piątek, 7 kwietnia 2017

KAPSEL 3

Decyzja sądu o odebraniu praw rodzicielskich mamie Kapsla się uprawomocniła i aktualnie kompletujemy wszelką dokumentację, ponieważ chłopiec zostanie zgłoszony do adopcji. Jego mama wcześniej deklarowała, że odwoła się od wyroku i że skorzysta z pomocy prawnika, aby odzyskać syna … Odwołanie nie wpłynęło. Prawnik podobno gdzieś tam jest, ale są to tylko informacje od mamy chłopca (więc pewnie nikt taki nie istnieje i nigdy nie istniał). Jeżeli jednak jest, to co jej doradził? Teoretycznie można by przyjąć, że korzystniejsze jest złożenie wniosku o przywrócenie praw rodzicielskich, niż odwołanie się od wyroku. W tym drugim przypadku trzeba liczyć przynajmniej rok do rozprawy w sądzie apelacyjnym. Wniosek o przywrócenie praw rodzicielskich można teoretycznie złożyć tuż po uprawomocnieniu się wyroku. Problem polega tylko na tym, że aby odzyskać dziecko, coś w życiu rodziców biologicznych musi się zmienić, a zanim to się stanie, dziecko może zostać zakwalifikowane do adopcji. Wątpię, czy jakikolwiek prawnik zaproponowałby swojemu klientowi taką metodę postępowania. W przypadku mamy Kapsla, podstawowym warunkiem miało być zamieszkanie z chłopcem z dala od jej partnerów, z dala od jej toksycznej rodziny. Złożyła wniosek w gminie o mieszkanie socjalne i z racji swojej sytuacji podobno miała szansę zamieszkać w tym lokalu w ciągu kilku miesięcy. Nie wiem co będzie teraz, gdy nie ma już praw rodzicielskich do swojego dziecka. Nie wiem też, ile w tym wszystkim jest prawdy.
Po rozprawie, mama twierdziła, że sąd zakazał jej widywania się z synem. Okazało się, że nic takiego nie miało miejsca. Decyzja sądu była bardzo lakoniczna – dwa krótkie zdania, żadnej wzmianki o braku odwiedzin. Dopiero uzasadnienie wyroku (o które mama wystąpiła) mogło rzucić nieco szersze światło na całą sprawę. Niestety jakoś nie za bardzo chciała się z nami podzielić zawartymi tam uwagami. Po kilku tygodniach jednak dane nam było przeczytać szczegółową sentencję wyroku. Główny nacisk położony był na rażące zaniedbywanie dziecka w każdej dziedzinie. Gdyby Kapsel był dzieckiem 2-3 letnim (i do tego w normie rozwojowej), to przyklasnąłbym takiemu postanowieniu, ponieważ chłopiec bardzo szybko znalazłby rodzinę adopcyjną. Niestety w tym przypadku, podstawową sprawą jest to, że praktycznie nie ma on szans na przysposobienie, a po drugie chłopiec wcale nie tego oczekuje. Wkrótce odejdzie od nas Białasek – mówimy, że zamieszka z nową mamą. Na Kapslu wywarło to ogromne wrażenie, ponieważ któregoś dnia wstał skoro świt, wyciągnął walizki z pomieszczenia, do którego ma absolutny zakaz wchodzenia i stwierdził, że musi się spakować, bo on też za chwilę odchodzi do nowej mamy. Na pytanie, do jakiej nowej mamy się wybiera, odpowiedział, że „przecież do mojej mamy”.
Kapsel jest dzieckiem bardzo trudnym (wywołującym w nas szereg bardzo skrajnych emocji). Są dni, gdy jest bardzo grzeczny, posłuszny, a nawet można z nim rozsądnie porozmawiać. Niestety takich dni nie ma zbyt wiele i dlatego jego przyszłość jawi mi się w ciemnych barwach.
Staram się zawsze widzieć jakieś światełko w tunelu. Tak było przy Chapicku (z podejrzeniem FAS), a nawet przy Królewnie (z porażeniem mózgowym), gdzie to światełko nadal widzę. Niestety z Kapslem jest inaczej – zacząłem widzieć tylko ciemność. Na szczęście Majka jest dużo bardziej optymistyczna, a przede wszystkim ambitna, co w pewien sposób nie pozwala mi tak zupełnie sobie chłopca „odpuścić”. Jednak gdy widzę, że jego głównym osiągnięciem po ponad półrocznym pobycie u nas stało się rozróżnianie podstawowych kolorów, to trudno mi zachować jakikolwiek optymizm. Ale co mam robić? Nadal liczę z nim do dziesięciu, powtarzam dni tygodnia, staram się prowokować go do logicznego myślenia (choćby w najprostszej formie). W tej chwili nawet zaczyna stronić od większej aktywności fizycznej. Biegać ze mną nie chce już od kilku miesięcy, pompki i brzuszki robi jak ma dobry humor, często zamienia gokarta (który jest na pedały i trzeba się trochę napracować) na łatwiejszą hulajnogę, a tę z kolei na prowadzenie wózka z Gackiem albo Białaskiem.
Najgorsze jest to, że wszelkie metody wychowawcze, które stosowaliśmy przy naszych dzieciach, zupełnie nie działają. Dla Kapsla „czarną magią” jest ciąg przyczynowo-skutkowy. Nie można do niego powiedzieć, że jak teraz zrobisz „to”, to wieczorem będzie „tamto”. Nie reaguje na żadne formy motywacji, jak choćby zbieranie punktów, kwiatków, czy innych gadżetów , które w pewnym momencie przekładają się na jakieś profity. Nawet nie można zastosować wobec niego żadnych kar. Słodyczy nie jada, a trudno nie dać mu za karę obiadu, czy kolacji. Bajek i tak dużo nie ogląda, a ograniczenie tego co jest teraz, będzie większą karą dla nas, niż dla niego. Nie buntuje się już przed wysłaniem go do swojego pokoju (być może stwierdził, że wówczas nie jest pod kontrolą i może zrobić to, na co byśmy mu nie pozwolili widząc jego zachowanie - np. na obrywanie kół samochodom). Od jakiegoś czasu przestaje działać magia spotkania z mamą. Rozmowy telefoniczne trwają kilkanaście (może kilkadziesiąt) sekund. Wizyta polega na posiedzeniu obok siebie, zamiast byciu z sobą. Nie rozumiem więc, dlaczego tak bardzo dopytuje o rozmowy telefoniczne … tylko po to, aby powiedzieć „dzisiaj będzie grill, cześć”?. Dlaczego czeka na spotkanie, na którym nawet się do mamy nie przytuli, nie porozmawia z nią? Dlaczego dzień, w którym się spotyka, a nawet zamieni z nią dwa zdania przez telefon, jest totalnie „rozjechany”? Dlaczego Kapsel jest wtedy nadpobudliwy, agresywny, nieposłuszny?

