niedziela, 27 lutego 2022

BLANKA 2

 


Blanka spędziła w naszej rodzinie mniej więcej rok. Raczej mniej, ale pewny nie jestem. W każdym razie roczek miała wyprawiony jeszcze w naszym domu, chociaż byli już obecni jej rodzice adopcyjni. Teraz mieszka już z nimi i był to najdłuższy proces adopcyjny jaki nam się trafił. Dziewczynka przez długi czas nie była gotowa na odejście. Na szczęście jej nowi rodzice doskonale rozumieli, że pośpiech w tym przypadku jest złym doradcą. Przyjeżdżali często, chociaż nie było im łatwo. Wprawdzie nie mieszkamy zbyt daleko od siebie, jednak brak samochodu sprawiał, że musieli przyjeżdżać do nas pociągiem i do tego z przesiadką pośrodku. Nigdy nie powiedzieli, że jest im trudno, albo że nie mogą doczekać się zabrania dziewczynki na stałe. Owszem, czekali na ten dzień z utęsknieniem, ale zdali się na nasze doświadczenie i stosowali się do wszelki naszych propozycji. Ktoś mógłby powiedzieć, że nie mieli wyjścia. Mieli. Każdy rodzic adopcyjny na etapie zapoznawania się z dzieckiem może proponować swoje rozwiązania. Może też mówić, że częste przyjazdy mu nie pasują, bo przecież jest praca i inne obowiązki, albo kwestionować sens spotkania się z dzieckiem przez dwie godziny, skoro przejazd w obie strony zajmuje trzy razy więcej czasu. Może też się wydawać, że przy tak małym dziecku, a do tego tak dobrze reagującym na nowych rodziców, przedłużanie wszystkiego jest niepotrzebne. A jednak nigdy tak nie powiedzieli. Nie mówią też tak teraz, chociaż jest już dawno po rozprawie o przysposobienie.

Tort od rodziców

Od momentu gdy wspólnie z ośrodkiem adopcyjnym stwierdziliśmy, że nadszedł już ten czas, wszystko nabrało takiego tempa, że po trzech tygodniach Blanka miała już nowe nazwisko. Sędzia z naszego sądu rodzinnego przyzwyczaiła nas już do tego, że postanowienie o powierzeniu pieczy wydaje w ciągu kilku dni. Jednak na ostateczną rozprawę rodzice adopcyjni często muszą czekać kilka miesięcy. Tym razem odbyła się ona tak szybko, że nawet ośrodek adopcyjny był zaskoczony. Chociaż właściwsze byłoby stwierdzenie, że nie za bardzo był zadowolony. Zwyczajnie nie miał kiedy odwiedzić dziecka w nowej rodzinie. Zazwyczaj robi to dwa razy w odstępach kilku tygodni, aby zobaczyć jak dziecko funkcjonuje w nowym miejscu. W przypadku Blanki, musiał zdać się na naszą opinię. A ta oczywiście była pozytywna. Ostatecznie Majka odwiedziła Blankę kilka razy w jej domu i widziała jak dziewczynka się tam zachowuje. Do tego okoliczności towarzyszące tej adopcji były inne niż zazwyczaj. Nie tylko chodzi o to, że rodzice cały ten czas podporządkowali konieczności spotykania się z Blanką, ale mieli też pełną akceptację i wsparcie swoich pracodawców, a adopcją żyli nie tylko współpracownicy, lecz również prawie połowa mieszkańców miasteczka.

Właśnie sobie uświadomiłem, że teraz nie powinienem już zbyt wiele pisać o przypadku Blanki. Wraz z rozprawą adopcyjną oddaliśmy nie tylko dziewczynkę, ale zostaliśmy też pozbawieni opieki prawnej nad dzieckiem. A to zdecydowanie zmienia postać rzeczy.

