimo że lekarze nie widzieli w tym
większego problemu. Poza tym dziewczynka miała też porażenie splotu
barkowego, co wiązało się z trochę nienaturalnym układaniem
rączki. W związku z tym jeździliśmy z nią kilka razy w tygodniu na rehabilitację.
Dostaliśmy nieformalną
zgodę pani Jowity, na poszukiwanie rodziny zastępczej dla Buni,
naszymi „kanałami”. Majka dawno temu znalazła pewną stronę
dla rodzin zastępczych, na której ludzie wymieniają się opiniami,
zadają pytania, poszukują dziecka, którym się mogą zaopiekować.
Chociaż może źle
napisałem. To pogotowia rodzinne (często w akcie desperacji)
szukają tutaj rodziców dla swoich dzieci zastępczych. Na tej
właśnie stronie znaleźli nas Nikola i Tesla.
Cały czas jeszcze mając
w pamięci historię Królewny, staraliśmy się zrobić wszystko,
aby Bunia nie trafiła do domu pomocy społecznej.
Tak więc Maja „wrzuciła
Bunię do sieci”.
Dzień 50
Najważniejsza sprawa -
mamy chętnych na rodzinę zastępczą. Kursy robili 2-3 lata temu
ale w innym PCPR-rze niż obecnie i za własne pieniądze, więc
teoretycznie ich aktualny PCPR nie powinien stwarzać problemów.
Mają 8 letnią córkę niepełnosprawną ruchowo. Majka rozmawiała
z tą dziewczyną wczoraj prawie półtorej godziny i przedstawiła
całą sytuację medyczną Buni. Jeszcze dzisiaj Agnieszka (bo tak ma
na imię) zadzwoniła do nas, że rozmawiała z mężem i nie mogą
doczekać się poniedziałku, żeby do Pani zadzwonić. Podaliśmy
jej Pani numer telefonu, bo teraz dalszy bieg wypadków już od nas
nie zależy. Jeżeli będzie zgoda PCPR-ów, to wstępnie
zaprosiliśmy ich do siebie aby zapoznali się z Bunią. Pozytywne
jest to, że z jednej strony nie chcą dziecka dla siebie na stałe
(liczą się z możliwością powrotu Buni do mamy), ale biorą
również pod uwagę możliwość adopcji. Nie chcieliśmy za dużo
mówić o mamie dziewczynki (chociaż znając Majkę jakieś
informacje na pewno przemyciła), chociaż jest to naszym zdaniem
najlepsza mama ze wszystkich mam dzieci, które u nas były i gdyby
znalazła jakieś wsparcie, pracę, mieszkanie (jakąkolwiek
stabilizację w życiu), to zasługiwałaby na odzyskanie Buni.
Martwi nas tylko fakt, że
ludzie ci mieszkają na Śląsku (miejscowość Czadź) - 360 km od
nas. Nie wiadomo jak sąd podejdzie do sprawy, biorąc pod uwagę
aktywność mamy. Chociaż z drugiej strony jaką mamy alternatywę -
dom dziecka, Serafitki?
W naszej ocenie Bunia jest
bardzo pogodnym dzieckiem (czasami aż za bardzo żywiołowym -
dzisiaj "balowała" prawie do północy). Wprawdzie rączkę
układa nienaturalnie, jednak nie utrudnia jej to normalnego
funkcjonowania (sprawnie chwyta zabawki i na przykład nie ma
problemu z zabraniem smoczka Hawrankowi, gdy razem leżą na macie -
zresztą vice versa). Co ciekawe - lewą rączkę (zupełnie zdrową)
układa tak samo.
Dzień 55
Decyzja
PCPR-u była taka, że jeszcze poczekamy z wyborem rodziny
zastępczej, ponieważ u nas skończyły się właśnie kursy i być
może któraś z rodzin będzie chciała zaopiekować się
dziewczynką.
Dzień 61
Pani Jowito, dzisiaj
mieliśmy spotkanie z pierwszą rodziną w ramach odbywania praktyk.
