|
Gotowa do drogi |
Mopik jest doskonałym przykładem
niewydolności naszego systemu sądownictwa. Przynajmniej w sferze
rodzinnej. Dziewczynka mieszkała z nami ponad półtora roku – od
urodzenia. Przynajmniej o rok za długo, ponieważ jej mama zmarła
gdy Mopik miał zaledwie pół roku. Tata zupełnie nie interesował
się swoją córką. Czy był jej ojcem? Prawdopodobnie tak, chociaż
bronił się przed tym ojcostwem na wszelkie sposoby. Na zalecone
przez sędziego badania psychologiczne niby przyszedł – ale
zapomniał okularów, więc nie mógł wypełnić wymaganych testów.
W kolejnym wyznaczonym terminie już się nie pojawił. Dochodziły
do nas słuchy, że stawiał sprawę jasno – nie chciał opiekować
się dziewczynką, a nawet rozważał wykonanie testów na ojcostwo.
Być może był to blef, gdyż dobrze wiedział, że jest ojcem. Być
może był to jasny sygnał dla sądu – odbierzcie mi prawa
rodzicielskie, bo nie chcę płacić alimentów. Nigdy faceta nie
widzieliśmy. Mamy też nie widzieliśmy. Przynajmniej ja jej nie
widziałem. Chyba nawet nigdy do nas nie zadzwoniła. Zmarła w nocy
– po imprezie. Nie znamy przyczyny, chociaż jej hulaszczy tryb
życia, okraszany dużymi dawkami alkoholu, był doskonale znany
pomocy społecznej.
Mopik miał dwóch braci. Podobno
trudnych. Być może tak trudnych jak Omen i Dagon. A może jeszcze
trudniejszych. W każdym razie, rodzeństwo spędziło w pieczy
zastępczej kilka lat. Zaliczając po drodze nieudany kilkumiesięczny
epizod w rodzinie zastępczej, która chciała zaopiekować się
dziećmi na stałe. Nie wyszło. Nie wiem dlaczego, ale mnie to już
nie dziwi. Nie ma miesiąca, abym nie usłyszał o rodzinie, którą
zaskakują trudności. Rodzinie, która nie była odpowiednio
przygotowana, której nie przekazano całej dostępnej wiedzy. Albo
takiej, która słyszała tylko to, co chciała usłyszeć. Dlatego
ostatnio z Majką ustaliliśmy, że sprawozdania, które
przygotowujemy (i których przykład załączam poniżej) będziemy
przekazywać wszystkim rodzicom na pierwszym spotkaniu. I to
niezależnie, czy będą to rodzice adopcyjni, czy zastępczy.
Teoretycznie rodzice wcześniej się z nimi zapoznają. A nawet
praktycznie. Tyle tylko, że są wówczas w takim szoku, że z tego
zapoznania się niewiele wynika. W zasadzie to nie wiem, dlaczego nie
dostają wszelkiej dostępnej dokumentacji do domu, aby móc na
chłodno wszystko jeszcze raz przejrzeć, przemyśleć i podjąć
ostateczną decyzję. Mopik spotkał się ze swoimi braćmi
tylko jeden raz (może dwa – ale z pewnością mając mniej niż
pół roku). Całkiem przypadkowo i jakimś dziwnym trafem nawet przy
tym byłem. Przypadkowo dlatego, bo ja nie jestem (tak jak Majka)
obeznany z wszelkimi koligacjami rodzinnymi naszych dzieci. Może z
grubsza wiem, kto ma jakie rodzeństwo, ale nie mam pojęcia gdzie
ono przebywa. Gdy dowiedziałem się o spotkaniu Mopika z
rodzeństwem, a dokładniej - zabierałem dziewczynkę z ramion jej
brata, stwierdziłem, że to spotkanie powinno być ostatnim. I nie
tylko chodziło mi o Mopika, ale również (a może głównie) o
brata dziewczynki. Mogę zatem wziąć na siebie całą
odpowiedzialność za brak kontaktu z rodzeństwem, bo Majka
początkowo nie była do końca przekonana. Być może gdybym
stwierdził, że trzeba utrzymywać te kontakty, to wszystko
potoczyłoby się zupełnie inaczej. Być może cała trójka
rodzeństwa mieszkałaby razem. Należy zatem zadać pytanie
„dlaczego?”. Dlaczego po długim czasie i wielu rozmowach z
Majką, stwierdziliśmy, że chcemy szukać dla dziewczynki innej
rodziny. Takiej, która poświęci się jej bez reszty i w której
będzie jedynym dzieckiem.
