Blanka
spędziła w naszej rodzinie mniej więcej rok. Raczej mniej, ale
pewny nie jestem. W każdym razie roczek miała wyprawiony jeszcze w
naszym domu, chociaż byli już obecni jej rodzice adopcyjni. Teraz
mieszka już z nimi i był to najdłuższy proces adopcyjny jaki nam
się trafił. Dziewczynka przez długi czas nie była gotowa na
odejście. Na szczęście jej nowi rodzice doskonale rozumieli, że
pośpiech w tym przypadku jest złym doradcą. Przyjeżdżali często,
chociaż nie było im łatwo. Wprawdzie nie mieszkamy zbyt daleko od
siebie, jednak brak samochodu sprawiał, że musieli przyjeżdżać
do nas pociągiem i do tego z przesiadką pośrodku. Nigdy nie
powiedzieli, że jest im trudno, albo że nie mogą doczekać się
zabrania dziewczynki na stałe. Owszem, czekali na ten dzień z
utęsknieniem, ale zdali się na nasze doświadczenie i stosowali się
do wszelki naszych propozycji. Ktoś mógłby powiedzieć, że nie
mieli wyjścia. Mieli. Każdy rodzic adopcyjny na etapie zapoznawania
się z dzieckiem może proponować swoje rozwiązania. Może też
mówić, że częste przyjazdy mu nie pasują, bo przecież jest
praca i inne obowiązki, albo kwestionować sens spotkania się z
dzieckiem przez dwie godziny, skoro przejazd w obie strony zajmuje
trzy razy więcej czasu. Może też się wydawać, że przy tak małym
dziecku, a do tego tak dobrze reagującym na nowych rodziców,
przedłużanie wszystkiego jest niepotrzebne. A jednak nigdy tak
nie powiedzieli. Nie mówią też tak teraz, chociaż jest już dawno
po rozprawie o przysposobienie.
|
Tort od rodziców |
Od momentu gdy wspólnie z ośrodkiem adopcyjnym
stwierdziliśmy, że nadszedł już ten czas, wszystko nabrało
takiego tempa, że po trzech tygodniach Blanka miała już nowe
nazwisko. Sędzia z naszego sądu rodzinnego przyzwyczaiła nas już
do tego, że postanowienie o powierzeniu pieczy wydaje w ciągu kilku
dni. Jednak na ostateczną rozprawę rodzice adopcyjni często muszą
czekać kilka miesięcy. Tym razem odbyła się ona tak szybko, że
nawet ośrodek adopcyjny był zaskoczony. Chociaż właściwsze
byłoby stwierdzenie, że nie za bardzo był zadowolony. Zwyczajnie
nie miał kiedy odwiedzić dziecka w nowej rodzinie. Zazwyczaj robi
to dwa razy w odstępach kilku tygodni, aby zobaczyć jak dziecko
funkcjonuje w nowym miejscu. W przypadku Blanki, musiał zdać się
na naszą opinię. A ta oczywiście była pozytywna. Ostatecznie
Majka odwiedziła Blankę kilka razy w jej domu i widziała jak
dziewczynka się tam zachowuje. Do tego okoliczności towarzyszące
tej adopcji były inne niż zazwyczaj. Nie tylko chodzi o to, że
rodzice cały ten czas podporządkowali konieczności spotykania się
z Blanką, ale mieli też pełną akceptację i wsparcie swoich
pracodawców, a adopcją żyli nie tylko współpracownicy, lecz
również prawie połowa mieszkańców miasteczka.
Właśnie
sobie uświadomiłem, że teraz nie powinienem już zbyt wiele pisać
o przypadku Blanki. Wraz z rozprawą adopcyjną oddaliśmy nie tylko
dziewczynkę, ale zostaliśmy też pozbawieni opieki prawnej nad
dzieckiem. A to zdecydowanie zmienia postać rzeczy.
