niedziela, 1 stycznia 2017

SMERFETKA - I kto to mówi 2

Zakończę ten rok kolejną odsłoną życia Smerfetki. Nie miałem takich planów. Prawdę mówiąc, nie zakładałem, że napiszę jakikolwiek post, ponieważ przełom roku jest dla mnie bardzo absorbujący zawodowo. Jednak to co wydarzyło się przedwczoraj, mogę nazwać cudem … chociaż może póki co, tylko „półcudem”.
Zadzwoniła do nas mama Smerfetki. Podjęła decyzję, że zrzeknie się praw rodzicielskich i chce, aby dziewczynka wychowywała się w rodzinie adopcyjnej. Wcześniej deklarowała chęć walki o jej odzyskanie, wynajęła prawnika. Majka odebrała telefon, będąc w drodze po Kapsla, który był w przedszkolu. Dobrze, że wyjechała dużo wcześniej, bo musiała zjechać na pobocze. Emocje były ogromne (z obu stron) a rozmowa bardzo długa. Nie chcemy się jeszcze cieszyć (bo przecież wszystko się może wydarzyć), ale Smerfetka dostała „zielone światło”. Jak wszystko dobrze pójdzie, to najbliższe święta (wielkanocne) spędzi w nowej rodzinie.
Jutro ma się odbyć ostatnie (pożegnalne) spotkanie mamy z córką. Najczęściej nigdy nie wiemy, które spotkanie dzieci ze swoimi rodzicami jest tym ostatnim. Po prostu, któregoś dnia przestają się oni pojawiać w naszym domu. Jednak te, które są deklarowane jako ostatnie, są bardzo uczuciowe. Z jednej strony smutne i przygnębiające, a z drugiej dające nadzieję na lepsze życie. Tak było w przypadku Irokeza i tak mam nadzieję, że będzie w przypadku Smerfetki. Nie wiem, czy dzieci te kiedyś się dowiedzą, jakie były decyzje ich rodziców biologicznych i czy będą w stanie docenić ich czyn. Póki co, trzymamy kciuki za mamę Smerfetki, aby wytrzymała w swoim postanowieniu.

Oddaję głos Smerfetce:

Wszystkiego dobrego w Nowym Roku


Wiele się ostatnio wydarzyło w moim życiu. Wczoraj był jakiś magiczny dzień. Wszystkie dzieci poszły spać dużo później niż zwykle, a do tego cały czas mogliśmy oglądać telewizję, co przecież nigdy się nie zdarza. Wieczorem tata Pikuś zapalał zimne ognie. Kto chciał, mógł je potrzymać. Każdy chciał, ale tylko ja miałam tyle odwagi, aby je wziąć do ręki. Nawet Kapsel wolał się wszystkiemu przypatrywać z daleka. Wprawdzie przypaliłam dywan i włosy Gackowi, to jednak wrażenie było niesamowite.
Dwa dni temu też był dziwny dzień. Mama Majka mnie przytulała i płakała. Mówiła, że to są łzy szczęścia. Tata też brał mnie „na apa”, tak sam z siebie – zawsze muszę się o to sporo naprosić (aż bolą mnie ręce od ich wyciągania w górę). Oboje mówili, że jest to dla mnie ważny dzień. Nie wiem co mieli na myśli, bo poza tym, że byli dla mnie bardziej czuli – niewiele się wydarzyło.
Za to dużo działo się kilka dni temu. Tylu gości w naszym domu dawno nie widziałam. Przyszedł nawet taki stary pan z brodą w czerwonej sukience i czerwonej czapce. Mimo, że dawał mi różne prezenty, to trochę się go bałam i nie chciałam pójść do niego na kolana. Był jakiś dziwny, chociaż nazywał mnie Smerfetką – zupełnie jak tata.

Mama Majka przeczytała mi jakiś czas temu kolejne części opisów moich zachowań, które są dziełem taty. Chciałam już to wcześniej tutaj przedstawić, ale nigdy nie mam czasu. Przecież cały czas muszę pilnować kolan mamy, aby przypadkiem Gacek, albo Białasek mnie nie ubiegł. A do tego jeszcze Furia często ładuje się na te kolana. Oj, nie jest to łatwe zajęcie. Ja jedna, a ich troje.
Jednak wczoraj nie za bardzo mogłam zasnąć, bo straszne huki były za oknem (chociaż chłopcom jakoś to nie przeszkadzało). Miałam więc trochę wolnego czasu.

