Niedawno przeczytałem
artykuł na temat rodziców biologicznych na blogu Lady Makbet. Jak
już kiedyś pisałem, bardzo lubię tam zaglądać (link do opisu
podam na końcu tego tekstu). Zarówno wpis autorki tego bloga, jak
też zacytowana przez nią inna opinia dotycząca rodziców
biologicznych dzieci, które są kierowane do adopcji, zachęciła
mnie do opisania własnych przemyśleń dotyczących tej kwestii.
Niestety nasze maluchy, w większości przypadków, mają aż trzy
pary rodziców: biologicznych, zastępczych i adopcyjnych.
Postaram się w trzech
kolejnych odcinkach wyrazić swoją opinię o wspomnianych wyżej rodzicach. Ciekawi mnie zwłaszcza to co napiszę na temat
rodziców zastępczych. Z jednej strony, jest to duża grupa osób
funkcjonujących w różnych formach rodzicielstwa zastępczego, a z
drugiej, przyjdzie mi zmierzyć się z opisaniem osób mojego
pokroju, czyli kogoś kto wybrał formę pogotowia rodzinnego.
Oczywiście wszystko co
napiszę, będzie tylko i wyłącznie moją własną interpretacją
tego, co widzę w codziennej pracy w charakterze taty zastępczego.
Jeżeli ktoś ma inne odczucia, to zachęcam do przedstawienia
własnych przekonań i doświadczeń.
Rodzice biologiczni naszych dzieci zastępczych.
Kim są? Czego pragną dla
swoich dzieci? Jakie podejmują działania aby je odzyskać?
Dawniej myślałem, że są
to głównie ludzie z marginesu, funkcjonujący w tak zwanym
półświatku. Po części tak jest, jednak w większości
przypadków, rodzice naszych dzieci są bardzo młodymi, zagubionymi
osobami, które nie mają żadnego wsparcia w najbliższej rodzinie.
Wielokrotnie mają konflikt z prawem, chociaż przy bliższym
poznaniu okazują się całkiem sympatycznymi ludźmi.
Nie oznacza to jednak, że
w każdym przypadku, chciałbym aby dzieci do nich wróciły. Wręcz
powiedziałbym, że taka myśl przemknęła mi w całej naszej
historii bycia pogotowiem rodzinnym, może dwa, albo trzy razy. Zanim
zostanie podjęta decyzja o ograniczeniu praw rodzicielskich, rodzina
w większości przypadków korzysta z pomocy opieki społecznej. Jednak przyczyną odbierania dzieci nie jest bieda, chociaż ta często też
występuje. Podstawą decyzji sądu jest zawsze brak sprawowania
należytej opieki nad dzieckiem. Mimo ogromnej sympatii do tych
rodziców, w większości przypadków nie tylko zgadzam się z
decyzją sądu, to jeszcze trzymam kciuki, aby te dzieci znalazły
się w kochającej rodzinie adopcyjnej (a nie wracały do poprzednich
domów).
Jak wcześniej wspomniałem, rodzice biologiczni są
bardzo często osobami młodymi. Wprawdzie nie jest to zarzut, jednak
często brak doświadczenia życiowego i niewłaściwe wzorce w
rodzinie powodują, że tacy ludzie nie potrafią się odnaleźć w
roli rodzica. Mieliśmy na przykład do czynienia z mamą, która
jest w wieku mojej dwudziestojednoletniej (cieszącej się życiem)
córki, mającą już trójkę dzieci. Najstarsze z jej dzieci
przebywało u nas i aktualnie znajduje się w rodzinie adopcyjnej. Co
będzie z kolejną dwójką? Czy będzie potrafiła wykorzystać
pomoc różnych instytucji (wiemy, że aktualnie ma to miejsce), czy
„popłynie”, bo jej psychika nie będzie w stanie sprostać takim
obowiązkom?
Zarówno młodość, jak
też mnogość posiadanych dzieci, jest tym co przykuwa moją uwagę.
