Nowy dom Kapsla. |
Kapsel
spędził w naszej rodzinie równe dwa lata. Przynajmniej o rok za
długo. Dla nas o rok za długo. Chłopcu było już chyba wszystko
jedno. Patrząc z perspektywy czasu, wydaje mi się, że nie chodziło
mu o jakieś zwątpienie, czy rezygnację. Kapsel trochę płynie pod
prąd. Im większa stabilizacja i spokój, tym gorzej. Ma trochę
tak, jak Majka. Wszystko musi się wokół niego zmieniać –
wówczas jest w swoim żywiole.
Dzień
przed odwiezieniem go do Domu Pomocy Społecznej, wyprawiliśmy
wielką imprezę. Był tort, przyjechali goście. Chłopiec wiedział,
że następnego dnia Majka odwiezie go do szkoły, z której już nie
będzie codziennie wracał do naszego domu. Twierdził, że rozumie,
jednak w tym momencie najważniejsze było to, że teraz może najeść
się słodyczy do syta.
Nie
mam pojęcia w jaki sposób chłopiec potrafił sobie przetworzyć w
umyśle te informacje.
Nawet
w dniu wyjazdu nie wiedziałem, czy zdaje sobie sprawę z tego, co go
czeka. Pożegnał się ze mną tak jak zawsze, gdy wychodził do
przedszkola. Zagadnął nawet, że jak wróci, to... Powiedziałem
„Kapsel, ty już tutaj nie wrócisz”. „Ano tak” odpowiedział.
Zjadł rozklapanego arbuza z poprzedniego dnia, przybił „piątkę”
i powiedział „cześć wujek”. Było mi smutno. W zasadzie nie
dlatego, że już nie będzie mieszkał w naszym domu (bo przecież
długo czekałem na ten dzień), ale dlatego że to po nim spłynęło
jak po kaczce. Dla jego umysłu było to bardzo dobre, jednak po raz
kolejny dotarło do mnie, że chłopiec przez te dwa lata nie
nawiązał z nami prawie żadnych więzi. Czy tak właśnie wygląda
RAD? Czy spotkałem się z zaburzeniem, o którym sądziłem, że nie
występuje u dzieci, które nigdy nie przebywały w placówce?
Przecież Kapsel przez całe życie mieszkał z jakąś rodziną.
Większą jego część spędził ze swoją mamą i babcią. To one
zawiniły, czy może my? A może tylko próbuję dorobić jakąś
teorię do sytuacji, której podłożem jest zupełnie coś innego?
Psychologowie
uprzedzali nas, że po oddaniu Kapsla przeżyjemy pewnego rodzaju
żałobę. Będziemy tęsknić, będziemy go wspominać. Owszem, we
wspomnieniach pełni on jedną z ważniejszych ról. Nie chcę się
wypowiadać za Majkę, jednak dla mnie rozstanie z Kapslem było
wielką ulgą. Prawie jakbym wrócił z zaświatów do życia. Nie
mam pojęcia, co jest tego przyczyną, bo chyba nie to, że pani
przedszkolanka, niemal codziennie mówiła „panie Pikuś, proszę
zaczekać, muszę z panem porozmawiać”. Zwłaszcza, że była to
tylko przedszkolanka wakacyjna. Ta śródroczna już nie miała uwag.
Podobnie jak ja, wiedziała że trzeba zacisnąć zęby i dotrwać do
końca.
Majka
odwiozła Kapsla do Domu Pomocy Społecznej. Spędziła tam kilka
godzin. Dokładnie tak jak napisałem – tam, a nie z nim. Chłopiec
był niezwykle podniecony nową sytuacją, nowym miejscem. Biegał po
wszystkich pokojach, witał się ze wszystkimi chłopakami (ponieważ
jest to DPS tylko dla chłopców), każdy był już jego
przyjacielem. Cieszył się, że może pokazać swój rower i swoje
zabawki, które przywiózł. Z Majką pożegnał się tak samo jak ze
mną: „cześć ciociu”.
Na
temat domów pomocy społecznej nie chcę się wypowiadać, ponieważ
znam tylko dwa.
Mogę
się tylko oprzeć na zdaniu Nikoli i moim subiektywnym wrażeniu. To
ostatnie jest bardzo dobre, a opinia Nikoli o tym konkretnym miejscu,
jeszcze lepsza.
Chłopca
odwiedziłem po trzech tygodniach. Pojechaliśmy tam we trójkę:
Majka, Plotka i ja.
