sobota, 23 stycznia 2016

CHAPIC 2

Dzisiaj po raz kolejny przekładam opisanie drugiej części Luzaka, jednak jest ku temu powód. W jego życiu w niedługim czasie może wydarzyć się coś ważnego, więc postanowiłem się jeszcze wstrzymać.
Zdecydowałem się za to na drugą część losów Chapicka. Wprawdzie nie jest to jeszcze część ostatnia (ponieważ okazuje się, że chłopiec jeszcze trochę u nas pobędzie), ale w ostatnim czasie wydarzyło się coś, co sprawiło, że byliśmy z niego bardzo dumni.
Jeżeli więc ktoś nie ma ochoty na czytanie opisów jego zachowań w kolejnych miesiącach, to proponuję od razu przejście do dnia 441.
Pierwszą część historii Chapicka zakończyłem informacją, że chłopcem zainteresował się włoski ośrodek adopcyjny. Był to 324 dzień pobytu u nas.

Dzień 343

Coś ruszyło się w sprawie Chapicka. Jakiś tydzień temu odezwała się do nas osoba będąca przedstawicielem włoskiej agencji adopcyjnej na Polskę (jest to chyba jakaś fundacja). W piątek Majka do niej zadzwoniła i okazało się, że jest jakaś rodzina zainteresowana chłopcem. Niestety wyświadczyłem chłopcu "niedźwiedzią przysługę". Jak dowiedziałem się o "makaroniarzach", to czym prędzej "wrzuciłem" Chapicka na bloga. Chciałem, aby "zobaczyli" jakie zrobił postępy od czasu gdy do nas "przyszedł". Wyszło na to, że przeczytali to bardzo dokładnie (wg statystyki na blogu - wchodzili 7 razy, więc raczej nie zadowolili się podpiętym translatorem). Nawet wyłapali informację z przed prawie roku o zanikających nerwach wzrokowych. Sprawa jest już nieaktualna, ale faktycznie nigdzie dalej tego już nie "odszczekałem". Na szczęście niedługo idziemy z małym do okulisty, więc poprosimy o odpowiedni wpis w książeczce zdrowia. Niestety okazało się, że jego problemy zdrowotne nie są tak ważne jak to, że Malwina z Werbinka cały czas "myśli". Podobno nawet jak ruszy cała procedura adopcji zagranicznej, a na którymś etapie pojawi się zainteresowana rodzina z Polski, to wszystko zostaje przerwane. W związku z tym pani z Torunia (ta przedstawicielka) poprosiła nas, abyśmy trochę "przydusili" Malwinę, żeby się w końcu opowiedziała (tak lub nie), bo bez tego niewiele da się zrobić. Malwina zabrała Chapicka do siebie na weekend ... i myślała. W niedzielę odwiózł go Jeremi (mąż Malwiny) - nic nie powiedział.
Więc Majka zadzwoniła do Malwiny - ta poprosiła o jeszcze jedną noc. Dzisiaj rano odbyła się bardzo smutna rozmowa. Malwina płakała, Majka płakała (dobrze, że mnie przy tym nie było). W każdym razie Malwina "dała Chapickowi zielone światło", chociaż wydaje nam się, że jeszcze liczy na to, że Włosi się odmyślą. Tak czy inaczej już dzisiaj poszła notatka do ośrodka adopcyjnego w Turynie i najprawdopodobniej w przyszłym tygodniu będziemy mieli wizytę pani z Torunia.


Dzień 356

W sobotę odwiedziła nas pani, która prowadzi sprawę adopcji zagranicznej Chapicka. Przeprowadziła z nami wywiad, zebrała brakujące dokumenty, postawiła małego przy "ściance" i "napstrykała" mnóstwo zdjęć. Teraz wszystko będzie tłumaczone na włoski. Jeżeli będzie zainteresowanie rodziny z Włoch (podobno nie powinno być problemu), to zgodę na adopcję musi wyrazić zarówno strona polska jak i włoska (odpowiednie ministerstwa - tak więc Chapic przynajmniej przez chwilę będzie ważną osobistością). W każdym razie oceniła, że "czasowo" to pewnie do Wielkanocy jeszcze u nas "pokibluje".

Okazało się, że jednak nie jest jeszcze znana żadna rodzina adopcyjna. Najpierw agencja adopcyjna zbiera wszelkie informacje o dziecku, tłumaczy to na swój język i dopiero wówczas takie dziecko jest proponowane zainteresowanym rodzicom.


Dzień 395

Ocena rozwoju dziecka na podstawie obserwacji opiekunów (18 miesięcy).

