niedziela, 30 grudnia 2018

--- My nadal razem.


Jeszcze całkiem niedawno wydawało się, że Nowy Rok będziemy witać tylko z bliźniakami. Messenger miał wrócić do mamy, a Plotka przynajmniej powinna być na etapie spotykania się z rodzicami adopcyjnymi. Niestety, jest jak jest.

Ploteczka nie ma świadomości tego, że czas pracuje na jej niekorzyść. Uważa mnie za swojego tatę i bardzo lubi spędzać ze mną każdą chwilę. Jestem ostatnią osobą, którą widzi przed snem i pierwszą po przebudzeniu. Nasze więzi stają się coraz silniejsze. W tej chwili jestem już pewny, że dla mnie będzie to najtrudniejsze rozstanie. A dla małej? Nadzieja tylko w tym, że trafi na rozsądnych rodziców adopcyjnych.
Jak  tu spojrzeć w obiektyw, gdy z tyłu tyle prezentów.

Jest już w zasadzie przesądzone, że roczek będzie miała wyprawiony w naszym domu, ponieważ podpisu pani sędziny pod wyrokiem o odebraniu praw rodzicielskich jej mamie, nadal nie ma. A już dawno minęły dwa miesiące od jego uprawomocnienia się.
Niestety o sądzie rodzinnym, do którego przynależy Ploteczka, nie mogę powiedzieć wiele dobrego. Ponieważ zainteresowanie ze strony rodzin zastępczych nie jest w nim mile widziane, ustaliliśmy z naszą koordynatorką Jowitą, że to ona będzie wydzwaniać i gnębić panią sekretarkę w sprawie podpisu. Jednak gdy minął miesiąc, Majka stwierdziła, że trzeba zacząć działać. Postanowiła mimo wszystko sama zadzwonić z ponagleniem. Dzwoniła przez kilka dni z rzędu i nikt nie odbierał. No to zadzwoniła do administracji sądu. „Ooo!.., tam do końca tygodnia nikogo pani nie zastanie” - usłyszała w odpowiedzi. No to poczekała te kilka dni, ale od poniedziałku wszystko zaczęło się powtarzać. W końcu Majka stwierdziła, że trzeba porozmawiać z sędziną naszego sądu rodzinnego, bo to jest akurat „ludzki sąd” i wszyscy nawet jak protestują, to pracują i robią wszystko co do nich należy. A do tego, rodzic zastępczy nie jest traktowany jak upierdliwy petent. Pominę to, jak bardzo pani sędzina była zbulwersowana całą sprawą... ale co tu robić?

  • Niech pani napisze do nas wniosek o ustanowienie siebie opiekunem prawnym – orzekła.
  • Ale nie znamy sygnatury akt, nie mówiąc o orzeczeniu tamtego sądu, które zawsze stanowi załącznik.
  • Nieważne, my wystąpimy z wnioskiem o przysłanie orzeczenia. Bez podpisu nie przyślą.
Było to krótko przed świętami. Od tamtego czasu minęło dziesięć dni. Dostaliśmy już z naszego sądu pismo z wyznaczonym terminem rozprawy o ustanowienie opieki prawnej.
Biorąc pod uwagę przerwę świąteczną i trudny okres dla Poczty Polskiej, to jestem pod ogromnym wrażeniem. Wniosek do sądu Ploteczki zapewne też już doszedł. Pytanie tylko, czy ktoś tam pracuje i czy go odbierze. A jeżeli już odbierze, to czy nie wrzuci na koniec całej sterty zaległych pism.
I pomyśleć, że chodzi tylko o złożenie jednego podpisu (niech będzie kilku, bo są też kopie) i przystawienie paru pieczątek. Minuta pracy... może dwie.
Gdyby to był nasz sąd, to Plotka pewnie spędziłaby święta już z rodzicami adopcyjnymi. Chociaż wiele też zależałoby od szybkości działania naszego Ośrodka Adopcyjnego.
Zapomniałem dodać, że Majka przed świętami złożyła życzenia kuratorowi. Nie chodziło o te życzenia, ale o przypomnienie, że Plotka nadal czeka.
Czasami nas korci złożenie skargi na bezczynność sądu. Choćby dla zasady. Jednak wówczas wszystko jeszcze bardziej się przedłuży, a my będziemy już zawsze mieli przerąbane. Niestety z gminy podległej temu sądowi, przychodzi do naszej rodziny najwięcej dzieci.
No cóż... jaka gmina, taki sąd.

