Kilka
dni temu, w odpowiedzi na komentarz pod ostatnim artykułem,
napisałem między innymi takie zdanie:
Za kilka dni odbierzemy ze szpitala dziewczynkę. Niestety będzie to chyba najsmutniejsza historia z dotychczasowych. Dziewczynka prawie nie ma mózgu. Lekarze są zdziwieni, że potrafi jednocześnie oddychać, ssać i połykać. Zrobimy co się da, aby nauczyła się robić dużo więcej.
Nie
przypuszczałem, że sytuacja przybierze tak dramatyczny obrót, że dzisiaj zabiorę się do opisania jej historii.
Dziewczynka
urodziła się w bardzo ciężkim stanie. Miała wodogłowie i bardzo
duże uszkodzenia mózgu. Na dobrą sprawę, miała tylko pień
mózgu. Jest on odpowiedzialny za utrzymywanie funkcji życiowych
organizmu jak oddychanie, ssanie, połykanie, pocenie się, kaszel,
mruganie. Reguluje on również pracę serca, utrzymanie właściwej
temperatury ciała, przemianę materii i tak dalej.
Impresja
nie miała praktycznie żadnych innych fragmentów mózgu, jak choćby
płatów czołowych, które są odpowiedzialne za emocje, planowanie,
podejmowanie decyzji.
Mózg
jest dla człowieka tym samym co system operacyjny dla komputera. Bez
niego komputer jest tylko kupą złomu. W przypadku człowieka jest
dokładnie tak samo.
Wiedzieliśmy,
że dziewczynka nigdy nie będzie rozwijać się tak jak inne dzieci,
chociaż zakładaliśmy, że być może te strzępy mózgu, które
posiadała, będą próbować przejąć funkcję tych fragmentów,
których nie było. Często tak się dzieje i jest to jedna z zagadek
ludzkiego ciała, na które nauka nie do końca potrafi odpowiedzieć.
Przyczyny
wodogłowia nie były znane i nikt nie próbował się nad tą
kwestią zastanawiać.
Nie
było więc wiadomo, czy nadprodukcja płynu mózgowo-rdzeniowego
spowodowała, że mózg się nie rozwinął, czy też mózg się nie
rozwinął, więc płyn mózgowo-rdzeniowy wypełnił pustą
przestrzeń w głowie. Niektórzy mówią, że ktoś ma „pusto w
głowie”. Taka sytuacja jest niemożliwa. Bliższe prawdy jest
stwierdzenie, że ktoś ma „wodę zamiast mózgu”.
Impresja
decyzją sądu została skierowana do naszej rodziny. Od urodzenia
przebywała w szpitalu. Nie tylko jej stan zdrowia, ale również
rodzice biologiczni, budzili sporo wątpliwości. Wiadomo było, że
dziewczynka będzie wymagała szeregu specjalistycznych badań oraz
prawie codziennej rehabilitacji. Dotychczasowa opieka rodziców nad
pozostałą dwójką rodzeństwa Impresji nie była prawidłowa.
Jedno z nich znajdowało się już w opiece zastępczej i rodzina
cały czas była monitorowana przez opiekę społeczną.
Decyzję
sądu o zaopiekowaniu się dzieckiem dostaliśmy w momencie, gdy
Impresja była już skierowana na operację – miała mieć wykonaną
zastawkę drenującą.
Od
tego dnia została „naszym dzieckiem”. Majka jeździła do niej
codziennie do szpitala. Dobrze, że mamy Hizę Gurumę (jedną z
Aniołków Charliego), która w tym czasie zajmowała się
pozostałymi naszymi podopiecznymi, bo ja sam mógłbym nie pogodzić
pracy zawodowej z opieką nad dziećmi.
Operacja
przebiegła bez komplikacji, oczekiwaliśmy że w ciągu kilku dni
będziemy mogli zabrać dziewczynkę do domu. Początkowo mózg radził sobie
całkiem przyzwoicie. Lekarze dawali nadzieję na to, że wszystko
będzie dobrze (przynajmniej w zakresie utrzymywania funkcji
życiowych). Impresja potrafiła jednocześnie oddychać, ssać i
połykać, co jak się okazuje jest dużym wyzwaniem dla organizmu.
Niestety po kilku dniach coś zaczęło szwankować. Najpierw
dziewczynka przestała ssać. Majka zaczęła więc do niej jeździć
w porze karmienia. Już wcześniej wypicie butelki mleka trwało
prawie godzinę, później było to już tylko połykanie tego, co
wykapało ze smoczka. Niestety funkcję karmienia musiała przejąć
specjalna aparatura. Był to dla nas bardzo zły zwiastun, ale cały
czas łudziliśmy się, że jest to tylko chwilowe. Zaczęła też
zawodzić termoregulacja organizmu. Lekarze mieli dla nas coraz
gorsze wieści i coraz bardziej oddalali w czasie możliwość
wypisania ze szpitala.