Na dobrą sprawę to zbyt wiele o nim nie wiemy. Najpewniejszą rzeczą jest to, że za kilkanaście dni zostaniemy jego opiekunami prawnymi. Natomiast najważniejsze sprawy, które są nam znane, opierają się na domysłach, albo nigdy nie zostały do końca wyjaśnione. Podobno dzieciństwo chłopiec spędził w towarzystwie niepełnosprawnej babci, oglądając bajki i jedząc … cokolwiek (ale dużo). Mama nie miała dla niego zbyt wiele czasu, bo niby ciągle pracowała. Kim był wujek Trynek, który pojawił się na pewnym etapie jego życia? Dla Kapsla jest on uosobieniem zła, chociaż nie potrafi w jakikolwiek sposób uzasadnić swoich lęków. Chyba w jakimś sensie jest to związane z samochodem, bo najczęściej wraca do tematu jadąc do przedszkola.
Faktem jest, że wujek Trynek miał sprawę karną, ale zeznania Kapsla były tak niespójne, że wszystko zostało umorzone.
Po zabraniu chłopca mamie (ponad rok temu), trafił on do pogotowia rodzinnego. Podobno stał się dla tego pogotowia „gwoździem do trumny”. Znając tą rodzinę zastępczą, mogę stwierdzić, że decyzja o samorozwiązaniu była z pewnością przemyślana. Jeden miesiąc Kapsel spędził w jeszcze innej rodzinie zastępczej, a od ponad pół roku mieszka z nami.
Początkowo zachowywał się bardzo dobrze. Był miłym i sympatycznym chłopcem. Na dobrą sprawę, jak chce, to nadal potrafi takim być.
Niestety coraz bardziej przestaje mu się chcieć. Prawdopodobnie wynika to z tego, że czuje się u nas dobrze, ma poczucie bezpieczeństwa. Nie zabiega już tak bardzo jak kiedyś o nasze zainteresowanie, nie zależy mu na naszych pochwałach (chociaż je lubi, tyle tylko, że chciałby być chwalony za nic). Mam nawet wrażenie, że jego obiektem zainteresowania, są osoby, które bywają u nas stosunkowo rzadko, a nawet widzi je po raz pierwszy. W takim przypadku stara się (i naprawdę mu to wychodzi) zrobić bardzo dobre wrażenie.