Jednak w większości przypadków jest to schemat powielany w
rodzinie, który jest dla niej czymś zupełnie normalnym.
Trzydziestopięcioletnia babcia dziecka, które aktualnie u nas
przebywa (która na siłę mogłaby być moją córką), nie robi już
na mnie wrażenia. Nawet ostatnio, gdy dowiedziałem się, że
będziemy mieli odwiedziny sześćdziesięcioletniej prababci, byłem
trochę zawiedziony – zakładałem, że będzie w moim wieku.
Posiadanie dziecka w
młodym wieku nie jest czymś złym, a nawet bym powiedział, że
jest czymś pięknym (gdy Majka rodziła naszą najstarszą córkę,
też miała zaledwie dwadzieścia jeden lat).
Problem polega na tym, że
trzeba mieć choć odrobinę odpowiedzialności. Ojcowie naszych
dzieci zastępczych praktycznie nie istnieją. Relacje „naszych
mam” z ich partnerami w najlepszym razie możemy uznać za
„szorstkie”. Niedawno Majka dostała wezwanie z sądu (odległego
o 280 km), aby przyjechała zeznać, że partner mamy, której
pierwsze dziecko było w naszej rodzinie – jest ojcem jej drugiego
dziecka (???). Wprawdzie odwiedzali u nas swoją córkę, ale
przecież do łóżka z nimi nie chodziliśmy.
Innym problemem rodziców
naszych dzieci są rozmaite uzależnienia i choroby uniemożliwiające
sprawowanie opieki nad dzieckiem (głównie choroby psychiczne). W
pierwszym przypadku, najczęściej chodzi o alkohol lub narkotyki, ale spotkaliśmy
się też z uzależnieniem od partnera. Czasami trzeba podejmować trudne decyzje, które w sposób radykalny zmienią
dotychczasowe życie. Z wyrażeniem chęci dokonania gruntownych
zmian, to może nawet nie ma większego problemu, jednak zrobienie
pierwszego kroku często jest niewykonalne – a tych kroków trzeba
zrobić sporo.
Dotyczy to również
chorób, które leczone (np. schizofrenia), pozwalają na normalne
życie. W przypadku ciężkiej i nieuleczalnej choroby, która
uniemożliwia opiekowanie się dziećmi, zostają one skierowane do
rodziny zastępczej, w której mogą przebywać do pełnoletności.
Takie rozwiązanie jest również bardzo korzystne dla mamy
biologicznej (bo oczywiście gdyby w rodzinie była osoba, która
mogłaby zaopiekować się dziećmi – np. tata, to nikt by ich nie
odbierał).
Dużym problemem jest brak
wsparcia w rodzinie (tej bliższej i dalszej). Rodzice biologiczni
najczęściej mogą liczyć tylko na siebie (chociaż bywają też
pozytywne wyjątki). Zdarza się, że dziecko odchodzi od nas do
cioci lub babci (które stanowią dla niego rodzinę zastępczą).
Jednak częściej rodzina albo nie jest zainteresowana taką pomocą,
albo nie może zostać rodziną zastępczą (bo na przykład nie może
się pochwalić zaświadczeniem o niekaralności albo własne dzieci
też ma odebrane). Zresztą brak pomocy w postaci pozostania rodziną
zastępczą dla kogoś bliskiego, wielokrotnie nie wynika ze złej
woli, ale z obawy przed natarczywością a wręcz agresją rodziców
biologicznych.
Dzieci, które są
umieszczane w naszym pogotowiu, w większości przypadków nie są
dziećmi, które znalazły się w swojej rodzinie w wyniku świadomie
podjętej decyzji swoich rodziców. Oznacza to, że ich mamy w czasie
ciąży nie do końca dbały o siebie, wielokrotnie nawet nie mając
świadomości jak wielkim niebezpieczeństwem dla płodu jest taki a
nie inny tryb życia (choćby dotyczący spożywania alkoholu). Z
czego wynika złe traktowanie dzieci po urodzeniu? Dlaczego biją,
zaniedbują, porzucają? Nie wiem. Może żal do życia?
Kiedyś policzyłem na
naszym przypadku, że tylko 25% dzieci, które do nas przyszło, było
zupełnie zdrowych (nie licząc jakichś infekcji, czy też
dolegliwości niezwiązanych ze sprawowaną opieką – np. alergii).
Pozostałe miały mniejsze lub większe problemy wynikające z małej
dbałości zarówno w życiu płodowym, jak też w pierwszym okresie
po urodzeniu. Większość opóźnień i widocznych zaniedbań udaje
się wyeliminować na drodze długotrwałej rehabilitacji, leczenia,
czy też pracy z psychologiem, logopedą i innymi specjalistami. Ale
w wielu przypadkach można by tego uniknąć.
Bardzo ciekawie wygląda
sprawa kontaktów rodziców biologicznych z dziećmi, które u nas
przebywają. Początkowo chcieliby się spotykać niemal codziennie.
Niektórzy, gdy wyrażamy zgodę na wizytę jeden raz w tygodniu, są
prawie oburzeni. Zalecamy wówczas sądowe uregulowanie widzeń.
Jednak zanim rodzice tacy zabiorą się do napisania pisma do sądu,
ochota na spotkania z dzieckiem powoli im przechodzi. Najczęściej
nawet ten jeden raz w tygodniu staje się dla nich dużym problemem i
widują się z dzieckiem rzadziej i nieregularnie (nawet w odstępach
wielotygodniowych). Kiedyś przyszła do nas jedna z takich mam.
Czule przywitała się z dzieckiem, wycałowała je i wyściskała …
tyle tylko, że nie było to jej dziecko. Swojego zwyczajnie nie
poznała.
Tak wygląda sytuacja z
rodzicami, którym odebrano dziecko po raz pierwszy. Mamy, których
kolejne dziecko trafia do rodziców zastępczych, często nie
odwiedzają go wcale lub raz na kilka miesięcy. Bywa, że kontakt
jest wyłącznie telefoniczny, a nawet tylko poprzez SMS-y.
Tatusiowie takich „kolejnych” dzieci praktycznie dla nas nie
istnieją. Zresztą w większości takich przypadków, każde z
rodzeństwa ma innego ojca.
Wydawać by się mogło,
że takie rodziny, które nie za bardzo interesują się swoim
dzieckiem, pozwolą mu „odejść” i zamieszkać w rodzinie, która
najlepiej jak potrafi zadba o jego rozwój emocjonalny,
intelektualny, fizyczny. Niestety walka o odzyskanie dziecka trwa do
końca. Rodzice potrafią udawać, obiecywać, odwoływać się od
decyzji sądu. Umieją złożyć wniosek do sądu o ustanowienie
swojego pełnomocnika. Wprawdzie jest to prawnik przysługujący „z
urzędu” i być może nie będzie nadstawiał karku, aby sprawę za
wszelką cenę wygrać, to jednak z pewnością wykorzysta wszelkie
istniejące zapisy prawne. A czas płynie. Dziecko, które od dawna
mogłoby znaleźć się w kochającej rodzinie adopcyjnej, cały czas
przebywa u nas, więzi są coraz silniejsze, a odejście będzie
trudniejsze. Na początku bardzo mnie dziwiła taka bezcelowa walka o
dziecko. Teraz wiem, że nie chodzi o wielką miłość do dziecka,
ale o pomoc finansową z opieki społecznej, która ma miejsce
zwłaszcza w przypadku rodzin z dziećmi. Niestety niedawno
wprowadzona ustawa powoduje jeszcze większą eskalację tego
zjawiska. Słyszałem o przypadkach, w których rodzice biologiczni
zaczynają interesować się dziećmi przebywającymi od wielu lat w
rodzinach zastępczych. Nagle po miesiącach, a nawet latach
nieobecności zaczynają do nich tęsknić.
