Janusz po ciężkiej nocy wszedł do pokoju trzymając półroczną Weronikę na ręce. Zewsząd dochodził go mdły zapach niemowlęcej kupy zmieszany z nieprzyjemną wonią mleka. Rozejrzał się dookoła. Natalka wyciągała ręce do góry krzycząc: „Am, am”, a Zosia stała przy pudle z zabawkami wyrzucając jego zawartość na podłogę.
Janusz spojrzał na swoją żonę, którą znał od kilkudziesięciu lat i delikatnie się uśmiechnął. Mógłby się założyć o duże pieniądze, jakie będzie jej następne zdanie. Typowa jednostka dominująca i kontrolująca – pomyślał. – Za chwilę zapyta czy wolę jechać na wakacje do Egiptu, czy do Peru. A za rok czy do Peru, czy na Sri Lankę. Grażyna nigdy nie pyta czy w ogóle gdzieś chcę jechać. Dzieci też nie pyta w co chcą się ubrać, tylko czy wolą bluzkę w kwiatki, czy w pieski.
– A wiesz, że dostałam niesamowicie korzystną ofertę wyjazdu do Peru? Może pojedziemy? – powiedziała Grażyna, nie robiąc tym na swoim mężu większego wrażenia.
Janusz przecząco pokiwał głową i podszedł do szuflady w poszukiwaniu rzeczy potrzebnych do przebrania Weroniki.
– Jak było na spotkaniu z Mikołajem? – nieoczekiwanie zmieniła temat.
Jednak atmosfera wcale się nie rozluźniała. Wręcz przeciwnie, coraz bardziej dawało się wyczuwać rosnące napięcie.
– To co będzie z tym psychologiem? – nie ustępowała Grażyna.
Janusz pomyślał, że wcale nie chce aby cokolwiek mu przechodziło, ale pragnął wreszcie zakończyć rozmowę, by móc spokojnie zająć się dziećmi. Niestety nie było mu to dane.
– A co z psychiatrą? On na pewno ci pomoże – nie poddawała się Grażyna.
Minęło kilka dni, gdy nasz bohater wybrał się pod wskazany przez Grażynę adres. Mając złe doświadczenia z polską koleją, wyjechał na spotkanie z godzinnym zapasem, który to czas spędził później na parkingu przed kliniką. Ale się nie spóźnił.
– Co pana do mnie sprowadza? – zaczął rutynowym pytaniem lekarz.
Janusz rozgadał się jak nigdy dotąd. Opowiedział o sobie niemal tak dokładnie jak gdyby stał u bram Świętego Piotra. Być może zadziałała atmosfera tego miejsca, a może eksplodowała kumulowana latami energia.
– A te czarne włosy to naturalne? – przerwał nieoczekiwanie lekarz
Lekarz robił coraz większe oczy, gdy słuchał o pieczy zastępczej, o dzieciach odbieranych rodzicom, o radościach i trudnościach w funkcjonowaniu rodziny Janusza.
– Wie pan, że ja też kiedyś tak miałem, też doszedłem do wniosku, że mam już wszystko – stwierdził psychiatra, ucinając brutalnie monolog swojego pacjenta.
Janusz spojrzał na niego trochę ze zdziwieniem, a trochę z zażenowaniem. Do czego on zmierza – pomyślał. – Potrzebuje pomocy psychologa, chce zmienić temat, czy podtrzymać mnie na duchu? Wysłuchał jednak wykładu na temat powiązań między świadomością, ciałem i emocjami. Poznał pobieżnie metody stosowane w psychiatrii oraz różnice między pracą psychologa a psychiatry.
– Bo to jest bardzo różnie – kontynuował lekarz. Czasami potrzeba tylko czasu, a innym razem dużych zmian jak choćby zmiany miejsca zamieszkania, a nawet partnera, do czego wcale pana nie namawiam. U mnie było tak, że nagle coś przeskoczyło i zacząłem myśleć zupełnie inaczej, stałem się innym człowiekiem.
Janusz pomyślał, że wcale nie chce wymieniać swojej Grażynki, bo się do niej zwyczajnie przyzwyczaił i niech facet wreszcie sięgnie po receptę, bo przecież bez leków do domu wrócić nie może.
– Ja panu w tym pomogę – mówił dalej psychiatra, jakby czytając myśli pacjenta. - Nawet panu powiem, co panu jest. To wcale nie jest depresja.
Janusz potraktował to jak pytanie retoryczne, więc lekarz kontynuował dalej.
– Pan jest niezwykłym człowiekiem, a pana problem wynika z nadmiaru satysfakcji – skwitował kończąc swoją myśl.
No fajnie – zadumał się Janusz. – Ale pisz pan tę receptę, bo czas leci, a wraz z nim cena konsultacji. Jeszcze trochę i na pewno nic mi nie przeskoczy. Najwyżej Grażynce, gdy zobaczy paragon za wizytę.
Na szczęście okazało się, że chociaż lek był tani - dużo tańszy niż witamina D dla dzieci. Do tego w aptece oczom Janusza ukazała się pełna szuflada identycznych pudełeczek. Nie jestem jedynym psycholem na świecie – pomyślał i w dużo lepszym nastroju wrócił do domu.
PS Uczę się pisać od nowa. Może być?
Nie. To jak zgrzytanie paznokciem o tablicę...
OdpowiedzUsuńA dla mnie super. Nowela „z życia Januszka i Grażynki” i co ciekawe, w tym tekście również odnajduję odbicie mojej rodziny:) przerażające:)))
OdpowiedzUsuńno i co, zażyłeś? I jak nocka, Grażynka nareszcie wyspana? ;-)
OdpowiedzUsuńZapomniałeś tylko dodać, że WSZELKIE podobieństwa postaci i zdarzeń są przypadkowe ;-)
OdpowiedzUsuńTo jest oczywiste. Gdyby było inaczej, to skończyłbym u ortopedy, a nie u psychiatry 😉
UsuńWszystko przed Toba
UsuńAle mam imię....
OdpowiedzUsuńcudowne - miękkie i ciepłe, ja lubię :-)
UsuńFajne. Proszę o więcej ;)
OdpowiedzUsuńfajne :)
OdpowiedzUsuń