Kapsel jednak trafił na ściankę.
Wprawdzie ta z załączonego zdjęcia nie jest wysokiego lotu
(chociaż nawet z takiej niewielkiej chłopiec czasami spada), to
portal w internecie, na którym zamieściliśmy informację, że
poszukujemy rodziców adopcyjnych, jest z górnej półki.
Na stronie Nasz Bocian siłą rzeczy w sposób skrócony
przedstawiłem historię Kapsla. Uznałem jednak, że już tyle napisałem o nim tutaj, że żal tego nie wykorzystać, aby
maksymalnie przybliżyć jego postać zainteresowanym rodzicom.
Zatem spróbuję trochę
usystematyzować wszystkie wpisy, aby nikt nie musiał czytać całego
bloga.
Na początku, a było to równy rok
temu, z ogromnym entuzjazmem zabraliśmy się do pracy z Kapslem.
Wydawało nam się, że jego lekkie opóźnienie w rozwoju (bo tylko
takie ma orzeczenie w „papierach”) jest tylko kwestią zaniedbań
ze strony jego mamy, która (jak sama przyznawała) zbyt wiele czasu
mu nie poświęcała. Przekonanie to wypływało głównie z faktu,
że chłopiec był bardzo rezolutny i otwarty. Potrafił porozmawiać
z każdym i na każdy temat, chociaż najczęściej nie do końca
wiedział o czym mówi. Wydawało mi się, że skoro zna niektóre
trudne i dziwne słowa (jak choćby „recycling”, „podnośnik
hydrauliczny”), to nauczenie się liczenia do dziesięciu, będzie
„bułką z masłem”. Niestety z każdym tygodniem to przekonanie
coraz bardziej słabło.
Pierwszą wzmiankę poczyniłem,
wstawiając jego ocenę, po trzech tygodniach naszej znajomości:
Nieco więcej o naszym pierwszym etapie
napisałem tutaj:
Mieliśmy świadomość, że ewentualne
szanse na adopcję stają się coraz mniejsze. Siedmioletni i nie do
końca rozgarnięty chłopiec, niestety nie jest „kąskiem”, po
który rodzice adopcyjni ustawiają się w kolejce. Zaczęliśmy więc
coraz bardziej wspierać jego mamę, która spotykała się z nim
regularnie i sprawiała wrażenie, że będzie w stanie ułożyć
sobie swoje dotychczas beztroskie życie.
Wielkim zaskoczeniem był więc fakt
odebrania jej praw rodzicielskich.
Więcej na ten temat napisałem w
poniższym tekście:
Kapsel z każdym miesiącem stawał się
coraz bardziej niesforny. W pewnym momencie zaczęliśmy się
zastanawiać, czy w ogóle nadajemy się na rodziców. Przyszło do
nas grzeczne dziecko, a my w trzy miesiące rozpuściliśmy je "jak dziadowski bicz”. Czasami bezradnie rozkładaliśmy ręce, bo
żadne argumenty do niego nie trafiały, robił co chciał (albo wrzeszczał, że mu na coś nie pozwalamy). Gdybym
wówczas wiedział, kiedy chłopak od nas odejdzie, to kupiłbym
sobie miarę krawiecką i (niczym w wojsku) z każdym dniem odcinał
jeden centymetr. Naprawdę momentami mieliśmy go już dosyć.
Jak ktoś ma ochotę, to może
przeczytać rozwinięcie tego tematu:
W którymś momencie coś zaczęło się
zmieniać – zaczęliśmy coraz lepiej się rozumieć.
Gdy czasami z Majką sobie wszystko
wspominamy, to wydaje nam się, że na samym początku chłopiec był
grzeczny, bo mógł się nas obawiać. Nie znaliśmy się, więc nie
wiedział na co może sobie pozwolić i czy przypadkiem nie dostanie
za coś w skórę. Ostatecznie nie wiemy, jakie miał wcześniejsze
doświadczenia.