Oczywiście nie chciałbym
generalizować. Są z pewnością takie rodziny, którym po prostu w
życiu nie wyszło. Takie, którym w którymś momencie powinęła się
noga i zrobią wszystko, aby naprawić swoją sytuację i odzyskać
dziecko … jak do tej pory na taką nie trafiliśmy.
Mieliśmy za to do
czynienia z osobą, która świadomie podjęła decyzję o zrzeczeniu
się praw do swojego dziecka (już na etapie, gdy była w ciąży).
Jest to jedyny znany mi przypadek, gdy dziecko trafiło do rodziny
adopcyjnej z powodu biedy. Jednak nie było to dziecko odebrane
mamie. Gdyby chciała, mogłaby je wychowywać i liczyć na wsparcie
finansowe ze strony Państwa. Jednak jak sama mówiła, nie chciała
z nim „biedować”, pragnęła dla swojego dziecka czegoś więcej.
Niestety jak do tej pory, była to jedyna osoba, o której można
powiedzieć, że podjęła świadomą decyzję wymagającą ogromnej
odwagi i miłości.
Niestety mój osąd
rodziców biologicznych nie jest dla nich zbyt korzystny. Im dłużej mam do
czynienia z rodzicielstwem zastępczym, tym coraz bardziej tracę
wiarę, że któreś z przebywających u nas dzieci, wróci do
rodziny biologicznej. A jeszcze bardziej przeraża mnie myśl, że
jeżeli już do tego dojdzie, to czy nie będzie to najtrudniejsze
rozstanie, z jakim do tej pory się zetknęliśmy.
Jednak mimo wszystko nie
chcę wartościować tych ludzi. To co napisałem jest tylko moją
subiektywną opinią dotyczącą pewnej rzeczywistości, którą obserwuję. Jest to
zupełnie inny świat... Jest to świat, którego tak naprawdę nie
znam i nie wiem jak sam bym się zachował, gdybym się w nim
znalazł.
Często nurtuje mnie
pytanie, co tak naprawdę myślą o nas rodzice biologiczni. W końcu
dla nich, my też pochodzimy z zupełnie innego wymiaru,
którego nie znają i nie rozumieją.
Dotychczas wszyscy, z
którymi mieliśmy kontakt, byli całkiem sympatyczni. Być może
mamy szczęście. Wiem jednak, że rodzice biologiczni wielokrotnie
potrafią być nie tylko niemili, ale wręcz agresywni.
Może w tej kwestii ważne
jest też zachowanie rodziców zastępczych?
Ale to rozważę w
przyszłym tygodniu.
Na koniec link do
artykułu, od którego rozpocząłem mój opis:
http://takie-tam-stozki.blog.pl/2016/05/27/rodzina-biologiczna
Też podczytuję bloga Lady Makbet, choć na razie bez komentarzy, po prostu fajnie się czyta. C do rodziców biologicznych to niestety bardzo smutna rzeczywistość. Większość dzieci pojawia się przypadkowo i pomoc społeczna niewiele może tu zrobić mimo najlepszych zamiarów.
OdpowiedzUsuńMnie też nurtuje jaką motywacje mają rodzice biologiczni...
OdpowiedzUsuńNie robią zupełnie nic, żeby poprawić cokolwiek w swoim życiu, ale wiecznie obiecują poprawę i odwołują się od decyzji sądu. Nie biorą winy na swoje barki, tylko obarczają nią wszystkich na około. Uważają swoje życie za całkiem normalne... U nas dziecko decyzją sądu trafiło do rodziny zastępczej, natomiast rodzice biologiczni nie potrafili zrozumieć dlaczego odebrano im dziecko, dziecko które urodziło się jako piąte z kolei, była zima, mróz i na ścianach ich domu wisiały sople...