Chapic zadomowił się u nas na dobre, jest tu już ponad rok.
Aktualnie pozytywne jest to, że chłopiec „oczekuje” na adopcję zagraniczną. Niestety ta procedura „trwa”. Już od prawie dwóch miesięcy tłumaczone są wszystkie jego dokumenty (łącznie z opiniami medycznymi) na język włoski, ponieważ jest nim zainteresowany ośrodek adopcyjny w Turynie. Dalszy tok postępowania pod względem czasowym też nie napawa optymizmem.
Chapic jest dzieckiem z podejrzeniem zespołu FAS i jak dotychczas cały czas „gonił” swoich rówieśników. Był mniej więcej opóźniony o trzy miesiące.
Aktualnie wydaje nam się, że ten dystans uległ zmniejszeniu. Wprawdzie patrząc na niego można odnieść nieco inne wrażenie, ponieważ waży tyle samo co 7 miesięczna Smerfetka, jednak widząc go „w akcji”, trzeba przyznać, że przynajmniej dorównuje piętnastomiesięcznemu Luzakowi, a w wielu aspektach go przerasta.


Wykaz umiejętności nabytych w ostatnim kwartale.

  • Mimo rehabilitacji, chłopiec cały czas preferuje własny sposób przemieszczania się, szorując lewym kolanem po ziemi. Mam wrażenie, że wszyscy już sobie podarowali próbę zmiany tego zachowania, licząc na to, że za chwilę zacznie chodzić. Faktycznie niewiele już mu brakuje. Sprawnie chodzi mając jakiś punkt podparcia. Jednak gdy chce dokądś podejść, szybko przechodzi do parteru.
  • Na dobrą sprawę opisując Chapicka, mógłbym przepisać wszystko, co napisałem na temat Luzaka. Chapic próbuje go naśladować pod każdym względem. Na przykład nauka robienia pilota w swoim łóżeczku zajęła mu nie więcej niż tydzień. Od Luzaka różni się tylko tym, że nawet jak wyjdzie ze śpiwora, to nie rozbiera się do naga. Może jest mu po prostu zimno, co świadczyłoby o dużej inteligencji.
  • Chapic uwielbia wyrzucać. Jak tylko znajdzie jakiś pojemnik, natychmiast próbuje go otworzyć i opróżnić. Test psychologiczny polegający na wyciąganiu małych przedmiotów z dużego, zdaje na szóstkę.
  • Nadal w minimalnym zakresie operuje sylabami, mimo że można powiedzieć, że jest gadułą. Woli naśladować dźwięki – szczekanie psa, miałczenie kota, cmokanie. Powtarza dźwięki wydawane przez zabawki – na przykład radiowóz.
  • Wszystko co znajdzie bierze do buzi. Jeżeli nie jest to niebezpieczne, pozwalamy na to – niech liże, niech wącha – w końcu tak poznaje się świat.
  • W przeciwieństwie do Luzaka jest dużo bardziej ostrożny. Nie ryzykuje życiem. Wchodzi tylko tam, skąd potrafi zejść. Czy jest to wynik zimnej kalkulacji i swojego młodszego kolegę traktuje jak nierozważnego młokosa? Trudno powiedzieć. W każdym razie guzy nabija sobie dużo rzadziej.
  • Bardzo lubi wieczorne „pogawędki” z Luzakiem. Po kąpieli każdy idzie do swojego łóżeczka (ale śpią w tym samym pokoju). Rzadko się zdarza, aby natychmiast zasnęli. Bywa, że rozmawiają z sobą nawet dwie godziny. Nie płaczą, nie krzyczą, tylko każdy pokazuje co potrafi. Podskakują, biją sobie brawo, pokazują „jakie dobre” (tego akurat nie rozumiem, ale chyba się dogadują, bo żaden nie sprawia wrażenia zdziwionego), uderzają rękami w ścianę, śmieją się do siebie.
  • Uwielbia się przytulać, wybuchy złości zdarzają się coraz rzadziej, jest coraz fajniejszy, coraz normalniejszy, coraz ...

Adopcja zagraniczna jest dla nas nowym doświadczeniem. Wprawdzie jest to proces długotrwały i nie wiemy jeszcze jak będzie przebiegało zaznajamianie się z nowymi rodzicami, to biorąc pod uwagę dobro chłopca, jest to dla niego najlepsze rozwiązanie.

Dzień 426

Poznaliśmy nazwisko nowych rodziców Chapicka. Niestety Majka rozmawiając z panią z Torunia była tak zaaferowana, że je zapomniała. Może gdyby się nazywali Francesca i Giuseppe Rossi, to byłoby łatwiej zapamiętać. Tak więc póki co nie wiemy jak będzie się nazywał nasz „przyszywany” synek. A swoją drogą ciekawy jestem jak będzie miał na imię (bo chyba nie zostanie Chapickiem).
Może Carlo.
Carlo Rossi - brzmi nawet znajomo.