Oto ciąg dalszy mojej historii sprzed kilku miesięcy:


Ocena rozwoju dziecka na podstawie obserwacji opiekunów (ukończone 4 miesiące).

Smerfetka jest dzieckiem zdrowym, w normie rozwojowej. Wprawdzie panie rehabilitantki dają nam pewne zalecenia (na co należy zwrócić uwagę i w jakim kierunku stymulować „małą” do działania), ale są to rzeczy, które przydałyby się każdemu niemowlakowi, a gdy jakaś mama o czymś takim nie wie, to też żadna krzywda dziecku się nie dzieje. Dziewczynka najprawdopodobniej wkrótce zostanie przeznaczona do adopcji. W sierpniu była na wakacjach u rodziny, która jest skłonna wziąć ją w opiekę zastępczą (długoterminową) do czasu znalezienia rodziny adopcyjnej (gdyby były jakieś problemy ze znalezieniem takowej). Niestety rzeczą, która obciąża dziewczynkę jest schizofrenia jej mamy. O tacie nic nie wiadomo, co dla potencjalnych rodziców może być kolejnym czynnikiem ryzyka.
Jest alergiczką pokarmową, więc pije Nutramigen. Jest to hipoalergiczny preparat zastępczy (strasznie to brzmi, ale jest to tak samo niesmaczne mleko jak każde inne, które piją niemowlaki).

Wykaz umiejętności dziecka:
  • Trzymana w pionie, mocno utrzymuje główkę (nie ma potrzeby jej podpierania). Położona na brzuchu, również unosi ją pewnie. Potrafi także oprzeć się na przedramionach (na samych dłoniach jeszcze jej nie wychodzi, ale próbuje). Prostuje nóżki, próbuje się nimi odpychać.
  • Pewnie sięga po zabawkę (zwłaszcza lubi te zawieszone nad bujaczkiem czy łóżeczkiem) i potrafi ją uchwycić. Sztuka z dwoma zabawkami jeszcze jej nie wychodzi, ale ma na to trochę czasu. Lubi bawić się rączkami, chętnie wkłada je do buzi.
  • Uczy się nowych czynności i lubi się nimi chwalić (często je powtarzając). Tak więc prycha, bulgocze, puszcza bańki ze śliny, wydaje okrzyki i śmieje się w głos. Rodzice wakacyjni powiedzieli, że jak do nich przyszła, to lubiła warczeć (ale jej tego oduczyli). Wróciła i znowu warczy - wydaje nam się, że jest to takie zaproszenie do zabawy. Mamy wprawdzie psa, ale ten nie warczy i nie szczeka, tak więc tą cechę ma chyba po mnie.
  • Śpi bardzo ładnie (w nocy zdarza się nawet 6-7 godzin bez przerwy). Je chętnie (chociaż często ale w małych ilościach).
  • Jest ciekawa świata, rozgląda się dookoła, doskonale lokalizuje źródła dźwięku. Być może cechę tą wykształciła sobie w obawie przed starszymi dziećmi (mniej więcej rocznymi), które tylko czyhają na chwilę nieuwagi ze strony opiekunów, aby do niej podbiec i zabrać smoczek (lub inne trofeum). Są to jednak symptomy świadomości. Smerfetka doskonale wie, że istnieją rzeczy, mimo że na jakiś czas znikną z jej pola widzenia – w tym wypadku są nimi Luzak i Chapic. Na spacerze też interesują ją dźwięki (i to nie tylko głośne, jak przejeżdżający samochód, ale również np. szum wiatru, szelest liści). Ma jeszcze zbyt słabe mięśnie, aby ją przełożyć do spacerówki, ale gdy to nastąpi, to z pewnością będzie miało ogromny wpływ na jej dalszy proces poznawczy.
  • Dziewczynka doskonale rozróżnia „swoich” i „obcych”. Co więcej – wie kogo uda jej się „namówić” na noszenie i wykorzystuje to z całą premedytacją.
  • Uwielbia słuchać - zwłaszcza cioci rozmawiającej przez telefon i wiadomości TVN 24. Głównie te ostatnie czasami są ostatnią deską ratunku, aby „przetrzymać” ją do kąpieli.
  • Bardzo lubi „wygłupy” - podrzucanie, huśtanie – krótko mówiąc „ekstremalne zabawy fizyczne”.
  • Ma przepuklinę pępkową, ale raczej nie będzie potrzebna interwencja chirurgiczna. Plastrujemy jej pępek specjalnym plastrem i widać dużą poprawę.