Podpytaliśmy o uczestników ostatniego szkolenia pod kątem
ewentualnych rodziców zastępczych dla Buni. Okazuje się, że w
grę wchodzi tylko jedna rodzina nazywana "sztywniakami". Zdaniem wielu uczestników szkolenia
poszukują oni dziecka, które będzie "lekiem" dla ich nastoletniej córki. Dokładnie nie wiemy o co chodzi, ale może słyszała Pani
jakieś opinie na ich temat? Wprawdzie nie chodzi tutaj o "dawcę
organów", ale bycie "dawcą pozytywnych emocji" też
nie jest tym, czego byśmy chcieli dla naszej Buni.
Dzień 69
Ocena rozwoju dziecka
na podstawie obserwacji opiekunów (ukończone
10 miesięcy).
Bunia
jest wcześniakiem z porażeniem prawego splotu barkowego. Powoduje
to, że mimo intensywnej rehabilitacji, możliwości ruchowe ma nieco
ograniczone. Jednak jeżeli odejmiemy jej dwa miesiące (wynikające
z wcześniactwa), to jej umiejętności, zarówno ruchowe jak i
psychiczne, prezentują się całkiem przyzwoicie.
Wykaz
umiejętności Buni:
- Przemieszcza się po podłodze na zasadzie przetaczania się z pleców na brzuch i odwrotnie. Jednak umiejętność ta wystarcza jej do dotarcia do upatrzonego celu.
- Nie próbuje siadać, lecz leżąc na plecach wysoko podnosi głowę. Ma bardzo silne mięśnie szyi i brzucha, ponieważ w tej pozycji potrafi wytrwać nawet kilka minut.
- Potrafi krótko siedzieć bez podparcia, jednak po kilkudziesięciu sekundach „składa się w scyzoryk”. W związku z tym nie stymulujemy jej w żaden sposób do podejmowania prób samodzielnego siadania (to jeszcze nie ten czas).
- Potrafi sama sięgać po zabawkę i przekładać ją z „rączki do rączki”. Mimo pewnego upośledzenia prawego ramienia widać, że jest zdecydowanie praworęczna. Wszystko próbuje chwycić prawą ręką i nie sprawia jej to większej trudności. Wprawdzie ręce układa w sposób nienaturalny (lewą – zdrową – tak samo), jednak wraz z postępującą rehabilitacją, widzimy coraz większą poprawę. Zdecydowanie zwiększył się zakres ruchu prawego ramienia.
- Sama je chrupki kukurydziane, biszkopty itp.
- Sama pije z butelki, jednak gdy ją upuści, nie potrafi jej odnaleźć. Również w zakresie odnajdowania smoczka w łóżeczku – nie jest samowystarczalna
- Sprawnie je łyżeczką, chociaż ostatnio jest trochę „grymaśna”. Deserki „wciąga” bez problemu, natomiast z obiadkami jest już gorzej i musimy się w tym przypadku trochę natrudzić.
- Jest bardzo pogodna i niewymagająca. Lubi spędzać czas w towarzystwie, nawet nie będąc w centrum uwagi.
- Z trudem naśladuje wzory zachowań. Na dobrą sprawę umie tylko „przybić piątkę” (chociaż umiejętność tą zawdzięcza raczej naszym dzieciom, które „wałkują” z nią to czasami po kilkadziesiąt razy dziennie). Nauka innych ruchów („pa-pa”,”kosi-kosi”) idzie opornie.
- Umie bawić się w chowanego na zasadzie „a ku-ku” lub „nie ma, nie ma Buni … Jest!”.
- Jest bardzo tolerancyjna, jeśli chodzi o hałas i inne ostre bodźce – raczej ma naturę flegmatyczną.
- Je często ale w małych ilościach i niestety ten schemat powiela również w nocy.
- Reaguje na dźwięki ale nie na swoje imię.
- Rozumie proste polecenia np. „daj”, „weź”.
- Prowadzi monologi używając sylab, potrafi szeptać.
- Nie rozpoznaje siebie w lustrze, w ogóle się nim nie interesuje.
