niedziela, 17 października 2021

OMEN i DAGON

 


Piszę te słowa w głębokim wzburzeniu emocjonalnym. Do północy nie będę już istniał, chociaż jeszcze miesiąc temu byłem szczęśliwym człowiekiem. Zapas alkoholu czyniący ostatnie tygodnie lżejszymi, skończył się wczorajszego wieczora. Wciąż dręczą mnie koszmary, ale nie mogę zasnąć. Muszę jeszcze wytrzymać kilka godzin. Potem nie będzie już nic.

Ona zamknęła się w swoim pokoju. Od wczoraj nie wychodzi nawet na posiłki. Czeka. Na co?

Zdarzyło się to w najspokojniejszym okresie mojego życia. Stabilizacja finansowa, satysfakcjonująca praca zawodowa, dwóch bezproblemowych nastoletnich synów i ona. Piękna, szczęśliwa, chłonąca radość życia pełną piersią. Chciała jeszcze kogoś obdarować swoim optymizmem i witalnością. Chciała dać komuś dom.

Omen i Dagon pojawili się w dniu, w którym ona obchodziła swoje trzydzieste szóste urodziny. Uznała to za dobry znak. Nie zastanawiała się długo. Trzeba było działać szybko, aby ratować niespełna trzyletnie bliźniaki. Ratować dwójkę chłopców przed ich mamą, przed poczuciem porzucenia, przed pogrążaniem się w traumie rozstania.

Pokój dziecięcy przygotowałem w ciągu kilku godzin. Nowe łóżeczka, zabawki, ubranka, kosmetyki. Następnego dnia kupiłem wózek i foteliki samochodowe.
Za sprawą tej dwójki dzieci przenieśliśmy się nagle do roku 2008, gdy przeżywaliśmy chwile radości i podniecenia, gdy planowaliśmy przyszłość naszych synów, gdy życie nabierało rozpędu i miało niebywały sens. Niestety już trzeciego dnia zrozumieliśmy, że popełniliśmy ogromny błąd. Bracia byli strasznie absorbujący, hałaśliwi, pozbawieni wszelkich zasad. Zamienili dom w pole bitwy. Nie chcieli się podporządkować. Nie chcieli stać się członkami naszej rodziny. Doszliśmy do wniosku, że niewiele o nich wiedząc, podjęliśmy decyzję zbyt pochopnie. Zaproponowaliśmy oddanie jednego z chłopców innej rodzinie. Zajmowanie się tylko Omenem dawałoby jakieś szanse na wyjście z kryzysu. Nie zgodzili się. Podobno rodzeństw się nie rozdziela. Być może zostaliśmy w jakiś sposób wmanipulowani w trudne rodzicielstwo. Bo przecież nie tak wygląda rodzicielstwo... prawda?

Omen i Dagon są dziećmi dziewczyny, która dokonała w życiu niewłaściwego wyboru. Starała się jak mogła, chociaż sama była prawie dzieckiem. Tata chłopców odbywa karę odosobnienia tylko za to, że zupa była za słona. Widocznie musiała być bardzo słona. Ktoś uznał, że rodzice nie są dobrymi rodzicami. Może słusznie.

Dochodzi pierwsza w nocy. Czuję zbliżający się strach, który niczym lodowaty dreszcz przeszywa mnie do szpiku kości. Nie śpię w gotowości na to, co za chwilę będzie się działo. Nie potrafię wyrazić słowami tej zgrozy, która czai się pośród otaczającej mnie absolutnej ciszy. Najpierw obudzi się Dagon i wylezie ze swojej misternie zbudowanej nory. Spoglądam zatem w głąb czeluści, której nie zdołał rozświetlić nikły blask księżyca. Widzę jakiś błysk. To dwoje oczu, w których przegląda się słaby promień światła. Widocznie już siedzi, czając się do ataku. Spragniona bestia za chwilę rzuci się w moim kierunku. Spoglądam w przeciwległą stronę, jakby w bezdenny chaos wiecznej nocy. Przerażenie przeplata się z fascynacją tą osobliwą krainą mroku, w której czeka drugi potwór. To wcielony diabeł czyhający na moje życie. Już go słyszę. Zaczyna sapać, by za moment wydać z siebie przeraźliwy ryk. Pchany impulsem, który trudno sprecyzować, gramoli się ze swojego barłogu. Wypełza. Wyłania się majestatycznie z mrocznych odmętów i rozgląda dookoła. Już mnie widzi. Po chwili dopada, oplatając moje ciało swoimi mackami. Jego jad paraliżuje wszystkie moje członki. Nie mogę się ruszyć.

Czekam do świtu zastanawiając się, czy to wszystko nie jest tylko iluzją, albo majakami wywołanymi wysoką gorączką. Nie potrafię myśleć o niczym jak tylko o niej. Tylko ją muszę chronić przed tymi istotami. Wiem, że koniec jest bliski, ale mam plan, który muszę dzisiaj zrealizować. Patrzę na okno... jeszcze nie teraz.

15 komentarzy:

  1. Czy to Pan, Panie Pikusiu? Ciężko mi się teraz czyta po tej zmianie. A jestem wiernym czytelnikiem od ponad roku. Pana styl był niepowtarzalny i taki prawdziwy. A te ostatnie wpisy, to jakby to nie Pan pisał.
    Panie Pikusiu, wróć Pan!
    KM

    OdpowiedzUsuń
  2. To nie o mnie. Będzie ciąg dalszy i to w starym stylu. Uważam, że problem dzieci wracających do systemu narasta. Chociaż może dopiero teraz zaczynam go dostrzegać. Muszę o tym napisać nawet kosztem tego, że ktoś odnajdzie się w moim opisie, albo się obrazi. To są dramaty i traumy na całe życie nie tylko dzieci, ale również dorosłych. Wszystko jest bardzo złożone i przyczyna nie zawsze tkwi jedynie w systemie szkoleń i doborze rodziców zastępczych. Wpływ mają też hasła typu: „Byłaś nauczycielką, to na pewno nadajesz się na mamę zastępczą”. Rodzice zastępczy wciąż są poszukiwani. Niektórzy z nich próbują motywować swoich znajomych wywierając na nich presję emocjonalną. Coraz więcej jest dramatycznych ogłoszeń uruchamiających serce kosztem umysłu. Wszystko to powoduje, że być może teraz to już tylko wystarczy „chęć szczera”.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak dobrze się czyta ten komentarz!

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba się nie doczekamy następnego wpisu :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Tez tęsknię za wpisami...

    OdpowiedzUsuń
  6. Tęsknimy ogroooomnie.Pikuś odezwij się :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja również czekam. Zaglądam codziennie z nadzieją.

    OdpowiedzUsuń
  8. Pikusiu, tęsknię...
    Beza

    OdpowiedzUsuń
  9. Też czekam, codziennie sprawdzam czy wpis się nie pojawił...

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja też codziennie sprawdzam, a dziś mi się nawet przyśniło, że był nowy wpis, serio!

    OdpowiedzUsuń
  11. Puk puk,czy tam ktoś jeszcze jest?

    OdpowiedzUsuń
  12. Szkoda czekamy i czekamy :(

    OdpowiedzUsuń
  13. Puk puk, my spokojnie czekamy aż u Ciebie będzie odpowiedni moment na pisanie

    OdpowiedzUsuń