piątek, 2 czerwca 2017

--- Obscena

Należę do grupy mężczyzn, którzy cenią sobie spokój, chociaż ekstremalne wyzwania nie są mi zupełnie obce. Jednym z nich jest choćby wspieranie Majki w opiece nad naszymi dziećmi zastępczymi. Niektórzy patrzą na mnie z podziwem, jednak ja bardziej skłaniałbym się ku stwierdzeniu jednego z rodziców adoptujących przebywające u nas dziecko, że skoro zgodziłem się na taki hardcore, to chyba muszę być psychopatą. Być może ma rację, ale testy psychologiczne sprzed dwóch miesięcy, zaliczyłem.
W każdym razie sytuacja wygląda tak, że jak mam obejrzeć film, to wolę to zrobić w telewizji, a nie w kinie. Jak mam zjeść dobrą kolację, to lepiej w domu (nawet jak mam ją sam przygotować) niż w restauracji. Jak mam spędzić spokojne wakacje, to wybieram własny ogród, albo nasze polskie góry, niż Maroko, czy Kilimandżaro. Problem pojawia się w sytuacji, gdy chciałbym obejrzeć ciekawą sztukę w teatrze. I na tym głównie bazuje Majka, chcąc mnie wyciągnąć z domu.
Od wielu miesięcy chadzamy na przedstawienia określane wspólnym mianem „Obscena”, chociaż każda sztuka z osobna oczywiście też ma swój tytuł. Jest to dla mnie o tyle ciekawe, że jest to teatr amatorski. Grają więc w nim osoby, które na co dzień są lekarzami, nauczycielami, prawnikami, księgowymi ...  Wprawdzie teatr ten wystawia również sztuki klasyczne, typu „Moralność pani Dulskiej”, czy „Romeo i Julia”, to jednak cykl „Obscena” naprawdę mnie zaciekawił.
Są to przedstawienia dla dorosłych. W cenie biletu jest również wino (chyba na rozluźnienie atmosfery). Niestety ja zawsze „robię za kierowcę”, więc cały spektakl odbieram trzeźwym umysłem. Ale tym bardziej mogę stwierdzić, że są to bardzo ciekawe inscenizacje, dla których warto raz na jakiś czas wyrwać się z domu.
Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że aktorzy wchodzą w pewnego rodzaju interakcję z publicznością. Będąc na pierwszej sztuce w tym cyklu, siedziałem w pierwszym rzędzie. Niestety Majka ma to do siebie, że zawsze „wyrywa” do pierwszej ławki. Wydawało mi się, że jest to dla mnie problemem tylko w kościele, ponieważ wówczas nie za bardzo wiem, kiedy trzeba wstać, usiąść, czy uklęknąć. Na wszelki wypadek udaję schorowanego staruszka, wstając gdy wszyscy już dawno stoją, klękając gdy inni już zaczynają wstawać i tak dalej. Nie sądziłem, że w teatrze może być podobnie. Na pierwszym przedstawieniu (siedząc w pierwszym rzędzie) musiałem zmierzyć się z monologiem jednej (zresztą bardzo urodziwej) aktorki. Była to pewnego rodzaju wielka improwizacja o frywolnych relacjach damsko-męskich. Problem polegał na tym, że to ja stałem się ofiarą (albo wybrankiem), na której aktorka zawiesiła swój wzrok. Przez kilka minut recytowała swój tekst, patrząc mi prosto w oczy. Nie wiem, czy miała świadomość tego, że taki monolog mógł mnie zabić … bo serce waliło mi tak mocno, jak na macie podczas treningu.
Na następnych przedstawieniach byłem już mądrzejszy i dużo bardziej ostrożny, co powodowało, że siadałem w drugim, a najlepiej trzecim rzędzie (czyli ostatnim). Dużą frajdę sprawiała mi obserwacja sytuacji, gdy aktorka (lub aktor) wyciągała któregoś z widzów do tańca erotycznego, siadała komuś na kolanach, albo wypijała jego wino z kieliszka. Chociaż czasami dochodzę do wniosku, że to chyba ja jestem jakiś nienormalny, bo miejsca w pierwszym rzędzie zawsze są wypełnione po brzegi.
Jak to się jednak ma do dzieci, którymi się opiekujemy? W zasadzie nijak, chociaż gdyby spojrzeć na problem spędzania wolnego czasu przez rodziny stanowiące pogotowie rodzinne z szerszej perspektywy, to jest to już dość ciekawy temat.
Gdy wychodzę z domu razem z Majką, to musimy w jakiś sposób zapewnić opiekę przebywającym u nas dzieciom. Jest to trudne, zwłaszcza w godzinach wieczornych. A do tego (niezależnie od sytuacji), to i tak my jesteśmy za wszystko odpowiedzialni.
Tak więc, w jakimś sensie czuję się jak Agent 007. Jemu też zawsze mówiono, że w przypadku komplikacji, to nikt się do niego nie przyzna. My wiemy, że wszystko jest dozwolone (w końcu jesteśmy rodziną dla naszych dzieci zastępczych), dopóki nie wydarzy się jakaś tragedia, bo wówczas wchodzi prokurator.
Ostatnio zabraliśmy na Obscenę, Kubusia. Kaśka i Kamisia już z nami nie mieszkają. Nie pamiętam kto opiekował się wówczas naszymi dziećmi zastępczymi. Czyżby Furia?


3 komentarze:

  1. Nie wiem, czy mnie jeszcze pamiętasz, bo nie odzywałem się od prawie roku.
    Prawdę mówiąc z braku czasu przestaliśmy tu z Kasią zaglądac. Kasia nie jest już moją dziewczyną, ale żoną, a ja od jakiegoś czasu jestem sołtysem naszej wsi.
    Nadgoniłęm zaległości w czytaniu i muszę stwierdzić, że zmienił się twój blog.
    Niedawno Ula napisała w komentarzu, żebyś podejmował tematy trudne i kontrowersyjne. Ja też jestem jak najbardziej za tym, chociaż Kasia lubi takie posty jak ten, takie w stylu „wczesny pikuś”. Lubię komentarze osoby podpisującej się bloo. Lubię komentarze Majki, chociaż czuję niedosyt. Dzięki wam zupełnie inaczej patrzę na wiele spraw. Dzięki

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratulacje dla Was. Następny krok to powiększenie rodziny??? Trzymamy kciuki za Wasze szczęście (niezależnie od następnych kroków )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Mogę tylko dodać, że nasza Olga jest już w drodze, a nawet na ostatniej prostej, tak jak wasza Smerfetka.

      Usuń