- Rozpoznaje obcych ale od samego początku jest bardzo otwarta.
Dzień 102
„Sztywniacy” również
przyszli do nas na praktyki i w naszej ocenie okazali się całkiem
miłymi ludźmi, jednak Bunią zainteresowani nie byli – myśleli
raczej o starszym dziecku.
Za to inna rodzina z tego
kursu wyraziła chęć zaopiekowania się dziewczynką. Niestety cały czas
były jakieś przeszkody (choroby, wyjazdy) i nie mogliśmy się
spotkać.
Uznaliśmy jednak, że
sprawa jest rokująca, więc czekaliśmy.
Dzień 116
Bunia ostatnio robi
najmniejsze postępy (w porównaniu do innych naszych dzieci). Mam
wrażenie, że jej ulubioną pozycją jest pozycja "na emeryta"
- siedzi w swoim foteliku i gapi się bez sensu w telewizor. Nawet
gdy ją położymy na macie, to szybko odwraca się na brzuch i
marudzi (chyba chodzi o to, że musi zbyt wysoko głowę podnosić -
w kierunku telewizora). Ale ogólnie dziewczyna jest charakterna -
wie czego chce i się tego domaga. Dotyczy to zarówno wyboru
"obiadków" jak też akceptacji tego co się wokół niej
dzieje. Ostatnio mam "szlaban" na śpiewanie, bo Bunia tego
nie lubi. Chociaż z drugiej strony, może jest jedyną osobą w
naszym domu, która "widzi" moje beztalencie muzyczne.
Dzień 122
Dostaliśmy informację od
pani Jowity, że „odpuszczamy” sobie rodzinę zastępczą z
naszego
PCPR-u. Ktoś, kto pragnie
zaopiekować się dzieckiem, robi wszystko aby je poznać a nie
wymyśla kolejne powody i usprawiedliwienia braku kontaktu z
dzieckiem.
Przy okazji „poszukiwania”
rodziców zastępczych dla innego dziecka, nieoczekiwanie pojawili
się „Oni”. Pani Jowita w rozmowie z pracownikiem PCPR-u w
Gumicku, wspomniała, że szukamy też rodziców dla takiej małej
Buni. Okazało się, że jest ktoś, kto wydaje się być idealnym
kandydatem.
Dla nas byli to kolejni
„oni”. Czas upływał, a Bunia wciąż czekała na swoich
wymarzonych rodziców. Wprawdzie u nas źle nie miała, ale była
jedną z czterech – a chciała być tą jedyną.
Jednak wręcz wzruszyło nas to, że już 15 minut po rozmowie z panią Jowitą i pytaniu czy może podać zainteresowanym nasz numer telefonu - zadzwoniła Śnieżka.
Jednak wręcz wzruszyło nas to, że już 15 minut po rozmowie z panią Jowitą i pytaniu czy może podać zainteresowanym nasz numer telefonu - zadzwoniła Śnieżka.
Dzień 123
Jesteśmy po rozmowie z
potencjalnymi rodzicami dla Buni (z Gumicka). Majka rozmawiała z
panią Śnieżką prawie dwie godziny, więc na temat Buni wiedzą
przynajmniej tyle co ja. Właśnie przesłałem im kilka jej zdjęć,
odpisali, że jest cudowna. Mają się zastanowić, wstępnie
jesteśmy umówieni na spotkanie w niedzielę. Są to chyba młodzi
ludzie (Maja doszła do tego wniosku na podstawie tego, że wzięli
ślub w 2010 roku, a ja na podstawie tego, że nie używają polskich
znaków pisząc maila) . W każdym razie pierwsze wrażenie
(przynajmniej z naszej strony) jest pozytywne.
Wczoraj był pierwszy
dzień świętowania "roczku" Buni. Była jej mama, Natasza
(rehabilitantka) i Koala (wolontariuszka). Niestety jubilatka tuż po
ćwiczeniach z Nataszą poszła spać i jak wróciłem z pracy (bo
akurat miałem dzień wyjazdowy), to zastałem dziewczyny siedzące
przy "gołej" kawie i nienaruszonym torcie - w oczekiwaniu
na przebudzenie Buni. Ale było wesoło, bo Hawranek zabawiał gości
a jak Bunia się obudziła, to impreza rozkręciła się na całego.