Pierwsze spotkanie planowane jest na przełom stycznia i lutego. Trochę zaczyna nas niepokoić zaangażowanie Malwiny. Chłopiec spędza u niej prawie każdy weekend. Dzisiaj zadzwoniła, czy może jutro wziąć Chapicka w ramach prezentu dla Jeremiego (ma imieniny, czy urodziny). W środę są podobno imieniny Chapicka, więc być może też będą chcieli wziąć go do siebie. Majka chce z nią porozmawiać, czy nie angażują się za bardzo.


Dzień 427

Majka jak postanowiła, tak też zrobiła – porozmawiała z Malwiną. Dostaliśmy zapewnienie, że również ich celem (jej i Jeremiego) jest dobro chłopca i cieszą się, że trafi do kochającej rodziny, w której może będzie tym jedynym i najważniejszym. Ostatecznie Malwina też w końcu jest rodziną zastępczą, więc wie o czym mówi. Chapic bardzo lubi do nich jeździć. Dla nas jest to też informacja, że umiejętność nawiązywania więzi chłopak ma opanowaną. Nie powinien mieć większych problemów z polubieniem nowych (włoskich) rodziców.


Dzień 441

Ponieważ Chapic w ostatnim czasie zaczął rozwijać się na niespotykaną dotąd skalę, postanowiliśmy ponownie wykonać badania psychologiczne. Początkowo myśleliśmy o tym samym ośrodku, w którym miał robione badania Foxik, ale niestety nic z tego nie wyszło. Jednak otrzymaliśmy "namiary" na inną panią psycholog, która stosuje tą samą metodę BSID (Bayley ... i coś tam dalej). W przypadku Chapicka jest to o tyle ważne, że jest to system międzynarodowy, więc skala porównawcza z pewnością może coś powiedzieć również specjalistom włoskim. Okazało się, że chłopiec tylko w niewielkim stopniu odstępuje od normy. W trzech różnych kategoriach uzyskał 80,83 i 91 punktów, w których norma zaczyna się od 85 punktów. Tą dobrą wiadomością podzieliliśmy się również z panią Balbiną (zajmującą się całą procedurą adopcji zagranicznej Chapicka). Mamy więc nadzieję, że nowi rodzice chłopca już też się cieszą z tak pozytywnych wyników. Niestety dowiedzieliśmy się, że przeciągające się procedury nie pozwalają na zbytni optymizm. Na jakąkolwiek wiadomość ze strony włoskiej musimy poczekać przynajmniej do połowy lutego. Jak tak dalej pójdzie, to chłopak zacznie mówić i pisać, bo faktycznie z każdym dniem robi coraz większe postępy. Aktualnie już chodzi. Wprawdzie wygląda to tak, jakby był po niezłej imprezie, ale udało nam się już doliczyć do 31 kroków (zanim klapnął na "dupsko"). Jest też coraz bardziej przewidywalny. Nie wścieka się już tak jak kiedyś bez powodu. Najczęściej nie potrafi sobie poradzić z emocjami gdy jest zmęczony (wówczas nie pomaga nic, poza położeniem go do łóżeczka i zostawieniem w spokoju). W nocy śpi spokojnie. Pewnie, że czasami się obudzi i płacze, ale jest to takie samo zachowanie jak innych dzieci. Nie są już to takie napady szału jak kiedyś. Jest bardzo sprytny i inteligentny. Podczas badania uporał się z próbą wyjęcia zabawki z pudełka (takiego specyficznego, z niektórym ściankami przezroczystymi a niektórymi otwartymi), z którą często nie potrafią poradzić sobie nawet dzieci trzyletnie .Obronną ręką wyszedł też z zabawy odgadnięcia pod którą szmatką ukryta jest zabawka (to taka gra w trzy kubki jak kiedyś Franek Dolas oszukiwał Arabów). Byliśmy z niego bardzo dumni.
PS. Zapomniałem dodać, że Chapic całuje kobiety po rękach. Gdy zaczął całować panie w poradni psychologicznej, to Majka poczuła się trochę "zmieszana", bo nie wiedziała jak będzie to odebrane. Okazało się, że zostało to zapisane Chapickowi "na plus". Zdarza mu się również mnie pocałować w rękę – jednak w tym przypadku nie wiem jak mam to rozumieć.