Widziałem
piękne, dwuosobowe pokoje, łazienki full-wypas, przemiłe siostry
(bo DPS prowadzą siostry zakonne) i opiekunki.
Niestety
ogólne wrażenie było dla mnie bardzo przygnębiające. Nie
potrafiłbym tam pracować.
Przywitał
nas mężczyzna. Już po wymianie kilku zdań, wiedziałem że jest
to pięćdziesięcioletni chłopiec. Później było jeszcze gorzej.
Odwiedziny są w tym miejscu wielkim wydarzeniem. W ciągu kilku
minut, cały ośrodek wiedział, że do Kapsla przyjechali rodzice i
wszyscy chłopcy chcieli się z nami spotkać (a przynajmniej nas
zobaczyć). Większości z nich, nikt nigdy nie odwiedził.
Nawet
siostrom trudno było im wytłumaczyć, że jesteśmy gośćmi tylko
Kapsla – a nie wszystkich. Chociaż Majka, ze swoją wrodzoną (czy
też nabytą) otwartością, potrafiła porozmawiać z głuchoniemym
piętnastolatkiem na temat małżeństwa, dzieci i sensu istnienia.
Mogę tylko dodać, że chłopiec był również niepełnosprawny
umysłowo.
Kapsel
przywitał nas tak jak zawsze... tak jak nas witał, gdy odbieraliśmy
go z przedszkola. Czasami mam wrażenie, że dla niego czas stoi w
miejscu, że wszystkie wydarzenia dzieją się jednocześnie, że
chłopak nie zauważył że już nie mieszka z nami i że ostatni raz
widzieliśmy się trzy tygodnie wcześniej.
Nie
wiem, czy widok Kapsla mnie ucieszył. Nawet nie mam pewności, czy
Majka jeździ tam z potrzeby serca, czy zwykłej przyzwoitości –
bo przecież jeszcze jest jego opiekunem prawnym.
Ja
nie chciałbym już tam go odwiedzać... nie czuję takiej potrzeby.
Zgadzam
się z opinią wielu osób, że miejsce dziecka jest w rodzinie, a
nie w placówce. Jednak widzę, jak bardzo się teraz wszystko u nas
zmieniło. Każdy z członków rodziny stał się inny -
pogodniejszy, spokojniejszy... nawet te najmłodsze dzieci. Nie chcę
nikomu udowadniać, że tak należy postępować z trudnymi i
zaburzonymi dziećmi. Pewnie gdyby Kapsel był moim dzieckiem
biologicznym, to nadal mieszkałby z nami. Być może nie nadaję się
na ojca zastępczego (chociaż zawsze byłem postrzegany jako osoba
rodzinna, która jest lubiana przez dzieci), a może tak właśnie
wygląda moja żałoba po Kapslu, o której wspominali psycholodzy.
Moje
pierwsze wrażenie po przyjeździe było: „ale ty jesteś gruby!”.
Gdy się odezwał, wskoczył siostrze na ręce, beknął jej prosto w
twarz i się tym dobrze ubawił, to już wiedziałem, że wszystko
czego uczyliśmy go przez dwa lata, diabli wzięli. Nie mówi już
proszę, przepraszam, dziękuję. Nie mówi „słucham?”, tylko
„co?”.
Nie
wiem dlaczego słowo „słucham” jest trudniejsze niż „co”.
Dlatego, że dłuższe? Ale może się czepiam.
Zacząłem
się wówczas zastanawiać, że może to my obraliśmy zupełnie
niewłaściwą taktykę. Po co Kapslowi dobre maniery, skoro być
może już nigdy nie opuści tego ośrodka. Tylko, że my wcześniej
tego nie wiedzieliśmy.
Teraz
chłopiec sprawia wrażenie szczęśliwego. Też zawieźliśmy mu
pudełko wspomnień, w którym były zdjęcia i rozmaite szpargały z
okresu, gdy przebywał w naszej rodzinie. Biegał z tym pudłem po
wszystkich pokojach i się nim chwalił.
Początkowo
zamieszkał w pokoju z Jaromirem, chłopcem z zaburzeniem FAS (dwa
lata od niego starszym). Wszystkim wydawało się, że dzieci do
siebie pasują, mają podobny tok myślenia, podobne umiejętności –
jak to się mówi, nadają na tych samych falach.
Niestety
po kilku dniach zostali rozdzieleni, ponieważ oboje kierowali się
bardzo skrajnymi emocjami. Jak się kochali, to bardzo czule, a jak
nienawidzili, to krew się lała. Tak więc Kapsel zamieszkał w
pokoju z dużo starszym chłopcem, jeżdżącym na wózku
inwalidzkim.
Można
powiedzieć, że doskonale się dogadują, ponieważ Kapsel (i ten
drugi) uwielbia wyścigi wózkiem po korytarzach i chodnikach.
Niestety jest to najdroższy wózek w całym ośrodku, więc
niewykluczone, że zostaną podjęte jakieś działania, aby posłużył
on jeszcze przez jakiś czas.
Ogólnie
rzecz biorąc Kapsel niewiele się zmienił. Już drugiego dnia,
będąc na akademii rozpoczynającej rok szkolny, rzucił się na
podłogę – bo przecież właśnie miał ochotę pójść na plac
zabaw. Podobnych zachowań jest wiele, mimo że chłopak cały czas
jest na lekach psychiatrycznych. Można powiedzieć, że pasuje do
towarzystwa. Od jakiegoś czasu (kilku lat), siostry stwierdziły, że
jedynym wyjściem do kościoła jest niedzielna msza. Wszelkiego
rodzaju inne kościelne nabożeństwa i uroczystości, są drogą
krzyżową dla nich. Część chłopców podczas mszy przebywa na
zewnątrz kościoła (bo nie nadają się, aby wejść do środka).
Kapsel na początku wyglądał na takiego, który się nadaje. Jednak
gdy w połowie kazania rzucił się przed ołtarzem, twierdząc że
chce wyjść do Jaromira, to była to jego ostatnia msza w ciepełku.
Jest
jednak coś, co wszystkich zadziwia. Kapsel wie, że ma bardzo drogie
okulary, które pozwalają mu lepiej widzieć i o które musi dbać.
W związku z tym, w momencie, gdy ma zamiar rzucić się na podłogę,
albo walnąć głową w ścianę – najpierw je zdejmuje i odkłada
na bok. Prawdę mówiąc, nie pamiętam, czy tak samo robił
mieszkając z nami.
Chłopak
starał się być gospodarzem. Pokazał mi park, pojeździliśmy
gokartami. Jednak po dwóch godzinach, stwierdził „ciocia, chyba
już musicie jechać do domu”. Zwyczajnie się nami znudził. No to
porozmawialiśmy jeszcze z kilkoma osobami i wyjechaliśmy.
Trudno
mi powiedzieć, w jakim zakresie takie wizyty sprawiają chłopcu
przyjemność. A są osoby, które się do niego wybierają –
cicociobabcia Ela, ciocionbabcia Hania, logopedka Basia. Oczywiście
jest jeszcze mama Kapsla, która początkowo deklarowała chęć
przyjazdu raz w tygodniu. Jak to najczęściej bywa w przypadku mam
biologicznych, wszystko widziała w różowych kolorach. Bo przecież
ma mnóstwo koleżanek, które zawiozą ją samochodem i wspólnie
miło spędzą dzień. Jak do tej pory była u Kapsla tyle razy co ja
– czyli raz. I do tego pociągiem.
Nie
wiem jednak co Kapslowi jest teraz potrzebne. Może wreszcie znalazł
się w miejscu, które kocha. Jest ktoś, kto go nosi na rękach,
pozwala na wszystko co nie stanowi niebezpieczeństwa, niewiele
wymaga.
A
może to tylko ja próbuję się jakoś usprawiedliwić?
a co mówią jego opiekunowie? jak on sobie radzi, jak was nie ma? wspomina, tęskni? dalej woła mamę, czy ciocię? Z tym "co" zamiast słucham, to może być wpływ obecnego otoczenia. On nie jest w stanie chyba ocenić, jak jest właściwie. Stara sie dostosować do otoczenia. Tak sobie gdyba, Paradoksalnie - moze waszym sukcesem jest to ze tak szybko się dostosowal? Ma jakiegoś swojego "opiekuna"? kogoś bliższego? Agata.
OdpowiedzUsuńZ bliższym opiekunem to chyba jest na etapie poznawania i badania kto będzie najlepszy (czytaj:kto pozwoli na więcej) więc na razie klei się do wszystkich. Jest trochę taką maskotką bo w grupie najmłodszy i taki chwilami słodziak. Czy tęskni? Chyba nie bardzo. Kilka dni temu zapytałam smsem jego Panią czy pyta o nas i czy mamy zaplanować wizytę. Odpowiedź była dyplomatyczna ale dość jednoznaczna:jesteście Państwo zawsze tu mile widziani. 😊
UsuńP.s. Muszę sprostować informację Pikusia. Mama była dwa razy i wybierała się też w miniony weekend, nie wiem czy dotarła.
Na początku rzeczywiście w chwilach złości wołał ciocia ratunku. Nie wiem jak jest teraz. Dopytam😊
UsuńByłam dziś u Kapsla. Bawilismy się. Rozmawialiśmy. Cieszył się. Mówił że fajnie tam jest, ale w pewnym momencie spojrzał mi głęboko w oczy i powiedział:" ciocia, nie chcę tu być na zawsze". Kurcze dlaczego to takie trudne.
UsuńP.s. W chwilach złości już nikogo nie woła. Czyżby stracił nadzieję że ktoś mu pomoże?
Smutno mi 😥
To i 5ak dobry dps...w sensie,że dobre dpsy i placówki. ..zapewniają by dziecko mimo wszystko czuło, że jest fajnie, że jest dobrze...
UsuńOni tam się starają raczej.
To co najbardziej zawsze boli mnie np., to to, że tam się nadal jest jednym z...z 150, 200...tam dużo mniej, ale żadna rodzina nie liczy 60 czy 80 ludzi pod jednym dachem...bez względu na deklaracje słowne, jaki fajny dom tworzymy...no bo fajny w stosunku do niefajnych. ...choć parę dobrych w Polsce jest...i tez tak mówią.
Starają się bardzo, lecz póki prawo nie nakaz tworzyć MAŁYCH dpsow, tak do 30 osób. ..póki na 1 osobę będzie 15 do karmienia...to trudno będzie. ..
Poza tym...Kapsel może nie czuje się niepełnosprawny i może napawają Go lęki związane z widokiem mniej sprawnym mezczyzn-mieszkańców. ...dziecku trudno wytłumaczyć stan leżących osób....a przecież widzi ich, styka się z Nimi...to Jego wspolmieszkancy....jest świadkiem, jak chociażby nie leżący lecz na wózku kolega z sali wymaga pomocy, wsparcia, pielęgnacji. ..i nie rozumie...
To teraz jakby pomyśleć o tych słabych placówkach. ...to tam jak się czują mieszkańcy, ehhh...
Znam ostatnio jeden dobry dom, a dziś byłam na grobie należącym do innego ...są świetne. Są dobre. I są beznadziejne..Nikola
Kurczę, Maja,dzieki 😁. I ten, jesli moge, Kapsel jest do Ciebie podobny na tym zdjeciu 😊
OdpowiedzUsuńChyba tylko z okularów.
OdpowiedzUsuńAle chciałbym się odnieść do tego "słucham". Faktycznie jest tak, że Kapsel zaczyna posługiwać się "językiem obowiązującym". Szkoda, że tym językiem jest "co", a nie "słucham", ale z drugiej strony, jest to dowód na to, że chłopiec potrafi się zmieniać, potrafi się uczyć.
Jego szybkie przystosowanie się, nie jest naszym sukcesem. Normalne dziecko powinno tęsknić, wspominać, chcieć zadzwonić, oczekiwać na spotkanie.
Kapsel jest jaki jest. Akurat w jego przypadku, bardzo się cieszę, że za nami nie tęskni, że nie chce wrócić, że... może już nie pamięta, że z nami mieszkał.
Cały czas próbuję spoglądać na całą sytuację swoim rozumem. I chyba to jest błąd.
Majka była dzisiaj u chłopca, o czym napisała powyżej.
OdpowiedzUsuńOkazuje się, że wszystko ma się inaczej, niż to pierwotnie wyglądało. Na powitanie chłopiec zrobił siku w spodnie. Są to dla niego ogromne emocje.
Później stwierdził „w naszym domu mam taką samą kierownicę”... czyli on ciągle „mieszka” w naszym domu.
Na powitanie dziś Majki...czy na powitanie Nowego domu tuż po przeprowadzeniu się ? Nikola
UsuńDzisiaj się zsikał, chociaż nie była to przecież pierwsza wizyta. Ja też u niego byłem, jego mama dwa razy.
UsuńBył jakiś inny. Jakby dopiero teraz zaczynało do niego docierać, że zostanie tam już na zawsze.