Wracając do mojej
ostatniej oceny naszych dzieci, to mam wrażenie, jakby wszystkie
czytały to co do Pani napisałem i ostatnio robiły wszystko aby
zadać kłam negatywnym opiniom. Pisałem, że Bunia jest leniwa. Dwa
dni później zaczęła siadać (i to bardzo sprawnie). Z tego
poziomu robi przewrót w przód przez bark (judoka powiedziałby, że
jest to klasyczne sempo ukemi) i przesuwa się dalej. Zaczęła
stosować zupełnie inny styl przemieszczania się niż Hawranek. Co
ciekawe - doskonale chroni głowę przed uderzeniem o podłogę. Nie
wybrzydza jedząc obiadek. Pozwala mi śpiewać, nawet "Ten
stary zegar" Ładysza. Żeby tylko jeszcze lepiej spała w nocy
...
Dzień 124 (mail od
pani Jowity)
Właśnie jestem po
rozmowie z p. Śnieżką. Ona i jej mąż są oczarowani Bunią.
Przedstawiła mi ich sytuację rodzinną: Pani Śnieżka ma … lat,
jej mąż Dawid ... lat. Są małżeństwem od 5-ciu lat. Nie mają
własnych dzieci. Są po szkoleniu PRIDEA, który ukończyli dwa lata
temu. Od tego czasu są rodziną zastępczą dla chłopca Gusto,
który w tym roku kończy 18 lat. Chłopiec był wcześniej w Domu
Pomocy Społecznej (przez rok zanim byli rodziną zastępczą
odwiedzali chłopca, często go do siebie urlopowali). Gusto miał
orzeczenie o upośledzeniu w stopniu lekkim, które zostało później
uchylone, bo chłopiec jest w normie intelektualnej. Jest
diagnozowany pod kątem zespołu Aspergera i autyzmu. Aktualnie uczy
się w szkole zawodowej. Pani Śnieżka jest nauczycielem
wspomagającym w szkole integracyjnej, mąż natomiast jest
pracownikiem administracyjnym w firmie ... w Gumicku. Mają
trzypokojowe mieszkanie w bloku. Przyjęcie do siebie małego dziecka
było długo przez nich rozważane i wspólnie z Gusto konsultowane.
W momencie przyjęcia Buni p. Śnieżka planuje urlop macierzyński.
Są otwarci na kontakty dziecka z matką , ale też są gotowi do
przysposobienia dziewczynki w momencie prawnego uwolnienia.
Dzień 133
Byli u nas potencjalni
rodzice zastępczy dla Buni (z Gumicka). Dobrze, że przyjechali
wcześnie, bo Bunia koło południa zrobiła "pa-pa" i
poszła spać. Jako, że było to pierwsze spotkanie, każdy starał
się wypaść jak najlepiej (również Bunia, chociaż pewnie jej nie
zależało, zaprezentowała się doskonale). Państwo z Gumicka (nie
pamiętam nazwiska) interesowali się nie tylko Bunią ale również
pozostałymi naszymi dziećmi. Dziewczynka reagowała na nich bardzo
pozytywnie. Widziałem, że czasami była zdziwiona jakimś
zachowaniem (pojawiały się gesty, słowa - których my nie
stosujemy), ale ze stoickim spokojem wszystko przyjmowała za "dobrą
monetę". Zauroczenie Bunią (sprzed kilku dni) na pewno nie
prysło, wręcz przeciwnie jesteśmy umówieni na odwiedziny w
przyszłą niedzielę. Śnieżka z ... mężem (jakoś łatwiej
zapamiętuję imiona kobiet) planują po trzech, czterech spotkaniach
wystąpić do sądu o ustanowienie pieczy na czas postępowania w
sprawie bycia rodziną zastępczą. Nie ukrywają, że najchętniej
adoptowaliby Bunię, ale z pewnością nie będą uniemożliwiać
kontaktów dziewczynki z mamą biologiczną.
