Decyzja
sądu o odebraniu praw rodzicielskich mamie Kapsla się uprawomocniła
i aktualnie kompletujemy wszelką dokumentację, ponieważ chłopiec
zostanie zgłoszony do adopcji. Jego mama wcześniej deklarowała, że
odwoła się od wyroku i że skorzysta z pomocy prawnika, aby
odzyskać syna … Odwołanie nie wpłynęło. Prawnik podobno gdzieś
tam jest, ale są to tylko informacje od mamy chłopca (więc pewnie
nikt taki nie istnieje i nigdy nie istniał). Jeżeli jednak jest, to
co jej doradził? Teoretycznie można by przyjąć, że
korzystniejsze jest złożenie wniosku o przywrócenie praw
rodzicielskich, niż odwołanie się od wyroku. W tym drugim
przypadku trzeba liczyć przynajmniej rok do rozprawy w sądzie
apelacyjnym. Wniosek o przywrócenie praw rodzicielskich można
teoretycznie złożyć tuż po uprawomocnieniu się wyroku. Problem
polega tylko na tym, że aby odzyskać dziecko, coś w życiu
rodziców biologicznych musi się zmienić, a zanim to się stanie,
dziecko może zostać zakwalifikowane do adopcji. Wątpię, czy
jakikolwiek prawnik zaproponowałby swojemu klientowi taką metodę
postępowania. W przypadku mamy Kapsla, podstawowym warunkiem miało
być zamieszkanie z chłopcem z dala od jej partnerów, z dala od jej
toksycznej rodziny. Złożyła wniosek w gminie o mieszkanie socjalne
i z racji swojej sytuacji podobno miała szansę zamieszkać w tym
lokalu w ciągu kilku miesięcy. Nie wiem co będzie teraz, gdy nie
ma już praw rodzicielskich do swojego dziecka. Nie wiem też, ile w
tym wszystkim jest prawdy.
Po
rozprawie, mama twierdziła, że sąd zakazał jej widywania się z
synem. Okazało się, że nic takiego nie miało miejsca. Decyzja
sądu była bardzo lakoniczna – dwa krótkie zdania, żadnej
wzmianki o braku odwiedzin. Dopiero uzasadnienie wyroku (o które
mama wystąpiła) mogło rzucić nieco szersze światło na całą
sprawę. Niestety jakoś nie za bardzo chciała się z nami podzielić
zawartymi tam uwagami. Po kilku tygodniach jednak dane nam było
przeczytać szczegółową sentencję wyroku. Główny nacisk
położony był na rażące zaniedbywanie dziecka w każdej
dziedzinie. Gdyby Kapsel był dzieckiem 2-3 letnim (i do tego w
normie rozwojowej), to przyklasnąłbym takiemu postanowieniu,
ponieważ chłopiec bardzo szybko znalazłby rodzinę adopcyjną.
Niestety w tym przypadku, podstawową sprawą jest to, że
praktycznie nie ma on szans na przysposobienie, a po drugie chłopiec
wcale nie tego oczekuje. Wkrótce odejdzie od nas Białasek –
mówimy, że zamieszka z nową mamą. Na Kapslu wywarło to ogromne
wrażenie, ponieważ któregoś dnia wstał skoro świt, wyciągnął
walizki z pomieszczenia, do którego ma absolutny zakaz wchodzenia i
stwierdził, że musi się spakować, bo on też za chwilę odchodzi
do nowej mamy. Na pytanie, do jakiej nowej mamy się wybiera,
odpowiedział, że „przecież do mojej mamy”.
Kapsel
jest dzieckiem bardzo trudnym (wywołującym w nas szereg bardzo
skrajnych emocji). Są dni, gdy jest bardzo grzeczny, posłuszny, a
nawet można z nim rozsądnie porozmawiać. Niestety takich dni nie
ma zbyt wiele i dlatego jego przyszłość jawi mi się w ciemnych
barwach.
Staram
się zawsze widzieć jakieś światełko w tunelu. Tak było przy
Chapicku (z podejrzeniem FAS), a nawet przy Królewnie (z porażeniem
mózgowym), gdzie to światełko nadal widzę. Niestety z Kapslem
jest inaczej – zacząłem widzieć tylko ciemność. Na szczęście
Majka jest dużo bardziej optymistyczna, a przede wszystkim ambitna, co w pewien sposób nie pozwala mi
tak zupełnie sobie chłopca „odpuścić”. Jednak gdy widzę, że
jego głównym osiągnięciem po ponad półrocznym pobycie u nas
stało się rozróżnianie podstawowych kolorów, to trudno mi
zachować jakikolwiek optymizm. Ale co mam robić? Nadal liczę z nim
do dziesięciu, powtarzam dni tygodnia, staram się prowokować go do
logicznego myślenia (choćby w najprostszej formie). W tej chwili
nawet zaczyna stronić od większej aktywności fizycznej. Biegać ze
mną nie chce już od kilku miesięcy, pompki i brzuszki robi jak ma
dobry humor, często zamienia gokarta (który jest na pedały i
trzeba się trochę napracować) na łatwiejszą hulajnogę, a tę z
kolei na prowadzenie wózka z Gackiem albo Białaskiem.
Najgorsze
jest to, że wszelkie metody wychowawcze, które stosowaliśmy przy
naszych dzieciach, zupełnie nie działają. Dla Kapsla „czarną
magią” jest ciąg przyczynowo-skutkowy. Nie można do niego
powiedzieć, że jak teraz zrobisz „to”, to wieczorem będzie
„tamto”. Nie reaguje na żadne formy motywacji, jak choćby
zbieranie punktów, kwiatków, czy innych gadżetów , które w
pewnym momencie przekładają się na jakieś profity. Nawet nie
można zastosować wobec niego żadnych kar. Słodyczy nie jada, a
trudno nie dać mu za karę obiadu, czy kolacji. Bajek i tak dużo
nie ogląda, a ograniczenie tego co jest teraz, będzie większą
karą dla nas, niż dla niego. Nie buntuje się już przed wysłaniem
go do swojego pokoju (być może stwierdził, że wówczas nie jest
pod kontrolą i może zrobić to, na co byśmy mu nie pozwolili
widząc jego zachowanie - np. na obrywanie kół samochodom). Od
jakiegoś czasu przestaje działać magia spotkania z mamą. Rozmowy
telefoniczne trwają kilkanaście (może kilkadziesiąt) sekund.
Wizyta polega na posiedzeniu obok siebie, zamiast byciu z sobą. Nie
rozumiem więc, dlaczego tak bardzo dopytuje o rozmowy telefoniczne …
tylko po to, aby powiedzieć „dzisiaj będzie grill, cześć”?.
Dlaczego czeka na spotkanie, na którym nawet się do mamy nie
przytuli, nie porozmawia z nią? Dlaczego dzień, w którym się
spotyka, a nawet zamieni z nią dwa zdania przez telefon, jest
totalnie „rozjechany”? Dlaczego Kapsel jest wtedy nadpobudliwy,
agresywny, nieposłuszny?
Na
dobrą sprawę to zbyt wiele o nim nie wiemy. Najpewniejszą rzeczą
jest to, że za kilkanaście dni zostaniemy jego opiekunami prawnymi.
Natomiast najważniejsze sprawy, które są nam znane, opierają się
na domysłach, albo nigdy nie zostały do końca wyjaśnione. Podobno
dzieciństwo chłopiec spędził w towarzystwie niepełnosprawnej
babci, oglądając bajki i jedząc … cokolwiek (ale dużo). Mama
nie miała dla niego zbyt wiele czasu, bo niby ciągle pracowała.
Kim był wujek Trynek, który pojawił się na pewnym etapie jego
życia? Dla Kapsla jest on uosobieniem zła, chociaż nie potrafi w
jakikolwiek sposób uzasadnić swoich lęków. Chyba w jakimś sensie
jest to związane z samochodem, bo najczęściej wraca do tematu
jadąc do przedszkola.
Faktem
jest, że wujek Trynek miał sprawę karną, ale zeznania Kapsla były
tak niespójne, że wszystko zostało umorzone.
Po
zabraniu chłopca mamie (ponad rok temu), trafił on do pogotowia
rodzinnego. Podobno stał się dla tego pogotowia „gwoździem do trumny”.
Znając tą rodzinę zastępczą, mogę stwierdzić, że decyzja o
samorozwiązaniu była z pewnością przemyślana. Jeden miesiąc
Kapsel spędził w jeszcze innej rodzinie zastępczej, a od ponad pół
roku mieszka z nami.
Początkowo
zachowywał się bardzo dobrze. Był miłym i sympatycznym chłopcem.
Na dobrą sprawę, jak chce, to nadal potrafi takim być.
Niestety
coraz bardziej przestaje mu się chcieć. Prawdopodobnie wynika to z
tego, że czuje się u nas dobrze, ma poczucie bezpieczeństwa. Nie
zabiega już tak bardzo jak kiedyś o nasze zainteresowanie, nie zależy mu na naszych
pochwałach (chociaż je lubi, tyle tylko, że chciałby być
chwalony za nic). Mam nawet wrażenie, że jego obiektem
zainteresowania, są osoby, które bywają u nas stosunkowo rzadko, a
nawet widzi je po raz pierwszy. W takim przypadku stara się (i
naprawdę mu to wychodzi) zrobić bardzo dobre wrażenie.
Czasami
się zastanawiam, czy nie wymagamy od niego zbyt dużo. W końcu
chłopiec nie rozumie co znaczy „posprzątaj pokój”. Trzeba do
niego mówić bardzo konkretnie. Świetnie w roli opiekuna spisuje
się Smerfetka, która chodzi za nim i pokazuje palcem, co ma jeszcze
schować do pojemnika. Gdyby dziewczynka jeszcze przez jakiś czas z
nami pozostała, to pewnie zaczęłaby go uczyć rysowania, liczenia,
rozwiązywania rozmaitych zadań w książeczkach. Być może byłaby
w tym względzie lepszym nauczycielem niż my. Tok myślenia ludzi
dorosłych jest zapewne inny niż dzieci kilkuletnich, a Kapsel w
wielu przypadkach przejawia zachowania 3-4 latka. Cieszy nas też to,
że chłopak po przebudzeniu potrafi już przez dłuższy czas zająć
się sobą. Poza rozkładaniem na części pierwsze rozmaitych
zabawek, lubi też układać puzzle oraz ciąć nożyczkami (wszystko
jedno co - nasza córka nawet oddała nam w depozyt swoje
kieszonkowe, na wypadek gdyby je odnalazł w jej szufladzie).
Zdarzają
się bowiem epizody z wykradaniem różnych przedmiotów (zwyczajnie
zagląda do każdego z pokoi w naszym domu i zabiera sobie coś na
pamiątkę – coś, co później przypadkowo znajdujemy u niego
robiąc porządki, albo gdy ktoś z domowników zaczyna czegoś
intensywnie szukać). Przez jakiś czas wydawało nam się, że ten
problem przestał istnieć, jednak od miesiąca wrócił on ze
zdwojoną siłą. Poza wspomnianymi walizkami, wyniósł ozdoby
choinkowe, lampkę, kredki, długopisy, zeszyty i parę innych
drobiazgów. Z pozoru może to się wydawać nieszkodliwe (co
najwyżej upierdliwe). Jednak gdy się temu przyjrzeć bliżej, to
może to być bardzo niebezpieczne. Wyniesioną lampkę podłączył
do prądu. A co będzie, gdy znajdzie żelazko, albo choćby
suszarkę, którą zechce wysuszyć wodę? Przed dwulatkiem wystarczy
wszystko pozamykać w górnych szafkach (albo zwyczajnie pamiętać o
zamykaniu drzwi). Kapsel jak zechce, to jest w stanie dojść do
każdego zakamarka w naszym mieszkaniu. A przecież nie będę co noc
zabierał do swojego łóżka żelazka, suszarki do włosów,
lokówki, maszynki do golenia. Nie wymontuję baterii z umywalki,
piekarnika, nie wyniosę kuchenki mikrofalowej, pralki, suszarki do
rzeczy.
Najbardziej
irytujące jest to, że niewiele do niego dociera. Gdy mu się coś
tłumaczy, to patrzy prosto w oczy i nic nie mówi. Nie wiem, czy
świadomie, czy podświadomie, ale się wyłącza. Zachowuje się
często jak dziecko kilkumiesięczne, które nie rozumie znaczenia
rozmaitych słów. Reaguje na emocje. Gdy się na niego krzyknie, to
ma świadomość, że coś jest nie tak i się boi. Gdy mówi się do
niego spokojnie, to uważa, że wszystko jest w porządku (nawet gdy mu tłumaczymy, że postąpił źle).
Chłopiec
nadal się moczy. Przez jakiś czas wydawało nam się, że sprawa
zostanie w dość krótkim czasie rozwiązana, ponieważ urolog
stwierdził pewne nieprawidłowości w funkcjonowaniu pęcherza
moczowego. Nie wdając się w szczegóły medyczne, jego pęcherz był
w stanie pomieścić tylko niewielkie ilości moczu. Ciekawe jest to,
że wypicie naraz dużej ilości płynów powodowało, że Kapsel
czuł potrzebę natychmiastowego pójścia do toalety, natomiast gdy
wypił tylko kilka łyków, to zwyczajnie nie czuł, że zaczyna mu
się przelewać. Chłopiec cały czas dostaje leki i widać pewną
poprawę. Jednak bywają dni, że zsika się w majtki dwa albo trzy
razy. Ponieważ na noc zakładamy mu pieluchomajtki, to tę część
dnia zupełnie sobie odpuścił. Chociaż chyba stanowi to dla niego
jakiś problem, bo lubi jak nad ranem ma sucho (a przynajmniej wydaje
mu się, że ma sucho). Gdy ostatnio budziłem go do przedszkola, to
bardzo się ucieszył, że się w nocy nie posiusiał. Biorąc pod
uwagę wagę pieluchy, uczucie suchości dobrze świadczyło tylko o
jej jakości. Ale nie wyprowadzałem go z błędu … bo i po co?
Jak
już jestem przy temacie fizjologii, to muszę stwierdzić, że
Kapsel ma więcej podobnych problemów (chociaż już nie tak bardzo
dokuczających). Potrafi zrobić kupę do łóżka,
albo na podłogę, albo na klapę od sedesu. Zawsze tłumaczy, że
nie zdążył, albo że nie ucelował. Nie kontroluje też bekania,
pierdzenia, mlaskania. Oczywiście gdy mu się to zdarzy, to
natychmiast przeprasza.
Niszczy
wszystko, czym zacznie się bawić. W pewien sposób można to
tłumaczyć ciekawością, bo przecież jak sprawdzić co jest we
wnętrzu samochodu, nie odrywając podwozia. Chociaż jakoś nie
niszczy lalek. Za to potrafił popsuć uchwyt od wózka (nie dla
lalek tylko dla dzieci), a nawet połamać metalowe krzesełko dla
dzieci.
Piszę
o tym nie dlatego, że chciałbym się wyżalić. W końcu jakiś
czas temu wspomniałem, że wyzwaniem byłoby dla mnie trudne
dziecko. Tak więc mam co chciałem … ale więcej losu nie będę kusił i tak już nie
napiszę.
Uważam,
że Kapsel jest dzieckiem, które w szczególny sposób będzie
musiało być przekazane nowej rodzinie (o ile taka się znajdzie).
Tutaj nie może być mowy o przemilczeniu, a nawet zapomnieniu
jakiegoś jego zachowania. Nie wiem, czy blog jest najszczęśliwszym
miejscem na umieszczanie tego rodzaju przemyśleń, ale przede
wszystkim, tego co tutaj napiszę, nigdzie nie zgubię. A po drugie
może to być też ciekawy opis zachowań dla rodzin, które mają w
planach opiekę zastępczą.
Niestety
mam też świadomość tego, że może nam się zdarzyć dziecko,
przy którym Kapsel będzie się wydawał „złotym chłopakiem”.
Co
zatem czeka Kapsla?
Na
jego przykładzie spróbuję opisać, co może dziać się dalej.
Jakie mogą być koleje losu zarówno dziecka, jak też rodziny
biologicznej i aktualnej rodziny zastępczej.
Mimo
odebrania praw rodzicielskich, mama Kapsla cały czas ma prawo go
odwiedzać – i tak się dzieje. Jednak układy między nią, a nami
(jako rodziną zastępczą) stają się coraz bardziej napięte. Na
dobrą sprawę jest to powielanie pewnych znanych schematów.
Początkowo rodzice biologiczni są bardzo spolegliwi, gotowi do
współpracy, rozumiejący zaistniałą sytuację. Z biegiem czasu
coś się zmienia. W ich oczach stajemy się tylko opiekunami ich
dziecka, od których można czegoś wymagać. Zaczynają mieć pewne
sugestie, a wręcz mówią nam – jak powinniśmy postępować.
Świadomość przepaści intelektualnej, emocjonalnej,
światopoglądowej (co często ma miejsce) z pewnością nie pomaga.
Jest to trudny okres, w którym trzeba pokazać kto jest „alfą, a
kto tylko betką”. Pewne atawistyczne zachowania przestają być
czymś niezwykłym. Spirala wzajemnej niechęci się nakręca.
Chociaż
… bywają rodzice, których można polubić i którzy (jak nam się
wydaje) również lubią nas, jednak są to wyjątki. W większości
przypadków można mówić o „grze pozorów”.
Tak
więc patrząc z perspektywy rodzica zastępczego, który miał już
do czynienia z niejednym rodzicem biologicznym – bardzo sceptycznie
podchodzę do tematu adopcji otwartej (w której dziecko ma kontakt
ze swoją rodziną biologiczną), ale też do końca jej nie
wykluczam.
Aktualnie
Kapsel zostanie zgłoszony do Ośrodka Adopcyjnego. Prawdopodobnie
będzie zakwalifikowany do adopcji, bo żadne przeszkody nie istnieją
(jak choćby rodzina zastępcza, która chciałaby się nim dalej
opiekować, ale nie stać jej finansowo na przysposobienie).
Chętnych
rodziców adopcyjnych pewnie nie będzie (bo nawet zupełnie zdrowe
sześciolatki, będące w normie rozwojowej, często mają problemy
ze znalezieniem nowej rodziny). Tak więc Kapsel będzie pojawiał
się w coraz to szerszej bazie danych, kończąc pewnie na zgłoszeniu
do adopcji zagranicznej. Klimat wokół adopcji zagranicznych jest,
jaki jest. Jednak podchodzę w tym przypadku do tego bardzo
spokojnie, ponieważ wiemy od osoby, która monitorowała adopcję
zagraniczną Chapicka, że Kapslem raczej nikt nie byłby
zainteresowany.
Po
tych kilku-kilkunastu miesiącach rozpocznie się poszukiwanie
rodziny zastępczej.
Czy
znajdzie się taka, która będzie chciała poświęcić chłopcu
swój czas i serce?
Może
jakiś rodzinny dom dziecka? A może jednak wróci do mamy? On ciągle
na to czeka.
… Nie
wróci. Mama zapewne dojdzie do wniosku, że nie da rady zmienić
swojego życia. Jednak kocha syna i chciałaby się nadal z nim
spotykać.
Dom dziecka będzie najlepszym rozwiązaniem … dla niej.
Dom dziecka będzie najlepszym rozwiązaniem … dla niej.
Na
koniec tradycyjnie, trochę historii.
Ocena
rozwoju dziecka na podstawie obserwacji opiekunów (6 lat).
Kapsel
jest w naszej rodzinie od trzech tygodni, więc tak naprawdę
niewiele jeszcze możemy o nim powiedzieć. Jednak wydaje się, że
fakt, iż jesteśmy jego trzecią rodziną zastępczą w stosunkowo
krótkim czasie, raczej nie najlepiej wpływa na jego zachowanie,
zwłaszcza dotyczące sfery emocjonalnej.
Chłopiec
ma problem z moczeniem się. Wprawdzie nie chodzi o kałuże, ale
tylko o popuszczanie, to jest to jednak sytuacja, którą powinniśmy
jakoś rozwiązać, a przynajmniej wypracować pewną strategię
postępowania. Sam fakt moczenia się nie jest niczym nadzwyczajnym w
przypadku dzieci, które poczuły się odrzucone przez matkę (w
skrajnych przypadkach może trwać nawet do 14-15 roku życia).
Wydawałoby się, że najlepszą metodą jest stosowanie nagród,
jednak gdy ta nagroda jest już w zasięgu ręki, i nagle emocje
przerosną umysł, to jej odebranie staje się zwyczajną karą, a
tego bardzo nie chcemy robić. W tej chwili wielki słój z
cukierkami, które może dostać gdy nie „posika się” przez trzy
dni z rzędu (która to zasada została przeniesiona z poprzedniej
rodziny zastępczej), praktycznie go nie interesuje, ponieważ
chłopiec wie, że jest on poza jego zasięgiem.
Kapsel
jest nieco poniżej normy rozwojowej, stąd między innymi orzeczenie
o potrzebie kształcenia specjalnego. Trudno jednak aktualnie
powiedzieć w jakiej mierze jest to skutek zaniedbań
opiekuńczo-wychowawczych, a w jakiej jakiegoś rodzaju zaburzeń.
Wykaz
umiejętności dziecka:
- Jest prawie samowystarczalny w zakresie ubierania się, mycia, kąpieli, korzystania z toalety. Wprawdzie często myli lewy but z prawym, tył i przód bluzki, nie potrafi zawiązać sznurowadeł a nawet zapiąć guzików, to jednak jest to chyba przypadłość dotycząca dużej grupy sześciolatków. Sprawia wrażenie, jakby nie bardzo wiedział do czego służy szczoteczka do zębów, o czym zresztą świadczy stan jego uzębienia.
- Nie potrafi jeszcze prawidłowo posługiwać się sztućcami (zwłaszcza nożem), ale stara się jak może i nawet gdy wystąpią trudności, nie posiłkuje się ręką.
- Stara się być bardzo pomocny, ale nie bardzo „mierzy siły na zamiary”. Na razie uczymy się siebie. Jak do tej pory, najbezpieczniejszym zajęciem (chociaż dość obrzydliwym), jest zbieranie myszy z tarasu, które przyniesie kot. Na szczęście idzie jesień i taras będzie już ciągle zamknięty. Ale będziemy starali się wdrażać go do pewnych czynności, które będzie lubił i będą bezpieczne. Okazało się na przykład ostatnio, że potrafi sprawnie nakarmić kaszką Gacka (naszego podopiecznego). Natomiast pozwolenie mu na wycieranie naczyń, jest obciążone dużym ryzykiem.
- Jest typowym sześciolatkiem, który nie potrafi usiedzieć na miejscu, dlatego staramy się zapewnić mu trochę ruchu. Został zapisany na trening judo dla przedszkolaków. Po pierwszym spotkaniu był bardzo podniecony i wyraził chęć dalszego uczestnictwa w zajęciach. Nie wiadomo jak to będzie, bo po pierwszym bieganiu ze mną po lesie, też był bardzo zadowolony, ale od tego czasu nie mogę go namówić, aby to powtórzyć. Prawdopodobnie sporo w tym mojej winy, bo gdy dobiegliśmy do paśnika, zapytałem czy wracamy krótszą, czy dłuższą drogą. Odpowiedział, że dłuższą, więc przebiegliśmy prawie 4 kilometry (ale dał radę). Niestety wówczas jeszcze nie wiedziałem, że nie rozróżnia pewnych pojęć.
- Wprawdzie Kapsel jest strasznym gadułą, to jednak musimy brać pod uwagę to, że nie rozróżnia słów przeciwstawnych: dalej-bliżej, mniejszy-większy, dłuższy-krótszy itd. Nie odróżnia też sformułowań: z przodu – z tyłu. Niedawno odbierałem go z przedszkola. Zadał mi pytanie: czy mogę usiąść z tyłu? Oczywiście – odpowiedziałem. Patrzę, a on ładuje się na przednie siedzenie. Nie wie też która to jest strona lewa, a która prawa.
- Ma też dziwne nawyki dotyczące słownictwa. Mówi, że chciałby być wyścigówką lub koparką, zamiast że chciałby mieć wyścigówkę lub koparkę.
- Za to bardzo często używa zwrotów grzecznościowych: proszę, dziękuję, przepraszam. Zagaduje zupełnie sobie obce osoby i jest to bardzo kulturalne, a do tego logicznie uzasadnione. Jedynie musimy go nauczyć, że należy mówić „proszę pani”, a nie „pani”, oraz „słucham” zamiast „co”.
- Rzadko miewa skrajne nastroje jak inne sześciolatki (od euforii do ataku złości), jednak bywają sytuacje, które bardziej byłyby naturalne dla 2-3 latka. Potrafi rzucić się na podłogę, krzyczeć, kopać, szarpać się.
- Ma fobię na punkcie paznokci u nóg. Nie daje ich sobie obciąć (chociaż mojej żonie jakoś udało się go do tego namówić dwa razy), co powoduje, że jego stopy wyglądają fatalnie. Ma jednak tego świadomość, bo kiedyś wrócił z przedszkola z krzykiem: ciocia udało się ! Myśleliśmy, że chodzi o to, że się nie zmoczył, a on dalej: udało się … nie musiałem ściągać skarpetek.
- Na dobrą sprawę nie potrafi nawet policzyć do pięciu, chociaż powinien już dodawać i odejmować w zakresie liczby 10.
- Nie potrafi skupić się na jakiejś czynności dłużej niż na 2-3 minuty. Nie umie bawić się twórczo, układając klocki, puzzle, budując wieżę. Największą atrakcją jest oglądanie bajek w telewizji.
- Mówią, że nie potrafi rysować, chociaż może zwyczajnie wzoruje się na klasykach. Niestety przypadł mu do gustu tylko jeden styl – abstrakcjonizm.
- Nie rozróżnia kolorów. Zastanawiamy się, czy aby na pewno jest to kwestia pewnych opóźnień, ponieważ potrafi pogrupować figury np. okrągłe i kwadratowe. Natomiast, gdy pokazujemy mu żółty przedmiot oraz trzy inne, w kolorze żółtym, niebieskim i czerwonym, nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, który z nich jest w takim samym kolorze – zwyczajnie zgaduje.
- Nie zna ani jednego wierszyka, czy też piosenki.
- Za to ma pewną wiedzę ogólną, którą pewnie sobie wypracował, aby nie zginąć w brutalnym świecie. Wie jak się nazywa i ile ma lat, ma dobrze rozpracowanego pilota od telewizora, a będąc w odwiedzinach u naszej byłej podopiecznej, która przebywa w domu opieki prowadzonym przez siostry zakonne, widząc zakonnicę – krzyknął: ooo!!! Matka Boska.
- Jest bardzo opiekuńczy w stosunku do młodszych dzieci, przebywających w naszym pogotowiu.
- Trochę tylko wzbudza moją zazdrość, gdy patrzy Majce prosto w oczy i mówi: „chciałbym, abyś była tylko moja”.
Podsumowując,
Kapsel jest pogodnym dzieckiem i nie przewidujemy z nim większych
problemów wychowawczych. Społecznie jest naszym zdaniem całkiem
dobrze rozwinięty. Ruchowo też niczego sobie. Natomiast możliwości
nadrobienia zaległości w sferze emocjonalnej, percepcyjnej,
poznawczej i językowej są ogromną niewiadomą … ale jednak jest
to dla nas dużym wyzwaniem.
Ocena
rozwoju dziecka na podstawie obserwacji opiekunów (6,5 roku).
Sąd
odebrał mamie Kapsla prawa rodzicielskie i niedługo chłopiec
zacznie przechodzić wszelkie szczeble adopcji krajowej,
prawdopodobnie ocierając się o adopcję zagraniczną.
Cały
czas utrzymujemy kontakty dziecka z jego mamą, ponieważ wydaje nam
się, że powrót do niej byłby najlepszym rozwiązaniem. Niestety
szczere chęci nie wystarczą aby odzyskać syna, mimo że mama
biologiczna ma w planach złożenie wniosku o przywrócenie praw
rodzicielskich. Czy będzie w stanie zapewnić dziecku odpowiednie
warunki, czy ktoś jej w tym pomoże? Cały czas jesteśmy dobrej
myśli.
Pół
roku temu wspominałem o problemie z moczeniem się. Wydawało się,
że wszystko jest tylko chwilowe, gdy po rozmowie z psychologiem
byliśmy niemal pewni, że Kapsel czując się u nas coraz lepiej,
poczuł się bezpiecznie, co paradoksalnie wzmogło jego dawne
problemy. Do tego wizyty u urologa, który stwierdził zaburzenia
funkcjonowania pęcherza moczowego i zapisał odpowiednie leki,
dawały nadzieję, że problem szybko przestanie istnieć.
Niestety
problem cały czas istnieje, chociaż zauważamy znaczną poprawę.
Zastanawiające jest to, że jeżeli Kapsel dużo pije, to jego mózg
dostaje impuls, że należy pójść do toalety, gdy pije mało, to
niestety kończy się to na mokrych spodniach. Tak więc
paradoksalnie powinniśmy nakłaniać go do picia dużych ilości
płynów. W każdym razie na noc chłopiec zakłada pieluchomajtki,
które nad ranem są najczęściej dużo cięższe niż pielucha
dwuletniej Smerfetki.
Wykaz
umiejętności dziecka:
- Kapsel jest bardzo dobrze rozwinięty społecznie. Ktoś kto spotyka go po raz pierwszy, zapewne myśli „jakie to miłe i rozgarnięte dziecko”. Faktem jest, że chłopiec jest bardzo elokwentny. Mówi ładnie, choć nie zawsze z sensem. Jednak jak na sześciolatka, sprawia bardzo dobre wrażenie … zwłaszcza na kobietach. Jest typem amanta. Komplementami i odpowiednią mimiką twarzy (zwłaszcza mruganiem oczkami) potrafi „zbajerować” nie jedną osobę. Ciągle próbuje swoich sztuczek również ze mną, chociaż powinien już zrozumieć, że do niczego to nie prowadzi. Do perfekcji opanował sztukę przepraszania. Czasami przeprasza mnie za coś, czego wcale nie zrobił, albo ja nie zwróciłem na to najmniejszej uwagi. Jest to dla niego pewną formą „resetu”, po którym wszystko rozpoczyna się od nowa. Niestety ciąg przyczynowo-skutkowy nadal jest poza jego możliwościami postrzegania. Niedawno ugryzł Smerfetkę, po czym szybko przeprosił i zapytał, czy teraz włączymy mu bajkę.
- Są rzeczy, które robi nadzwyczaj dobrze. Ostatnio kupiliśmy mu gokarta (na pedały, podobnego do tych, które często można spotkać w wypożyczalniach nad morzem). Gdyby miał nim zdawać egzamin na placu manewrowym, to z pewnością by go nie oblał. Cofanie i parkowanie równoległe ma opanowane do perfekcji. Chłopiec od samego początku, gdy u nas zamieszkał (czyli od ponad pół roku) mówił, że chce być koparką (co chyba oznacza, że chce być operatorem koparki). Wydaje mi się, że w przyszłości, nie powinien mieć z tym większego problemu.
- Od jakiegoś czasu zaczął odróżniać (a przynajmniej właściwie nazywać) kolory. Nawet widzi różnicę między zielonym a niebieskim (przy których ja też czasami mam wątpliwości).
- Nie ma już problemu z myciem zębów i obcinaniem paznokci.
- Zaczęło sprawiać mu przyjemność robienie porządku w pokoju. Wręcz przesadza w drugą stronę. Czasami zdarza się, że zaczyna sprzątać zabawki, gdy pozostałe dzieci się jeszcze nimi bawią.
- Coraz lepiej posługuje się sztućcami, chociaż o dobrych manierach przy stole (mlaskanie, bekanie) na razie można zapomnieć.
- Dostosował się do zasad panujących w naszym domu. Wie na przykład, że nie może sam wchodzić do pokoi naszych córek i młodszych dzieci zastępczych. Wie, że nad ranem bawi się w swoim pokoju, dopóki wszyscy się nie obudzą i nie zejdą na parter. Jest to bardzo duża umiejętność, którą nabył będąc w naszej rodzinie. Początkowo zdarzało się, że po przebudzeniu zaglądał do każdego pokoju, albo schodził do pokoju dziennego i na przykład około szóstej nad ranem zaczynał grać na pianinie. Aktualnie nie potrafi jeszcze tylko zapanować nad trzaskaniem drzwiami w środku nocy (gdy idzie do toalety), ale to jest już mniej uciążliwe.
- Niestety na tym można zakończyć wymienianie jego „plusów”. Mimo ciągłego wałkowania, z biedą liczy do pięciu. Czasami uda mu się policzyć do dziewięciu, ale tylko za pierwszym razem. Każda kolejna próba (mimo poprawiania) jest coraz gorsza. Na końcu jest to mniej więcej: jeden, dwa, pięć, dwanaście, piętnaście, osiem? Podobnie jest z dniami tygodnia.
- Bardzo często odpowiada na pytania zupełnie nielogicznie i nie wynika to z tego (jak nam się na początku wydawało), że czegoś nie usłyszy, a nie chce zapytać. Dla przykładu na pytanie „Co by było, gdyby z nieba leciały cukierki?” - odpowiedział „rośliny”. Alby gdy go zapytałem „Będziesz pamiętał aby przebrać się przed wyjazdem do teatru?”, usłyszałem w odpowiedzi „nie chcę biegać”. A'propos biegania, to przestałem go już zachęcać, bo chyba ta aktywność fizyczna faktycznie nie jest jego „konikiem”.
- Nic się nie zmieniło w kwestii nauki piosenek, czy wierszyków. Nawet nie potrafi zapamiętać pewnych powtarzających się sentencji z bajek, które ogląda w telewizji. Natomiast potrafi zapamiętać, że musi wziąć tabletkę przed snem oraz, że następnego dnia idzie do okulisty. Jego pamięć jest wybiórcza i trudno doszukać się tutaj jakiejś reguły.
- Coraz rzadziej dochodzi do „scen”. Od dawna już nie rzucił się na podłogę, a płacz i okrzyki typu „mamo gdzie jesteś!!!” zdarzają się sporadycznie i trwają krótko. Być może dlatego, że takie zachowania są przez nas ignorowane. Niestety nadal zdarza się, że kogoś pobije albo ugryzie (zarówno w domu jak i w przedszkolu). Niestety nie potrafi racjonalnie wyjaśnić swojego zachowania … nawet jakkolwiek wyjaśnić. Stwierdza, że nie wie dlaczego to zrobił i przeprasza.
- W kwestii ubierania się, niewiele się zmieniło. Tył, przód, strona prawa czy lewa, nie mają znaczenia. Zawsze zakłada prawy but na lewą nogę i odwrotnie. Gdyby przyjąć założenie, że nie ma pojęcia, że istnieje lewy i prawy but, to zgodnie z rachunkiem prawdopodobieństwa, taka pomyłka może wystąpić w 50% . Kapsel dobrze założy buty może w 5%, co oznacza że jakąś logiką się kieruje. Wprowadziłem więc zasadę, że jak założy buty, to ma je natychmiast ściągnąć i założyć odwrotnie. Uznał to chyba za dowcip, bo się do tej zasady nie stosuje.
- Również pojęcia bliżej-dalej, wyżej-niżej, przód-tył, wczoraj-jutro, cały czas są dla niego zwrotami niezrozumiałymi. Dzisiaj rano w drodze do przedszkola powiedział do mnie: „jutro u nas w przedszkolu była policja”. Faktycznie była, tyle że przedwczoraj.
Kapsel
często mówi do mnie, że mnie lubi, albo że jestem fajny, a nawet
że mnie kocha. Jednak najczęściej dodaje – bo nie jesteś taki
jak wujek Trynek.
Nie
uważam, abym był dla Kapsla kimś wyjątkowym. Nawet sądzę, że
powinienem mu poświęcać dużo więcej czasu. Zastanawiam się
więc, kim był wujek Trynek?
Czy Kapsel ma FAS? Sporo objawów przypomina mi to, co przeczytałam o dzieciach z FAS.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Agnieszka
Dzieci niepełnosprawne intelektualnie często tak mają, nie koniecznie z Fas...
OdpowiedzUsuńTo bardzo miły chłopiec, który da sie lubic i myślę,że kochać też. Tak myślę.
Co nie zmienia faktu, że musi być Wam bardzo, bardzo ciężko- bo stan Jego zdrowia, intelektualny i wszystko co z tego wynika tak na codzien, w zwykłym zyciu oraz Jego dotychczasowe doświadczenia życiowe powodują, że ta opieka nad Kapslem , ma prawo być trudna.
Ten rozwój jest po prostu bardzo nieharmonijny- z jednej strony potrzeby 2 latka, z drugiej 5 a jeszcze w innej dziedzinie 3.
To może być trudne.
Zwłaszcza, że macie w domu jeszcze Maluchy.
Mam nadzieję, że Kapslowi poszczęści się i trafi gdzieś do rodziny.
Dużo sił do opieki nad Kapselkiem. I anielskiej cierpliwości Wam z serca życzę-
Nikola
Jednak czytając opisy rozwoju widać te postępy,to znaczy, że wasza praca daje wymierne rezultaty. Myślę, że Kapsel jest mocno zranionym dzieckiem i rozumiem wasze obawy o jego przyszłość.Życzę dużo wytrwałości i wyrozumiałości dla Kapsla.Na pocieszenie dodam, że mój zdrowy i kochany syn też zaczynał zabawę samochodzikami od wymiany opon i innych części, co kończyło się tym, że jego zabawki traciły przydatność do użycia po kilku dniach. Chłopcy po prostu trochę inaczej dojrzewają.
OdpowiedzUsuńDzięki dziewczyny za słowa otuchy.
OdpowiedzUsuńZ Kapslem jakoś sobie radzimy. Cieszymy się, że swoją nadpobudliwość (czy wręcz agresję) wyładowuje na przedmiotach, a nie na przykład na dzieciach, czy psie. Bardziej wartościowe zabawki (jak choćby zdalnie sterowane samochody) pochowaliśmy, a dla chłopca nie ma większego znaczenia, czy samochód ma 4 koła, czy 3 – tak więc całkiem dobrze bawi się tym co już zepsuł.
Niestety najbardziej martwi nas jego przyszłość. Ciągle czeka na to, że któregoś dnia wróci do mamy. Czy kiedyś się nie zniechęci? A jak zareaguje na rodzinę zastępczą, do której zostanie przeniesiony, albo jeszcze gorzej – na dom dziecka?
W przypadku Kapsla nigdy nie pojawiło się jakiekolwiek podejrzenie FAS-u. Wprawdzie nigdy nie można wykluczyć faktu, że mama piła w czasie ciąży (albo nawet tylko raz poszła na dobrą imprezę), to jednak pomoc społeczna nigdy nie zwracała uwagi na taki problem. Chłopak nie ma też żadnych cech dysmorficznych twarzy.
Opóźnienie umysłowe jest raczej skutkiem uszkodzeń okołoporodowych. Chłopiec ponad miesiąc spędził w szpitalu (tuż po porodzie). W karcie wypisu było szereg zaleceń dotyczących konsultacji medycznych. Niestety mama nie widziała potrzeby skorzystania z pomocy specjalistów.
Często zastanawiamy się, jak Kapsel funkcjonowałby, gdyby został odebrany mamie w wieku 3-4 miesięcy i trafił do rodziny adopcyjnej, która zapewne robiłaby wszystko, aby mu pomóc. Aktualnie coraz większą wagę przykłada się do tego, aby nie wyrywać zbyt pochopnie dziecka z domu rodzinnego, aby pomagać rodzinie biologicznej, wpierać ją.
Wielokrotnie przynosi to odpowiedni skutek (gdy rodzina tego chce). Niestety często wszystko kończy się tak jak w przypadku Kapsla.
próbowałam dziś zreferować męzowi historię Kapsla, na co on przerwał i powiedział "ale możesz mi to skondensować do dwóch zdań?". Sęk w tym, że nie mogłam. I uświadomiłam sobie przy okazji, że to jest charakterystyczna cecha większości historii 'naszych' dzieciaków: dziesiątki czynników, setki zmiennych, sploty okoliczności i nieustanne pytania "a co by było gdyby w roku X jednak czynnik Y nie zaistniał?". A drugą cechą charakterystyczną jest oczywiście to, że w przypadku dzieci w pieczy porażki mają zawsze więcej matek i ojców niż sukcesy.
OdpowiedzUsuńSmutne to wszystko. Wiele siły Wam wysyłam. I Kapslowi też.
bloo