Czasami się zastanawiam, czy nie wymagamy od niego zbyt dużo. W końcu chłopiec nie rozumie co znaczy „posprzątaj pokój”. Trzeba do niego mówić bardzo konkretnie. Świetnie w roli opiekuna spisuje się Smerfetka, która chodzi za nim i pokazuje palcem, co ma jeszcze schować do pojemnika. Gdyby dziewczynka jeszcze przez jakiś czas z nami pozostała, to pewnie zaczęłaby go uczyć rysowania, liczenia, rozwiązywania rozmaitych zadań w książeczkach. Być może byłaby w tym względzie lepszym nauczycielem niż my. Tok myślenia ludzi dorosłych jest zapewne inny niż dzieci kilkuletnich, a Kapsel w wielu przypadkach przejawia zachowania 3-4 latka. Cieszy nas też to, że chłopak po przebudzeniu potrafi już przez dłuższy czas zająć się sobą. Poza rozkładaniem na części pierwsze rozmaitych zabawek, lubi też układać puzzle oraz ciąć nożyczkami (wszystko jedno co - nasza córka nawet oddała nam w depozyt swoje kieszonkowe, na wypadek gdyby je odnalazł w jej szufladzie).
Zdarzają się bowiem epizody z wykradaniem różnych przedmiotów (zwyczajnie zagląda do każdego z pokoi w naszym domu i zabiera sobie coś na pamiątkę – coś, co później przypadkowo znajdujemy u niego robiąc porządki, albo gdy ktoś z domowników zaczyna czegoś intensywnie szukać). Przez jakiś czas wydawało nam się, że ten problem przestał istnieć, jednak od miesiąca wrócił on ze zdwojoną siłą. Poza wspomnianymi walizkami, wyniósł ozdoby choinkowe, lampkę, kredki, długopisy, zeszyty i parę innych drobiazgów. Z pozoru może to się wydawać nieszkodliwe (co najwyżej upierdliwe). Jednak gdy się temu przyjrzeć bliżej, to może to być bardzo niebezpieczne. Wyniesioną lampkę podłączył do prądu. A co będzie, gdy znajdzie żelazko, albo choćby suszarkę, którą zechce wysuszyć wodę? Przed dwulatkiem wystarczy wszystko pozamykać w górnych szafkach (albo zwyczajnie pamiętać o zamykaniu drzwi). Kapsel jak zechce, to jest w stanie dojść do każdego zakamarka w naszym mieszkaniu. A przecież nie będę co noc zabierał do swojego łóżka żelazka, suszarki do włosów, lokówki, maszynki do golenia. Nie wymontuję baterii z umywalki, piekarnika, nie wyniosę kuchenki mikrofalowej, pralki, suszarki do rzeczy.
Najbardziej irytujące jest to, że niewiele do niego dociera. Gdy mu się coś tłumaczy, to patrzy prosto w oczy i nic nie mówi. Nie wiem, czy świadomie, czy podświadomie, ale się wyłącza. Zachowuje się często jak dziecko kilkumiesięczne, które nie rozumie znaczenia rozmaitych słów. Reaguje na emocje. Gdy się na niego krzyknie, to ma świadomość, że coś jest nie tak i się boi. Gdy mówi się do niego spokojnie, to uważa, że wszystko jest w porządku (nawet gdy mu tłumaczymy, że postąpił źle).

Chłopiec nadal się moczy. Przez jakiś czas wydawało nam się, że sprawa zostanie w dość krótkim czasie rozwiązana, ponieważ urolog stwierdził pewne nieprawidłowości w funkcjonowaniu pęcherza moczowego. Nie wdając się w szczegóły medyczne, jego pęcherz był w stanie pomieścić tylko niewielkie ilości moczu. Ciekawe jest to, że wypicie naraz dużej ilości płynów powodowało, że Kapsel czuł potrzebę natychmiastowego pójścia do toalety, natomiast gdy wypił tylko kilka łyków, to zwyczajnie nie czuł, że zaczyna mu się przelewać. Chłopiec cały czas dostaje leki i widać pewną poprawę. Jednak bywają dni, że zsika się w majtki dwa albo trzy razy. Ponieważ na noc zakładamy mu pieluchomajtki, to tę część dnia zupełnie sobie odpuścił. Chociaż chyba stanowi to dla niego jakiś problem, bo lubi jak nad ranem ma sucho (a przynajmniej wydaje mu się, że ma sucho). Gdy ostatnio budziłem go do przedszkola, to bardzo się ucieszył, że się w nocy nie posiusiał. Biorąc pod uwagę wagę pieluchy, uczucie suchości dobrze świadczyło tylko o jej jakości. Ale nie wyprowadzałem go z błędu … bo i po co?
Jak już jestem przy temacie fizjologii, to muszę stwierdzić, że Kapsel ma więcej podobnych problemów (chociaż już nie tak bardzo dokuczających). Potrafi zrobić kupę do łóżka, albo na podłogę, albo na klapę od sedesu. Zawsze tłumaczy, że nie zdążył, albo że nie ucelował. Nie kontroluje też bekania, pierdzenia, mlaskania. Oczywiście gdy mu się to zdarzy, to natychmiast przeprasza.
Niszczy wszystko, czym zacznie się bawić. W pewien sposób można to tłumaczyć ciekawością, bo przecież jak sprawdzić co jest we wnętrzu samochodu, nie odrywając podwozia. Chociaż jakoś nie niszczy lalek. Za to potrafił popsuć uchwyt od wózka (nie dla lalek tylko dla dzieci), a nawet połamać metalowe krzesełko dla dzieci.

Piszę o tym nie dlatego, że chciałbym się wyżalić. W końcu jakiś czas temu wspomniałem, że wyzwaniem byłoby dla mnie trudne dziecko. Tak więc mam co chciałem … ale więcej losu nie będę kusił i tak już nie napiszę.
Uważam, że Kapsel jest dzieckiem, które w szczególny sposób będzie musiało być przekazane nowej rodzinie (o ile taka się znajdzie). Tutaj nie może być mowy o przemilczeniu, a nawet zapomnieniu jakiegoś jego zachowania. Nie wiem, czy blog jest najszczęśliwszym miejscem na umieszczanie tego rodzaju przemyśleń, ale przede wszystkim, tego co tutaj napiszę, nigdzie nie zgubię. A po drugie może to być też ciekawy opis zachowań dla rodzin, które mają w planach opiekę zastępczą.
Niestety mam też świadomość tego, że może nam się zdarzyć dziecko, przy którym Kapsel będzie się wydawał „złotym chłopakiem”.

