środa, 7 lipca 2021

--- Nieoczekiwana zmiana miejsc

 

Natalka i Amelka... albo Amelka i Natalka


Pewnie bardziej pasowałby tytuł: „Przygody nieodpowiedzialnego ojca zastępczego”.

Zastanawiałem się przez jakiś czas, czy w ogóle mam tę sytuację opisać, bo jakby nie było chwalić się nie ma czym.

Wszystko zaczęło się w dniu, gdy Majka powiedziała, że zmianie uległa wizyta u okulisty z Tycią i nachodzi się ona z godziną szczepienia Blanki i Mirabelki. Jak to często bywa, miało to miejsce dzień przed mającym nadejść zdarzeniem, więc moim wyborem było pojechać z naszym wcześniaczkiem, albo z pozostałą dwójką dziewczynek. Poczułem się więc trochę jak kiedyś Bliźniaki, do których Majka mówiła: „Chcesz założyć tę bluzkę, czy tę?”. Trzeciej opcji nie było.

Stwierdziłem, że naszą przychodnię rodzinną mam już opanowaną, bo nie tylko wiem jak do niej dojechać, to jeszcze znam wszystkie pracujące tam panie. I one mnie... co w tym przypadku okazało się sprawą kluczową.
Nie jestem tak roztrzepany jak Majka, która zaczyna szukać skierowania do specjalisty na pięć minut przed wyjazdem. Już poprzedniego wieczora miałem przygotowane książeczki zdrowia, „wyjściówki” w które chciałem ubrać dziewczynki, a nawet foteliki (żeby nie kombinować z wydłużaniem czy skracaniem szelek). Nasza sąsiadka Ela obiecała wziąć w tym czasie na spacer pozostałą dwójkę dzieci, pogoda zapowiadała się znakomicie – wszystko było opracowane do najmniejszego szczegółu.

Pojechałem. Byłem już dziesięć minut przed czasem, gdyż na wszelki wypadek zacząłem szykować się pół godziny wcześniej, co się nie zdarza gdy w takich przypadkach wyjeżdżam razem z Majką. Nawet nie musiałem czekać przed drzwiami przychodni, gdyż poprzedni pacjent już opuścił placówkę.

  • Pan na co się dzisiaj szczepi? - zapytała pielęgniarka

  • No... ja na nic.
  • Nie na wirusowe zapalenie wątroby typu C?
  • Nie... chyba (chociaż zacząłem podejrzewać jakiś podstęp Majki).
  • Tak pomyślałam, skoro tym razem to pan do nas dzwonił.
  • Ale to nie ja dzwoniłem, tylko moja żona.
  • Tak?
  • Tak. Ja przyjechałem, bo ona musiała w tym samym czasie pojechać do okulisty.
  • A co jej się stało?
  • Nic, pojechała tam z naszą najmłodszą dziewczynką... no i właśnie kazała umówić się na wizytę patronażową i przede wszystkim zarejestrować ją w naszej przychodni.
  • Proszę podejść, dziećmi zajmie się pani praktykantka i zostaną zbadane przez panią doktor.

Po kilku minutach wróciłem do gabinetu lekarskiego. Dzieci były zaopiekowane. Jedna z nich właśnie była badana, druga już „po” była tulona przez panią praktykantkę.

  • To jest Natalka?

  • Tak.
  • Ale my jej nie mamy w systemie. Była już zgłoszona? - stwierdziła ze zdziwieniem lekarka.
  • Tak.
  • Ale właśnie pan nam dzisiaj dał kartę zgłoszeniową.
  • Nie... to nie ta Natalka. Z tą już byliśmy na szczepieniu. Na pewno.

Chwilę później przyszła pani z recepcji:

  • Mamy ją w systemie, ale wcześniej była zarejestrowana pod nazwiskiem Dera.

  • Tak, to możliwe, bo ojciec ją uznał i teraz nazywa się Kacprowicz – przyznałem z widoczną ulgą.
  • Ale ona taka dosyć duża jak na swój wiek- powiedziała lekarka.

W tym momencie włączyła się pielęgniarka:

  • Ona zawsze była duża, ja ją pamiętam.

  • Tak, starsza od niej Calineczka jest o połowę mniejsza – dodałem.
  • Jest pan pewny, że to jest Natalka? Najpierw podamy rotawirusa, bo obie go mają dostać. Proszę się zastanowić, żebyśmy nie zaszczepili nie tego dziecka.

W tym momencie poczułem się jak uczestnik programu „Milionerzy”, który dostaje pytanie za 500 złotych: „Jaki dzień tygodnia jest po poniedziałku?”. Zgłupiałem zupełnie. Chciałem wziąć „telefon do przyjaciela”, ale zostawiłem go w samochodzie. Na publiczność liczyć nie mogłem, a „pół na pół” miałem do dyspozycji od początku. Musiałem być pewny kto jest kim.

Która to Natalka, a która Amelka? Wiem, że ta pierwsza to Blanka, a druga to Mirabelka. Ale przecież w książeczce zdrowia nie mam tego wpisane. Zwracam się do dzieci inaczej niż mają to zapisane w papierach... bo przecież co druga to Natalka. Już nawet Majka mówi na Tycią – Tycia, a na Stokrotkę – Łysa.
Pielęgniarka podawała tego rotawirusa dłuuugo (bo to szczepionka doustna). Dała mi trochę czasu na ochłonięcie i zebranie myśli do kupy.
Założyłem, że Majka nie pomyliła książeczek zdrowia. Ona na szczęście dzieci jeszcze ogarnia, chociaż ich matki też już czasami myli. Drogą dedukcji doszedłem do wniosku, że skoro obydwie dziewczynki są z nami od urodzenia (pogryziona przez matkę Blanka prawie od urodzenia) a Blanka dużo dłużej, to wystarczy spojrzeć na daty urodzenia w książeczce zdrowia.
Okazało się, że jednak Natalka to Amelka i na odwrót, na co tym razem pani doktor odetchnęła z wyraźną ulgą.

Nie jestem przekonany, czy choć trochę wyszedłem z twarzą. Zostałem pożegnany uśmiechem, chociaż z wyraźną sugestią, że następnym razem może dobrym pomysłem byłoby zakładanie dzieciom bransoletek na ręce.

Nie wiem czy będzie następny raz... tym bardziej, że od wczoraj mamy kolejną Natalkę.



7 komentarzy:

  1. jakby byl chlopiec to mozna by zajrzec w pieluche. a tak to trudno...moze zrobic zdjecia i podpisac i dac na tapete w komorce?

    OdpowiedzUsuń
  2. Taki żarcik mi się przypomniał:
    - Co to jest tatusiu?
    - To są czarne jagody, synku.
    - A dlaczego one są czerwone?
    - Bo są jeszcze zielone.
    - A jak dojrzeją?
    - To będą granatowe.

    Pozdrawiam,
    Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  3. to ile dzieci macie? 7? najnowsza Natalka w jakim wieku?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z samego rana przeprowadziłem inwentaryzację i wyszło że 6. Z tego, w przypadku czwórki trwają intensywne prace zmierzające do zamieszkania dzieci w docelowej rodzinie. Osobiście co do jednej sytuacji mam pewne wątpliwości, ale o tym w następnym wpisie. Nowa Natalka jest dwa tygodnie młodsza od Stokrotki.

      Usuń
    2. czyli Paprotki już nie ma? To Natalka 2 idealnie sie wpisała jako zastępcza kumpela Stokrotki

      Usuń
    3. Na razie trudno mówić o kumplowaniu się. To też jest temat warty szerszego rozwinięcia.
      A Paprotka kilka dni temu pokazywała Majce swoje kury. One też chyba przeżywają stres związany z zaistniałą sytuacją, bo przestały nieść.

      Usuń
  4. Dobra historia :) Super, że szczepicie na rotawirusa.

    OdpowiedzUsuń