Dwa w jednym (ptaszek i sikorka). |
Dzisiaj
stwierdziłem, że Majka chyba czyta zbyt dużo. A nawet jeżeli nie,
to może nie to co powinna. Wieczorem doszło między nami do
dyskusji. Rozpoczęła się ona niewinnie, i choć zakończyła
bardzo miło, to jednak miała bardzo burzliwy przebieg, a co
najciekawsze – nie doszliśmy do porozumienia.
Maja
zadała mi pytanie, dlaczego na żeński narząd płciowy używam
określenia „cipka”?
- A jak mam mówić?, zapytałem.
- Może „siusia”, usłyszałem w odpowiedzi.
Zaniemówiłem.
Od trzydziestu lat wiedziałem, że moje córki i Majka mają
cipeczki, a dzisiaj się okazało, że siusie. To chyba wszystko
przez bliźniaki. Chłopcy gdy do nas przyszli, uważali że mają
siusiaki. Okej, już ich nie poprawialiśmy. Niech tak sobie myślą,
w końcu są u nas tylko przez chwilę, więc nie ma sensu ich
wyprowadzać z błędu. Nie muszą przecież wiedzieć, że wujek to
ma „ptaszka”.
No ale
żeby nagle Plotka miała się dowiedzieć, że ma siusię, to byłoby
już zbyt wiele. Przecież od urodzenia wie, że ma cipeczkę. Majka
stwierdziła, że jest to zbyt wulgarne określenie i muszę przestać
tak mówić, bo kojarzy jej się to z filmami pornograficznymi. Nie
wiem jakie filmy ona ogląda, ale mi prędzej nasuwają się słowa
„ja gut, ja gut”
Słowo
„siusia” zupełnie do mnie nie przemawia, zresztą podobnie jak
„siusiak”. O ile jeszcze do bliźniaków mógłbym powiedzieć
„myjemy członki”, o tyle powiedzenie do Plotki „teraz umyjemy
pochewkę” albo „teraz umyjemy waginkę”, brzmi jednocześnie
ciężko i groteskowo.
Jakby
jednak na to nie spojrzeć, ta siusia i siusiak (czy też cipka i
ptaszek) są normalnymi częściami ciała i jakoś trzeba je ujmować
w słowa. Niektórzy obruszają się na takie infantylne określenia,
uważając że trzeba je nazywać według oficjalnego nazewnictwa.
Niby tak, ale z drugiej strony, każdy mówi „otwórz buzię”, a
nie „otwórz jamę ustną”.
Być
może zdarzyło się kiedyś (chociaż nic mi o tym nie wiadomo), że
któraś z naszych córek poszła do pani przedszkolanki twierdząc,
że coś ją uwiera w cipkę. Ale czy lepiej brzmiałoby, że coś ją
uwiera w muszelkę, brzoskwinkę, myszkę, sikorkę, pipulkę, a może
waginę, srom, czy genitalia? Zapomniałem, mogła jeszcze
powiedzieć, że coś ją uwiera w bikini. Wiele lat temu słyszałem
też sformułowanie „mała pupa”. Ale co w przypadku chłopca?
Być
może określenia srom, krocze, wagina, penis, prącie, członek, są
słowami które można odczarować. Może gdyby były używane
częściej wśród małych dzieci, to by się przyjęły. Tylko po
co?
Ja ze
swojej strony chyba już się nie zmienię. Nie widzę potrzeby
zamiany cipki na siusię i ptaszka na siusiaka. Są to tylko słowa.
Zresztą sprawdziłem w słowniku języka polskiego. Cipka nie jest
wulgaryzmem. Cipa – już tak.
Jednak
ważniejszą sprawą w tym temacie jest utrzymywanie higieny intymnej
i zapoznawanie się dzieci z częściami ciała skrywanymi pod
majtkami. Nasi chłopcy chyba nigdy nie nauczą się robić siku na
stojąco, bo Majka ma jakiś wstręt przed wzięciem „siusiaka”
do ręki. Na szczęście dotyczy to tylko małych „siusiaków”.
Ja z kolei nie mam motywacji w tym względzie, ponieważ sam
nauczyłem się robić siku na siedząco. Zdaję sobie sprawę z
tego, że jest to niemęskie (jak powiedział pewien znany mi
chłopiec, jest to sikanie po dziewczyńsku), ale trudno. Jest to
bardzo wygodne, ponieważ nie muszę co chwilę sprzątać osikanej
klapy, czy podłogi (bo wbrew pozorom precyzyjne ucelowanie z
odległości ponad pół metra, nie jest proste), ani stresować się,
że któreś z dzieci nagle zechce popatrzyć co robię. Pewnie, że
istnieje coś takiego jak zamek w drzwiach, ale bywa, że nagle
poczuję potrzebę podczas kąpania dzieci. Nie będę przecież ich
wyciągał z wanny... łatwiej zwyczajnie usiąść.