Z Messengerem tylko się wydawało, że wszystko pójdzie gładko. Chociaż tutaj nie mam zastrzeżeń do pracy sądu. Mama złożyła zażalenie na decyzję o odebraniu jej chłopca i odpowiednie pismo czekało już w sekretariacie na wysłanie do sądu apelacyjnego. W tym przypadku protest pracowników sądu okazał się sprzyjający całej tej sprawie.

Choinka jako najlepszy usypiacz.
Jowicie udało się porozmawiać z sędziną. Okazało się, że wszystko nie jest takie proste jak sądziliśmy. Odwołanie mamy i pozytywna opinia zespołu oceniającego jej poczynania, wcale nie są powodem do cofnięcia poprzedniej decyzji na posiedzeniu niejawnym. Wręcz przeciwnie – to zażalenie jeszcze bardziej skomplikowało sprawę. Jedynym rozwiązaniem było jego wycofanie. Pani sekretarka obiecała jeszcze przez kilka dni nie wysyłać tego pisma do sądu okręgowego, a asystentka rodziny pomogła mamie zredagować to odwołanie odwołania i sama wysłała do sądu. Chyba wszystko się udało, jednak teraz musi odbyć się ponowna rozprawa, na której będą rozpatrzone nowe okoliczności. Jeżeli zachowane będą standardowe terminy, to mamy przed sobą jeszcze przynajmniej trzy miesiące. A to oznacza, że chłopiec skończy w naszej rodzinie pół roku.

Messenger malusieńki, leży wśród...

Chociaż czasami się zastanawiam, że może ten czas na coś się przyda. Czy mama wytrwa w swoim postanowieniu odejścia od przemocowego męża? Czy utrzyma pracę? Czy ojciec, który ją przygarnął, nie wyrzuci jej ze swojego domu?
Cały czas gnębi mnie myśl, że przecież z jakiegoś powodu dziewczynie odebrano dwójkę starszych dzieci.

Jednak największe moje wątpliwości budzi jej świadomość procesu powrotu chłopca do domu. Przecież dla niego, jest ona w tej chwili zupełnie obcą osobą. Cała procedura przekazania jej dziecka, powinna wyglądać dokładnie tak samo, jak w przypadku przejścia do rodziny adopcyjnej. Nie sądzę, aby to zrozumiała – chociaż bardzo chciałbym się mylić.



Romulus z Remusem mieli być jedynymi dziećmi spędzającymi z nami świąteczny okres. Już dawno kupiłem dla nich Picolo na powitanie Nowego Roku, chociaż oni żyją w nieco innej strefie czasowej (w której północ wypada w okolicy godziny dwudziestej).

Ech, jeszcze jedna bombka do poprawienia.

Mama chłopców najpierw była przekonana, że dzieci do niej wrócą przed końcem roku, a teraz uczepiła się tezy, że dziecko w pogotowiu rodzinnym nie może przebywać dłużej niż osiem miesięcy. Nawet przeczytała moją ocenę z poprzedniego zespołu, ale zupełnie nic nie zrozumiała. Jej wnioskiem było to, że musi się bardziej starać. Ale nawet ją pokazała kuratorowi. Ten zrozumiał co chciałem powiedzieć, ale stwierdził, że nic z tego nie będzie.
Najbardziej prawdopodobny wariant, to rodzina zastępcza długoterminowa. Niestety rodzin zastępczych gotowych na rozstanie po dwóch, albo trzech latach nie ma (przynajmniej u nas). To taki trochę paradoks związany z rodzicielstwem zastępczym. Nie jest więc wykluczone, że powitamy z chłopcami również rok 2020, a może i 2021. Tym bardziej, że nie został jeszcze wyznaczony termin pierwszej rozprawy. Ale wcale się temu nie dziwię, bo jest to ten sam sąd co Ploteczki. Być może gdyby dzieci podlegały naszemu sądowi, to właśnie spotykałyby się z rodzicami adopcyjnymi. Bo nasza sędzina dba o dobro dzieci, a nie o dobro rodziców, jak niejaki Mikołaj Pawlak (który zupełnie nie rozumie, jaka powinna być jego rola).