Ponieważ faktycznie duma nas rozpiera, pozwolę sobie „wkleić” opinię pani psycholog.
Naszą uwagę zwrócił fakt uzyskania aż 91 punktów w „mowie” (gdzie norma dla dziecka zdrowego zaczyna się od 85 punktów), ponieważ wydawało nam się, że Chapic wypowiada stosunkowo niewiele słów. Okazuje się, że nie ilość jest najważniejsza. Sylabami potrafi się posługiwać, jednak co ważniejsze – potrafi naśladować dźwięki np. Hhhhhh (gorące), Eoeo (dźwięk karetki pogotowia), Aaaaaaa (krzyk Smerfetki). Głos psa naśladuje nawet po angielsku, bo mówi Bow-wow.

Oto oryginalny opis badania psychologicznego:

Dziecko Chapic Rossi urodzony …. w 36 tc został zbadany testem wg Skali Bayley III w dniu …...

Dziecko zostało zbadane w 5 skalach (poznawczej, mowie biernej, mowie czynnej, motoryce precyzyjnej oraz motoryce dużej).

Skala poznawcza - chłopiec prawidłowo wyjmuje i wkłada przedmioty do kubeczka, odnajduje ukryty przedmiot pod ręcznikiem, demonstruje zabawę na niby, udając, że pije, że karmi misia. W tej sferze Chapic uzyskał 80 punktów, norma jest od 85. W trakcie badania chłopiec szybko uczył się nowych zabaw. Zatem przy dobrej stymulacji rozwoju, chłopiec ma duży potencjał do dobrego rozwoju.

Skala mowy biernej - chłopiec wykonuje sporo poleceń, pokazuje kilka przedmiotów na obrazku w książeczce.

Skala mowy czynnej - Chapic mówi około 8 słów, dużo słów powtarza.

W mowie dziecko uzyskało 91 punktów.

Skala motoryki precyzyjnej - dużo stuka przedmiotami, włoży 7 klocków do kubeczka, chwyta kredkę i od razu potrafi gryzmolić po kartce, potrafi ustawić klocek na klocek, ale zaraz go zrzucił.

Skala motoryki dużej - raczkuje, podnosi się do pozycji stojącej, wspina się na meble, przejdzie około 8 kroków samodzielnie.

W motoryce uzyskał 83 punkty.

Chłopiec wymaga stymulacji rozwoju w sferze poznawczej oraz motoryki.

xxx
Psycholog Kliniczny

Uwagi końcowe.

Nie miałem zamiaru rozpoczynać na tym blogu tematu związanego z FAS (zespołem zaburzeń i chorób będących skutkiem działania alkoholu w rozwoju płodowym dziecka). Po pierwsze dlatego, że nie czuję się ekspertem w tej dziedzinie, a po drugie chciałem zachować nieco inną formę pisanych przeze mnie artykułów (miały to być głównie opisy historii dzieci).
Niestety życie czasami weryfikuje pewne założenia i trzeba się do tego odnieść.

Na samym początku planowaliśmy, że uzyskamy dla Chapicka specjalistyczną opinię dotyczącą podejrzeń zespołu FAS. Chcieliśmy aby potencjalni rodzice, którzy będą nim zainteresowani, mieli jak najszerszy zakres wiedzy związanej z dolegliwościami chłopca.
Okazuje się, że tak naprawdę uzyskanie diagnozy FAS to na dobrą sprawę stwierdzenie: ma FAS lub go nie ma. Do tego jednoznaczne ustalenie tego faktu jest tak trudne, że żaden lekarz nie zaryzykuje takiej diagnozy. Istnieją specjalne ośrodki wydające tego rodzaju opinie. Ponadto istnieją dwie główne „szkoły” diagnozujące FAS, mające odmienną metodologię i polemizujące (delikatnie mówiąc) z zasadnością stosowania techniki strony przeciwnej. Do tego ośrodki adopcyjne również faworyzują różne metody, a nawet opinii niektórych ośrodków nie uznają za wiarygodne.
Wgłębiając się dalej w temat, okazuje się że ośrodki diagnozujące FAS, mają tendencję do nadinterpretacji. Często samo stwierdzenie, że matka piła w ciąży jest warunkiem wystarczającym aby wydać werdykt. Oczywiście trzeba jeszcze znaleźć przynajmniej trzy cechy występujące u dzieci, których mamy piły alkohol w ciąży. Uważam jednak, że często nawet u dzieci zdrowych, znalezienie takich cech nie stanowiłoby problemu.
Gdybyśmy poszli z Chapickiem do takiego ośrodka to na 90% byśmy uzyskali diagnozę: „ma FAS”. Wiadomo było, że jego mama nie stroniła od alkoholu, miał bardzo małą masę urodzeniową, niewielki obwód głowy. Pozostało by tylko znaleźć jakieś cechy dysmorficzne twarzy. Może ma małe i szeroko rozstawione oczy, a może krótki i zadarty nos, może wąską górną wargę, może …
Jak się będzie chciało coś zauważyć, to się to zauważy.
Stwierdziliśmy, że nie będziemy się starać o otrzymanie takiego orzeczenia.

