piątek, 13 listopada 2015

BUNIA

Bunia zawitała do naszej rodziny w wieku siedmiu miesięcy. Niestety była trochę poniewierana, ponieważ sąd podjął decyzję o przekazaniu jej do rodziny zastępczej krótko przed wakacjami.
Nie dość, że wszystkie pogotowia rodzinne miały pełną obsadę, to jeszcze niektóre miały planowane urlopy (w takich przypadkach dzieci też „idą na wakacje”, ale do innych rodzin zastępczych). Bunia docelowo miała trafić do nas. Jednak w tym momencie mieliśmy „na stanie” siódemkę dzieci (łącznie z dwójką urlopowanych z innego pogotowia). Był to też trudny dla nas okres, ponieważ wkrótce mieliśmy oddać Królewnę do domu pomocy społecznej.

Dlatego też „na chwilę” Bunia zamieszkała w innym pogotowiu, które teoretycznie miało mniejszą obsadę, ale taki niemowlak nie za bardzo „pasował” do przebywających tam starszych dzieci.
Niestety” ta chwila” mimo wszystko trwała ponad trzy miesiące.

Historia dziewczynki jest trochę odmienna, niż innych dzieci, które u nas były. Z reguły sądy odbierają maluchy za „przewinienia” rodziców. W tym przypadku, jej mama sama zgłosiła się do ośrodka pomocy społecznej, informując że nie jest w stanie dalej opiekować się dziewczynką i dla jej dobra chciałaby, aby Bunia trafiła na jakiś czas do rodziny zastępczej. Miała jeszcze starszego synka (bardzo chorego – chyba z porażeniem mózgowym), który wcześniej został umieszczony w domu pomocy społecznej.
Tata Buni gdzieś tam się jeszcze pojawiał (chociaż tylko w opowiadaniach mamy), ale praktycznie widać było, że ten związek nie ma przyszłości.
Mama pomieszkiwała u swoich dziadków – ci nawet okazywali chęć pomocy, ale pod warunkiem, że tata dziewczynki „zniknie” na zawsze z życia ich wnuczki.
Było zbyt dużo warunków, które musiałyby zostać spełnione aby dziewczynka wróciła do mamy.
Jednak w początkowym okresie uznaliśmy, że jej decyzja nawet jest rozsądna, zwłaszcza że uważaliśmy, iż jest osobą inteligentną. Przede wszystkim miała plan – uporządkować wszystkie swoje sprawy, definitywnie zerwać kontakty ze swoim dotychczasowym partnerem, znaleźć pracę. Potrzebowała na to kilka miesięcy, by po tym czasie zacząć się starać o odzyskanie córki.

I właśnie po to są pogotowia rodzinne, aby na te kilka miesięcy zaopiekować się dzieckiem, dając mu wszystko to, co powinno mieć w kochającej się rodzinie, a przede wszystkim nauczyć go nawiązywania więzi (jeszcze kilka lat temu nie miałem pojęcia jak bardzo jest to ważne).

Nadszedł dzień odbioru dziecka. Zajechaliśmy – Bunia uśmiechnięta, wypachniona, kreacja jakby szykowała się na bal (cała w różu i koronkach). Dopiero po kilku minutach dotarło do mnie, że te koronki , to pielucha owinięta wokół szyi (bo miała tendencje do „ulewania”).

Bunia niestety miała tętniaka gdzieś w serduszku. Wprawdzie wiedzieliśmy o tym wcześniej, jednak opowiadanie pani Marii (dotychczasowej mamy zastępczej) trochę nas zaniepokoiło. Bunia była dzieckiem niespokojnym (zwłaszcza w nocy często się budziła), a wszelki wysiłek fizyczny (zwłaszcza płacz), mógł spowodować pęknięcie tętniaka.
Tak więc kolejne dni widzieliśmy w czarnych barwach.

Przejdźmy więc do mojej korespondencji mailowej z tamtego okresu.


Dzień 2

Bunia jest pogodnym dzieckiem. Wczoraj miała tylko jedno karmienie w nocy i dalej spała do dziewiątej. Dzisiaj poszła spać o ósmej i jeszcze się nie obudziła. Mamy nadzieję, że wpisze się w schemat pozostałych naszych dzieci i nie będzie się budzić co 1,5 godziny tak jak u pani Marii.
Po analizie dokumentacji medycznej, sprawa tętniaka nie wydaje się być tak tragiczna jak to było nam przedstawione, ale Majka jutro będzie rozmawiać z kardiologiem i mamy nadzieję, że jego opinia będzie optymistyczna.


Dzień 19

Maja była z Bunią u kardiologa. Okazuje się, że sprawa tętniaka jest wyolbrzymiona. Nie zagraża on życiu, może sam się wchłonąć, ewentualnie będzie przeprowadzony zabieg (a nie jakaś niebezpieczna operacja) i można prowadzić rehabilitację - mamy to wszystko na piśmie.

Mama Buni się uaktywniła, odwiedza dziewczynkę (ale nie u nas), jeździ z Majką do lekarzy i cały czas mówi, że chce zawalczyć o jej odzyskanie. Jest inna niż mamy pozostałych "naszych" dzieci. Jest inteligentna i niedostępna. Nawet Majka nie potrafi wydobyć z niej jakichkolwiek ważnych informacji. Obawiamy się, że straciła pracę, ponieważ jest nadzwyczaj dyspozycyjna (wcześniej odwiedziny były możliwe tylko w weekend - z naciskiem na niedzielę – chociaż w zasadzie były tylko dwie).

Majka wspominała, że ma Pani zamiar nas odwiedzić 21-go, czyli we wtorek. Niestety Maja jedzie tego dnia z Bunią do szpitala. Mała (jako wcześniak) bierze udział w jakimś programie leczenia (coś w rodzaju szczepień ale trwających 3 godziny). W każdym razie jest to inne niż zwykłe szczepienie, ponieważ potrzebna jest zgoda mamy Buni, która wyraziła też chęć udziału w tym spotkaniu. Dowiedzieliśmy się o tym wczoraj i na dobrą sprawę musieliśmy drogą kompromisu wybrać ten termin. Ja sobie ten dzień zarezerwowałem, więc będę w domu. W moim imieniu oraz Foxika i Hawranka serdecznie Panią zapraszamy. Jednak nie będziemy mieli "magicznego" kalendarzyka Majki, w którym zawarta jest cała historia losów naszych dzieci.


Dzień 37

Mimo wszystko stan zdrowia dziewczynki był dużą przeszkodą dla potencjalnych rodziców adopcyjnych czy też zastępczych. Ci pierwsi na razie nie „wchodzili w grę”, ponieważ mama biologiczna Buni cały czas podtrzymywała chęć powrotu dziewczynki do niej i jakby nie było, w jakiś sposób się nią interesowała.
Wcześniactwo i tętniak spowodował, że w naszym PCPR-rze nie było chętnych rodzin zastępczych długoterminowych. Zwłaszcza ta druga przypadłość wszystkich przerażała, mimo że lekarze nie widzieli w tym większego problemu. Poza tym dziewczynka miała też porażenie splotu barkowego, co wiązało się z trochę nienaturalnym układaniem rączki. W związku z tym jeździliśmy z nią kilka razy w tygodniu na rehabilitację.
Dostaliśmy nieformalną zgodę pani Jowity, na poszukiwanie rodziny zastępczej dla Buni, naszymi „kanałami”. Majka dawno temu znalazła pewną stronę dla rodzin zastępczych, na której ludzie wymieniają się opiniami, zadają pytania, poszukują dziecka, którym się mogą zaopiekować.
Chociaż może źle napisałem. To pogotowia rodzinne (często w akcie desperacji) szukają tutaj rodziców dla swoich dzieci zastępczych. Na tej właśnie stronie znaleźli nas Nikola i Tesla.
Cały czas jeszcze mając w pamięci historię Królewny, staraliśmy się zrobić wszystko, aby Bunia nie trafiła do domu pomocy społecznej.
Tak więc Maja „wrzuciła Bunię do sieci”.


Dzień 50

Najważniejsza sprawa - mamy chętnych na rodzinę zastępczą. Kursy robili 2-3 lata temu ale w innym PCPR-rze niż obecnie i za własne pieniądze, więc teoretycznie ich aktualny PCPR nie powinien stwarzać problemów. Mają 8 letnią córkę niepełnosprawną ruchowo. Majka rozmawiała z tą dziewczyną wczoraj prawie półtorej godziny i przedstawiła całą sytuację medyczną Buni. Jeszcze dzisiaj Agnieszka (bo tak ma na imię) zadzwoniła do nas, że rozmawiała z mężem i nie mogą doczekać się poniedziałku, żeby do Pani zadzwonić. Podaliśmy jej Pani numer telefonu, bo teraz dalszy bieg wypadków już od nas nie zależy. Jeżeli będzie zgoda PCPR-ów, to wstępnie zaprosiliśmy ich do siebie aby zapoznali się z Bunią. Pozytywne jest to, że z jednej strony nie chcą dziecka dla siebie na stałe (liczą się z możliwością powrotu Buni do mamy), ale biorą również pod uwagę możliwość adopcji. Nie chcieliśmy za dużo mówić o mamie dziewczynki (chociaż znając Majkę jakieś informacje na pewno przemyciła), chociaż jest to naszym zdaniem najlepsza mama ze wszystkich mam dzieci, które u nas były i gdyby znalazła jakieś wsparcie, pracę, mieszkanie (jakąkolwiek stabilizację w życiu), to zasługiwałaby na odzyskanie Buni.
Martwi nas tylko fakt, że ludzie ci mieszkają na Śląsku (miejscowość Czadź) - 360 km od nas. Nie wiadomo jak sąd podejdzie do sprawy, biorąc pod uwagę aktywność mamy. Chociaż z drugiej strony jaką mamy alternatywę - dom dziecka, Serafitki?
W naszej ocenie Bunia jest bardzo pogodnym dzieckiem (czasami aż za bardzo żywiołowym - dzisiaj "balowała" prawie do północy). Wprawdzie rączkę układa nienaturalnie, jednak nie utrudnia jej to normalnego funkcjonowania (sprawnie chwyta zabawki i na przykład nie ma problemu z zabraniem smoczka Hawrankowi, gdy razem leżą na macie - zresztą vice versa). Co ciekawe - lewą rączkę (zupełnie zdrową) układa tak samo.