Co zatem czeka Kapsla?

Na jego przykładzie spróbuję opisać, co może dziać się dalej. Jakie mogą być koleje losu zarówno dziecka, jak też rodziny biologicznej i aktualnej rodziny zastępczej.
Mimo odebrania praw rodzicielskich, mama Kapsla cały czas ma prawo go odwiedzać – i tak się dzieje. Jednak układy między nią, a nami (jako rodziną zastępczą) stają się coraz bardziej napięte. Na dobrą sprawę jest to powielanie pewnych znanych schematów. Początkowo rodzice biologiczni są bardzo spolegliwi, gotowi do współpracy, rozumiejący zaistniałą sytuację. Z biegiem czasu coś się zmienia. W ich oczach stajemy się tylko opiekunami ich dziecka, od których można czegoś wymagać. Zaczynają mieć pewne sugestie, a wręcz mówią nam – jak powinniśmy postępować. Świadomość przepaści intelektualnej, emocjonalnej, światopoglądowej (co często ma miejsce) z pewnością nie pomaga. Jest to trudny okres, w którym trzeba pokazać kto jest „alfą, a kto tylko betką”. Pewne atawistyczne zachowania przestają być czymś niezwykłym. Spirala wzajemnej niechęci się nakręca.
Chociaż … bywają rodzice, których można polubić i którzy (jak nam się wydaje) również lubią nas, jednak są to wyjątki. W większości przypadków można mówić o „grze pozorów”.
Tak więc patrząc z perspektywy rodzica zastępczego, który miał już do czynienia z niejednym rodzicem biologicznym – bardzo sceptycznie podchodzę do tematu adopcji otwartej (w której dziecko ma kontakt ze swoją rodziną biologiczną), ale też do końca jej nie wykluczam.

Aktualnie Kapsel zostanie zgłoszony do Ośrodka Adopcyjnego. Prawdopodobnie będzie zakwalifikowany do adopcji, bo żadne przeszkody nie istnieją (jak choćby rodzina zastępcza, która chciałaby się nim dalej opiekować, ale nie stać jej finansowo na przysposobienie).
Chętnych rodziców adopcyjnych pewnie nie będzie (bo nawet zupełnie zdrowe sześciolatki, będące w normie rozwojowej, często mają problemy ze znalezieniem nowej rodziny). Tak więc Kapsel będzie pojawiał się w coraz to szerszej bazie danych, kończąc pewnie na zgłoszeniu do adopcji zagranicznej. Klimat wokół adopcji zagranicznych jest, jaki jest. Jednak podchodzę w tym przypadku do tego bardzo spokojnie, ponieważ wiemy od osoby, która monitorowała adopcję zagraniczną Chapicka, że Kapslem raczej nikt nie byłby zainteresowany.
Po tych kilku-kilkunastu miesiącach rozpocznie się poszukiwanie rodziny zastępczej.
Czy znajdzie się taka, która będzie chciała poświęcić chłopcu swój czas i serce?
Może jakiś rodzinny dom dziecka? A może jednak wróci do mamy? On ciągle na to czeka.

Nie wróci. Mama zapewne dojdzie do wniosku, że nie da rady zmienić swojego życia. Jednak kocha syna i chciałaby się nadal z nim spotykać.
Dom dziecka będzie najlepszym rozwiązaniem … dla niej.

Na koniec tradycyjnie, trochę historii.

Ocena rozwoju dziecka na podstawie obserwacji opiekunów (6 lat).

Kapsel jest w naszej rodzinie od trzech tygodni, więc tak naprawdę niewiele jeszcze możemy o nim powiedzieć. Jednak wydaje się, że fakt, iż jesteśmy jego trzecią rodziną zastępczą w stosunkowo krótkim czasie, raczej nie najlepiej wpływa na jego zachowanie, zwłaszcza dotyczące sfery emocjonalnej.
Chłopiec ma problem z moczeniem się. Wprawdzie nie chodzi o kałuże, ale tylko o popuszczanie, to jest to jednak sytuacja, którą powinniśmy jakoś rozwiązać, a przynajmniej wypracować pewną strategię postępowania. Sam fakt moczenia się nie jest niczym nadzwyczajnym w przypadku dzieci, które poczuły się odrzucone przez matkę (w skrajnych przypadkach może trwać nawet do 14-15 roku życia). Wydawałoby się, że najlepszą metodą jest stosowanie nagród, jednak gdy ta nagroda jest już w zasięgu ręki, i nagle emocje przerosną umysł, to jej odebranie staje się zwyczajną karą, a tego bardzo nie chcemy robić. W tej chwili wielki słój z cukierkami, które może dostać gdy nie „posika się” przez trzy dni z rzędu (która to zasada została przeniesiona z poprzedniej rodziny zastępczej), praktycznie go nie interesuje, ponieważ chłopiec wie, że jest on poza jego zasięgiem.