Ale trudno – zaryzykuję. W końcu przez cały miniony rok poświęciłem jej tak mało opisów, jak żadnemu innemu dziecku. Może dlatego, że Blanka była dość nietypowa. Mógłbym krótko stwierdzić, że nie miała parcia na szkło. Doszedłem do takiego wniosku, gdy przygotowywałem zdjęcia z jej pobytu w naszym domu. Nie mogłem uwierzyć, że niemal na każdym był Mopik, Mopik i jeszcze raz Mopik. Bo Mopik jest wszędzie – nawet tam, gdzie być nie powinien. Blanka nie była dzieckiem przebojowym. Znalazłem tylko kilkanaście zdjęć (pomijając ujęcia nieudane i powtarzające się). Dziewczynka była pewnego rodzaju obserwatorem naszego życia rodzinnego. Najchętniej siedziała w swoim leżaczku i przyglądała się wszystkiemu co się działo wokół. Nie domagała się nawet brania na ręce. To my musieliśmy o tym pamiętać. Płakała bardzo rzadko, a jeżeli już, to była bardzo przewidywalna. Albo chciała jeść, albo spać, albo miała brudną pieluchę. Na inne dzieci patrzyła z pewnym dystansem i nie przeszkadzało jej, że któreś wpadało w nią z siłą tornada. Nigdy nigdzie się nie spieszyła. Dotyczyło to również spraw rozwojowych. Później niż inne dzieci zaczynała przewracać się na boki, a potem pełzać i siadać. Trzymaliśmy kciuki, aby przed poznaniem rodziców adopcyjnych zaczęła raczkować. Udało się rzutem na taśmę. Ale wszystko było w normie. Blanka od urodzenia była pod opieką fizjoterapeutki, a ze względu na to, że w pierwszych miesiącach życia podejrzewano nadprodukcję płynu mózgowo-rdzeniowego (a co za tym idzie, rozwinięcie się wodogłowia), co kilka tygodni konsultowaliśmy ją z neurologiem i neurochirurgiem. Trochę się martwiliśmy tym, że Blanka lubiła spać. Ale to też było w normie. Chociaż trochę utrudniało spotkania z rodzicami adopcyjnymi. Przyjeżdżali do niej o dziesiątej. Wtedy istniało duże prawdopodobieństwo, że już się obudziła z nocnego snu i przynajmniej przez dwie godziny będzie aktywna. Przyjazdy w innych godzinach były obarczone dużym ryzykiem, ponieważ zdarzało się, że Blanka budziła się z popołudniowego snu po osiemnastej, zjadała kolację, kąpała się i znowu szła spać.

I tak sobie płynęło leniwie nasze wspólne życie, aż do momentu, gdy zaczęli pojawiać się rodzice adopcyjni. Nagle przestałem być tylko obiektem obserwacji. Blanka zaczynała płakać, gdy wychodziłem z pokoju, a gdy tylko pojawiałem się w jego progu, próbowała dostać się do mnie wszelkimi sposobami. Nie wiem dlaczego wybrała sobie akurat mnie, a nie Majkę. Nie ma to zresztą większego znaczenia. Chodzi o to, że Blanka zaczęła przejawiać zachowania, które kiedyś były ukryte, które się nie ujawniały, gdyż jej potrzeby poczucia bezpieczeństwa chroniło zwyczajne bycie z nami. Teraz poczuła się zagrożona. Pewnie niejeden rodzic adopcyjny wyciągnąłby z tego wniosek, że takiej sytuacji nie można dłużej aprobować, gdyż prowadzi ona do niepotrzebnego zacieśniania więzi, które w tym momencie powinny być rozluźniane. Może nawet zgodziłby się z taką koncepcją niejeden psycholog. Mieliśmy jednak odmienne zdanie, chociaż pewnie mogło to być przykre dla rodziców adopcyjnych. Przecież to oni przychodzili do dziewczynki z sercem na dłoni. To oni od samego początku obdarzyli ją bezgraniczną miłością, co przecież wcale nie jest rzeczą oczywistą (jak się niejednemu wydaje). Nie wiem, co w takiej sytuacji czuje rodzic, bo sam nigdy nie musiałem dzielić miłości mojego dziecka z kimś innym. Ale pewnie nie jest to łatwe. Każdy rodzic chciałby być upewniany w tym, że jest dla dziecka osobą najważniejszą. W przypadku adopcji trzeba na taki stan trochę poczekać. Paradoksalnie im dłużej, tym lepiej. Pamiętam sytuację, gdy Blanka przyjechała do nas przed rozprawą o przysposobienie. Właściwie to przyjechała do mnie, bo przecież poza rodzicami, Majka musiała na nią również pojechać. Po powrocie, tata dziewczynki zapytał: „Jak było, szukała mamy?”. Odpowiedziałem, że nie wiem, bo Blanka się w tej kwestii nie opowiedziała. Chociaż było tak jak dawniej. Tak, jakby dziewczynka wciąż z nami mieszkała. Cieszyło ją towarzystwo moje i innych dzieci. Ani razu nie zapłakała. I to było dobre.

Wspomnę jeszcze o mamie biologicznej Blanki. Nie wiem, jak w przyszłości oceni ją dziewczynka. Z jednej strony, nie była dla niej dobrą matką, a później zupełnie się nią nie interesowała – można powiedzieć, że ją porzuciła. Ale przecież nie ukrywała, że nie potrafi zajmować się swoją córką. Nie udawała, że jej zależy – że chce ją odzyskać. Na ostatniej rozprawie zrzekła się praw do Blanki, co natychmiast zakończyło dotychczasowe postępowanie. Sąd nie miał już żadnego powodu, aby dawać jej kolejne szanse na poprawienie kompetencji rodzicielskich. Ona zwyczajnie tego nie chciała. Najciekawsze jest to, że (jak stwierdziła) nie miała pojęcia, że tak można. Nikt jej nie powiedział, że może zrzec się praw rodzicielskich. Gdyby wiedziała, zrobiłaby to już dawno. Ale tak właśnie działa ten system. Rodzicowi nie można niczego sugerować, bo można samemu stanąć przed sądem. Nie można kwestionować podstawowego celu pieczy zastępczej, jakim jest powrót dziecka do rodziny biologicznej. A przecież wystarczyłoby powiedzieć takiej matce, a zwłaszcza ojcu, że istnieje coś takiego jak zgoda blankietowa, po której dziecko szybko zostanie skierowane do adopcji skutkującej tym, że nie będzie już na nich ciążył obowiązek alimentacyjny. Oni zwyczajnie o tym nie wiedzą. Oni nawet nie wiedzą, że powinni płacić na utrzymanie swojego dziecka, gdyż rzadko kiedy ktoś występuje do sądu z takim wnioskiem. W każdym razie, mama wyraziła zgodę na przysposobienie swojego dziecka bez wskazania osoby przysposabiającej, podpisała odpowiednie dokumenty, a bieżące postępowanie zostało natychmiast umorzone.

Po rozprawie Majka podeszła do dziewczyny. Chciała z nią porozmawiać, powiedzieć że postąpiła słusznie i że taka decyzja jest wyrazem jej miłości do Blanki. Zaproponowała, że prześle jej kilka zdjęć dziewczynki. W odpowiedzi usłyszała: „Może pani wysłać. Mi nie zależy, ale moja mama na pewno się ucieszy”.

Dawno nie zamieszczałem opisów dzieci, które sporządzam dla PCPR-u na posiedzenia zespołu. Niewiele jest w nich informacji – tak samo mało, jak zdjęć przekazanych rodzicom adopcyjnym. Tym razem się nie postaraliśmy.

Ale są w nich również rzeczy, o których dawno zapomniałem.

Ocena dziecka na podstawie obserwacji opiekunów (4 miesiące)

Sytuacja zdrowotna

Blanka jeszcze nigdy nie miała poważniejszej choroby. Dotychczas tylko raz była lekko zasmarkana, ale wyszła z opresji po kilkukrotnym posmarowaniu maścią majerankową pod nosem i Depulolem na klatce piersiowej.
Nieco bardziej nas niepokoi jej głowa. Na pierwszym badaniu w poradni neonatologicznej uwagę zwróciły nieco powiększone puste przestrzenie wewnątrz czaszki. Lekarka odrzuciła możliwość wystąpienia wodogłowia, ale jesteśmy umówieni na kolejną wizytę.
Szczepienia obowiązkowe wykonujemy zgodnie z planem. Dziewczynka znosi je bardzo dzielnie i nie ma żadnych odczynów poszczepiennych, ani choćby złego humoru.
Blankę raz w tygodniu odwiedza studentka fizjoterapii, która pod kontrolą naszej zaprzyjaźnionej fizjoterapeutki, prowadzi z nią zajęcia. Mają one nieco usprawnić pozycję startową w kierunku przewracania się z pleców na brzuch, a w dalszej kolejności przejście do podparcia, pełzania i raczkowania. Dziewczynka ma też lekki przykurcz mięśni szyi powodujący niewielkie spłaszczenie głowy. Mamy nadzieję, że rehabilitacja poprzez masowanie i rozciąganie będzie wystarczająca i nie wystąpi w przyszłości konieczność dokonania zabiegu chirurgicznego. Dziewczynka aktualnie przekręca się na boki, a motywuje ją do tego starszy o trzy miesiące Mopik.
Blanka ma łojotokowe zapalenie skóry. Po konsultacji z lekarzem, smarujemy ją Latopic-kiem, który jest kremem o właściwościach nie tylko pielęgnacyjnych, ale również leczniczych. Raz jest lepiej, raz gorzej (jeżeli chodzi o chropowatość skóry), chociaż wizualnie trudno cokolwiek zauważyć.

Funkcjonowanie dziecka w domu.

Blanka jest dzieckiem bardzo pogodnym - do czasu. Gdy ma jakąś potrzebę, to domaga się natychmiastowego spełnienia swoich żądań. Nigdy nie zamierza czekać na swoją kolejkę, w czym pomaga jej donośne brzmienie głosu. Bywa, że nie wystarcza jej wzięcie na rękę, ani spoglądanie na świat z poziomu metra pięćdziesiąt. Czasami wręcz żąda spacerowania z nią wokół kominka – dotychczas ta metoda sprawdza się zawsze. Na spacerach wózkiem jest na ogół spokojna, chociaż musi być najedzona. Oglądanie błękitnego nieba nie jest dla niej substytutem picia mleka, więc butelkę zawsze musimy mieć pod ręką. Dziewczynka rozpoznaje wszystkich domowników. Zdecydowanie odróżnia ich od osób, które widzi tylko raz na jakiś czas, albo po raz pierwszy. Jednak póki co za bardzo nie wybrzydza. Jeżeli ktoś ma ochotę z nią pospacerować, to zawsze jest mile widziany. Blanka lubić bawić się swoimi rączkami i zabawkami, wciąż doskonaląc technikę chwytu. Nie potrafi ich jeszcze przekładać z jednej rączki do drugiej. Za to często okazuje radość, głośno się śmiejąc. Często też sprawia wrażenie jakby bawiła się swoim głosem. Piszczy, mruczy, parska... w każdym razie bywa, że jest „rozgadana”.
Położona na brzuchu, wysoko unosi głowę i wykonuje ruchy jakby chciała się przemieścić. Na razie jeszcze nic z tego nie wychodzi.

Kontakty z rodzicami biologicznymi

Brak

Ocena dziecka na podstawie obserwacji opiekunów (6 miesięcy)

Sytuacja zdrowotna

Jesteśmy po pierwszej wizycie u neurochirurga a kolejna jest zaplanowana na 2-go sierpnia. Badanie USG głowy wykazało pewne zmiany, o których lekarka powiedziała: „Nie jest to aktywne wodogłowie”. W chwili obecnej dalsze postępowanie skupia się na dokonywaniu pomiarów obwodu głowy i obserwacji czy puste komory wewnątrz czaszki będą się wypełniać rozwijającym się mózgiem, czy płynem. Lekarka jest dobrej myśli twierdząc, że jakakolwiek operacja raczej nie będzie potrzebna, a produkowany płyn mózgowo-rdzeniowy będzie samoistnie wchłaniany tak jak ma to miejsce u każdego zdrowego dziecka.
W chwili obecnej, jedynym dającym się zaobserwować objawem zewnętrznym jest zwiększony rozmiar głowy. Nie jest to jednak coś co rzuca się od razu w oczy i wiele osób, które pierwszy raz widzi Blankę, nawet tego nie zauważa. Daje się to odczuć zwłaszcza ubierając dziewczynkę w ubranka wciągane przez głowę. Nie występują pojawiające się często objawy wodogłowia jak ospałość, wymioty, mdłości, bóle głowy czy opóźniony rozwój.
Problemy skórne są już opanowane. Po łojotokowym zapaleniu skóry zostało tylko wspomnienie.
Cały czas dziewczynkę odwiedza studentka fizjoterapii, która pod kontrolą naszej znajomej fizjoterapeutki realizuje odpowiedni program ćwiczeń. Z pewnością przyspieszyło to rozwój ruchowy Blanki, która bez większych problemów przewraca się już z pleców na brzuch i odwrotnie. Nie lubi jednak przez dłuższy czas leżeć na brzuchu, co być może sprawia, że jeszcze się nawet nie przymierza do raczkowania, czy nawet pełzania. Kiedyś, gdy kładliśmy ją na brzuchu, wydawało nam się, że ma ochotę się przemieścić. Okazuje się, że chyba były to wówczas nieudolne próby przewrócenia się na plecy. Zajęcia fizjoterapeutyczne mają głównie niwelować lekki przykurcz mięśni szyi.
Blanka w swoim dotychczasowym życiu miała dwie infekcje dróg oddechowych, które zostały wyleczone lekami sterydowymi w formie wziewów.
Apetyt jej dopisuje, chociaż wciąż podstawą diety jest mleko modyfikowane Bebilon Pepti DHA 1 (z coraz większą domieszką kolejnej postaci – czyli dwójki). Obiadki, deserki oraz miękkie owoce i warzywa je bardzo chętnie. Dziewczynka jest bardzo zgrabna, chociaż dość duża waga (7800 g.) mogłaby sugerować coś innego. Czasami tylko niektórym (rzadko nas odwiedzającym) osobom, próbującym wziąć ją na rękę, wymsknie się przypadkiem: „O Boże!”.

Funkcjonowanie dziecka w domu

Usposobienie Blanki od wielu miesięcy się nie zmienia. Jest bardzo pogodna, o ile spełniamy jej zachcianki. A te sprowadzają się głównie do noszenia na rękach. Bywa, że nie wystarcza zwyczajne trzymanie na kolanach. Próbujemy te jej potrzeby nieco „obchodzić” poprzez częste zmiany sytuacji. Na szczęście przynosi to odpowiedni skutek, mimo że dziewczynka nie jest zodiakalnym „bliźniakiem”. Tak więc potrafi chwilę poleżeć w bujaczku, chwilę na macie. Bywa że zainteresuje się czymś co robią inne dzieci, albo jej uwagę przykują jakieś zabawki. Potrafi je już przekładać z jednej ręki do drugiej, przyglądać się im, a te grające stara się uruchomić.
Niezawodną metodą poprawiającą humor jest też spacer w wózku. Jest to dla niej pewnego rodzaju zamiennik noszenia na rękach. Czasami mamy wrażenie, że Blanka proponuje nam go również w nocy, budząc się kilka razy w odstępach co kilkadziesiąt minut. Sukcesem jest, gdy prześpi bez przerwy dwie godziny. W zasadzie nie jest wówczas wymagająca. Wystarczy podać jej butelkę z mlekiem, albo smoczek. No ale wstać trzeba. Próby spania z nią w jednym łóżku spełzły na niczym, ponieważ Blanka i tak budziła się w takich samych przedziałach czasu, a do tego ciągłym wierceniem się i obracaniem wokół własnej osi, potrafiła skutecznie „wykopać” śpiącą z nią osobę na skraj łóżka. Z utęsknieniem więc czekamy aż trochę podrośnie i będzie przesypiać noce... a jeszcze bardziej na nowych rodziców, dla których wstawanie do swojego dziecka będzie czystą przyjemnością.
No ale narzekać nie ma co, bo gdy od nas odejdzie to zapewne z nostalgią będziemy wspominać: „Jaka to ona była fajna”.

Kontakty z rodzicami biologicznymi

Brak

Ocena dziecka na podstawie obserwacji opiekunów (9 miesięcy)


Sytuacja zdrowotna
Dziewczynka cały czas jest pod opieką neurochirurga, a w przyszłym miesiącu jesteśmy umówieni na wizytę u neurologa. Regularnie dokonujemy pomiarów obwodu głowy. Wszystko jest już w najlepszym porządku, co potwierdzają wizyty kontrolne u lekarza.

Prawdopodobieństwo rozwoju wodogłowia spadło zatem niemal do zera. Komory w głowie już się nie powiększają i nie wypełniają płynem. Blanka jest ślicznym i pogodnym dzieckiem, a duża głowa ma też swoje zalety, gdyż zawsze wystaje gdy dziewczynka próbuje schować się pod szafą [To był kiepski żart – przyp. aut.].

Mimo, że ze skórą Blanki nie ma już większych problemów, to jednak okresowo pojawia się chropowatość na przegubach stóp. Niby nie jest to nic wielkiego i nie powoduje zauważalnego swędzenia, to jednak bez smarowania kremem i różnymi maściami nie chce zniknąć.
Z Blanką nadal prowadzone są zajęcia rehabilitacyjne (jeden raz w tygodniu), mające ją zmotywować do pełzania, raczkowania, czy siadania. Od kilku miesięcy dziewczynka przewraca się z pleców na brzuch (i odwrotnie), oraz będąc w podporze przodem obraca wokół własnej osi. Takie ruchy umożliwiają jej poruszanie się po całym pokoju, chociaż miejsce docelowe jest częściej przypadkowe niż zamierzone. Od dwóch tygodni próbuje podnosić pupę i przyciągać pod siebie nogi, ale na tym się kończy. Być może sprawę nieco utrudnia dość duża masa ciała (9500 g), chociaż dziewczynka wcale nie jest otyła. Jest bardzo zgrabna i trudno jednoznacznie stwierdzić, gdzie mieszczą się te wszystkie kilogramy.