Dzień 149
Nadszedł dzień rozstania
z kolejnym dzieckiem. Dzień radosny i smutny jednocześnie.
Bunia zrobiła „pa-pa”
i pojechała. Jednak tym razem czułem, że proces oswajania się z
nową rodziną trwał zbyt krótko. Na dobrą sprawę były to tylko
cztery krótkie wizyty.
W zasadzie to rozumiałem. Logika podpowiadała, że skoro dziecko jest radosne przebywając w objęciach nowych rodziców, a do tego jest bardzo otwarte na każdego, to przedłużanie procesu "przekazania" nie ma sensu. Jak do tego dodać znaczną odległość Gumicka od naszej miejscowości, a przede wszystkim jasne stanowisko Majki (że już można), to się nie odzywałem. Jednak serce mimo wszystko mówiło coś innego.
W zasadzie to rozumiałem. Logika podpowiadała, że skoro dziecko jest radosne przebywając w objęciach nowych rodziców, a do tego jest bardzo otwarte na każdego, to przedłużanie procesu "przekazania" nie ma sensu. Jak do tego dodać znaczną odległość Gumicka od naszej miejscowości, a przede wszystkim jasne stanowisko Majki (że już można), to się nie odzywałem. Jednak serce mimo wszystko mówiło coś innego.
Kontakty mamy z
dziewczynką w ostatnim czasie były coraz rzadsze. Na dobrą sprawę
odwiedziny z okazji „roczku” były ostatnimi. Później jeszcze
może ze dwa telefony i to wszystko.
Majka nawet z własnej
inicjatywy zadzwoniła, że Bunia od nas odchodzi i może chciałaby
jeszcze ją odwiedzić. Nie skorzystała z tej propozycji.
A tak dobrze się
zapowiadała.
Pamiętam, że dla mnie
ten dzień był przygnębiający. Obawiałem się, że przed biedną
Bunią będzie trudny okres. Nas już „nie miała”, nowych
rodziców jeszcze „nie miała”, prawdziwa mama ją zawiodła.
Dzień 155
Mimo, że nie było zbyt
wielu spotkań z nowymi rodzicami, to aklimatyzacja w nowym otoczeniu
przebiegła bez problemów. Śnieżka i Dawid są bardzo "ciepłymi"
ludźmi. Dawid od samego początku zapowiedział rodzinie, że przez
pierwsze dni nie ma odwiedzin. Bunia musi poczuć się jak w domu. A
jeżeli ktoś przyjdzie mimo to ? - powiedział, że nie wpuści. W
związku z tym Bunia dopiero wczoraj poznała pierwszych dziadków.
Cieszy nas, że mimo, że nie muszą, przesyłają nam bieżące
informacje i zdjęcia.
Dzień 172
Ocena rozwoju dziecka
na podstawie obserwacji opiekunów (14 miesięcy).
Bunia
trzy tygodnie temu została urlopowana do nowej rodziny, która
najprawdopodobniej będzie sprawowała nad nią opiekę zastępczą
długoterminową.
Poprosiliśmy
nowych rodziców o przesłanie opinii, którą załączamy.
Wykaz umiejętności
nabytych w ostatnim kwartale.
- Sprawnie zaczęła się przemieszczać czworakując (pominęła etap pełzania).
- Sama siadała a przewracając się doskonale potrafiła chronić głowę przed uderzeniem. W przeciwieństwie do Hawranka (pogotowiowego rówieśnika) nie nabijała sobie guzów.Jej upadek wyglądał jak przewrót „wańki-wstańki” (zawsze wracała do pozycji wyjściowej).
- Pod koniec pobytu u nas, zaczęła próbować wstawać. U nas udawało jej się to tylko na jedną nóżkę. Teraz już prawie chodzi (na razie z podparciem).
- Nabyła podstawowe umiejętności interaktywne - „pa-pa”, „kosi-kosi”, „piąteczka”,„dzień dobry”, „barum-barum - tryk”.