Kapsel jest nieco poniżej normy rozwojowej, stąd między innymi orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego. Trudno jednak aktualnie powiedzieć w jakiej mierze jest to skutek zaniedbań opiekuńczo-wychowawczych, a w jakiej jakiegoś rodzaju zaburzeń.

Wykaz umiejętności dziecka:

  • Jest prawie samowystarczalny w zakresie ubierania się, mycia, kąpieli, korzystania z toalety. Wprawdzie często myli lewy but z prawym, tył i przód bluzki, nie potrafi zawiązać sznurowadeł a nawet zapiąć guzików, to jednak jest to chyba przypadłość dotycząca dużej grupy sześciolatków. Sprawia wrażenie, jakby nie bardzo wiedział do czego służy szczoteczka do zębów, o czym zresztą świadczy stan jego uzębienia.
  • Nie potrafi jeszcze prawidłowo posługiwać się sztućcami (zwłaszcza nożem), ale stara się jak może i nawet gdy wystąpią trudności, nie posiłkuje się ręką.
  • Stara się być bardzo pomocny, ale nie bardzo „mierzy siły na zamiary”. Na razie uczymy się siebie. Jak do tej pory, najbezpieczniejszym zajęciem (chociaż dość obrzydliwym), jest zbieranie myszy z tarasu, które przyniesie kot. Na szczęście idzie jesień i taras będzie już ciągle zamknięty. Ale będziemy starali się wdrażać go do pewnych czynności, które będzie lubił i będą bezpieczne. Okazało się na przykład ostatnio, że potrafi sprawnie nakarmić kaszką Gacka (naszego podopiecznego). Natomiast pozwolenie mu na wycieranie naczyń, jest obciążone dużym ryzykiem.
  • Jest typowym sześciolatkiem, który nie potrafi usiedzieć na miejscu, dlatego staramy się zapewnić mu trochę ruchu. Został zapisany na trening judo dla przedszkolaków. Po pierwszym spotkaniu był bardzo podniecony i wyraził chęć dalszego uczestnictwa w zajęciach. Nie wiadomo jak to będzie, bo po pierwszym bieganiu ze mną po lesie, też był bardzo zadowolony, ale od tego czasu nie mogę go namówić, aby to powtórzyć. Prawdopodobnie sporo w tym mojej winy, bo gdy dobiegliśmy do paśnika, zapytałem czy wracamy krótszą, czy dłuższą drogą. Odpowiedział, że dłuższą, więc przebiegliśmy prawie 4 kilometry (ale dał radę). Niestety wówczas jeszcze nie wiedziałem, że nie rozróżnia pewnych pojęć.
  • Wprawdzie Kapsel jest strasznym gadułą, to jednak musimy brać pod uwagę to, że nie rozróżnia słów przeciwstawnych: dalej-bliżej, mniejszy-większy, dłuższy-krótszy itd. Nie odróżnia też sformułowań: z przodu – z tyłu. Niedawno odbierałem go z przedszkola. Zadał mi pytanie: czy mogę usiąść z tyłu? Oczywiście – odpowiedziałem. Patrzę, a on ładuje się na przednie siedzenie. Nie wie też która to jest strona lewa, a która prawa.
  • Ma też dziwne nawyki dotyczące słownictwa. Mówi, że chciałby być wyścigówką lub koparką, zamiast że chciałby mieć wyścigówkę lub koparkę.
  • Za to bardzo często używa zwrotów grzecznościowych: proszę, dziękuję, przepraszam. Zagaduje zupełnie sobie obce osoby i jest to bardzo kulturalne, a do tego logicznie uzasadnione. Jedynie musimy go nauczyć, że należy mówić „proszę pani”, a nie „pani”, oraz „słucham” zamiast „co”.
  • Rzadko miewa skrajne nastroje jak inne sześciolatki (od euforii do ataku złości), jednak bywają sytuacje, które bardziej byłyby naturalne dla 2-3 latka. Potrafi rzucić się na podłogę, krzyczeć, kopać, szarpać się.
  • Ma fobię na punkcie paznokci u nóg. Nie daje ich sobie obciąć (chociaż mojej żonie jakoś udało się go do tego namówić dwa razy), co powoduje, że jego stopy wyglądają fatalnie. Ma jednak tego świadomość, bo kiedyś wrócił z przedszkola z krzykiem: ciocia udało się ! Myśleliśmy, że chodzi o to, że się nie zmoczył, a on dalej: udało się … nie musiałem ściągać skarpetek.
  • Na dobrą sprawę nie potrafi nawet policzyć do pięciu, chociaż powinien już dodawać i odejmować w zakresie liczby 10.
  • Nie potrafi skupić się na jakiejś czynności dłużej niż na 2-3 minuty. Nie umie bawić się twórczo, układając klocki, puzzle, budując wieżę. Największą atrakcją jest oglądanie bajek w telewizji.
  • Mówią, że nie potrafi rysować, chociaż może zwyczajnie wzoruje się na klasykach. Niestety przypadł mu do gustu tylko jeden styl – abstrakcjonizm.
  • Nie rozróżnia kolorów. Zastanawiamy się, czy aby na pewno jest to kwestia pewnych opóźnień, ponieważ potrafi pogrupować figury np. okrągłe i kwadratowe. Natomiast, gdy pokazujemy mu żółty przedmiot oraz trzy inne, w kolorze żółtym, niebieskim i czerwonym, nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, który z nich jest w takim samym kolorze – zwyczajnie zgaduje.
  • Nie zna ani jednego wierszyka, czy też piosenki.
  • Za to ma pewną wiedzę ogólną, którą pewnie sobie wypracował, aby nie zginąć w brutalnym świecie. Wie jak się nazywa i ile ma lat, ma dobrze rozpracowanego pilota od telewizora, a będąc w odwiedzinach u naszej byłej podopiecznej, która przebywa w domu opieki prowadzonym przez siostry zakonne, widząc zakonnicę – krzyknął: ooo!!! Matka Boska.
  • Jest bardzo opiekuńczy w stosunku do młodszych dzieci, przebywających w naszym pogotowiu.
  • Trochę tylko wzbudza moją zazdrość, gdy patrzy Majce prosto w oczy i mówi: „chciałbym, abyś była tylko moja”.
Podsumowując, Kapsel jest pogodnym dzieckiem i nie przewidujemy z nim większych problemów wychowawczych. Społecznie jest naszym zdaniem całkiem dobrze rozwinięty. Ruchowo też niczego sobie. Natomiast możliwości nadrobienia zaległości w sferze emocjonalnej, percepcyjnej, poznawczej i językowej są ogromną niewiadomą … ale jednak jest to dla nas dużym wyzwaniem.