Podsumowując, Smerfetka jest dzieckiem bardzo pogodnym, typowym niemowlakiem wymagającym zainteresowania swoją osobą. W razie potrzeby potrafi zadbać o swoje prawa – najpierw cichutko nas zaczepia lub kokietuje uśmiechem, a jak to nie pomaga, to przechodzi na wyższe oktawy.
Jesteśmy dobrej myśli, jeżeli chodzi o jej przyszłość, chociaż z doświadczeń innych rodzin wiemy, że obciążenie chorobą psychiczną w rodzinie często jest problemem.





Ocena rozwoju dziecka na podstawie obserwacji opiekunów (ukończone 7 miesięcy).

Krótkie przypomnienie historii dziewczynki. Jest ona dzieckiem zupełnie zdrowym (ma tylko alergię pokarmową). Mieszka razem z nami od drugiego dnia swojego życia.

Wykaz umiejętności dziecka:
  • Smerfetka ma ustabilizowany rytm dnia, wyznaczany przez pewne stałe, powtarzające się elementy (np. kąpiel, spacer). Śpi bardzo ładnie, nie stwarza pod tym względem żadnych problemów.
  • Jest bardzo ekspresyjna. Na dźwięk znajomego głosu uśmiecha się, gaworzy, macha rączkami. Nie do końca wiemy, czy reaguje już na swoje imię, czy zwyczajnie na każde słowo wypowiedziane przez opiekuna – raczej jeszcze nie. W każdym razie świadomie wyraża (mimiką twarzy, „mową” ciała) swoje sympatie i antypatie (na przykład nie przepada za pieszczotami ze strony psa, tak jak inne dzieci). Wprawdzie odróżnia domowników, ale radość sprawia jej również zajmowanie się nią przez zupełnie obce osoby.
  • Mimo, że jeszcze nie siada, to „rwie się” do siadania a nawet stania. Leżąc na plecach wysoko podnosi głowę i potrafi dość długo utrzymać się w tej pozycji.
  • Potrafi przewracać się z pleców na brzuch, a zwłaszcza odwrotnie – z brzucha na plecy, ponieważ w tej pozycji nie za bardzo lubi przebywać. Umie też zrobić mostek na plecach.
  • Ciągle bada swoje ciało, zwłaszcza lubi bawić się stopami.
  • Bardzo ładnie bawi się zabawkami, chwyta je w dwie ręce, obraca i manipuluje nimi. Próbuje też chwycić butelkę przy karmieniu, ale dłuższe jej utrzymanie jeszcze jej nie wychodzi. Swobodnie manipuluje smoczkiem, wkłada go do buzi i tak długo nim kręci, aż trafi na właściwe ułożenie.
  • Leżąc na brzuchu prostuje ręce, podciąga się, obraca wokół własnej osi. Jeszcze nie pełza, ale pozostawiona na kilka minut w samotności, potrafi przemieścić się nawet o dwa metry.
  • Uwielbia towarzystwo innych dzieci. Wprawdzie w naszym przypadku jest to trochę obarczone ryzykiem uszczerbku na ciele (nigdy nie wiadomo, kiedy nieco starsi chłopcy nie zechcą jej uderzyć lub próbować zabrać smoczek), jednak nie za bardzo jej to przeszkadza. Uważa, że jak przymruży oczy to będzie bezpieczna i nawet jak w takiej sytuacji dostanie jakąś zabawką po głowie, to nie płacze.
  • W pewien sposób wyraża też swoją wolę. Gdy jej coś nie pasuje, to odwraca głowę, a gdy nie chce już jeść – zaciska zęby (wprawdzie jeszcze ich nie ma, ale „głupio” napisać, że zaciska szczękę). Jednak ta ostatnia sytuacja występuje niezwykle rzadko.Smerfetka uwielbia jeść, co zresztą przekłada się na jej wagę. Nie jest dzieckiem otyłym, tylko jest po prostu „wielka”. Waży tyle co 18-miesięczny Chapic.
  • Po przepuklinie pępkowej nie ma już śladu – plastrowanie pomogło.