Z biegiem czasu poczuł się u nas
bezpiecznie, więc zaczął testować naszą cierpliwość. W końcu
zrozumiał czego od niego oczekujemy, i że wszelkie formy buntu nie
przynoszą zakładanego skutku. Niestety nauka tego, też zajęła mu
kilka miesięcy:
Aż przyszedł moment, gdy nastała
prawdziwa sielanka. Pomysł z miarą krawiecką poszedł już w
zapomnienie:
Niestety coraz bardziej zaczęła nas
dręczyć myśl związana z przyszłością chłopca. Wprawdzie w
pewnym momencie zaświtała iskierka nadziei, to niestety z każdym
dniem płomyczek jest coraz słabszy:
Czas dopisać ciąg dalszy i jakoś
wszystko podsumować.
Kapsel jest dzieckiem, które wymaga
ciągłego zainteresowania i ciągłego przypominania mu o takich,
czy innych zasadach. Wówczas jest fantastyczny. Potrafi
współpracować, pomagać w rozmaitych pracach. Najgorszą rzeczą
jest pozostawienie go samemu sobie. Nadal nie potrafi bawić się
samodzielnie, nie mówiąc o kolorowankach, wycinankach, czy innych
jeszcze bardziej skomplikowanych rozrywkach. Bardzo chętnie w nich
uczestniczy, ale musi być „prowadzony za rączkę”.
Ostatnio mieliśmy przez dwa tygodnie
pod opieką trójkę dzieci z innego pogotowia rodzinnego (co
powodowało, że samemu Kapslowi poświęcaliśmy mniej czasu niż
zazwyczaj). Być może niewłaściwie założyliśmy, że towarzystwo
innych dzieci mu to w jakiś sposób zrekompensuje. Dodatkowo
chłopiec trzy dni spędził w szpitalu (planowany zabieg), będąc
ciągle w towarzystwie mamy lub babci. Trudno powiedzieć, która z
tych dwóch rzeczy ma na to większy wpływ, ale Kapsel cofnął się
w swoich zachowaniach o kilka miesięcy. Wrócił do okresu, gdy
rzucał się z krzykiem na podłogę, gdy chodził po pokojach
(wyciągając z szaf nie swoje rzeczy), gdy nie chciał sprzątać,
pomagać…, gdy chęć jedzenia zaczęła przysłaniać wszelkie racjonalne myślenie.
Sądzę jednak, że tym razem powrót
do normalności zabierze mu dużo mniej czasu, bo już teraz widać,
że jest coraz lepiej.
Sprawa zainteresowanej rodziny
adopcyjnej przycichła. Podjęliśmy więc z Majką decyzję o
umieszczeniu go „na ściance” - takiej pewnego rodzaju tablicy
ogłoszeń, do której mają dostęp również rodzice, którzy
ukończyli kurs i mają kwalifikacje, aby przysposobić dziecko.
Napisałem (głównie tutaj) jak się
sprawy mają, niczego nie ukrywając, nikogo nie wybielając, ani nadmiernie krytykując. Daleki
jestem od prób wzbudzania litości, sugerując że chłopak kiepsko
skończy w domu dziecka (gdzie nie będzie miał kontaktu jeden-na
jeden z podstawowym opiekunem). Istnieje duże prawdopodobieństwo,
że tak właśnie się stanie, jednak nie może to być ważnym
kryterium, na podstawie którego, jakaś rodzina podejmie decyzję.
Nie mogę też pisać, że chłopiec jest bezproblemowy, bo tak nie
jest (chociaż w ostatnim czasie nastąpił ogromny postęp związany
z moczeniem się). Nie chcę też rodziców, którzy zainteresują
się Kapslem tylko dlatego, aby nie trafił do adopcji zagranicznej
(bo ta opcja cały czas istnieje i dla nas nie jest to problemem …
a dla Kapsla też z pewnością by nim nie była).
Kogo więc szukamy dla chłopca?