Ale
trudno – zaryzykuję. W końcu przez cały miniony rok poświęciłem
jej tak mało opisów, jak żadnemu innemu dziecku. Może dlatego, że
Blanka była dość nietypowa. Mógłbym krótko stwierdzić, że nie
miała parcia na szkło. Doszedłem do takiego wniosku, gdy
przygotowywałem zdjęcia z jej pobytu w naszym domu. Nie mogłem
uwierzyć, że niemal na każdym był Mopik, Mopik i jeszcze raz
Mopik. Bo Mopik jest wszędzie – nawet tam, gdzie być nie
powinien. Blanka nie była dzieckiem przebojowym. Znalazłem tylko
kilkanaście zdjęć (pomijając ujęcia nieudane i powtarzające
się). Dziewczynka była pewnego rodzaju obserwatorem naszego życia
rodzinnego. Najchętniej siedziała w swoim leżaczku i przyglądała
się wszystkiemu co się działo wokół. Nie domagała się nawet
brania na ręce. To my musieliśmy o tym pamiętać. Płakała bardzo
rzadko, a jeżeli już, to była bardzo przewidywalna. Albo chciała
jeść, albo spać, albo miała brudną pieluchę. Na inne dzieci
patrzyła z pewnym dystansem i nie przeszkadzało jej, że któreś
wpadało w nią z siłą tornada. Nigdy nigdzie się nie spieszyła.
Dotyczyło to również spraw rozwojowych. Później niż inne dzieci
zaczynała przewracać się na boki, a potem pełzać i siadać.
Trzymaliśmy kciuki, aby przed poznaniem rodziców adopcyjnych
zaczęła raczkować. Udało się rzutem na taśmę. Ale wszystko
było w normie. Blanka od urodzenia była pod opieką
fizjoterapeutki, a ze względu na to, że w pierwszych miesiącach
życia podejrzewano nadprodukcję płynu mózgowo-rdzeniowego (a co
za tym idzie, rozwinięcie się wodogłowia), co kilka tygodni
konsultowaliśmy ją z neurologiem i neurochirurgiem. Trochę się
martwiliśmy tym, że Blanka lubiła spać. Ale to też było w
normie. Chociaż trochę utrudniało spotkania z rodzicami
adopcyjnymi. Przyjeżdżali do niej o dziesiątej. Wtedy istniało
duże prawdopodobieństwo, że już się obudziła z nocnego snu i
przynajmniej przez dwie godziny będzie aktywna. Przyjazdy w innych
godzinach były obarczone dużym ryzykiem, ponieważ zdarzało się,
że Blanka budziła się z popołudniowego snu po osiemnastej,
zjadała kolację, kąpała się i znowu szła spać.
I
tak sobie płynęło leniwie nasze wspólne życie, aż do momentu,
gdy zaczęli pojawiać się rodzice adopcyjni. Nagle przestałem być
tylko obiektem obserwacji. Blanka zaczynała płakać, gdy
wychodziłem z pokoju, a gdy tylko pojawiałem się w jego progu,
próbowała dostać się do mnie wszelkimi sposobami. Nie wiem
dlaczego wybrała sobie akurat mnie, a nie Majkę. Nie ma to zresztą
większego znaczenia. Chodzi o to, że Blanka zaczęła przejawiać
zachowania, które kiedyś były ukryte, które się nie ujawniały,
gdyż jej potrzeby poczucia bezpieczeństwa chroniło zwyczajne bycie
z nami. Teraz poczuła się zagrożona. Pewnie niejeden rodzic
adopcyjny wyciągnąłby z tego wniosek, że takiej sytuacji nie
można dłużej aprobować, gdyż prowadzi ona do niepotrzebnego
zacieśniania więzi, które w tym momencie powinny być rozluźniane.
Może nawet zgodziłby się z taką koncepcją niejeden psycholog.
Mieliśmy jednak odmienne zdanie, chociaż pewnie mogło to być
przykre dla rodziców adopcyjnych. Przecież to oni przychodzili do
dziewczynki z sercem na dłoni. To oni od samego początku obdarzyli
ją bezgraniczną miłością, co przecież wcale nie jest rzeczą
oczywistą (jak się niejednemu wydaje). Nie wiem, co w takiej
sytuacji czuje rodzic, bo sam nigdy nie musiałem dzielić miłości
mojego dziecka z kimś innym. Ale pewnie nie jest to łatwe. Każdy
rodzic chciałby być upewniany w tym, że jest dla dziecka osobą
najważniejszą. W przypadku adopcji trzeba na taki stan trochę
poczekać. Paradoksalnie im dłużej, tym lepiej. Pamiętam sytuację,
gdy Blanka przyjechała do nas przed rozprawą o przysposobienie.
Właściwie to przyjechała do mnie, bo przecież poza rodzicami,
Majka musiała na nią również pojechać. Po powrocie, tata
dziewczynki zapytał: „Jak było, szukała mamy?”.
Odpowiedziałem, że nie wiem, bo Blanka się w tej kwestii nie
opowiedziała. Chociaż było tak jak dawniej. Tak, jakby dziewczynka
wciąż z nami mieszkała. Cieszyło ją towarzystwo moje i innych
dzieci. Ani razu nie zapłakała. I to było dobre.
Wspomnę
jeszcze o mamie biologicznej Blanki. Nie wiem, jak w przyszłości
oceni ją dziewczynka. Z jednej strony, nie była dla niej dobrą
matką, a później zupełnie się nią nie interesowała – można
powiedzieć, że ją porzuciła. Ale przecież nie ukrywała, że nie
potrafi zajmować się swoją córką. Nie udawała, że jej zależy
– że chce ją odzyskać. Na ostatniej rozprawie zrzekła się praw
do Blanki, co natychmiast zakończyło dotychczasowe postępowanie.
Sąd nie miał już żadnego powodu, aby dawać jej kolejne szanse na
poprawienie kompetencji rodzicielskich. Ona zwyczajnie tego nie
chciała. Najciekawsze jest to, że (jak stwierdziła) nie miała
pojęcia, że tak można. Nikt jej nie powiedział, że może zrzec
się praw rodzicielskich. Gdyby wiedziała, zrobiłaby to już dawno.
Ale tak właśnie działa ten system. Rodzicowi nie można niczego
sugerować, bo można samemu stanąć przed sądem. Nie można
kwestionować podstawowego celu pieczy zastępczej, jakim jest powrót
dziecka do rodziny biologicznej. A przecież wystarczyłoby
powiedzieć takiej matce, a zwłaszcza ojcu, że istnieje coś takiego jak zgoda blankietowa, po której dziecko szybko zostanie skierowane do adopcji skutkującej tym, że nie będzie już na nich ciążył obowiązek alimentacyjny.
Oni zwyczajnie o tym nie wiedzą. Oni nawet nie wiedzą, że powinni
płacić na utrzymanie swojego dziecka, gdyż rzadko kiedy ktoś
występuje do sądu z takim wnioskiem. W każdym razie, mama wyraziła zgodę na przysposobienie swojego dziecka bez wskazania osoby przysposabiającej, podpisała odpowiednie dokumenty, a bieżące postępowanie zostało natychmiast umorzone.
Po
rozprawie Majka podeszła do dziewczyny. Chciała z nią porozmawiać,
powiedzieć że postąpiła słusznie i że taka decyzja jest
wyrazem jej miłości do Blanki. Zaproponowała, że prześle jej
kilka zdjęć dziewczynki. W odpowiedzi usłyszała: „Może pani
wysłać. Mi nie zależy, ale moja mama na pewno się ucieszy”.
Dawno
nie zamieszczałem opisów dzieci, które sporządzam dla PCPR-u na
posiedzenia zespołu. Niewiele jest w nich informacji – tak samo
mało, jak zdjęć przekazanych rodzicom adopcyjnym. Tym razem się
nie postaraliśmy.
Ale
są w nich również rzeczy, o których dawno zapomniałem.
Ocena
dziecka na podstawie obserwacji opiekunów (4 miesiące)
Sytuacja
zdrowotna
Blanka
jeszcze nigdy nie miała poważniejszej choroby. Dotychczas tylko raz
była lekko zasmarkana, ale wyszła z opresji po kilkukrotnym
posmarowaniu maścią majerankową pod nosem i Depulolem na klatce
piersiowej.
Nieco
bardziej nas niepokoi jej głowa. Na pierwszym badaniu w poradni
neonatologicznej uwagę zwróciły nieco powiększone puste
przestrzenie wewnątrz czaszki. Lekarka odrzuciła możliwość
wystąpienia wodogłowia, ale jesteśmy umówieni na kolejną wizytę.
Szczepienia
obowiązkowe wykonujemy zgodnie z planem. Dziewczynka znosi je bardzo
dzielnie i nie ma żadnych odczynów poszczepiennych, ani choćby
złego humoru.
Blankę
raz w tygodniu odwiedza studentka fizjoterapii, która pod kontrolą
naszej zaprzyjaźnionej fizjoterapeutki, prowadzi z nią zajęcia.
Mają one nieco usprawnić pozycję startową w kierunku przewracania
się z pleców na brzuch, a w dalszej kolejności przejście do
podparcia, pełzania i raczkowania. Dziewczynka ma też lekki
przykurcz mięśni szyi powodujący niewielkie spłaszczenie głowy.
Mamy nadzieję, że rehabilitacja poprzez masowanie i rozciąganie
będzie wystarczająca i nie wystąpi w przyszłości konieczność
dokonania zabiegu chirurgicznego. Dziewczynka aktualnie przekręca
się na boki, a motywuje ją do tego starszy o trzy miesiące Mopik.
Blanka
ma łojotokowe zapalenie skóry. Po konsultacji z lekarzem, smarujemy
ją Latopic-kiem, który jest kremem o właściwościach nie tylko
pielęgnacyjnych, ale również leczniczych. Raz jest lepiej, raz
gorzej (jeżeli chodzi o chropowatość skóry), chociaż wizualnie
trudno cokolwiek zauważyć.
Funkcjonowanie
dziecka w domu.
Blanka
jest dzieckiem bardzo pogodnym - do czasu. Gdy ma jakąś potrzebę,
to domaga się natychmiastowego spełnienia swoich żądań. Nigdy
nie zamierza czekać na swoją kolejkę, w czym pomaga jej donośne
brzmienie głosu. Bywa, że nie wystarcza jej wzięcie na rękę, ani
spoglądanie na świat z poziomu metra pięćdziesiąt. Czasami wręcz
żąda spacerowania z nią wokół kominka – dotychczas ta metoda
sprawdza się zawsze. Na spacerach wózkiem jest na ogół spokojna,
chociaż musi być najedzona. Oglądanie błękitnego nieba nie jest
dla niej substytutem picia mleka, więc butelkę zawsze musimy mieć
pod ręką. Dziewczynka rozpoznaje wszystkich domowników.
Zdecydowanie odróżnia ich od osób, które widzi tylko raz na jakiś
czas, albo po raz pierwszy. Jednak póki co za bardzo nie wybrzydza.
Jeżeli ktoś ma ochotę z nią pospacerować, to zawsze jest mile
widziany. Blanka lubić bawić się swoimi rączkami i zabawkami,
wciąż doskonaląc technikę chwytu. Nie potrafi ich jeszcze
przekładać z jednej rączki do drugiej. Za to często okazuje
radość, głośno się śmiejąc. Często też sprawia wrażenie
jakby bawiła się swoim głosem. Piszczy, mruczy, parska... w każdym
razie bywa, że jest „rozgadana”.
Położona
na brzuchu, wysoko unosi głowę i wykonuje ruchy jakby chciała się
przemieścić. Na razie jeszcze nic z tego nie wychodzi.
Kontakty
z rodzicami biologicznymi
Brak
Ocena
dziecka na podstawie obserwacji opiekunów (6 miesięcy)
Sytuacja
zdrowotna
Jesteśmy
po pierwszej wizycie u neurochirurga a kolejna jest zaplanowana na
2-go sierpnia. Badanie USG głowy wykazało pewne zmiany, o których
lekarka powiedziała: „Nie jest to aktywne wodogłowie”. W chwili
obecnej dalsze postępowanie skupia się na dokonywaniu pomiarów
obwodu głowy i obserwacji czy puste komory wewnątrz czaszki będą
się wypełniać rozwijającym się mózgiem, czy płynem. Lekarka
jest dobrej myśli twierdząc, że jakakolwiek operacja raczej nie
będzie potrzebna, a produkowany płyn mózgowo-rdzeniowy będzie
samoistnie wchłaniany tak jak ma to miejsce u każdego zdrowego
dziecka.
W
chwili obecnej, jedynym dającym się zaobserwować objawem
zewnętrznym jest zwiększony rozmiar głowy. Nie jest to jednak coś
co rzuca się od razu w oczy i wiele osób, które pierwszy raz widzi
Blankę, nawet tego nie zauważa. Daje się to odczuć zwłaszcza
ubierając dziewczynkę w ubranka wciągane przez głowę. Nie
występują pojawiające się często objawy wodogłowia jak
ospałość, wymioty, mdłości, bóle głowy czy opóźniony rozwój.
Problemy
skórne są już opanowane. Po łojotokowym zapaleniu skóry zostało
tylko wspomnienie.
Cały
czas dziewczynkę odwiedza studentka fizjoterapii, która pod
kontrolą naszej znajomej fizjoterapeutki realizuje odpowiedni
program ćwiczeń. Z pewnością przyspieszyło to rozwój ruchowy
Blanki, która bez większych problemów przewraca się już z pleców
na brzuch i odwrotnie. Nie lubi jednak przez dłuższy czas leżeć
na brzuchu, co być może sprawia, że jeszcze się nawet nie
przymierza do raczkowania, czy nawet pełzania. Kiedyś, gdy
kładliśmy ją na brzuchu, wydawało nam się, że ma ochotę się
przemieścić. Okazuje się, że chyba były to wówczas nieudolne
próby przewrócenia się na plecy. Zajęcia fizjoterapeutyczne mają
głównie niwelować lekki przykurcz mięśni szyi.
Blanka
w swoim dotychczasowym życiu miała dwie infekcje dróg oddechowych,
które zostały wyleczone lekami sterydowymi w formie wziewów.
Apetyt
jej dopisuje, chociaż wciąż podstawą diety jest mleko
modyfikowane Bebilon Pepti DHA 1 (z coraz większą domieszką
kolejnej postaci – czyli dwójki). Obiadki, deserki oraz miękkie
owoce i warzywa je bardzo chętnie. Dziewczynka jest bardzo zgrabna,
chociaż dość duża waga (7800 g.) mogłaby sugerować coś innego.
Czasami tylko niektórym (rzadko nas odwiedzającym) osobom,
próbującym wziąć ją na rękę, wymsknie się przypadkiem: „O
Boże!”.
Funkcjonowanie
dziecka w domu
Usposobienie
Blanki od wielu miesięcy się nie zmienia. Jest bardzo pogodna, o
ile spełniamy jej zachcianki. A te sprowadzają się głównie do
noszenia na rękach. Bywa, że nie wystarcza zwyczajne trzymanie na
kolanach. Próbujemy te jej potrzeby nieco „obchodzić” poprzez
częste zmiany sytuacji. Na szczęście przynosi to odpowiedni
skutek, mimo że dziewczynka nie jest zodiakalnym „bliźniakiem”.
Tak więc potrafi chwilę poleżeć w bujaczku, chwilę na macie.
Bywa że zainteresuje się czymś co robią inne dzieci, albo jej
uwagę przykują jakieś zabawki. Potrafi je już przekładać z
jednej ręki do drugiej, przyglądać się im, a te grające stara
się uruchomić.
Niezawodną
metodą poprawiającą humor jest też spacer w wózku. Jest to dla
niej pewnego rodzaju zamiennik noszenia na rękach. Czasami mamy
wrażenie, że Blanka proponuje nam go również w nocy, budząc się
kilka razy w odstępach co kilkadziesiąt minut. Sukcesem jest, gdy
prześpi bez przerwy dwie godziny. W zasadzie nie jest wówczas
wymagająca. Wystarczy podać jej butelkę z mlekiem, albo smoczek.
No ale wstać trzeba. Próby spania z nią w jednym łóżku spełzły
na niczym, ponieważ Blanka i tak budziła się w takich samych
przedziałach czasu, a do tego ciągłym wierceniem się i obracaniem
wokół własnej osi, potrafiła skutecznie „wykopać” śpiącą
z nią osobę na skraj łóżka. Z utęsknieniem więc czekamy aż
trochę podrośnie i będzie przesypiać noce... a jeszcze bardziej
na nowych rodziców, dla których wstawanie do swojego dziecka będzie
czystą przyjemnością.
No
ale narzekać nie ma co, bo gdy od nas odejdzie to zapewne z
nostalgią będziemy wspominać: „Jaka to ona była fajna”.
Kontakty
z rodzicami biologicznymi
Brak
Ocena
dziecka na podstawie obserwacji opiekunów (9 miesięcy)
Sytuacja
zdrowotna
Dziewczynka
cały czas jest pod opieką neurochirurga, a w przyszłym miesiącu
jesteśmy umówieni na wizytę u neurologa. Regularnie dokonujemy
pomiarów obwodu głowy. Wszystko jest już w najlepszym porządku,
co potwierdzają wizyty kontrolne u lekarza.
Prawdopodobieństwo
rozwoju wodogłowia spadło zatem niemal do zera. Komory w głowie
już się nie powiększają i nie wypełniają płynem. Blanka jest
ślicznym i pogodnym dzieckiem, a duża głowa ma też swoje zalety,
gdyż zawsze wystaje gdy dziewczynka próbuje schować się pod szafą
[To był kiepski żart – przyp. aut.].
Mimo,
że ze skórą Blanki nie ma już większych problemów, to jednak
okresowo pojawia się chropowatość na przegubach stóp. Niby nie
jest to nic wielkiego i nie powoduje zauważalnego swędzenia, to
jednak bez smarowania kremem i różnymi maściami nie chce zniknąć.
Z
Blanką nadal prowadzone są zajęcia rehabilitacyjne (jeden raz w
tygodniu), mające ją zmotywować do pełzania, raczkowania, czy
siadania. Od kilku miesięcy dziewczynka przewraca się z pleców na
brzuch (i odwrotnie), oraz będąc w podporze przodem obraca wokół
własnej osi. Takie ruchy umożliwiają jej poruszanie się po całym
pokoju, chociaż miejsce docelowe jest częściej przypadkowe niż
zamierzone. Od dwóch tygodni próbuje podnosić pupę i przyciągać
pod siebie nogi, ale na tym się kończy. Być może sprawę nieco
utrudnia dość duża masa ciała (9500 g), chociaż dziewczynka
wcale nie jest otyła. Jest bardzo zgrabna i trudno jednoznacznie
stwierdzić, gdzie mieszczą się te wszystkie kilogramy.
Funkcjonowanie
dziecka w domu
Blanka
uwielbia kąpiele. Od momentu gdy awansowała do mycia w dużej
wannie, stanowią one dla niej nie lada atrakcję. Można nawet
zaryzykować stwierdzenie, że dziewczynka sama siebie tym sposobem
rehabilituje. Leży na plecach, macha rączkami niczym motylek, kopie
w wodę jak sarenka i wygina całe ciało udając węża. Umożliwiamy
jej takie zabawy każdego dnia, nawet po kilkanaście minut, gdyż
jest to jedna z niewielu sytuacji, w których Blanka wprost kipi
radością, śmiejąc się w głos.
Na
co dzień jest bowiem dzieckiem zrównoważonym, które ze stoickim
spokojem przygląda się wszystkiemu co dzieje się dookoła. Leży w
swoim foteliku, albo na brzuchu na macie i przygląda się temu co
robią inne dzieci. Nie wdaje się w żadne zwady i nie wszczyna
awantur z byle powodu. Na „złodzieja”, który kradnie jej
zabawkę, patrzy jedynie z pobłażliwością. Nie lubi tylko jak
ktoś zabiera jej ulubionego arbuza albo parówkę. Nie przepada
też, gdy inne dzieci próbują jej zrobić „ajka-ajka”, a
zwłaszcza gdy pokazują gdzie ma oko.
Dziewczynka
śpi bardzo ładnie i długo. Wyrosła już z okresu, gdy w nocy
sprawdzała naszą obecność co kilkadziesiąt minut domagając się
smoczka albo mleka. Teraz budzi się tylko jeden raz. Dostaje butelkę
z mlekiem, którą już sama sobie trzyma i dalej przesypia mniej
więcej do ósmej nad ranem. Dodatkowo śpi dwa razy w ciągu dnia,
średnio po dwie godziny. Smoczka już nie używa – sama go sobie
odstawiła.
Apetyt
jej dopisuje. Niestety jedyne dwa dolne zęby sprawiają, że
niewiele potraw zjada w czystej postaci, tylko w formie przemielonej
papki lub bardzo małych kawałków, które może połknąć. Z
twardszych rzeczy nie pogardzi tylko ciastkiem, które tak długo
„memla”, aż samo się rozpuści.
Niestety
(tutaj bijemy się w piersi) w pewien sposób uzależniła się od
telewizji. Staramy się nie nadużywać telewizora w roli zabawki,
mając pełną świadomość tego, że wypłaszcza on dziecku mózg,
ale czasami (gdy robi się ogólny jazgot) włączamy jakieś bajki,
aby mieć chociaż chwilę spokoju. Blanka, w przeciwieństwie do
innych dzieci, patrzy w niego jak zahipnotyzowana i nic nie mówi.
Zresztą
dziewczynka niewiele mówi... a przynajmniej nic konkretnego. Czasami
nawet mam wrażenie, że pominęła etap głużenia i gaworzenia, i
nie zdziwię się gdy któregoś dnia zacznie mówić pełnymi
zdaniami. Póki co, przynajmniej sprawia wrażenie intelektualistki,
która cichaczem intensywnie się uczy.
Analizując
etapy rozwoju dziecka, można by się przyczepić, że Blanka jest
nieco w tyle. Jednak na tę chwilę, żaden specjalista, z którym
miała do czynienia, a który widział niejednego niemowlaka, jeszcze
nie miał większych uwag. My też uważamy, że każde dziecko
rozwija się w swoim tempie. Blanka po prostu jest flegmatykiem w
każdej sferze swojego krótkiego życia.
Kontakty
z rodzicami biologicznymi
Brak
Bardzo mnie cieszy przebieg tej adopcji. Bardzo mnie martwi to, że nikt rodziców nie informuje o możliwości zgody blanakietowej. A co z Mopikiwm i Mirabelka? I pisz o nowych 🤪
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że mała już adoptowana! Niezmiennie trzymam kciuki i czekam na kolejne wpisy!
OdpowiedzUsuńPikusiu niech to co sie dzieje nie odbiera ci głosu! pisz
OdpowiedzUsuń