Podsumowując, dziewczynka jest osobą bardzo pogodną, w normie rozwojowej. Potrafi zadbać o swoje potrzeby (doskonale wie kogo może na co „naciągnąć”). Gdy jest w towarzystwie Hizy Gurumy (naszej osoby pomocowej), praktycznie cały czas domaga się noszenia. Gdy jest ze mną (czyli tatą zastępczym), wystarcza jej zabawa na dywanie – doskonale wie, że na zbyt wiele nie może liczyć.
W tej chwili pozostaje nam czekać na decyzję sądu. Z punktu widzenia dobra dziecka, wskazane byłoby jak najszybsze przekazanie jej do rodziny, w której mogłaby pozostać na stałe (każdy kolejny miesiąc będzie powodował, że rozstanie będzie trudniejsze i proces przekazania będzie musiał być dłużej rozłożony w czasie). Jednak wiemy, że trzeba też brać pod uwagę potrzeby mamy dziewczynki, która cały czas wyraża chęć zaopiekowania się nią (mamy w miarę stały kontakt telefoniczny).

Ocena rozwoju dziecka na podstawie obserwacji opiekunów (ukończone 10 miesięcy).

Dziewczynka jest dzieckiem zdrowym. W naszym mniemaniu spełnia wszelkie normy rozwojowe dziecka dziesięciomiesięcznego.