Któregoś
dnia zadzwoniła do mnie Majka. Akurat byłem u klienta,
kilkadziesiąt kilometrów od domu. Impresja była w stanie
krytycznym. Mózg „zapomniał”, że trzeba oddychać. Dziewczynka
była reanimowana i podłączona do respiratora. Majka bardzo chciała
być przy niej w tych ostatnich chwilach. Rozpoczęły się
poszukiwania kogoś, kto na dwie-trzy godziny (do mojego powrotu)
zajmie się dziećmi, będącymi pod naszą opieką. Niestety wszyscy
byli w jakiś sposób zajęci i nie mogli szybko przyjść lub
przyjechać do naszego domu. Udało mi się przełożyć dokończenie
mojej pracy u klienta na następny dzień. W ciągu kilkunastu minut
ruszyłem w drogę powrotną. Później okazało się, że podobnie
postąpiły też inne osoby, które były proszone przez Majkę o
pomoc.
Maja
spędziła z Impresją prawie cały dzień. Mózg zaczął tracić
kontrolę nad wszystkimi funkcjami życiowymi organizmu. Oddychała
za nią maszyna, narastała opuchlizna …, a Majka cały czas
trzymała ją za rękę, śpiewała, opowiadała bajki. Czy jej to
pomogło? Kto to wie? Podobno istnieje coś takiego jak szósty zmysł.
Być może jest on niezależny od mózgu. Mam wrażenie, że obecność
Majki mimo wszystko była dla małej ważna. Niestety taki stan mógł
trwać kilka dni. Późnym wieczorem Maja wróciła do domu.
Dziewczynka zmarła w nocy. Szkoda ..., gdyby było wiadomo, że tak
będzie, to … mogłaby zostać do końca.
Impresja
żyła tylko kilka tygodni. Większość osób, które odchodzą z
tego świata, zostawia po sobie ślad w sercach i umysłach innych
ludzi. Co zostawiła po sobie Impresja? Czy tylko przelotne wrażenie?
Mama
dziewczynki nie za bardzo się nią interesowała. W ciągu tych
kilkunastu dni, była w szpitalu tylko jeden raz. Nawet ostatniego
dnia, gdy została poinformowana, że dziecko jest w stanie
krytycznym, stwierdziła że nie da rady przyjechać. Być może
istniały jakieś ważne przesłanki, nie chcę oceniać.
Majka
prawdopodobnie w ciągu tych kilkunastu dni spędziła z małą więcej czasu niż jej mama w całym jej dotychczasowym życiu.
W
kontaktach matki z dzieckiem ważne są detale – ten dotyk, ten
zapach – po prostu bliskość.
A tu nagle koniec. Majka przez
chwilę była matką. Na szczęście jest silna psychicznie, już się
„pozbierała”.
Jeżeli
chodzi o mnie, to znałem dziewczynkę tylko ze zdjęć i z
opowiadań. Być może to powoduje, że patrzę na jej śmierć nieco
inaczej. Nie chcę się wdawać w rozważania natury
etyczno-moralnej, ale uważam, że dobrze się stało, jak się
stało.
Czy
jej zaistnienie w naszej rodzinie coś zmieniło? Tak, i to wbrew
pozorom całkiem sporo.
Utwierdziło
moją wiarę w ludzi.
W
dniu gdy Majka poszukiwała opieki do dzieci (aby pojechać do
Impresji), każdy próbował znaleźć jakieś rozwiązanie.
Siostrzenica Majki zaczęła „zbierać” swoje dziecko z zamiarem
przyjechania do nas. Jej mąż zawrócił z trasy w naszym kierunku.
Też chciał pomóc, mimo że na co dzień woli zajmować się
samochodami niż dziećmi. Siostra Majki prawie wybiegła z
rehabilitacji (na której akurat była), bo też chciała przyjechać.
Klient, u którego byłem też zrozumiał sytuację i pozwolił mi
zostawić „rozgrzebaną” sprawę do następnego (a nawet jeszcze
kolejnego) dnia.
Do
szpitala (w tym ostatnim dniu) przyszła też pani Jowita
(koordynator z PCPR-ru). Było to podyktowane sercem, przyszła po
pracy. Nie znała osobiście Impresji, chciała wesprzeć Majkę.
W tym
dniu był zakaz odwiedzin z powodu „szalejącej grypy”. Mimo
tego, cały personel medyczny nie stwarzał żadnego problemu.
Zarówno lekarze, jak i pielęgniarki starali się wspierać Majkę w
tych ostatnich godzinach życia Impresji.
Doszła
też do nas informacja, że PCPR chce zmienić pewne procedury, tak
aby sąd podejmował decyzję o umieszczeniu dziecka w rodzinie
zastępczej dopiero wówczas, gdy będzie ono gotowe do wypisania ze
szpitala. Jest to podyktowane dobrem rodzin zastępczych, aby nie
dochodziło do sytuacji opisanych powyżej.
Mam
jednak nadzieję, że w tym przypadku nic się nie zmieni.
Niezależnie od stanu zdrowia dziecka, zawsze powinien być ktoś, kto przy nim
będzie w trudnych chwilach. Nawet gdy nie reaguje na bodźce zewnętrzne, nie oznacza to, że nic do niego nie dociera. Pięć zmysłów niekoniecznie musi być granicą ludzkiej percepcji. Ani Majka, ani ja, nie żałujemy, że poznaliśmy
Impresję.
Nie
wiem, gdzie jest w tej chwili dziewczynka, ale mam nadzieję, że
jeżeli ma jakąś świadomość, to też tego nie żałuje.
Zazdroszczę ci twojej wiary w ludzi. Ja takiej nie mam.
OdpowiedzUsuńA historia bardzo smutna, chce mi się płakać :(
Bardzo nam przykro, pozdrawiamy - Śnieżka i Dawid
OdpowiedzUsuńOpisy tego rodzaju zawsze czytam z zaciśniętym gardłem.
OdpowiedzUsuńZ tego co zrozumiałam wynika, że sprawa jest bardzo świeża. Pewnie nie jest wam łatwo. Zwłaszcza Majkę serdecznie pozdrawiam, trzymaj się dziewczyno, zrobiłaś tak wiele dla tego dziecka.
Ty Pikuś pisz dalej. Bardzo często zaglądam na tego bloga. Jestem takim wirtualnym członkiem waszej rodziny.
Dziękuję wszystkim za wsparcie i ciepłe słowa. To rzeczywiście świeża sprawa.Morze wylanych łez;i trochę boli że w ostatnich minutach jednak była sama,ale mocno wierzyłam,że jeszcze rano się spotkamy.Była jak Gwiazdeczka;rozbłysła i zgasła cichutko.Będziemy o niej pamiętać.
OdpowiedzUsuńBardzo przykra historia. W dniu kiedy dowiedziałam się, że Impresja odeszła, czułam poza ogromnym smutkiem wielką wściekłość do matki tego dziecka, która jak wiem w czasie ciąży w ogóle nie była pod opieką lekarza, pozbawiając tym samym możliwości wcześniejszego zadziałania i ewentualnego rozwiązania ciąży, by uratować Impresję...
OdpowiedzUsuńŻegnaj Impresjo :(
Jako nastolatka działałam w harcerstwie. Kiedyś w ramach służby byliśmy w domu dziecka. Trafiłam do salki z niemowlakami. Podeszłam do łóżeczka dziewczynki, która miała wodogłowie i szereg innych wad wrodzonych, była też niewidoma. Opiekunka (pielęgniarka? nie pamiętam) powiedziała, że ta malutka pożyje najwyżej kilka tygodni. Siedziałam więc przy jej łóżeczku - głaskałam, dotykałam - jak potrafiłam. Nigdy w życiu nie zapomnę momentu, kiedy musiałam stamtąd wyjść. Dziewczynka wyciągnęła dłoń i po omacku szukała nią mojej ręki... Płakałam przez całą drogę do domu.Tak jak napisałeś, Pikusiu, dziecko - wszystko jedno, czy i na ile upośledzone - potrzebuje czułości, ciepła, MAMY. Choć to na pewno bardzo trudne dla Majki, wspaniale, że mogła być przy Impresji w tym czasie.
OdpowiedzUsuńPodziwiam i pozdrawiam
Lady Makbet
Ciesze się, że mogłam poznać Impresję, chociaż niestety tylko ze słyszenia. Dla mnie pozostanie po Niej ślad, chociaż nigdy Jej nie widziałam .Szkoda,że nic nie mogłam dla Niej zrobić pooza modlitwą, by odchodząc nie cierpiała bardzo.
OdpowiedzUsuńWierzę, że jest Niebo. I że Impresja jest tam szczęśliwa.
Majka i Pikuś jePikuśie dzielni. I podziwiam zorganizowanie się i czasu w tej sytuacji. Ja bym chyba nie umiała być tak zorganizowana.Nikola
Zbów mi telefon wstawia źle słowa...mialo byc jestescie dzielni.
OdpowiedzUsuń