Co bowiem daje taka diagnoza. Konkretnie nic, jest tylko zasygnalizowaniem problemu, którego my tak czy inaczej byliśmy świadomi. Chodzi o to, aby pewne opóźnienia rozwojowe nie były traktowane w sensie „to taka uroda dziecka”, „każdy rozwija się w swoim tempie”, „jeszcze ma na to czas”. Do tego dochodzą możliwości uszkodzeń narządów wewnętrznych, zwłaszcza mózgu.
Dlatego właśnie zaleca się diagnozować dzieci pod kątem FAS, a nie dlatego że uzyska się informację jakie dziecko będzie miało problemy w przyszłości, na co będzie chore i do jakich specjalistów trzeba się zgłosić. Zespół FAS jako taki nie jest jednostką chorobową. Nie przysługuje na to orzeczenie o niepełnosprawności a nawet skierowanie na rehabilitację. Jest tylko zwróceniem uwagi na to, że dziecko może mieć problemy zdrowotne, zwłaszcza natury neurologicznej. Dziecko z diagnozą FAS może być bardzo ciężko upośledzone, ale równie dobrze może mieć tylko niewielkie opóźnienia w stosunku do rówieśników, z których szybko „wyrośnie”.

Traktowaliśmy Chapicka tak jak dziecko, które ma stwierdzony zespół FAS. Został przebadany przez wszystkich możliwych specjalistów. Był rehabilitowany praktycznie codziennie, zarówno ruchowo, jak też w zakresie wczesnego wspomagania rozwoju, gdzie miał zajęcia między innymi z psychologiem i logopedą. Wszystkie te informacje były dostępne dla potencjalnych rodziców adopcyjnych.

I tutaj dochodzę do sedna sprawy. Ktoś nam kiedyś zarzucił, że specjalnie nie zdiagnozowaliśmy Chapicka pod kątem istnienia FAS, że oszukujemy jego przyszłych rodziców, nie mówiąc im całej prawdy.

Powiem dlaczego tego nie zrobiliśmy.
Diagnoza FAS w przypadku kierowania dziecka do adopcji to jest wyrok. W tym momencie być może wielu czytelników pomyśli „co za debil” (bo takie myślenie w środowiskach osób będących w temacie jest piętnowane). Niestety przynajmniej w obliczu dotychczasowych doświadczeń, mojego zdania nie zmienię. Już samo podejrzenie zespołu FAS (która to wiadomość przecież była dostępna dla wszystkich rodzin adopcyjnych) spowodowało, że nikt w Polsce nawet się chłopcem nie zainteresował.
Zagraniczne ośrodki adopcyjne też kierują się głównie podstawową informacją o dziecku. Te ze stwierdzonym zespołem FAS idą zapewne na koniec kolejki. Być może ktoś się kiedyś nimi zainteresuje, ale mogą minąć miesiące. Dziecko tak długo w naszej rodzinie zastępczej zostać nie może. Dwa-trzy miesiące bez echa (po pojawieniu się w bazie zagranicznej) powoduje, że dziecko trafia do placówki. W przypadku Chapicka byłaby to pewnie placówka specjalistyczna, pewnie dom pomocy społecznej. W jego papierach byłoby: „FAS, pobyt w domu pomocy społecznej”. Z taką „łatką” nie miałby szans nigdzie. Opuszczenie DPS-u graniczy niemal z cudem (chociaż znamy przypadki, gdy to się udało).

Według aktualnej opinii psychologicznej, chłopiec pewnie będzie miał jakieś problemy natury emocjonalnej. Może będzie miał kłopoty w szkole (trudności ze zrozumieniem pojęć abstrakcyjnych), może będzie zbyt impulsywny, może będzie zawsze trochę „niedojrzały”, może..., a może nie. Ilu z dorosłych ludzi mówi, że nie rozumie matematyki, że są cholerykami. Podobno sporo mężczyzn jest niedojrzałych do końca życia. Czy ktoś w związku z tym uważa siebie za osobę upośledzoną?

Być może Chapic będzie normalniejszy od niejednego „normalnego”.
Przed nim jeszcze wiele lat walki. Ale gdzie ma o siebie walczyć jak nie w rodzinie.
W domu pomocy społecznej?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz