Igor
został do nas przywieziony późnym popołudniem. Od rana nic nie
jadł. Policja znalazła go leżącego na mokrej kanapie, przykrytego
brudnym kocem, ubranego tylko w spodnie od dresu. Nie miał na sobie
skarpetek, majtek, ani jakiejkolwiek bluzki albo swetra. Leżał i
patrzył przed siebie. Obecność policji zupełnie go nie dziwiła i
nie niepokoiła. Było mu jakby wszystko jedno.
Chłopiec
jest tym przypadkiem, który w naszym systemie pieczy zastępczej
może jakiś czas poczekać. Na co? Dokładnie nie wiadomo. Może na
poprawienie kompetencji wychowawczych swoich rodziców, a może na
znalezienie rodziny zastępczej, która będzie gotowa się nim
zaopiekować. W każdym razie do tej pory uznawano, że sytuacja nie
jest tak dramatyczna, aby zabrać chłopca z domu i ulokować w
rodzinie zastępczej. Asystentka rodziny od dawna pomagała mamie
Igora. Starała się jak mogła spełniać powierzoną jej funkcję.
Coś jednak ciągle zgrzytało i w końcu sąd nakazał umieścić
chłopca w pieczy zastępczej. Znaleziono rodzinę, w której Igor
mógłby czekać na uregulowanie swojej sytuacji prawnej. Sędzia po
jakimś czasie mógłby zadecydować o powrocie do mamy, odebraniu
jej władzy rodzicielskiej i skierowaniu Igora do adopcji, albo
ograniczeniu władzy mamie i pozostawieniu chłopca w rodzinie
zastępczej na dłuższy czas. Druga możliwość była raczej mało
prawdopodobna z dość prozaicznego powodu. Igor na adopcję był za
stary. Miał już osiem lat, a chętnych do adoptowania dzieci w tym
wieku jest bardzo mało. Do tego należałoby doliczyć czas trwania
postępowania w sądzie, co jeszcze bardziej ograniczałoby szansę
na adopcję.
Sytuacja
trochę się skomplikowała, gdyż rodzinę do której chłopiec miał
pójść, dopadła jakaś zaraza i postanowiono odłożyć
przeprowadzkę na później. Igor czekał w swoim domu już tak
długo, że nawet kilka kolejnych tygodni nie miało już większego
znaczenia. I pewnie wszystko miałoby właśnie taki przebieg, gdyby
nie wizyta policji w domu Igora. Dokładnie nie wiem co sprowadziło
tam policjantów. W każdym razie uznano, że sytuacja jest zbyt
poważna i trzeba chłopca natychmiast przewieźć w bezpieczne
miejsce.
Wyraziliśmy
zgodę na przygarnięcie Igora na kilkanaście dni (zakładając, że
mogą się one przedłużyć nawet do kilku tygodni), chociaż
zupełnie nie pasował do naszej dziecięcej obsady. Nawet trzyletnie
bliźniaki nie były partnerami dla chłopca w jakiejkolwiek
dziedzinie, tym bardziej, że nadal mają problem z wyrażaniem
swoich pogmatwanych myśli.
Niewiele
wiedzieliśmy o mamie Igora. Nawet jak wygląda, gdyż tym razem
Majka nie pojechała po chłopca. Podobno jednym z pierwszych pytań
mamy było: „Kto teraz będzie dostawał 500+?”.
Igor
nie był zbyt rozmownym chłopcem, a nie chcieliśmy aby czuł się
jak na przesłuchaniu. O mamie niewiele mówił. W ich domu mieszkali
jeszcze dwaj mężczyźni, do których zwracał się per wujek, ale
ich imion nie pamiętał.
Przez
kilka pierwszych dni chłopiec jadł wszystko co mu daliśmy. Nie
było potrawy, która by mu nie smakowała, ale dokładek nie chciał.
Wyjątkiem było tylko spaghetti na obiad, które sobie upodobał i
jadł za trzech. W drugim tygodniu okazało się, że jednak są
rzeczy, za którymi nie przepada i zaczęło się zdarzać, że
zostawiał resztki niezjedzonego posiłku.