Mopik był dziewczynką obciążoną
chorobą alkoholową swojej mamy. W zasadzie cały czas jest... i
będzie do końca swojego życia. Jest to widoczne choćby w
dysmorfii twarzy. W rodzicach istnieje coś takiego jak wypieranie
pewnych niepasujących cech swojego dziecka. Niepasujących do
postrzegania go przez innych. Majka często mówiła „ona jest taka
piękna”. No i jest. Ale ma też to coś, co widzą specjaliści.
Coś, co teraz widzę też ja, a nawet Majka – chociaż się przed
tym broni. Jeszcze do niedawna zastanawiałem
się, jak to jest, że nie widzę „tej twarzy” u osób dorosłych.
Przecież choćby wśród moich rówieśników, musi być jeszcze
więcej osób z FASD niż w grupie dzisiejszych dzieci, gdy
świadomość rodziców dotycząca picia alkoholu w ciąży jest dużo
większa. Niedawno wziąłem udział w konferencji dotyczącej FAS
(szerzej rozwinę temat przy opisywaniu Omena i Dagona) i okazuje
się, że cechy dysmorficzne zanikają w okresie szkolnym (mniej
więcej od szóstego roku życia). Pewnie brak rynienki pod nosem
zostanie na zawsze, ale już oczy, uszy, nos – wtapiają się w
szereg cech indywidualnych i jako takie nie zwracają uwagi. Zresztą
brak rynienki pod nosem Omena zauważyłem dopiero wówczas, gdy ktoś
mi o tym powiedział. Nie jest to znamieniem, piętnem rzucającym
się w oczy. Nawet w pewnym momencie sam spojrzałem w lustro.
Akurat Mopik rynienkę ma.
Dziewczynkę traktowaliśmy jak swoją
córkę i myślę, że tak właśnie się ona czuła. Nie zmienia to
jednak faktu, że mieszkała w pogotowiu rodzinnym. Rodzice byli ci
sami, ale już rodzeństwo zmieniało się jak w kalejdoskopie. Nie
wiem, czy jest możliwość stworzenia jakiejś metodologii badań w
tym temacie. Nie wiem, bo sam nie mam pojęcia co czuł Mopik, gdy z
naszej rodziny odchodziła Stokrotka, Paprotka, Shirley, Tycia,
Blanka i paru chłopców. Nie mam pojęcia, co czuł Mopik, gdy
przyszedł do naszej rodziny Omen, Dagon, Hela, Ziuta, czy Einstein.
Raczej stoję na stanowisku, że pobyt Mopika w naszej rodzinie był
najmniejszym złem, które w tym okresie mogło spotkać dziewczynkę.
Oczywiście poza sytuacją, gdyby poszła do adopcji w wieku sześciu
miesięcy. Ale tą winą obarczam sędziego, którego ponaglali
wszyscy. Półtora roku bez rozprawy – bo co?
Myślę, że zupełnie inaczej patrzą
na wszystko obecni rodzice Mopika. Przecież gdyby nie sędzia, to
dziewczynka nie byłaby ich córką. Gdyby wszystko działo się w
innym sądzie, to od roku Mopik mieszkałby w innej rodzinie. Można
zatem powiedzieć, że jest to szczęśliwa historia. Jest... ale
tylko patrząc z perspektywy rodziców adopcyjnych Mopika i ich
odpowiedniego podejścia do historii dziewczynki, jej korzeni –
których jesteśmy częścią.