Cały czas istnieje też w naszej świadomości Kapsel. Chłopiec nie mieszka z nami już cztery miesiące, a jednak nadal w jakiś pośredni sposób jest członkiem naszej rodziny. Chociaż to pewnie zacznie się zmieniać i nie będziemy odwiedzać go w nieskończoność. Może tylko raz na jakiś czas. Dzisiaj Majka zawiozła mu prezenty i spędzili razem pół dnia. Nie był jakoś specjalnie zainteresowany jej obecnością, nie mówił też jak kiedyś, że nie chce tam zostać na zawsze. Teraz jest to już jego dom. Po okresie euforii związanej z byciem w centrum zainteresowania, nastąpiła chwila zwątpienia i rezygnacji (gdy zorientował się, że jest tylko jednym z wielu).Teraz sprawia wrażenie, jakby zaczął wyrastać na przywódcę stada. Jest jednym z inteligentniejszych, a z pewnością potrafi najlepiej i najpoprawniej się wysławiać. Początkowo był gnębiony przez nieco starszego Jaromira (chłopca z zaburzeniem FAS). Obecnie powoli to on zaczyna dominować.
Wygląda na to, że przeszkadzają mu tylko siostry prowadzące ten dom pomocy społecznej. Respekt czuje tylko przed dwiema z nich (na razie) i póki co, jeszcze przed Majką. Nie podporządkowuje się poleceniom. Z byle powodu rzuca się na podłogę, albo kopie w drzwi (zmądrzał – już nie wali głową). Wyzywa je od dziwek, debili i głupków. Jakby na złość, cały czas sika w spodnie. To, że wygląda teraz jak „pączek w maśle” jest już najmniejszym problemem. Już kilkukrotnie siostry zwoływały zebrania poświęcone tylko jemu, ponieważ zaczyna być najtrudniejszym pensjonariuszem. A przecież ma dopiero osiem lat. Już teraz, gdy następuje u niego atak szału, wyprowadzają go dwie osoby. Co będzie za rok? A co za pięć lat?
Jest to wszystko bardzo przykre, ale chociaż utwierdza mnie w przekonaniu, że rezygnacja z dalszego poszukiwania rodziny zastępczej, była słuszną decyzją.

Gdybym miał życzyć sobie czegoś na cały nadchodzący rok, to chciałbym mieć więcej optymizmu. Gdy kilka lat temu słuchałem wypowiedzi niektórych rodziców zastępczych, to na myśl przychodziło mi słowo „wypalenie”. Teraz powiedziałbym „doświadczenie”. Mam nadzieję, że to teraz mam rację.
Jednak odrobina optymizmu nigdy nie zaszkodzi, i tego życzę wszystkim, nie tylko rodzinom zastępczym.