Chociaż
nagość nie jest dla dzieci żadnym problemem. Myślę, że poczucie
wstydu zaczyna się pojawiać między siódmym, a ósmym rokiem
życia, ale zapewne zależy też to od indywidualnych cech dziecka
oraz od podejścia do tematu przez rodziców. Dawno, dawno temu,
miałem w podstawówce kolegę, którego mama bez skrępowania
paradowała nago po pokoju. Była to szósta, albo siódma klasa, gdy
potrzeby seksualne już nie tylko się budzą, ale nawet są w
rozkwicie. Jednak dla tego mojego kolegi, było to zupełnie
naturalne i dziwił się, że tak bardzo nas ten wątek interesuje.
Zupełnie nie pamiętam, czy mówił też coś o swoim tacie. Myślę,
że nie utkwiło to w mojej pamięci, ponieważ akurat to zagadnienie
jakoś nie bardzo mnie interesowało.
Uważam
jednak, że nagość rodziców jest zupełnie bezpieczna mniej więcej
do wieku przedszkolnego. Mi zdarzają się wspólne kąpiele z
naszymi dziećmi, jednak zawsze występuję w majtkach. Niestety
facet ma gorzej od kobiety, ponieważ są rzeczy niepodlegające jego
woli. Pewnie dlatego podczas masażu w gabinecie, jest on przepasany
podwójnym ręcznikiem, a na półce czeka w pogotowiu encyklopedia.
Skoro
już rozpocząłem ten temat, to pójdę za ciosem. Do moich
obowiązków należy kąpiel wszystkich dzieci do lat pięciu i
ewentualnie starszych chłopców (chociaż do tej kategorii załapał
się dotychczas tylko ośmioletni Kapsel).
Niektórzy
rodzice ograniczają się tylko do opłukiwania. W przypadku chłopców
pewnie można na tym poprzestać (chociaż nie jestem do końca
przekonany), ale z dziewczynkami jest sytuacja bardziej
skomplikowana. Okolice cewki moczowej są bardzo wrażliwe na
podrażnienia i infekcje bakteryjne. Nie wystarczy silny strumień
wody. Być może pozostałości kupy da się wypłukać, ale już
resztki kremów i innych mazideł czasami trzeba zwyczajnie
wygrzebywać.
Chłopcy
najczęściej sami interesują się swoim członkiem (tylko Kapslowi
musiałem pokazać co i jak). Często napletek mają jeszcze
przyrośnięty. My z tym nic nie robimy, chociaż zdania w tej
kwestii są podzielone. Ja należę do tej frakcji, która w takim
przypadku czeka do wieku dojrzewania.
No to
się wypowiedziałem.
O Boże 😯 skąd Ci się to wszystko bierze? 🤣od jakiegoś czasu z coraz większym strachem czytam Twoje wpisy zwłaszcza gdy przeczytam tytuły. Co będzie dalej? 😲
OdpowiedzUsuńA do siusiaków(zwłaszcza małych😜) nie mam wstrętu,tylko odwieczną wątpliwość czy to właściwe?🤔
OdpowiedzUsuńMajka no ale jak to, a jak ma go sobie "obsłużyć" Messenger no?
UsuńOoo. I tu problemu nie mam. Bliźniaków też umyję a nawet wysmaruję kremikiem ale żeby im trzymać siusiaki przy siusianiu to jakoś dziwnie. Potem powiedzą że ciocia ich łapie za siusiaki i dopiero będzie 😱 😄😁
UsuńA ja tam z coraz wiekszym zainteresowaniem czytam, Majka. Fajne są takie wpisy, bo są normalne, ludzkie, zwyczajne, ale i odważne. Napiszę, jak to jest u nas. Jest cipka i siusiak, siurek, sisiak,, córka podpowiada grzecznie, że jest też fiutek. No skoro ona to podpowiada (ośmiolatka) to pewnie tak. Paradowanie nago uskuteczniam czasami nie po to, by się pokazać :-), ale np ubieram siew obecności dzieci, czy też nie. zabraniam im korzystać z ubikacji gdy biorę prysznic. Nie dotyczy to 14stolatka. Tu on postawił granicę ze dwa lata temu, którą szanuję. I on szanuje naszą intymność, a my jego - ma taką potrzebę, więc ok.
OdpowiedzUsuńTo jest najdziwniejszy wpis na tym blogu, ale nie z powodu tematu, a z powodu tego, że pierwszy raz nie stanę po stronie Majki :O
OdpowiedzUsuńDżizas, ależ oczywiście, że cipka!
Choć kontekst trochę rozumiem, bo jak pierwszy raz powiedziałam przy Starym do Królowej, że coś tam, chodź, umyjemy cipkę, to ten wywalił oczy, że niby wulgarne. ABSOLUTNIE NIE!!!
No więc moja historia jest taka, że kiedy sama byłam dziewczynką to chłopcy, podobnie jak dziś, mieli siusiaki, ptaszki, a z czasem nawet penisy i członki, które dość gładko weszły w końcu w uzus. Z dziewczynkami sprawa od zawsze była inna - nasze narządy płciowe były niewymawialne ("tam na dole", "ona jest w szpitalu z powodu kobiecych/babskich spraw" - zróbcie rachunek pamięci, ile razy usłyszeliście taki tekst i przypomnijcie sobie, czy choć raz usłyszeliście o facecie, który miał problemy 'tam na dole' albo udał się do lekarza od 'męskich spraw'?) albo infantylizowane. A potem błyskawicznie, kiedy wchodziłysmy w dorosłość, zaczynały być erotyzowane.