Funkcjonowanie dziecka w domu

Blanka uwielbia kąpiele. Od momentu gdy awansowała do mycia w dużej wannie, stanowią one dla niej nie lada atrakcję. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że dziewczynka sama siebie tym sposobem rehabilituje. Leży na plecach, macha rączkami niczym motylek, kopie w wodę jak sarenka i wygina całe ciało udając węża. Umożliwiamy jej takie zabawy każdego dnia, nawet po kilkanaście minut, gdyż jest to jedna z niewielu sytuacji, w których Blanka wprost kipi radością, śmiejąc się w głos.
Na co dzień jest bowiem dzieckiem zrównoważonym, które ze stoickim spokojem przygląda się wszystkiemu co dzieje się dookoła. Leży w swoim foteliku, albo na brzuchu na macie i przygląda się temu co robią inne dzieci. Nie wdaje się w żadne zwady i nie wszczyna awantur z byle powodu. Na „złodzieja”, który kradnie jej zabawkę, patrzy jedynie z pobłażliwością. Nie lubi tylko jak ktoś zabiera jej ulubionego arbuza albo parówkę. Nie przepada też, gdy inne dzieci próbują jej zrobić „ajka-ajka”, a zwłaszcza gdy pokazują gdzie ma oko.
Dziewczynka śpi bardzo ładnie i długo. Wyrosła już z okresu, gdy w nocy sprawdzała naszą obecność co kilkadziesiąt minut domagając się smoczka albo mleka. Teraz budzi się tylko jeden raz. Dostaje butelkę z mlekiem, którą już sama sobie trzyma i dalej przesypia mniej więcej do ósmej nad ranem. Dodatkowo śpi dwa razy w ciągu dnia, średnio po dwie godziny. Smoczka już nie używa – sama go sobie odstawiła.
Apetyt jej dopisuje. Niestety jedyne dwa dolne zęby sprawiają, że niewiele potraw zjada w czystej postaci, tylko w formie przemielonej papki lub bardzo małych kawałków, które może połknąć. Z twardszych rzeczy nie pogardzi tylko ciastkiem, które tak długo „memla”, aż samo się rozpuści.
Niestety (tutaj bijemy się w piersi) w pewien sposób uzależniła się od telewizji. Staramy się nie nadużywać telewizora w roli zabawki, mając pełną świadomość tego, że wypłaszcza on dziecku mózg, ale czasami (gdy robi się ogólny jazgot) włączamy jakieś bajki, aby mieć chociaż chwilę spokoju. Blanka, w przeciwieństwie do innych dzieci, patrzy w niego jak zahipnotyzowana i nic nie mówi.
Zresztą dziewczynka niewiele mówi... a przynajmniej nic konkretnego. Czasami nawet mam wrażenie, że pominęła etap głużenia i gaworzenia, i nie zdziwię się gdy któregoś dnia zacznie mówić pełnymi zdaniami. Póki co, przynajmniej sprawia wrażenie intelektualistki, która cichaczem intensywnie się uczy.
Analizując etapy rozwoju dziecka, można by się przyczepić, że Blanka jest nieco w tyle. Jednak na tę chwilę, żaden specjalista, z którym miała do czynienia, a który widział niejednego niemowlaka, jeszcze nie miał większych uwag. My też uważamy, że każde dziecko rozwija się w swoim tempie. Blanka po prostu jest flegmatykiem w każdej sferze swojego krótkiego życia.

Kontakty z rodzicami biologicznymi

Brak







3 komentarze:

  1. Bardzo mnie cieszy przebieg tej adopcji. Bardzo mnie martwi to, że nikt rodziców nie informuje o możliwości zgody blanakietowej. A co z Mopikiwm i Mirabelka? I pisz o nowych 🤪

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie, że mała już adoptowana! Niezmiennie trzymam kciuki i czekam na kolejne wpisy!

    OdpowiedzUsuń
  3. Pikusiu niech to co sie dzieje nie odbiera ci głosu! pisz

    OdpowiedzUsuń