Chłopca
nie ma już u nas od jakiegoś czasu, ale wciąż jego osobę otacza
mgiełka tajemnicy. Igor w naszej ocenie był inteligentny i dobrze
wychowany. Używał słów proszę i dziękuję. Rozwiązywał
zadania odpowiednie dla swojego wieku, znał wszystkie literki i
potrafił pisać proste wyrazy. Znał nazwy nawet wyszukanych
zwierząt, owoców i warzyw. Tyle tylko, że pokazywane na obrazku.
Wiedział na przykład jak wygląda rzodkiewka, ale już pokrojonej w
plasterki i podanej na talerzu nie potrafił rozpoznać.
Igor
zabłysnął w oczach Majki umiejętnością układania puzzli. Nie
wiem ile one miały elementów, ale mnie zapewne by przerosły.
Bliżej mi do bliźniaków. Omen sprawnie sobie radzi z trzema
elementami, a Dagon wymięka przy dwóch.
Chłopiec
ładnie i chętnie rysował, a postacie były proporcjonalne. Gdy
miał zilustrować swoją rodzinę, to narysował dwóch równej
wielkości wujków, nieco niższą (chociaż grubszą) mamę i siebie
w odpowiedniej wysokości. Do teraz nie wiemy jaką rolę pełnili ci
wujkowie w jego domu.Był
bardzo czysty i lubił porządek. Mógłbym nawet powiedzieć, że
był wręcz pedantyczny. Po każdej zabawie sprzątał wszystko czym
się bawił. Chociaż tylko po sobie, bo bawił się wyłącznie sam.
Naszych chłopców zupełnie ignorował, a gdy półtoraroczny Mopik
przychodził do niego i podawał jakąś zabawkę, to był zmieszany
i nie wiedział jak się zachować. Przyjął postawę unikającą w
stosunku do każdego z naszych dzieci. Jak to się kiedyś mówiło
dla poprawienia dykcji: „wyindywidualizowywał się z
rozentuzjazmowanego tłumu”. Gdy w którymś momencie zaczynał się
jazgot i krzyczał jeden przez drugiego, to siadał przy stole i
zakrywał uszy rękami. Mopik i Blanka próbowały go naśladować.
Chyba im się to podobało, bo na końcu biły sobie brawo.
Trochę
mnie zaniepokoiło, gdy Igor zaczął ustawiać w rządek wygryzione
skórki arbuza, bo natychmiast przypominał mi się Rambo. Nie zdążył
jednak przed odejściem rozwinąć swoich zdolności w tym zakresie.
Igor
nigdy nie zwrócił się do nas wprost. Nigdy nie powiedział ciociu
czy wujku, ani proszę pani czy pana. Zwracał się bezosobowo.
Całkiem dobrze mu to wychodziło i nie sprawiał wrażenia, że w
jakiejś mierze mu to przeszkadza.
Był
bardzo wstydliwy, więc kąpał się sam. Gdy nalewałem wodę do
wanny, to rozbierał się do połowy i czekał aż wyjdę. Szanowałem
takie zachowanie, chociaż teoretycznie powinienem go dokładnie
obejrzeć, czy nie widać jakichś śladów przemocy. Majka scedowała
to na mnie, a ja na następną rodzinę. W każdym razie od pasa w
górę był bez skazy.
Jakoś
nie zorientowałem się, że wraz z chłopcem dostaliśmy również
jego dokumentację, a Majka powiedziała mi o tym dopiero po kilku
dniach. Gdy w końcu zapoznałem się z różnymi opisami, to miałem
wrażenie, że przeczytałem o zupełnie innym dziecku.
Igor
powtarzał zerówkę, a teraz grozi mu repetowanie w pierwszej
klasie. Jest chłopcem nieposłusznym i aroganckim. Nie dba o higienę
i często się moczy.
Nie
mam pojęcia co spowodowało, że u nas zachowywał się zupełnie
inaczej, albo że ktoś wystawił mu taką opinię.
Mamy
kontakt z nową rodziną Igora, więc z ciekawością będę śledził
jego dalsze losy. Póki co zdecydowanie odżył. Ma tam dwóch
kolegów mniej więcej w tym samym wieku, którzy podobnie jak on
uwielbiają grać w piłkę.
Autyzm atypowy ?
OdpowiedzUsuńChciałabym tylko podziękować za kolejny ciekawy wpis. Pozdrawiam, A
OdpowiedzUsuńRównież dziękuję. Czytam regularnie od długiego czasu choć nigdy nie komentuje.
OdpowiedzUsuń