Kogoś, kto nie ma potrzeby wychowania
swojego dziecka na geniusza. Kogoś, komu radość sprawia dawanie, a
nie branie. Kogoś, kto ma dużo cierpliwości. Kogoś, kogo nie
irytuje … „głupota”. Kogoś, kto chce mieć dziecko i być
rodzicem dla niego i dla siebie (a nie dla sąsiadów, znajomych, czy
nawet dalszej rodziny).
A przede wszystkim kogoś, kto będzie
chciał z tym dzieckiem być na co dzień, dając mu głównie
siebie, a nie w zastępstwie opiekunki i mnóstwo zajęć
dodatkowych. Kapsel to lubi, nawet bardzo… ale jako dodatek.
Ktoś mógłby powiedzieć: adoptuj
sam. Ja na przysposobienie takiego chłopca nie jestem gotowy, nigdy
nie byłem i pewnie nigdy nie będę. Mogę poświęcić Kapslowi
swój czas, mogę się z nim pobawić, pobiegać, poskakać na
trampolinie. Mogę być dla niego fajnym wujkiem przez jakiś czas …
nawet długi, ale nie na zawsze. Ja jestem typowym ojcem, który lubi
się chwalić swoimi dziećmi. Nie szukamy dla Kapsla rodziców
typowych, którzy zainteresują się nim tylko dlatego, że nie mają
lepszych ofert. Kapslowi są potrzebni rodzice nietypowi. Są tacy
ludzie. Nawet sami takich znamy.
Czy Kapslem nie można się chwalić?
Owszem można, ale w wąskiej grupie osób, które go znają. Cały
czas robi postępy, chociaż otoczenie może tego nie zauważać.
Najprawdopodobniej w dorosłym życiu będzie mógł samodzielnie
funkcjonować. Problem polega tylko na tym, aby znaleźć właściwych
ludzi, którzy go do tej dorosłości doprowadzą.
I jeszcze kilka słów o mamie chłopca.
Cały czas planuje złożyć wniosek do sądu o przywrócenie praw
rodzicielskich. Parafrazując słowa Hamleta, napiszę „plany,
plany, plany”.
Niczego nie zrobiła kiedyś, kiedy
były ku temu podstawy, niczego nie zrobi i teraz (zwłaszcza, że
jej sytuacja coraz bardziej się komplikuje). Owszem, przedstawia nam
swoje plany, sugeruje pewne rozwiązania, które chciałaby
zrealizować. Czasami nawet coś w tym kierunku zrobi. Jednak ja, na
każdy jej nowy pomysł na życie, robię coraz większe oczy.
Przypomniał mi się pewien stary
dowcip, który akurat w tym przypadku bardzo do mnie pasuje.
- Czym się różni żaba od faceta?
- Ta pierwsza czasami „kuma”.
Czytam, czytam i sama nie wierzę, że ten chłopiec z pierwszych postów to ten sam chłopiec który teraz mieszka w naszym domu😊Ogromna różnica postęp ale chyba też inne spojrzenie na niego z naszej strony.Niestety nasze spojrzenie na mamę i szanse powrotu Kapsla do niej też diametralnie inne.
OdpowiedzUsuńHej Pikusiu, jak tam sprawy Kapsla?
OdpowiedzUsuńNiestety nic się nie dzieje. Na zamieszczone ogłoszenie nikt się nie odezwał. Ośrodek adopcyjny też milczy. PCPR przymierza się do poszukiwania rodziny zastępczej na stałe. Nawet byli u nas ludzie gotowi zaopiekować się dzieckiem pokroju Kapsla, ale dopóki są jeszcze jakiekolwiek szanse na adopcję, sprawa jest zawieszona.
UsuńCzekamy.
och, jeśli na tapecie pojawiła się już opcja pieczy zastępczej długoterminowej to tak strasznie się cieszę!!! Że jednak jest brana pod uwagę alternatywa dla domu dziecka. Bardzo, bardzo zaciskam za to rozwiązanie kciuki
Usuń