7 komentarzy:

  1. Przyszłam tu zapytać o Kacpra, a tu niespodzianka i mnie uprzedziłes. To przygnębiający wpis.😮

    OdpowiedzUsuń
  2. Kacper tez nie jest ram,o ile się nie mylę, już najmłodszy. Jeden z wielu. Nie najmłodszy. Są juz następni.
    To dziecko ewidentnie potrzebuje właśnie rodziny 1 na 1,a nie placówki.
    Tylko,ze...ja się wcale nie dziwie,z3 taka rodzina die nie znalazła.
    Musiałaby to być specjalistyczna dla 1 dziecka,ale raka z całym Arsenalem ludzi do pomocy ,by po pół roku nie mieć kryzysu opieki. Kogoś, kto wesprze i np.zostanie z dzieckiem raz ba jakiś czas itd...a nie dość, że specjalistycznych jest mało, to jeszcze w dodatku są one pozostawiam same sobie,a też oczekiwanie, że najbliższą rodzina specjalistycznej (babcie dziadkowie wujkowie itd), chcieliby pomoc w zajmowania die tak trudnym dzieckiem, jest iluzja. Wiec ja rozumiem, że takich rodzin nie na.
    Tylko może Kapsel chce dominować, bo to jedyna szansa,by nie być jednym z wielu?
    Wyprowadza w szale...ale zajmują się wtedy TYLKO Nim. A nie wszystkimi.
    A rąk to opiekunami trzeba się dzielić. Siostrami tez.
    Myślę, że jak jest trudny,to i siostry swoje uczucia zaczęły lokować u innych podopiecznych.
    Wiecie,że wielu rodziców marzy o tym,by ich dorosłe niepełnosprawne intelektualnie dzieci, mogły mieszkać w MAŁYCH dodać? , kameralnych domach na kilka osób? , a co robią samorządy?
    Wspierają nadal powstawanie budowanie i tworzenie wielkich domów.
    To są te mechanizmy życia placowkowego,które są w domach dziecka...
    One są w dpsach u osób dorosłych.
    I nadal nie rozumiem,czemu wiemy,ze domy dziecka nie służą dzieciom (delikatnie mowiac), a czemu tak wielu zachwyca się tym,że są odpowiednim miejscem dla życia dorosłych osób niepełnosprawnych intelektualnie. Takie na 60..90czy 180 osób.
    Gdy będzie trudnym mieszkańcem, nie będzie lubianym mieszkańcem przez personel. ..i może jeszcze bardziej zachce być w centrum uwagi. Uwagi przez rozrabianie. Smutne...
    Czemu nie na małych placówek?
    A wręcz powstały od 2011 specjalistyczne placówki opiekuńcze dla dzieci niepełnosprawnych, które nie mogą być umieszczone w rodzinie zastępczej. One są na 60 czy 70 osób. .znów. .dobrze ze nie na 180...jak wiele dpsow. ..i koszt tam utrzymania około, 5 do 7 tys!!!! miesięcznie. ..
    A rodzice modlą się, by ich dzieci dorosłe umarły przed nimi. ..bo niepełnosprawnych dorosłych nie chcą oddać do dpsow...gdzie jest 1 pani na 15...
    Unia daje pieniądze na deinstytucjonalizacje i nie wynika z niej nic.
    Nikola
    PS. Jeszcze wpisze coś pod postem o bohaterze...
    Szczęśliwego Nowego Roku.
    Nikola

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzisiaj wydarzył się cud. Chociaż jest to jeszcze tylko półcud. Majce udało się dodzwonić do sądu Plotki. Piszę ten komentarz, aby nie zapomnieć, od kiedy zaczynam odliczanie kolejnego etapu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ło Hezusie, to faktycznie cud... ale jednak nie, to jest po prostu skandal i tyle

      Usuń
    2. Pani była miła i obiecała że osobiście wyciągnie teczkę Ploteczki ze stosu zalegającego parapet, biurko i regał i położy do podpisu Sędzinie. Odliczamy ile taka akcja może zająć 🤔

      Usuń
    3. Trzymam mocno kciuki. To wprost nie od uwierzenia - jakby ci ludzie nie rozumieli ile od nich zależy!!! pozdrawiam MS

      Usuń
  4. W sadzie pewnie od 4 dni i przez kolejne 4 Nowy Rok będą świętować,wiec nie wiadomo, kiedy następnym 4axem kontakt telefoniczny będzie możliwy.
    To po co Oni tam telefon mają? ?? Grunt,ze się udało.
    Nikola

    OdpowiedzUsuń