- Nauczyła bawić się „inteligentnymi” zabawkami. W „gadającego psa” przestała uderzać byle gdzie (byle tylko się odezwał), a zaczęła świadomie naciskać odpowiednie przyciski.
- Do końca pobytu u nas zachowywała „stoicki spokój” w kontaktach międzyludzkich (dokładniej międzydziecięcych). Nie wdawała się w bójki (a dwójka chłopców, których mamy, szanowała te zasady i raczej zabiegała o jej względy).
- Była bardzo otwarta w stosunku do obcych. Szybko nawiązała kontakt z nowymi rodzicami, cieszyła się z ich wizyt.
- Zaczęła posługiwać się sylabami, chociaż największą frajdę sprawiał jej głośny krzyk (podobno tak zostało do dzisiaj)
Kontakty z rodzicami:
Mama
biologiczna interesowała się losami Buni, często dzwoniła,
czasami odwiedzała ją u nas i brała udział w wizytach u lekarzy.
Dwa-trzy tygodnie przed „oddaniem” małej do nowych rodziców,
kontakty osłabły. Nawet w ostatnim tygodniu nie wyraziła chęci
odwiedzin (mimo, że
wiedziała
o urlopowaniu). Deklarowała przyjazd do Gumicka (nowego miejsca
pobytu Buni), do dnia dzisiejszego się nie pojawiła.
Z
nowymi rodzicami zastępczymi mamy bardzo dobry kontakt, informują
nas o wszelkich zmianach i postępach dziecka.
Ocena dziecka
przedstawiona przez Śnieżkę (po dwóch tygodniach pobytu) .
Słów parę o tym jak funkcjonuje u
nas Bunia (potrzebne do oceny rozwoju )
- raczkuje bardzo sprawnie, w ciągu dnia pokonuje na czworakach duże odległości. W ciągu ostatnich paru dni kilkakrotnie udała jej się próba wstania na własne nogi, chociaż na razie tylko na kanapie przy oparciu. Zmiany w tym zakresie widoczne są naprawdę z dnia na dzień. Coraz lepiej wychodzi jej także chodzenie (prowadzenie), kiedy trzymamy ją pod paszkami, tu także postępy widoczne są z dnia na dzień, mięśnie nóg stają się coraz silniejsze. Na początku niechętnie podejmowaliśmy próby prowadzania jej żeby najpierw dobrze opanowała umiejętność raczkowania, ale ona sama prowokuje takie sytuacje żeby postawić ją na nóżki i żeby mogła sobie "potuptać", bardzo to lubi :)
- jest BARDZO ciekawa świata, wszystko musi widzieć, słyszeć. Ma BARDZO dużo energii. Z zainteresowaniem przygląda się, kiedy usłyszy nowy dźwięk lub kiedy coś robimy, lubi np. oglądać jak myjemy zęby, śmieszy ją to. Bardzo interesuje ją przygotowywany przeze mnie obiad, denerwuje się kiedy sadzam ją na podłogę, a ja sama np. coś kroję czy mieszam. Jak otworzę lodówkę to często coś ciekawego dla siebie z niej wyciągnie, przygląda się, obraca w rączkach, sprawdza jak głośno spada na podłogę ;) Jest ciekawa nowych smaków czy zapachów (podczas gotowania daję jej powąchać różne przyprawy czy posmakować różnych nowych rzeczy), do tej pory nic nie wypluła :)
- jest też bardzo "głośna". Uwielbia mówić, krzyczeć, wydawać różne dźwięki. Ostatnio zaczęła nawet śpiewać po swojemu, lubi też kiedy my jej śpiewamy, hitem naszego domu stał się "Ogórek, zielony ma garniturek" :) zaczyna też rytmicznie ruszać się w rytm muzyki. Fascynują ją różne dźwięki, uderzanie łyżką w garnek i robienie dużego hałasu to ulubiona zabawa. Interesuje ją także bardzo odbicie w lustrze, dużo wtedy 'do siebie" gada.
- bardzo dobrze manipuluje rączkami, obraca, przekłada z miejsca na miejsce różne przedmioty. Chwyta precyzyjnie bez problemu także małe przedmioty, np. ziarenka ugotowanego ryżu, później go zjada ;)
- umie i bardzo lubi naśladować nasze miny i dźwięki,
- lubi upuszczać różne przedmioty i sprawdzać jak spadają i się ruszają,
- rozumie, kiedy mówimy "nie, nie!" jak chce zabrać coś czego nie może,
- umie robić "pa, pa",
- umie robić "bąbelki" ze śliny ;)
- bardzo lubi się kąpać, łapanie lecącej na rączki czy nóżki wody to prawdziwa atrakcja,
- bardzo nie lubi się ubierać, wkładać do wózka i do fotelika, wtedy często krzyczy i wypręża się, pomaga śpiewanie piosenek, zainteresowanie czymś lub danie kawałeczka chrupki czy biszkopta,
- umie bawić się samodzielnie, ale od czasu przybycia do nas coraz rzadziej się to zdarza, częściej upomina się o naszą uwagę i wspólną zabawę, zdecydowanie częściej też upomina się też o branie na ręce,
- parę dni temu nauczyła się pić z normalnego kubka,
- kiedy idziemy w nowe miejsce i Bunia poznaje nowe osoby coraz częściej zdarza się,że się za nami ogląda i nas szuka, co jest dla nas oznaką, że coraz bardziej się do nas przywiązuje,
- przejście do nas na pozór okazało się dla niej bezproblemowe lecz po kilku dniach można było zauważyć niepokojące symptomy, np. bardzo częste budzenie się w nocy, niespokojny sen, budzenie się z przeraźliwym, krzykliwym płaczem, nadmierne pocenie się w nocy, popłakiwanie w ciągu dnia, czy bardzo nieregularne kupki. Chwilowo stosujemy delikatny syropek wyciszający i jest duża poprawa, w nocy śpi spokojniej, nie poci się i uregulowały się kupki (czasami nawet dwa razy dziennie).
Zakończenie części
pierwszej.
Chciałbym
zwrócić uwagę głównie na dwa ostatnie opisy (pierwszy
przedstawiony przeze mnie a drugi przez Śnieżkę). Analiza obu
pozwala sobie uzmysłowić jak to samo dziecko funkcjonuje w małej
grupie (w której jest trójka-czwórka dzieci) a jak w rodzinie, w
której jest jedyne i najważniejsze. Szare kaczątko przeobraża się
w białego łabędzia. W tym przypadku „Bunia” przeobraziła się
w „Iskierkę”.
Można
sobie tylko wyobrazić jak to samo dziecko funkcjonowałoby w domu
dziecka, w którym na piętnastoosobową grupę przypadałoby dwóch
(ciągle zmieniających się) opiekunów.
Z
rodzicami zastępczymi Buni mamy jak do tej pory najczęstszy kontakt
(spośród wszystkich „nowych” rodziców dzieci, które opuściły
nasze pogotowie), zarówno osobisty jak też telefoniczny i mailowy.
W związku z tym za tydzień przedstawię dalsze losy Buni, oparte
głównie na barwnych opisach jej zachowań przesyłanych mi przez
Dawida.
Spróbuję
też w kilku zdaniach przedstawić Gusto - „nowego brata” Buni,
który w tym artykule został tylko wspomniany.
Często
znajomi zadają mi pytanie, na jakich zasadach tworzę pseudonimy
bohaterów moich opowiadań. W większości przypadków staram się
aby w jakiś sposób nawiązywały one albo do wyglądu, albo cech
charakteru, tudzież pewnych sytuacji, które miały miejsce w
trakcie pobytu dzieci u nas. Z Bunią miałem ten problem, że
zwracaliśmy się do niej po imieniu i nie miałem żadnych
skojarzeń. W związku z tym zapytałem Dawida, czy może chciałby
coś zasugerować. Odpisał, że proponuje imię „Iskierka” lub
„Bunia”. Wprawdzie bardziej mi się spodobało Iskierka, no ale
jak by brzmiały np. takie fragmenty: „Iskierka raczej ma naturę
flegmatyczną”, „Iskierka najchętniej siedzi w swoim foteliku i
gapi się w telewizor”, „Iskierka jest leniwa”, „Iskierka ze
stoickim spokojem ...” itd. Imię Bunia pasowało bardziej, zwłaszcza że
miałem już w planach imiona dla nowych rodziców. Też były one
baśniowe, chociaż wynikały z niezwykłego podobieństwa fizycznego
(zwłaszcza Śnieżki). Jeżeli więc ktoś chce wiedzieć jak
wyglądają nowi rodzice Buni, to niech „wrzuci” w „wujka
Googla” hasło: Snow White & David (albo wpisze
https://www.youtube.com/watch?v=fg7XcbeNlYs
) ,
a potem założy bohaterce okulary.
I
na koniec jeszcze tylko jedno sprostowanie. Śnieżka i Dawid używają
polskich znaków w mailach. Tylko ten pierwszy (gdy chwilę wcześniej
zobaczyli Bunię na zdjęciu, które im wysłałem) był inny –
jednak emocje robią swoje.
Pamiętam wieczór po rozmowie ze Śnieżną.Relacjonowałam wszystko Pikusiowi gdy nagle przyszedł sms z niesmiałą prośbą o zdjęcie Buni. Domyslałam się jakie emocje przeżywają, więc mimo, że na takim etapie nie powinniśmy jeszcze udostępniać wizerunku dziecka,postanowiłam zrobić wyjątek. Po kilku minutach okazało się że w swoim telefonie nie mogą otworzyć tego pliku.Nie mogę nawet sobie wyobrazić co działo się w ich głowach i sercach. Właśnie mieli poznać buzię dziecka, które być może będzie ich na zawsze a tu taka złośliwość rzeczy martwych.Mimo bardzo późnej (właściwie nocnej)pory nie mogliśmy ich tak zostawić. Wysłaliśmy im fotkę mailem. Dla nas ta noc była bardzo długa, a myślę, że dla Śnieżki i Dawida jeszcze dłuższa.
OdpowiedzUsuń" dla nas ta noc była bardzo długa...." -Majka to stwierdzenie mówi o tym, jak dla Was ważne są dzieciaczki, którymi opiekujecie sie w pogotowiu. Nikola
OdpowiedzUsuńMajka, ten dzień/wieczór pamiętam bardzo dokładnie. Rano rozmowa z naszym PCPR-em, później z waszym, a wieczorem ta rozmowa z Tobą :) dodam tylko, że to wszystko działo się w dniu pierwszych urodzin Buni :) Kiedy dowiedziałam się, że Bunia ma problemy z rączką no i z serduszkiem to od razu "coś" poczułam, taki sam zestaw "problemów" jak u mnie, nie mogliśmy podjąć innej decyzji :) Nie wytrzymaliśmy tych 3 czy 4 spotkań żeby złożyć wniosek, wniosek do sądu o ustanowienie nas rodziną zastępczą wysłaliśmy już po 2 wizycie, a po pierwszej zamawialiśmy łóżeczko ;) Bunia oczarowała nas całkowicie!
OdpowiedzUsuńPikuś rozumiem Twoje obawy związane z przejściem Buni do nas, to na pewno musiało być dla Ciebie/Was trudne. Dla nas też było, ale mogę Cie zapewnić, że zrobiliśmy wszystko co było w naszej mocy żeby zminimalizować skutki tego niewątpliwie trudnego dla Buni wydarzenia. Bardzo się bałam czy po tak wielu rozstaniach z osobami znaczącymi i ważnymi Bunia nawiąże z nami więź, ale udało się :) Obecnie przechodzi lęk separacyjny więc nawet sama z toalety nie mogę skorzystać ;)
Zestawienie słów flegmatyzm i Bunia to zdecydowanie oksymoron ;) Jakoś trudno mi sobie wyobrazić jej lenistwo, czy flegmatyzm. Obecnie ma nieskończone pokłady energii, czasami męczę się od samego patrzenia ;)
Pozdrawiam, Śnieżka :)