Dzień 55

Decyzja PCPR-u była taka, że jeszcze poczekamy z wyborem rodziny zastępczej, ponieważ u nas skończyły się właśnie kursy i być może któraś z rodzin będzie chciała zaopiekować się dziewczynką.


Dzień 61

Pani Jowito, dzisiaj mieliśmy spotkanie z pierwszą rodziną w ramach odbywania praktyk. Podpytaliśmy o uczestników ostatniego szkolenia pod kątem ewentualnych rodziców zastępczych dla Buni. Okazuje się, że w grę wchodzi tylko jedna rodzina nazywana "sztywniakami". Zdaniem wielu uczestników szkolenia poszukują oni dziecka, które będzie "lekiem" dla ich nastoletniej córki. Dokładnie nie wiemy o co chodzi, ale może słyszała Pani jakieś opinie na ich temat? Wprawdzie nie chodzi tutaj o "dawcę organów", ale bycie "dawcą pozytywnych emocji" też nie jest tym, czego byśmy chcieli dla naszej Buni.


Dzień 69

Ocena rozwoju dziecka na podstawie obserwacji opiekunów (ukończone
10 miesięcy).

Bunia jest wcześniakiem z porażeniem prawego splotu barkowego. Powoduje to, że mimo intensywnej rehabilitacji, możliwości ruchowe ma nieco ograniczone. Jednak jeżeli odejmiemy jej dwa miesiące (wynikające z wcześniactwa), to jej umiejętności, zarówno ruchowe jak i psychiczne, prezentują się całkiem przyzwoicie.

Wykaz umiejętności Buni:
  • Przemieszcza się po podłodze na zasadzie przetaczania się z pleców na brzuch i odwrotnie. Jednak umiejętność ta wystarcza jej do dotarcia do upatrzonego celu.
  • Nie próbuje siadać, lecz leżąc na plecach wysoko podnosi głowę. Ma bardzo silne mięśnie szyi i brzucha, ponieważ w tej pozycji potrafi wytrwać nawet kilka minut.
  • Potrafi krótko siedzieć bez podparcia, jednak po kilkudziesięciu sekundach „składa się w scyzoryk”. W związku z tym nie stymulujemy jej w żaden sposób do podejmowania prób samodzielnego siadania (to jeszcze nie ten czas).
  • Potrafi sama sięgać po zabawkę i przekładać ją z „rączki do rączki”. Mimo pewnego upośledzenia prawego ramienia widać, że jest zdecydowanie praworęczna. Wszystko próbuje chwycić prawą ręką i nie sprawia jej to większej trudności. Wprawdzie ręce układa w sposób nienaturalny (lewą – zdrową – tak samo), jednak wraz z postępującą rehabilitacją, widzimy coraz większą poprawę. Zdecydowanie zwiększył się zakres ruchu prawego ramienia.
  • Sama je chrupki kukurydziane, biszkopty itp.
  • Sama pije z butelki, jednak gdy ją upuści, nie potrafi jej odnaleźć. Również w zakresie odnajdowania smoczka w łóżeczku – nie jest samowystarczalna
  • Sprawnie je łyżeczką, chociaż ostatnio jest trochę „grymaśna”. Deserki „wciąga” bez problemu, natomiast z obiadkami jest już gorzej i musimy się w tym przypadku trochę natrudzić.
  • Jest bardzo pogodna i niewymagająca. Lubi spędzać czas w towarzystwie, nawet nie będąc w centrum uwagi.
  • Z trudem naśladuje wzory zachowań. Na dobrą sprawę umie tylko „przybić piątkę” (chociaż umiejętność tą zawdzięcza raczej naszym dzieciom, które „wałkują” z nią to czasami po kilkadziesiąt razy dziennie). Nauka innych ruchów („pa-pa”,”kosi-kosi”) idzie opornie.
  • Umie bawić się w chowanego na zasadzie „a ku-ku” lub „nie ma, nie ma Buni … Jest!”.
  • Jest bardzo tolerancyjna, jeśli chodzi o hałas i inne ostre bodźce – raczej ma naturę flegmatyczną.
  • Je często ale w małych ilościach i niestety ten schemat powiela również w nocy.
  • Reaguje na dźwięki ale nie na swoje imię.
  • Rozumie proste polecenia np. „daj”, „weź”.
  • Prowadzi monologi używając sylab, potrafi szeptać.
  • Nie rozpoznaje siebie w lustrze, w ogóle się nim nie interesuje.
  • Rozpoznaje obcych ale od samego początku jest bardzo otwarta.

