Kiss me goodbye |
No i
stało się. Czterysta dziewięć wspólnych dni dobiegło końca.
Długo... o wiele za długo, chociaż do rekordu jeszcze sporo
brakuje.
Kupiłem
sobie dzisiaj butelkę cytrynówki. Siedzę, piję do lustra i
wspominam. Nie mam ochoty rozmawiać z kimkolwiek, nawet z Majką...
chcę być sam. Tym bardziej, że po czterech latach wypada znowu
przepłukać kanaliki łzowe.
Od kilku
dni zacząłem odhaczać „ostatnie razy”. Ostatni spacer,
ostatnia kolacja, ostatnia kąpiel. Wczorajszej nocy miało być
ostatnie mleko. Nie było... Plotka przespała bez budzenia się aż
do ósmej. I pomyśleć, że można zatęsknić do wstawania o
trzeciej nad ranem.
Mam
jednak poczucie dobrze wykonanej pracy. Chociaż bez współpracy z
rodzicami adopcyjnymi niewiele by z tego wyszło. Spotykali się z
dziewczynką przez ponad miesiąc. Najpierw przyjeżdżali do nas,
później Majka zawoziła rano Plotkę do ich domu, a rodzice
odwozili ją na noc. Mała zaczęła tam spędzać coraz więcej
czasu. Poznała swój pokój, swoje łóżeczko. W ciągu ostatnich
kilkunastu dni częściej bywała tam niż tu (zarówno w ciągu
dnia, jak i w nocy).
Tata
Plotki dostąpił jednak zaszczytu wykąpania córki w naszej
łazience, chociaż myślałem że ten element zostanie pominięty.
Przyjechał kiedyś sam (bez żony) i zapytał, czy może ją przed
pożegnaniem wykąpać. Pokazałem mu, gdzie jest wanna, gdzie
ręcznik, pielucha. Poradził sobie doskonale. Nie pierwszy już raz
ogarnął kupę. Może nawet ja byłem w większym stresie, bo
zupełnie zapomniałem pokazać, gdzie jest witamina C, D, zyrtec i
krem do posmarowania dupska.
Plotka
bardzo lubi swojego tatę (mamę też, ale mamę to lubi każde
dziecko). Wyciąga do niego ręce, zasypia tylko w jego obecności.
Trochę go wykorzystuje, bo gdy wracała na noc do naszego domu, to
zasypiała sama – tak jak zawsze.
Pani
psycholog z ośrodka adopcyjnego powiedziała ostatnio, że odejście
dziecka do rodziny adopcyjnej, zawsze wiąże się z traumą (większą
lub mniejszą) i pozostawia na zawsze ślad w jego umyśle. No skoro
tak mówi... Ja jednak odnoszę wrażenie, że nowi rodzice są dla
dziewczynki już przynajmniej tak samo ważni jak my. Zobaczymy co
będzie dalej. Postaram się też zwrócić uwagę na zachowanie
Bliźniaków i Ptysi. W tej chwili wszyscy się cieszą, że
Ploteczka odeszła do rodziców. Tyle, że oni nie wiedzą co to
rodzic adopcyjny. Mama – to mama... to ich mama. Nie wiem co by
było, gdyby do nich zaczęli przychodzić rodzice adopcyjni – bo
przecież oni czekają, kiedy wrócą do swojej mamy.
Dzisiaj
cała nowa rodzina Ploteczki przyjechała na pożegnalną kawę.
Wypełniliśmy wszystkie druki, które są niezbędne do
przedstawienia w rozmaitych urzędach (zarówno przez nich, jak i
przez nas). Pstryknęliśmy sobie kilka zdjęć. Napomknęliśmy o
pudełku wspomnień (nawet je pokazaliśmy), ale musimy jeszcze
dołożyć tam parę rzeczy... przede wszystkim wywołać zdjęcia z
dzisiejszego spotkania. No i jest to dobry pretekst, aby wkrótce się
spotkać. Zostaliśmy zaproszeni w przyszłym tygodniu ze wszystkimi
naszymi dziećmi zastępczymi.
Pojechali...
Mógłbym zacytować klasyka: „pełno nas, a jakoby nikogo nie
było”.
Wydałem
dzieciom obiad, Majka wybrała się w odwiedziny do Sasetki i Maludy.
Trzeba było czymś zająć umysł. Udawaliśmy przed sobą, że
jest dobrze. Ale tak wcale nie było... i jeszcze przez jakiś czas
nie będzie.
Kilka
tygodni temu, Majka zapytała mnie, czy uważam że dobrze robię,
tak bardzo obnażając się na blogu ze swoimi uczuciami w stosunku
do Plotki. Zastanawiała się, czy innym rodzicom adopcyjnym naszych
dzieci nie będzie przykro. Nie potrafię odpowiedzieć na to
pytanie. Nie wiem też czym zauroczyła mnie Plotka. Bo przecież nie
była ani mądra, ani piękna... no dobrze – była. Co ja mówię –
jest.
Cieszę
się jednak z moich odczuć. Kiedyś obawiałem się, że oddając
dwudzieste któreś dziecko, będę jak automat. Do perfekcji
opracowane procedury i zero emocji.
Nie ma
co się oszukiwać, że wszystkie dzieci kocha się tak samo. A do tego, raz na
jakiś czas, trafia się Plotka. I na taką ewentualność trzeba być
przygotowanym.
Pikuś masz absolutnie prawo opisywać swoje uczucia-to pokazuje,że jesteś normalnym człowiekiem,a nie robotem który automatycznie wykonuje pracę!!!!dbacie o te dzieciaczki,angażując się na maksa-wiele osób Was podziwia,że pogotowie rodzinne może działać w taki sposób.Ja trafiłam na Twojego bloga przez przypadek,ale teraz śledzę go na bieżąco.Masz prawo do łez i chwili samotności-takie po prostu jest życie.U Was w pogotowiu życie nie lubi pustki-zapewne zaraz pojawi się kolejne dzieciątko które będzie potrzebowalo Waszej pomocy.Ploteczka ma nową rodzinę ALE WY już zawsze będziecie częścią jej-strasznie długo trwały procedury sądowe ale na to niestety nic nie możemy poradzić. Pozdrawiam gorąco i czekam na opis po pierwszym spotkaniu w nowym domu Ploteczki.
OdpowiedzUsuńoj przytualm Was, a Ciebie - szczególnie. To dobrze, że jesteś emocjonalny, to dobrze, dobrze też, że masz jakiś katalizator, że mozesz gdzieś te emocje z siebie wyrzucić. Co do rodziców innych dzieci - jedni woleli by, byś ich dziecko kochał najbardziej, inni woleliby zawsze być tymi, którzy swe dziecko kochają najbardziej, pretensje mogą cie dotknąć zawsze i z przeróżnych, często skrajnych powodów. Kiedy zobaczysz Plotkę? Przecież nie robiliscie cięcia?
OdpowiedzUsuńTym razem będzie to najszybsza wizyta z dotychczasowych. Mamy przyjechać z Bliźniakami i Ptysiami, więc pewnie będzie to najbliższy weekend (bo w tygodniu wszyscy chodzą do przedszkola, brat Ploteczki również). To, że dla rodziny jest to już druga adopcja, bardzo ułatwiło nam przebieg całego procesu. Wielu rzeczy nie musieliśmy proponować, tłumaczyć – bo one zwyczajnie były już oczywiste.
UsuńWitaj,
OdpowiedzUsuńjestem mamą adopcyjną 13-latka, obecnie czekamy na "przedszkolaka". Byłabym "zaszczycona" "odbierając" swoje dziecko z Waszej rodziny... Umiejętność nawiązania silnych więzi z dzieckiem i uczenie dziecka "bycia w relacji" jest kluczowe dla jego rozwoju w jego przyszłej rodzinie. A że z jednym dzieckiem nawiązuje się silniejszą więź, a z innym mniej intensywną, to chyba zupełnie naturalne i nie trzeba być o to zazdrosnym... Dla mnie ważny byłby fakt przebywania dziecka w takiej rodzinie, dla której relacje i więź są kluczowe! Takie jest moje zdanie.
Dziękuję Ci, że piszesz tak szczerze pokazując meandry losów dzieci, zderzania się z systemem i Waszych uczuć jako opiekunów. To ważne, pokazujesz niejako "drugą" stronę, a właściwie dzisiejszy świat mojego przyszłego dziecka...
pozdrawiam
Gosia
Witaj, wiem co czujesz ja byłam pogotowiem rodzinnym. W moim sercu też jest taka mała plotka.
OdpowiedzUsuńNo i stało się...
OdpowiedzUsuńNareszcie (oczywiście dla nas, ale myślę, że dla Plotki również, bo nie tkwi w próżni)��!
Ale nie obędzie się bez małego sprostowania z mojej strony: Plotka jeśli z kimś zasypia, to raczej nie z tatą... Ale ma w sobie to "coś", co najpierw sprawiło, że była córeczką tatusia zastępczego, a teraz tatusia adopcyjnego��.
Dziękujemy Wam bardzo za wszystko co z Majką dla Plotki zrobiliście.
A Tobie Pikuś dodatkowo za bloga.
Tylko dlaczego jeszcze nie pochwaliłeś się tym faktem?
Elton��
Czesc Eltto, Pisz co u Ploteczki 😀
UsuńElton ciekawa-tajemnicza odpowiedź. Układanka się ułożyła w całość i to jest najważniejsze.Ploteczka ma dom,A Pikuś chwilowego doła-dla opiekunów pogotowia takie słowa to cudowne podziękowania za trud jaki wkładają w swoją pracę.Dobro dzieciaków jest dla nich na pierwszym miejscu-Pikuś,Majko dziękujemy Wam za To,że robicie wszystko z sercem i olbrzymim zaangażowaniem!!!!nie raz łezka się w oku zakręcić gdy czyta się historię tych małych brzdącow-a z drugiej strony człowiek się raduje,że trafiają do tak wspaniałego pogotowia opiekuńczego.Dziekuje również rodzinom adopcyjny,którzy są otwarci na ......kto czyta tego bloga to wie co mam na myśli.
UsuńPloteczka jest z nami na stale dopiero 3 nockę i 3 dni, więc nie bardzo jest co opisywać... My jeszcze przejęci, Plotka nadal uczy się nas i domu- chociaż znamy się już troche, ciągle jest to wszystko dla niej nowe (rodzina, dom). Ba, dla nas sytuacja jest inna i jeszcze uczymy się jej i nie wierzymy w to co się dzieje (kiedy do nas to wreszcie dotrze? Nie mam pojęcia)... Ale za jakiś czas dam znać��.
UsuńElton
Zaniemówiłem na dobrych kilkanaście minut.
UsuńPrzepraszam, że nie wspominaliśmy o blogu, ale to ja bardzo bałem się o nim mówić, a Majka powiedziała „okej”, sam zdecydujesz kiedy będziesz chciał powiedzieć.
Kiedyś nie było to tajemnicą przed rodzicami adopcyjnymi, bo przecież nie opisuję czegoś niezwykłego (dzielę się tylko swoimi emocjami). Przełomem była Smerfetka.
Dziękuję. Bardzo Wam dziękuję. Nie tylko za ten komentarz, ale za cały ostatni miesiąc, za to że... no wiecie za co.
Czy mam doła (jak ktoś napisał)? Jest mi cholernie smutno, ale jednocześnie jestem szczęśliwy. To było jedno z najwspanialszych rozstań.
Straszny tygiel emocji, próbuje to sobie wyobrazić i trudno, trudno
UsuńPikuś, mam łzy w oczach. Jesteście oboje z Majka przewspaniali, dajecie dzieciakom wyposażenie na całe życie.
OdpowiedzUsuńOgromnie się cieszę, że rodzice Ploteczki chcą podtrzymywać kontakt i rozumieją role, jaka odegraliscie w życiu ich córki.
Elton, myślę, że wszyscy czytelnicy/czki pikusiowego bloga myślą o Was ciepło i czekają na wieści, co u Plotki :)
sięgnęłam do pierwszego wpisu z 2018 r. , chyba z 26 stycznia. Nie ma z Wami dzisiaj ani jednego dziecka z tamtej ekipy, ba! nie ma tych, które przyszły później, bo przecież odeszła i Plotka. W tamtym wpisie dopiero o niej wspominasz - że sie urodziłą i nawet nie znasz płci. Ale zmierzam do tego (zakosami, jak widać), ze rodzice Plotki przez to, ze tu trafili, to też, ale pzrede wszystkim dzięki Tobie, Pikuś - mają w zasadzie niemal pełna wiedzę o swojej córce. Strasznie dużo im dałeś - wiedzę, wspomnienia, pamiątki, a pzrede wszystkim - kochaną i umiejącą kochać, pozbawioną RAD dziewczynkę. Cóż za wspaniała historia! Robicie z Majką naprawdę - fantastyczną robotę. Nie ma ostatnio Nikoli, ale odezwij się, proszę, co uważasz na temat przejścia Plotki. Jestem ciekawa twego stanowiska.
OdpowiedzUsuńMinęły dwa tygodnie odkąd Plotka jest z nami, a dopiero teraz do nas to wszystko zaczyna docierać (bardzo wolno), emocje opadają ustępując miejsca codzienności... A ta codzienność jest super, z doby brakuje dobrych paru godzin, bo tu jedzenie, pieluchy, ćwiczenia, tam spanie (ile dziecko moze spać? Nie ogarniam tego tematu, zwłaszcza po doświadczeniach z Juniorem- godz.na doładowanie przecież wystarczy)... Ale o to właśnie chodzi;). Tak swoją drogą to podziwiam rodziny, gdzie oboje rodzice pracują (na pełnych etatach).
OdpowiedzUsuńPloteczka zaklimatyzowała się u nas super (dobrze i szybko). No i tu wielki ukłon w Waszą stronę- Majka i Pikuś: bez Was byłoby to zwyczajnie nie możliwe! Dziękujemy Wam bardzo, za wszystko!
Ploteczka zmienia się już, ku mojemu zdziwieniu (że tak szybko?), tzn. minki,gesty, uśmieszki...jak ona to wszystko łapie (nie ogarniam;) )?
Jest super:)!
Elton