Ocena rozwoju dziecka na podstawie obserwacji opiekunów (6,5 roku).

Sąd odebrał mamie Kapsla prawa rodzicielskie i niedługo chłopiec zacznie przechodzić wszelkie szczeble adopcji krajowej, prawdopodobnie ocierając się o adopcję zagraniczną.
Cały czas utrzymujemy kontakty dziecka z jego mamą, ponieważ wydaje nam się, że powrót do niej byłby najlepszym rozwiązaniem. Niestety szczere chęci nie wystarczą aby odzyskać syna, mimo że mama biologiczna ma w planach złożenie wniosku o przywrócenie praw rodzicielskich. Czy będzie w stanie zapewnić dziecku odpowiednie warunki, czy ktoś jej w tym pomoże? Cały czas jesteśmy dobrej myśli.
Pół roku temu wspominałem o problemie z moczeniem się. Wydawało się, że wszystko jest tylko chwilowe, gdy po rozmowie z psychologiem byliśmy niemal pewni, że Kapsel czując się u nas coraz lepiej, poczuł się bezpiecznie, co paradoksalnie wzmogło jego dawne problemy. Do tego wizyty u urologa, który stwierdził zaburzenia funkcjonowania pęcherza moczowego i zapisał odpowiednie leki, dawały nadzieję, że problem szybko przestanie istnieć.
Niestety problem cały czas istnieje, chociaż zauważamy znaczną poprawę. Zastanawiające jest to, że jeżeli Kapsel dużo pije, to jego mózg dostaje impuls, że należy pójść do toalety, gdy pije mało, to niestety kończy się to na mokrych spodniach. Tak więc paradoksalnie powinniśmy nakłaniać go do picia dużych ilości płynów. W każdym razie na noc chłopiec zakłada pieluchomajtki, które nad ranem są najczęściej dużo cięższe niż pielucha dwuletniej Smerfetki.

Wykaz umiejętności dziecka:

  • Kapsel jest bardzo dobrze rozwinięty społecznie. Ktoś kto spotyka go po raz pierwszy, zapewne myśli „jakie to miłe i rozgarnięte dziecko”. Faktem jest, że chłopiec jest bardzo elokwentny. Mówi ładnie, choć nie zawsze z sensem. Jednak jak na sześciolatka, sprawia bardzo dobre wrażenie … zwłaszcza na kobietach. Jest typem amanta. Komplementami i odpowiednią mimiką twarzy (zwłaszcza mruganiem oczkami) potrafi „zbajerować” nie jedną osobę. Ciągle próbuje swoich sztuczek również ze mną, chociaż powinien już zrozumieć, że do niczego to nie prowadzi. Do perfekcji opanował sztukę przepraszania. Czasami przeprasza mnie za coś, czego wcale nie zrobił, albo ja nie zwróciłem na to najmniejszej uwagi. Jest to dla niego pewną formą „resetu”, po którym wszystko rozpoczyna się od nowa. Niestety ciąg przyczynowo-skutkowy nadal jest poza jego możliwościami postrzegania. Niedawno ugryzł Smerfetkę, po czym szybko przeprosił i zapytał, czy teraz włączymy mu bajkę.
  • Są rzeczy, które robi nadzwyczaj dobrze. Ostatnio kupiliśmy mu gokarta (na pedały, podobnego do tych, które często można spotkać w wypożyczalniach nad morzem). Gdyby miał nim zdawać egzamin na placu manewrowym, to z pewnością by go nie oblał. Cofanie i parkowanie równoległe ma opanowane do perfekcji. Chłopiec od samego początku, gdy u nas zamieszkał (czyli od ponad pół roku) mówił, że chce być koparką (co chyba oznacza, że chce być operatorem koparki). Wydaje mi się, że w przyszłości, nie powinien mieć z tym większego problemu.
  • Od jakiegoś czasu zaczął odróżniać (a przynajmniej właściwie nazywać) kolory. Nawet widzi różnicę między zielonym a niebieskim (przy których ja też czasami mam wątpliwości).
  • Nie ma już problemu z myciem zębów i obcinaniem paznokci.
  • Zaczęło sprawiać mu przyjemność robienie porządku w pokoju. Wręcz przesadza w drugą stronę. Czasami zdarza się, że zaczyna sprzątać zabawki, gdy pozostałe dzieci się jeszcze nimi bawią.
  • Coraz lepiej posługuje się sztućcami, chociaż o dobrych manierach przy stole (mlaskanie, bekanie) na razie można zapomnieć.
  • Dostosował się do zasad panujących w naszym domu. Wie na przykład, że nie może sam wchodzić do pokoi naszych córek i młodszych dzieci zastępczych. Wie, że nad ranem bawi się w swoim pokoju, dopóki wszyscy się nie obudzą i nie zejdą na parter. Jest to bardzo duża umiejętność, którą nabył będąc w naszej rodzinie. Początkowo zdarzało się, że po przebudzeniu zaglądał do każdego pokoju, albo schodził do pokoju dziennego i na przykład około szóstej nad ranem zaczynał grać na pianinie. Aktualnie nie potrafi jeszcze tylko zapanować nad trzaskaniem drzwiami w środku nocy (gdy idzie do toalety), ale to jest już mniej uciążliwe.
  • Niestety na tym można zakończyć wymienianie jego „plusów”. Mimo ciągłego wałkowania, z biedą liczy do pięciu. Czasami uda mu się policzyć do dziewięciu, ale tylko za pierwszym razem. Każda kolejna próba (mimo poprawiania) jest coraz gorsza. Na końcu jest to mniej więcej: jeden, dwa, pięć, dwanaście, piętnaście, osiem? Podobnie jest z dniami tygodnia.
  • Bardzo często odpowiada na pytania zupełnie nielogicznie i nie wynika to z tego (jak nam się na początku wydawało), że czegoś nie usłyszy, a nie chce zapytać. Dla przykładu na pytanie „Co by było, gdyby z nieba leciały cukierki?” - odpowiedział „rośliny”. Alby gdy go zapytałem „Będziesz pamiętał aby przebrać się przed wyjazdem do teatru?”, usłyszałem w odpowiedzi „nie chcę biegać”. A'propos biegania, to przestałem go już zachęcać, bo chyba ta aktywność fizyczna faktycznie nie jest jego „konikiem”.
  • Nic się nie zmieniło w kwestii nauki piosenek, czy wierszyków. Nawet nie potrafi zapamiętać pewnych powtarzających się sentencji z bajek, które ogląda w telewizji. Natomiast potrafi zapamiętać, że musi wziąć tabletkę przed snem oraz, że następnego dnia idzie do okulisty. Jego pamięć jest wybiórcza i trudno doszukać się tutaj jakiejś reguły.
  • Coraz rzadziej dochodzi do „scen”. Od dawna już nie rzucił się na podłogę, a płacz i okrzyki typu „mamo gdzie jesteś!!!” zdarzają się sporadycznie i trwają krótko. Być może dlatego, że takie zachowania są przez nas ignorowane. Niestety nadal zdarza się, że kogoś pobije albo ugryzie (zarówno w domu jak i w przedszkolu). Niestety nie potrafi racjonalnie wyjaśnić swojego zachowania … nawet jakkolwiek wyjaśnić. Stwierdza, że nie wie dlaczego to zrobił i przeprasza.
  • W kwestii ubierania się, niewiele się zmieniło. Tył, przód, strona prawa czy lewa, nie mają znaczenia. Zawsze zakłada prawy but na lewą nogę i odwrotnie. Gdyby przyjąć założenie, że nie ma pojęcia, że istnieje lewy i prawy but, to zgodnie z rachunkiem prawdopodobieństwa, taka pomyłka może wystąpić w 50% . Kapsel dobrze założy buty może w 5%, co oznacza że jakąś logiką się kieruje. Wprowadziłem więc zasadę, że jak założy buty, to ma je natychmiast ściągnąć i założyć odwrotnie. Uznał to chyba za dowcip, bo się do tej zasady nie stosuje.
  • Również pojęcia bliżej-dalej, wyżej-niżej, przód-tył, wczoraj-jutro, cały czas są dla niego zwrotami niezrozumiałymi. Dzisiaj rano w drodze do przedszkola powiedział do mnie: „jutro u nas w przedszkolu była policja”. Faktycznie była, tyle że przedwczoraj.

Kapsel często mówi do mnie, że mnie lubi, albo że jestem fajny, a nawet że mnie kocha. Jednak najczęściej dodaje – bo nie jesteś taki jak wujek Trynek.


Nie uważam, abym był dla Kapsla kimś wyjątkowym. Nawet sądzę, że powinienem mu poświęcać dużo więcej czasu. Zastanawiam się więc, kim był wujek Trynek?

5 komentarzy:

  1. Czy Kapsel ma FAS? Sporo objawów przypomina mi to, co przeczytałam o dzieciach z FAS.
    Pozdrawiam,
    Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzieci niepełnosprawne intelektualnie często tak mają, nie koniecznie z Fas...
    To bardzo miły chłopiec, który da sie lubic i myślę,że kochać też. Tak myślę.
    Co nie zmienia faktu, że musi być Wam bardzo, bardzo ciężko- bo stan Jego zdrowia, intelektualny i wszystko co z tego wynika tak na codzien, w zwykłym zyciu oraz Jego dotychczasowe doświadczenia życiowe powodują, że ta opieka nad Kapslem , ma prawo być trudna.
    Ten rozwój jest po prostu bardzo nieharmonijny- z jednej strony potrzeby 2 latka, z drugiej 5 a jeszcze w innej dziedzinie 3.
    To może być trudne.
    Zwłaszcza, że macie w domu jeszcze Maluchy.
    Mam nadzieję, że Kapslowi poszczęści się i trafi gdzieś do rodziny.
    Dużo sił do opieki nad Kapselkiem. I anielskiej cierpliwości Wam z serca życzę-
    Nikola

    OdpowiedzUsuń
  3. Jednak czytając opisy rozwoju widać te postępy,to znaczy, że wasza praca daje wymierne rezultaty. Myślę, że Kapsel jest mocno zranionym dzieckiem i rozumiem wasze obawy o jego przyszłość.Życzę dużo wytrwałości i wyrozumiałości dla Kapsla.Na pocieszenie dodam, że mój zdrowy i kochany syn też zaczynał zabawę samochodzikami od wymiany opon i innych części, co kończyło się tym, że jego zabawki traciły przydatność do użycia po kilku dniach. Chłopcy po prostu trochę inaczej dojrzewają.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki dziewczyny za słowa otuchy.
    Z Kapslem jakoś sobie radzimy. Cieszymy się, że swoją nadpobudliwość (czy wręcz agresję) wyładowuje na przedmiotach, a nie na przykład na dzieciach, czy psie. Bardziej wartościowe zabawki (jak choćby zdalnie sterowane samochody) pochowaliśmy, a dla chłopca nie ma większego znaczenia, czy samochód ma 4 koła, czy 3 – tak więc całkiem dobrze bawi się tym co już zepsuł.
    Niestety najbardziej martwi nas jego przyszłość. Ciągle czeka na to, że któregoś dnia wróci do mamy. Czy kiedyś się nie zniechęci? A jak zareaguje na rodzinę zastępczą, do której zostanie przeniesiony, albo jeszcze gorzej – na dom dziecka?

    W przypadku Kapsla nigdy nie pojawiło się jakiekolwiek podejrzenie FAS-u. Wprawdzie nigdy nie można wykluczyć faktu, że mama piła w czasie ciąży (albo nawet tylko raz poszła na dobrą imprezę), to jednak pomoc społeczna nigdy nie zwracała uwagi na taki problem. Chłopak nie ma też żadnych cech dysmorficznych twarzy.
    Opóźnienie umysłowe jest raczej skutkiem uszkodzeń okołoporodowych. Chłopiec ponad miesiąc spędził w szpitalu (tuż po porodzie). W karcie wypisu było szereg zaleceń dotyczących konsultacji medycznych. Niestety mama nie widziała potrzeby skorzystania z pomocy specjalistów.
    Często zastanawiamy się, jak Kapsel funkcjonowałby, gdyby został odebrany mamie w wieku 3-4 miesięcy i trafił do rodziny adopcyjnej, która zapewne robiłaby wszystko, aby mu pomóc. Aktualnie coraz większą wagę przykłada się do tego, aby nie wyrywać zbyt pochopnie dziecka z domu rodzinnego, aby pomagać rodzinie biologicznej, wpierać ją.
    Wielokrotnie przynosi to odpowiedni skutek (gdy rodzina tego chce). Niestety często wszystko kończy się tak jak w przypadku Kapsla.

    OdpowiedzUsuń
  5. próbowałam dziś zreferować męzowi historię Kapsla, na co on przerwał i powiedział "ale możesz mi to skondensować do dwóch zdań?". Sęk w tym, że nie mogłam. I uświadomiłam sobie przy okazji, że to jest charakterystyczna cecha większości historii 'naszych' dzieciaków: dziesiątki czynników, setki zmiennych, sploty okoliczności i nieustanne pytania "a co by było gdyby w roku X jednak czynnik Y nie zaistniał?". A drugą cechą charakterystyczną jest oczywiście to, że w przypadku dzieci w pieczy porażki mają zawsze więcej matek i ojców niż sukcesy.
    Smutne to wszystko. Wiele siły Wam wysyłam. I Kapslowi też.

    bloo

    OdpowiedzUsuń