Dzień 102

Sztywniacy” również przyszli do nas na praktyki i w naszej ocenie okazali się całkiem miłymi ludźmi, jednak Bunią zainteresowani nie byli – myśleli raczej o starszym dziecku.
Za to inna rodzina z tego kursu wyraziła chęć zaopiekowania się dziewczynką. Niestety cały czas były jakieś przeszkody (choroby, wyjazdy) i nie mogliśmy się spotkać.
Uznaliśmy jednak, że sprawa jest rokująca, więc czekaliśmy.


Dzień 116

Bunia ostatnio robi najmniejsze postępy (w porównaniu do innych naszych dzieci). Mam wrażenie, że jej ulubioną pozycją jest pozycja "na emeryta" - siedzi w swoim foteliku i gapi się bez sensu w telewizor. Nawet gdy ją położymy na macie, to szybko odwraca się na brzuch i marudzi (chyba chodzi o to, że musi zbyt wysoko głowę podnosić - w kierunku telewizora). Ale ogólnie dziewczyna jest charakterna - wie czego chce i się tego domaga. Dotyczy to zarówno wyboru "obiadków" jak też akceptacji tego co się wokół niej dzieje. Ostatnio mam "szlaban" na śpiewanie, bo Bunia tego nie lubi. Chociaż z drugiej strony, może jest jedyną osobą w naszym domu, która "widzi" moje beztalencie muzyczne.


Dzień 122

Dostaliśmy informację od pani Jowity, że „odpuszczamy” sobie rodzinę zastępczą z naszego
PCPR-u. Ktoś, kto pragnie zaopiekować się dzieckiem, robi wszystko aby je poznać a nie wymyśla kolejne powody i usprawiedliwienia braku kontaktu z dzieckiem.
Przy okazji „poszukiwania” rodziców zastępczych dla innego dziecka, nieoczekiwanie pojawili się „Oni”. Pani Jowita w rozmowie z pracownikiem PCPR-u w Gumicku, wspomniała, że szukamy też rodziców dla takiej małej Buni. Okazało się, że jest ktoś, kto wydaje się być idealnym kandydatem.
Dla nas byli to kolejni „oni”. Czas upływał, a Bunia wciąż czekała na swoich wymarzonych rodziców. Wprawdzie u nas źle nie miała, ale była jedną z czterech – a chciała być tą jedyną.
Jednak wręcz wzruszyło nas to, że już 15 minut po rozmowie z panią Jowitą i pytaniu czy może podać zainteresowanym nasz numer telefonu - zadzwoniła Śnieżka.


Dzień 123

Jesteśmy po rozmowie z potencjalnymi rodzicami dla Buni (z Gumicka). Majka rozmawiała z panią Śnieżką prawie dwie godziny, więc na temat Buni wiedzą przynajmniej tyle co ja. Właśnie przesłałem im kilka jej zdjęć, odpisali, że jest cudowna. Mają się zastanowić, wstępnie jesteśmy umówieni na spotkanie w niedzielę. Są to chyba młodzi ludzie (Maja doszła do tego wniosku na podstawie tego, że wzięli ślub w 2010 roku, a ja na podstawie tego, że nie używają polskich znaków pisząc maila) . W każdym razie pierwsze wrażenie (przynajmniej z naszej strony) jest pozytywne.
Wczoraj był pierwszy dzień świętowania "roczku" Buni. Była jej mama, Natasza (rehabilitantka) i Koala (wolontariuszka). Niestety jubilatka tuż po ćwiczeniach z Nataszą poszła spać i jak wróciłem z pracy (bo akurat miałem dzień wyjazdowy), to zastałem dziewczyny siedzące przy "gołej" kawie i nienaruszonym torcie - w oczekiwaniu na przebudzenie Buni. Ale było wesoło, bo Hawranek zabawiał gości a jak Bunia się obudziła, to impreza rozkręciła się na całego.
Wracając do mojej ostatniej oceny naszych dzieci, to mam wrażenie, jakby wszystkie czytały to co do Pani napisałem i ostatnio robiły wszystko aby zadać kłam negatywnym opiniom. Pisałem, że Bunia jest leniwa. Dwa dni później zaczęła siadać (i to bardzo sprawnie). Z tego poziomu robi przewrót w przód przez bark (judoka powiedziałby, że jest to klasyczne sempo ukemi) i przesuwa się dalej. Zaczęła stosować zupełnie inny styl przemieszczania się niż Hawranek. Co ciekawe - doskonale chroni głowę przed uderzeniem o podłogę. Nie wybrzydza jedząc obiadek. Pozwala mi śpiewać, nawet "Ten stary zegar" Ładysza. Żeby tylko jeszcze lepiej spała w nocy ...


Dzień 124 (mail od pani Jowity)

Właśnie jestem po rozmowie z p. Śnieżką. Ona i jej mąż są oczarowani Bunią. Przedstawiła mi ich sytuację rodzinną: Pani Śnieżka ma … lat, jej mąż Dawid ... lat. Są małżeństwem od 5-ciu lat. Nie mają własnych dzieci. Są po szkoleniu PRIDEA, który ukończyli dwa lata temu. Od tego czasu są rodziną zastępczą dla chłopca Gusto, który w tym roku kończy 18 lat. Chłopiec był wcześniej w Domu Pomocy Społecznej (przez rok zanim byli rodziną zastępczą odwiedzali chłopca, często go do siebie urlopowali). Gusto miał orzeczenie o upośledzeniu w stopniu lekkim, które zostało później uchylone, bo chłopiec jest w normie intelektualnej. Jest diagnozowany pod kątem zespołu Aspergera i autyzmu. Aktualnie uczy się w szkole zawodowej. Pani Śnieżka jest nauczycielem wspomagającym w szkole integracyjnej, mąż natomiast jest pracownikiem administracyjnym w firmie ... w Gumicku. Mają trzypokojowe mieszkanie w bloku. Przyjęcie do siebie małego dziecka było długo przez nich rozważane i wspólnie z Gusto konsultowane. W momencie przyjęcia Buni p. Śnieżka planuje urlop macierzyński. Są otwarci na kontakty dziecka z matką , ale też są gotowi do przysposobienia dziewczynki w momencie prawnego uwolnienia.


Dzień 133

Byli u nas potencjalni rodzice zastępczy dla Buni (z Gumicka). Dobrze, że przyjechali wcześnie, bo Bunia koło południa zrobiła "pa-pa" i poszła spać. Jako, że było to pierwsze spotkanie, każdy starał się wypaść jak najlepiej (również Bunia, chociaż pewnie jej nie zależało, zaprezentowała się doskonale). Państwo z Gumicka (nie pamiętam nazwiska) interesowali się nie tylko Bunią ale również pozostałymi naszymi dziećmi. Dziewczynka reagowała na nich bardzo pozytywnie. Widziałem, że czasami była zdziwiona jakimś zachowaniem (pojawiały się gesty, słowa - których my nie stosujemy), ale ze stoickim spokojem wszystko przyjmowała za "dobrą monetę". Zauroczenie Bunią (sprzed kilku dni) na pewno nie prysło, wręcz przeciwnie jesteśmy umówieni na odwiedziny w przyszłą niedzielę. Śnieżka z ... mężem (jakoś łatwiej zapamiętuję imiona kobiet) planują po trzech, czterech spotkaniach wystąpić do sądu o ustanowienie pieczy na czas postępowania w sprawie bycia rodziną zastępczą. Nie ukrywają, że najchętniej adoptowaliby Bunię, ale z pewnością nie będą uniemożliwiać kontaktów dziewczynki z mamą biologiczną.


Dzień 149

Nadszedł dzień rozstania z kolejnym dzieckiem. Dzień radosny i smutny jednocześnie.
Bunia zrobiła „pa-pa” i pojechała. Jednak tym razem czułem, że proces oswajania się z nową rodziną trwał zbyt krótko. Na dobrą sprawę były to tylko cztery krótkie wizyty.
W zasadzie to rozumiałem. Logika podpowiadała, że skoro dziecko jest radosne przebywając w objęciach nowych rodziców, a do tego jest bardzo otwarte  na każdego, to przedłużanie procesu "przekazania" nie ma sensu. Jak do tego dodać znaczną odległość Gumicka od naszej miejscowości, a przede wszystkim jasne stanowisko Majki (że już można), to się nie odzywałem. Jednak serce mimo wszystko mówiło coś innego.

Kontakty mamy z dziewczynką w ostatnim czasie były coraz rzadsze. Na dobrą sprawę odwiedziny z okazji „roczku” były ostatnimi. Później jeszcze może ze dwa telefony i to wszystko.
Majka nawet z własnej inicjatywy zadzwoniła, że Bunia od nas odchodzi i może chciałaby jeszcze ją odwiedzić. Nie skorzystała z tej propozycji.
A tak dobrze się zapowiadała.

Pamiętam, że dla mnie ten dzień był przygnębiający. Obawiałem się, że przed biedną Bunią będzie trudny okres. Nas już „nie miała”, nowych rodziców jeszcze „nie miała”, prawdziwa mama ją zawiodła.


Dzień 155

Mimo, że nie było zbyt wielu spotkań z nowymi rodzicami, to aklimatyzacja w nowym otoczeniu przebiegła bez problemów. Śnieżka i Dawid są bardzo "ciepłymi" ludźmi. Dawid od samego początku zapowiedział rodzinie, że przez pierwsze dni nie ma odwiedzin. Bunia musi poczuć się jak w domu. A jeżeli ktoś przyjdzie mimo to ? - powiedział, że nie wpuści. W związku z tym Bunia dopiero wczoraj poznała pierwszych dziadków. Cieszy nas, że mimo, że nie muszą, przesyłają nam bieżące informacje i zdjęcia.


Dzień 172

Ocena rozwoju dziecka na podstawie obserwacji opiekunów (14 miesięcy).

Bunia trzy tygodnie temu została urlopowana do nowej rodziny, która najprawdopodobniej będzie sprawowała nad nią opiekę zastępczą długoterminową.
Poprosiliśmy nowych rodziców o przesłanie opinii, którą załączamy.

Wykaz umiejętności nabytych w ostatnim kwartale.

  • Sprawnie zaczęła się przemieszczać czworakując (pominęła etap pełzania).
  • Sama siadała a przewracając się doskonale potrafiła chronić głowę przed uderzeniem. W przeciwieństwie do Hawranka (pogotowiowego rówieśnika) nie nabijała sobie guzów.
    Jej upadek wyglądał jak przewrót „wańki-wstańki” (zawsze wracała do pozycji wyjściowej).
  • Pod koniec pobytu u nas, zaczęła próbować wstawać. U nas udawało jej się to tylko na jedną nóżkę. Teraz już prawie chodzi (na razie z podparciem).
  • Nabyła podstawowe umiejętności interaktywne - „pa-pa”, „kosi-kosi”, „piąteczka”,
    dzień dobry”, „barum-barum - tryk”.
  • Nauczyła bawić się „inteligentnymi” zabawkami. W „gadającego psa” przestała uderzać byle gdzie (byle tylko się odezwał), a zaczęła świadomie naciskać odpowiednie przyciski.
  • Do końca pobytu u nas zachowywała „stoicki spokój” w kontaktach międzyludzkich (dokładniej międzydziecięcych). Nie wdawała się w bójki (a dwójka chłopców, których mamy, szanowała te zasady i raczej zabiegała o jej względy).
  • Była bardzo otwarta w stosunku do obcych. Szybko nawiązała kontakt z nowymi rodzicami, cieszyła się z ich wizyt.
  • Zaczęła posługiwać się sylabami, chociaż największą frajdę sprawiał jej głośny krzyk (podobno tak zostało do dzisiaj)

Kontakty z rodzicami:

Mama biologiczna interesowała się losami Buni, często dzwoniła, czasami odwiedzała ją u nas i brała udział w wizytach u lekarzy. Dwa-trzy tygodnie przed „oddaniem” małej do nowych rodziców, kontakty osłabły. Nawet w ostatnim tygodniu nie wyraziła chęci odwiedzin (mimo, że
wiedziała o urlopowaniu). Deklarowała przyjazd do Gumicka (nowego miejsca pobytu Buni), do dnia dzisiejszego się nie pojawiła.
Z nowymi rodzicami zastępczymi mamy bardzo dobry kontakt, informują nas o wszelkich zmianach i postępach dziecka.





Ocena dziecka przedstawiona przez Śnieżkę (po dwóch tygodniach pobytu) .


Słów parę o tym jak funkcjonuje u nas Bunia (potrzebne do oceny rozwoju )

  • raczkuje bardzo sprawnie, w ciągu dnia pokonuje na czworakach duże odległości. W ciągu ostatnich paru dni kilkakrotnie udała jej się próba wstania na własne nogi, chociaż na razie tylko na kanapie przy oparciu. Zmiany w tym zakresie widoczne są naprawdę z dnia na dzień. Coraz lepiej wychodzi jej także chodzenie (prowadzenie), kiedy trzymamy ją pod paszkami, tu także postępy widoczne są z dnia na dzień, mięśnie nóg stają się coraz silniejsze. Na początku niechętnie podejmowaliśmy próby prowadzania jej żeby najpierw dobrze opanowała umiejętność raczkowania, ale ona sama prowokuje takie sytuacje żeby postawić ją na nóżki i żeby mogła sobie "potuptać", bardzo to lubi :)
  • jest BARDZO ciekawa świata, wszystko musi widzieć, słyszeć. Ma BARDZO dużo energii. Z zainteresowaniem przygląda się, kiedy usłyszy nowy dźwięk lub kiedy coś robimy, lubi np. oglądać jak myjemy zęby, śmieszy ją to. Bardzo interesuje ją przygotowywany przeze mnie obiad, denerwuje się kiedy sadzam ją na podłogę, a ja sama np. coś kroję czy mieszam. Jak otworzę lodówkę to często coś ciekawego dla siebie z niej wyciągnie, przygląda się, obraca w rączkach, sprawdza jak głośno spada na podłogę ;) Jest ciekawa nowych smaków czy zapachów (podczas gotowania daję jej powąchać różne przyprawy czy posmakować różnych nowych rzeczy), do tej pory nic nie wypluła :)
  • jest też bardzo "głośna". Uwielbia mówić, krzyczeć, wydawać różne dźwięki. Ostatnio zaczęła nawet śpiewać po swojemu, lubi też kiedy my jej śpiewamy, hitem naszego domu stał się "Ogórek, zielony ma garniturek" :) zaczyna też rytmicznie ruszać się w rytm muzyki. Fascynują ją różne dźwięki, uderzanie łyżką w garnek i robienie dużego hałasu to ulubiona zabawa. Interesuje ją także bardzo odbicie w lustrze, dużo wtedy 'do siebie" gada.
  • bardzo dobrze manipuluje rączkami, obraca, przekłada z miejsca na miejsce różne przedmioty. Chwyta precyzyjnie bez problemu także małe przedmioty, np. ziarenka ugotowanego ryżu, później go zjada ;)
  • umie i bardzo lubi naśladować nasze miny i dźwięki,
  • lubi upuszczać różne przedmioty i sprawdzać jak spadają i się ruszają,
  • rozumie, kiedy mówimy "nie, nie!" jak chce zabrać coś czego nie może,
  • umie robić "pa, pa",
  • umie robić "bąbelki" ze śliny ;)
  • bardzo lubi się kąpać, łapanie lecącej na rączki czy nóżki wody to prawdziwa atrakcja,
  • bardzo nie lubi się ubierać, wkładać do wózka i do fotelika, wtedy często krzyczy i wypręża się, pomaga śpiewanie piosenek, zainteresowanie czymś lub danie kawałeczka chrupki czy biszkopta,
  • umie bawić się samodzielnie, ale od czasu przybycia do nas coraz rzadziej się to zdarza, częściej upomina się o naszą uwagę i wspólną zabawę, zdecydowanie częściej też upomina się też o branie na ręce,
  • parę dni temu nauczyła się pić z normalnego kubka,
  • kiedy idziemy w nowe miejsce i Bunia poznaje nowe osoby coraz częściej zdarza się,że się za nami ogląda i nas szuka, co jest dla nas oznaką, że coraz bardziej się do nas przywiązuje,
  • przejście do nas na pozór okazało się dla niej bezproblemowe lecz po kilku dniach można było zauważyć niepokojące symptomy, np. bardzo częste budzenie się w nocy, niespokojny sen, budzenie się z przeraźliwym, krzykliwym płaczem, nadmierne pocenie się w nocy, popłakiwanie w ciągu dnia, czy bardzo nieregularne kupki. Chwilowo stosujemy delikatny syropek wyciszający i jest duża poprawa, w nocy śpi spokojniej, nie poci się i uregulowały się kupki (czasami nawet dwa razy dziennie).

Zakończenie części pierwszej.

Chciałbym zwrócić uwagę głównie na dwa ostatnie opisy (pierwszy przedstawiony przeze mnie a drugi przez Śnieżkę). Analiza obu pozwala sobie uzmysłowić jak to samo dziecko funkcjonuje w małej grupie (w której jest trójka-czwórka dzieci) a jak w rodzinie, w której jest jedyne i najważniejsze. Szare kaczątko przeobraża się w białego łabędzia. W tym przypadku „Bunia” przeobraziła się w „Iskierkę”.
Można sobie tylko wyobrazić jak to samo dziecko funkcjonowałoby w domu dziecka, w którym na piętnastoosobową grupę przypadałoby dwóch (ciągle zmieniających się) opiekunów.

Z rodzicami zastępczymi Buni mamy jak do tej pory najczęstszy kontakt (spośród wszystkich „nowych” rodziców dzieci, które opuściły nasze pogotowie), zarówno osobisty jak też telefoniczny i mailowy. W związku z tym za tydzień przedstawię dalsze losy Buni, oparte głównie na barwnych opisach jej zachowań przesyłanych mi przez Dawida.
Spróbuję też w kilku zdaniach przedstawić Gusto - „nowego brata” Buni, który w tym artykule został tylko wspomniany.

Często znajomi zadają mi pytanie, na jakich zasadach tworzę pseudonimy bohaterów moich opowiadań. W większości przypadków staram się aby w jakiś sposób nawiązywały one albo do wyglądu, albo cech charakteru, tudzież pewnych sytuacji, które miały miejsce w trakcie pobytu dzieci u nas. Z Bunią miałem ten problem, że zwracaliśmy się do niej po imieniu i nie miałem żadnych skojarzeń. W związku z tym zapytałem Dawida, czy może chciałby coś zasugerować. Odpisał, że proponuje imię „Iskierka” lub „Bunia”. Wprawdzie bardziej mi się spodobało Iskierka, no ale jak by brzmiały np. takie fragmenty: „Iskierka raczej ma naturę flegmatyczną”, „Iskierka najchętniej siedzi w swoim foteliku i gapi się w telewizor”, „Iskierka jest leniwa”, „Iskierka ze stoickim spokojem ...” itd. Imię Bunia pasowało bardziej, zwłaszcza że miałem już w planach imiona dla nowych rodziców. Też były one baśniowe, chociaż wynikały z niezwykłego podobieństwa fizycznego (zwłaszcza Śnieżki). Jeżeli więc ktoś chce wiedzieć jak wyglądają nowi rodzice Buni, to niech „wrzuci” w „wujka Googla” hasło: Snow White & David (albo wpisze https://www.youtube.com/watch?v=fg7XcbeNlYs ) , a potem założy bohaterce okulary.

I na koniec jeszcze tylko jedno sprostowanie. Śnieżka i Dawid używają polskich znaków w mailach. Tylko ten pierwszy (gdy chwilę wcześniej zobaczyli Bunię na zdjęciu, które im wysłałem) był inny – jednak emocje robią swoje.


3 komentarze:

  1. Pamiętam wieczór po rozmowie ze Śnieżną.Relacjonowałam wszystko Pikusiowi gdy nagle przyszedł sms z niesmiałą prośbą o zdjęcie Buni. Domyslałam się jakie emocje przeżywają, więc mimo, że na takim etapie nie powinniśmy jeszcze udostępniać wizerunku dziecka,postanowiłam zrobić wyjątek. Po kilku minutach okazało się że w swoim telefonie nie mogą otworzyć tego pliku.Nie mogę nawet sobie wyobrazić co działo się w ich głowach i sercach. Właśnie mieli poznać buzię dziecka, które być może będzie ich na zawsze a tu taka złośliwość rzeczy martwych.Mimo bardzo późnej (właściwie nocnej)pory nie mogliśmy ich tak zostawić. Wysłaliśmy im fotkę mailem. Dla nas ta noc była bardzo długa, a myślę, że dla Śnieżki i Dawida jeszcze dłuższa.

    OdpowiedzUsuń
  2. " dla nas ta noc była bardzo długa...." -Majka to stwierdzenie mówi o tym, jak dla Was ważne są dzieciaczki, którymi opiekujecie sie w pogotowiu. Nikola

    OdpowiedzUsuń
  3. Majka, ten dzień/wieczór pamiętam bardzo dokładnie. Rano rozmowa z naszym PCPR-em, później z waszym, a wieczorem ta rozmowa z Tobą :) dodam tylko, że to wszystko działo się w dniu pierwszych urodzin Buni :) Kiedy dowiedziałam się, że Bunia ma problemy z rączką no i z serduszkiem to od razu "coś" poczułam, taki sam zestaw "problemów" jak u mnie, nie mogliśmy podjąć innej decyzji :) Nie wytrzymaliśmy tych 3 czy 4 spotkań żeby złożyć wniosek, wniosek do sądu o ustanowienie nas rodziną zastępczą wysłaliśmy już po 2 wizycie, a po pierwszej zamawialiśmy łóżeczko ;) Bunia oczarowała nas całkowicie!

    Pikuś rozumiem Twoje obawy związane z przejściem Buni do nas, to na pewno musiało być dla Ciebie/Was trudne. Dla nas też było, ale mogę Cie zapewnić, że zrobiliśmy wszystko co było w naszej mocy żeby zminimalizować skutki tego niewątpliwie trudnego dla Buni wydarzenia. Bardzo się bałam czy po tak wielu rozstaniach z osobami znaczącymi i ważnymi Bunia nawiąże z nami więź, ale udało się :) Obecnie przechodzi lęk separacyjny więc nawet sama z toalety nie mogę skorzystać ;)

    Zestawienie słów flegmatyzm i Bunia to zdecydowanie oksymoron ;) Jakoś trudno mi sobie wyobrazić jej lenistwo, czy flegmatyzm. Obecnie ma nieskończone pokłady energii, czasami męczę się od samego patrzenia ;)

    Pozdrawiam, Śnieżka :)

    OdpowiedzUsuń