Fascynacja nowym miejscem minęła, pewnie trochę fascynacja nowego miejsca Kapslem tez...wchodzą na normalne tory...nie jest tam jednym z nawet 5...tylko 1 z 50 plus z każdym dniem nie jest już "nowy", tylko coraz bardziej swój, zwyczajnie. ..to i pewnie profity wynikające z tego, że łal najmłodszy w grupie słodziak nam przyjechał. ..tez mijają. ..a rzeczywistość jest jaka jest...jeden z 50 ...koledzy, których nie sprawność może przerazac i ileś bardzo sympatycznych pewnie i oddanych osób z personelu i sióstr. ..tyle, ze będących tylko dla Kapela a dla 50..i będących w dodatku co ileś godzin.
UsuńZycie w instytucji ma swoje pewne oblicze. Nawet najlepszej instytucji...a standardy w Polsce, nawet jak jest super starając się dyrektor, powodują, że jest za mało personelu w KAŻDYM domu opieki czy domu dziecka.
Nawet jak starają się emocjonalnie zadbać o Kapela, a wierze, ze tam cie akurat starają. ..to jest ich mało i zwyczajnie w placówce tak bardzo nie da się do końca tego zrobić. I o ile wszyscy już wiedzą, że domy dziecka nie są dobrym miejscem dla dzieci. ..to jakoś cały czas jest społeczne przekonanie, że domy pomocy rzkue ba około 100 osób lub więcej. ..to idealne midjsve dla niepełnosprawnych. Wystarczy pogadać z rodzicami dorosłych ON o tym, jak bardzo boją did takich miejsc dla swoich dorosłych dzieci.
I dzięki Bogu są dobre miejsca, ale pesonrlu by tak ze 3 razy więcej się przydało...to wtedy by było ok.
Są też fatalne miejsca, tylko o tych nawet nie chce pisać.
Jednak nawet jak jest podział na grupy...to to nadal jest grup. Nadal instytucja. I nadal nie rodzina. I w takim miejscu...zwykle mało się wymaga od podopiecznych, bo...przepisy nie pozwalają. ..by dziecko np.pomagało w przygotowywaniu posiłku..no.robiło z opiekunrm ciasto....sanepid, bhp itp.
Nadzieja w szkole. Na szczęście w klasie dla uczniow z umiarkowanym stopniem niep.intelektualnej uczą takich rzeczy.
Nadal nie rozumiem, czemu nie buduje się MAŁYCH ośrodków. Podobno to kwestie samorzadowo-polityczne i bardziej złożony temat. ..juz parę osób mi to mówiło.
Przykre tez jest, że mama Kapsla...z jednej strony bardzo się Nim interesuje, a z drugiej, że tak jest niezdolny do sprawowania właściwej opieki. Zwłaszcza, że. .sprawuje opiekę nad siostra Kapela przecież.
Przykre to wszystko.
Nikola
Jeszcze jedna rzecz. Majka zawiozła mu resztę jego rzeczy. Już prawie w nic nie mógł się zmieścić. Utył tak, że ledwo poznałem go na zdjęciu.
OdpowiedzUsuńAle za to potrafi napisać "KAPSEL", narysować serduszko i podpisać "DLA CIOCI". Gdy to zobaczyłem - byłem w szoku.
Sam umie?, czy podpisano...ze to Kąpiel napisał i narysował? , tak czasem niestety bywa...ze opiekun pisze...a potem, że niby to dziecko. ..czasem tak jest w szkołach specjalnych tez...
Usuńale może rzeczywiście. ..w końcu 2 miesiące do szkoły chodzi. Byłoby super. Nikola
Napisał to przy Majce.
UsuńW szkole są dwie nauczycielki na szóstkę dzieci.
A może mają taką metodę: "jak napiszesz KAPSEL, to dostaniesz drożdżówkę". Myślę, że mogłoby zadziałać. :))
Tak. To standard 2 panie na 6 w takich klasach.
OdpowiedzUsuńSuper, że pisze.
Może jest tak, że On ma powolna przemizne materii...a w placówce diety niby są. ..ale bardziej na zasadzie zwykle, zmiksować ew.dieta watrobowa i lekkostrawna. ...a niekoniecznie obfita w warzywa i owoce. Je co jest, a serki etc i jogurciki...to full czasem cukru mają. ..itd itd.
Nikola
Serce mi się ściska... Ech, jakie to trudne jest
OdpowiedzUsuń