Wykaz umiejętności dziecka:
  • Dziewczynka jest niezwykle aktywna i cały czas chce być w centrum uwagi. Można powiedzieć, że jest niewyczerpalnym źródłem energii. Trochę tylko żałujemy, że tą energię marnuje na ciągły „krzyk”, ale ten temat rozwinę później.
  • Smerfetka non stop się przemieszcza. Jeszcze kilka dni temu poruszała się stylem motylkowym (dokładnie tak samo jak na basenie), a ponieważ zaczynała już wstawać i nawet robiła pierwsze niezdarne kroki, byłem przekonany, że etap czworakowania po prostu pominie. Od dwóch dni czworakuje, chociaż ten typ „chodzenia” jest wolniejszy i jak się gdzieś spieszy (a spieszy się prawie zawsze), to przechodzi do stylu motylkowego.
  • Od ponad miesiąca wstaje na nogi, szukając jakiejś podpory. Początkowo były to jakieś stałe elementy (na przykład meble). W tej chwili zadowala się nawet stojącym psem, mimo że ten „balkonik” potrafi w ułamku sekundy zniknąć i trzeba klapnąć na pupę. Jeszcze jakiś czas temu wstawała, ale nie potrafiła z tej pozycji przejść do „parteru” i krzyczała, żeby ją ratować. Teraz z tym problemem radzi sobie sama. Zwróciłem też uwagę na to, że dawniej, gdy wstawała, trzymała się palcami stóp podłogi. Co ciekawe, już jej to minęło (mi do dzisiaj niestety nie, zwłaszcza gdy stoję na drabinie).
  • Z każdej pozycji błyskawicznie potrafi usiąść. Pozytywne jest to, że jest to siad prosty (z wyprostowanymi nogami, bez garbienia się). Oznacza to, że musi mieć silne mięśnie brzucha. Prawdopodobnie jest w tym duża zasługa Nataszy (naszej wolontariuszki-fizjoterapeutki).
  • Jeżeli chodzi o rozwój manualny, to też wszystko wydaje się być adekwatne do wieku. Potrafi trzymać dwa przedmioty w ręce (a czasami trzy), manipuluje nimi. Potrafi przekładać klocki umieszczone na spiralnym drucie. Akurat ta umiejętność wydaje mi się ponadprzeciętna. Ma jeszcze pewien problem z ruchem pęsetowym, ale wydaje się to być tylko kwestią dni. Żadnego problemu nie stanowi dla niej wkładanie i wykładanie przedmiotów z pojemnika. Podobnie jak inne nasze dzieci woli, gdy przedmiotem tej zabawy są „chrupki” psa, a nie kolorowe klocki. Podejrzewam, że chodzi o to, że jest to ten „zakazany owoc” i gdyby jakaś firma kiedyś wprowadziła na rynek zabawki w tej postaci, to pewnie nie stałyby się szlagierem.
  • Lubi zabawy ruchowe, ale nie wszystkie. Uwielbia skok na „bungee”, ale już jazda na koniku nudzi jej się po kilkunastu sekundach. Może będzie typem lubiącym wyzwania ekstremalne, chociaż lubi zabawy w „a ku-ku”, „pielucho nakryj mnie” i stosowanie wszelkiego rodzaju elementów onomatopeicznych. Pod tym względem jest zupełnie normalna.
  • Jednak jest element, w którym nie jest normalna, a dokładniej nie przejawia zachowań typowych dla dzieci w jej wieku. Jest to kwestia używania swojego głosu. Dziesięcznomiesięczne dziecko często korzysta z rozmaitych dźwięków. Jednak w większości przypadków, można to nazwać gaworzeniem, a nawet wypowiadaniem pierwszych sylab. Bywają sytuacje, gdy Smerfetka wypowie coś w rodzaju „mama”, a nawet „tata”, to wydaje nam się, że jedynym świadomie wypowiadanym słowem jest „ko-ko”. I wcale nie oznacza ono kury, ale kota. Za to dziewczynka uwielbia krzyczeć. Wprawdzie mieliśmy kiedyś Iskierkę, która miała podobną przypadłość, to jednak Smerfetka pod tym względem „bije wszystkich na głowę”. Krzyki i piski są jej ulubioną formą wyrażania ekspresji.
  • Co jeszcze? Robi „kosi-kosi”, „brawo-brawo” (to samo tylko szybciej), „dzień dobry”.
    Pa-pa” robiła miesiąc temu, teraz już nie chce. Wie „jaka jest duża”, a żeby pokazać „jakie dobre”, to chyba musi być naprawdę dobre. Zaprzyjaźniła się z psem. Ich wspólne zabawy są tak niesamowite, że lepiej abym ich nie opisywał. Higieniczne to one nie są, ale z pewnością mają pozytywny wpływ na rozwój emocjonalny dziewczynki.
    Właśnie sobie uświadomiłem, że zaniedbałem ją w temacie „zabawa z lustrem”, będę musiał to nadrobić.
Wnioski:
Najwyższy czas, aby dziewczynka została zakwalifikowana do adopcji. Doskonale wie już kto jest kim w naszej rodzinie (zna granice, których nie warto przekraczać w odniesieniu do poszczególnych domowników). Gdy „marudzi” przed zaśnięciem, to moja żona wysyła mnie do niej na poważną rozmowę. Jest to dziwne, ale w zdecydowanej większości, pomaga.
Za chwilę może rozpocząć się „lęk separacyjny”.
A jej mama biologiczna? Czasami się odzywa, deklaruje chęć odzyskania dziewczynki, ale chyba na zbyt wiele nie liczy. Być może, gdyby nagle Smerfetka do niej wróciła, to nie bardzo wiedziałaby co z tym fantem zrobić, bo jej życie cały czas jest niepoukładane (wprawdzie w jej mniemaniu jest inaczej, ale fakty, którymi się z nami dzieli, mówią zupełnie coś innego).

Tyle napisał tata.
Gdy tak sobie to wszystko czytam, to zauważam, że między mną a tatą nawiązywała się coraz większa nić porozumienia. Z każdym tygodniem stawaliśmy się sobie coraz bliżsi. Ciekawe, bo z mamą było zupełnie inaczej. Kochała mnie od samego początku – również wtedy, gdy (jak mówi tata) byłam jeszcze czerwona i pomarszczona. Teraz mam już prawie dwa lata i tata jest bardzo ważną osobą w moim życiu – prawie tak ważną jak mama.