Jak mi moje kuzynki powiedziały w dzieciństwie, że one mają cipki to poczułam się zbulwersowana. Takie słowo! Wiadomo, porządne dziewczynki miały sisie, muszelki, brzoskwinki i tak dalej.
Gdzieś w późnej dorosłości zaczęłam kumać, że coś z tym jest nie tak, panuje tu spora dysproporcja, a już jazda zaczęła się, jak zaczęłam z ludźmi rozmawiać o diagnozowaniu niepłodności i faceci mieli penisy, erekcje, plemniki i cały ten normalny zbiór nazw, a kobiety albo zawieszały domyślnie głos, albo leciały w 'na dole', 'kobiece sprawy" (kurna, ale że co kobiece sprawy? Niedrożność jajowodów? Bolesny srom? Powiększone wargi mniejsze?), ewentualnie opisywały temat żargonem lekarskim (pochwa, macica, szyjka macicy), tyle że żargon medyczny nie oferuje nazwy zbiorczej na genitalia żeńskie. Za to jest sporo propozycji w taniej erotyce i porno. Więc finalnie wyszło na to, że siusiak wychodzi na prostą i może byc dorosłym penisem, ale dla siusi nie ma już dorosłego ekwiwalentu, bo zostaje albo słownictwo ginekologiczne, albo wulgarne, albo infantylne.
No więc ja summa summarum uważam, że cipka jest bardzo dobrym określeniem wprowadzającym dziewczynkę w ogólny klimat braku wstydu wobec własnego ciała. Nasza 'cipka' nie jest wulgarna, tylko jest dumna i fajna, bo super jest być dziewczynką i nie trzeba się chować za muszelką. Uważam, że trzeba cipke oswajać i przeciągać ją na stronę normalnego określenia, za to wyciągać ją z kontekstu porno (z penisem i członkiem się bez problemu udało, więc tutaj też się uda).
to sie i tak coraz bardziej oswaja, Bloo. Są książeczki typu "wielka księga cipek" np.
UsuńW moim odczuciu słowa siusia i siusiak traktują cipkę i ptaszka nieco w sposób instrumentalny, wytykając im funkcje wydalnicze. Chociaż w zasadzie dzieci tylko takie ich funkcje znają... więc niby dlaczego nie.
OdpowiedzUsuńByć może ze mnie wychodzi w tym przypadku zamiłowanie ornitologiczne (w dzieciństwie hodowałem papużki faliste), bo przecież cipka to również młoda kurka.
W pełni się zgadzam, że dla cipki nie ma dorosłego ekwiwalentu. Członek... to nawet brzmi dumnie, ale już wagina – niekoniecznie. I pewnie faktycznie wszystko polega nie tyle na samym określeniu, ale na jego używaniu.
Ani mnie ani Kasi nie irytuje slowo wagina
OdpowiedzUsuńpzdr
Mnie też nie irytuje. Tyle tylko, że dzieci w szkole jakoś muszą werbalizować pewne zdarzenia. Wydaje mi się, że dziewczynka prędzej powie „ale mnie swędzi cipka”, niż że ją swędzi wagina, albo siusia. Jeżeli cipka nie będzie pojęciem, które jest jej znane i używane, to powie „ale mnie swędzi pi...da”, co już będzie wulgaryzmem.
UsuńZresztą uważam, że nie jest to tylko kwestią nazewnictwa (chociaż może się mylę), ale otwartości, prostego przekazu od najmłodszych lat.
Chłopcom jest chyba jakoś łatwiej. Nawet teraz, gdyby ktoś powiedział do mnie „ale masz wielkiego członka”, to pewnie bym się uniósł kilka centymetrów nad ziemią. Gdyby ten sam ktoś powiedział do Majki „ale masz piękną waginę”, to zapewne dostałby po pysku. Chociaż... w przypadku tekstu „ale masz piękną cipkę”, pewnie dostałby podwójnie.
Mógłby jeszcze spróbować z siusią.
zarechotałam :-)
UsuńWłaśnie się dowiedziałem, że staropolskim określeniem jest "pita" i"pitek". Nawet brzmi to całkiem sympatycznie.
OdpowiedzUsuńUśmiałam się;-).
OdpowiedzUsuńAle Ploteczka (dla Ciebie Pikuś, niestety) nie ma cipki... Już nie ma.
Ona ma teraz siusię lub kaczusie, a Junior mówi, że to sisia;-).
Jakoś nam ta cipka nie pasuje, ewentualnie przeszłaby "cipuszka" (zasłyszane u znajomych), ale cipka...no nie... Nie, bo...nie. I już:).
Ps. 1. Myślałeś już o wydaniu książki (na podstawie bloga)? Serio pytam...
Ps. 2. Kiedy kolejny wpis?
Elton