Gdyby koleje losu szły innym torem,
to Mopik jednak zamieszkałby ze swoimi braćmi. Zostali oni
umieszczeni w rodzinie zastępczej, której zupełnie nie znamy.
Wiemy tylko tyle, że nowi rodzice rodzeństwa nigdy nie zamierzali
zaopiekować się również Mopikiem, chociaż o jego istnieniu
dobrze wiedzieli. Nie chcieli małego dziecka... do czasu. Do czasu,
gdy okazało się, że Mopik niesie z sobą bardzo cenny atrybut –
urlop macierzyński. Nie chcę opisywać wszystkiego. Nie chcę
nikogo skrzywdzić. W każdym razie tak szybko działającego sądu
jeszcze nie widziałem. Po dwóch tygodniach od powierzenia pieczy
rodzicom adopcyjnym odbyła się rozprawa o przysposobienie.
Normalnie trwa to kilka miesięcy. Ale to już nie był ten sąd z
pierwszego zdania tego wpisu.
Proces przejścia do nowej rodziny był
w mojej ocenie wzorowy. Rodzice adopcyjni w pełni zdali się na
nasze doświadczenia i polegali na zapewnieniach ośrodka adopcyjnego
(co ma niebagatelne znaczenie). Po czternastu spotkaniach (czas, po
którym odeszła od nas Mirabelka – bo jej to wystarczyło)
uznaliśmy, że jeszcze czegoś brakuje. Czego? Nie wiem. Wszystko w
takich sytuacjach opiera się na intuicji i słuchaniu dziecka –
nawet jeżeli jeszcze nie sygnalizuje ono pewnych rzeczy w sposób
werbalny. Pożegnaliśmy się jakiś czas później, podczas wakacji
nad morzem. Teraz wciąż się spotykamy, chociaż coraz rzadziej. To
„coraz rzadziej” nie jest zarzutem – tak powinno być. Mopik
przyjeżdża do nas z mamą w odwiedziny. Nie dzieje się nic, co
często jest postrachem rodziców adopcyjnych. Dziewczynka nie płacze
na nasz widok, nie chce z nami zostać. Doskonale wie, kto jest teraz
jej mamą. Ale czuje się swobodnie. Przychodzi jak do swojego domu,
swojego ogrodu, swoich zabawek. Odchodząc rozdaje buziaki... i tyle.
Czy tęskni za nami? Czy powinna? A jeżeli nie, to dlaczego? Może
wie, że wciąż istniejemy i niedługo znowu do nas przyjedzie. Nie
mam pojęcia dlaczego ten system działa. Ale działa.
Na koniec opis Mopika, który
powstawał miesiącami. Nie tuż przy odejściu, gdy w większości
przypadków zastanawiałbym się, czy aby na pewno tak było.
Mopik
– 6 miesięcy
Ocena
dziecka na podstawie obserwacji opiekunów.
Sytuacja
zdrowotna
Mopik
jest dziewczynką, która nie choruje. Czasami jest lekko zasmarkana,
ale jeszcze się nie zdarzyło, aby lekarz rodzinny musiał jej
przepisać jakiś antybiotyk. Poza witaminą C i D, niczego więcej
nie zasmakowała... pomijając mleko i kilka łyżek deserku albo
przemielonego obiadku.
Szczepienia
wykonujemy na bieżąco, a Mopik znosi je całkiem dobrze. Przy samym
wkłuciu igły chwilę popłacze, ale nie ma żadnych niepożądanych
odczynów poszczepiennych.
Pewnym
jej mankamentem jest nieco wzmożone napięcie mięśniowe, na co
reagujemy zajęciami rehabilitacyjnymi. Dziewczynkę raz w tygodniu
odwiedza studentka fizjoterapii, która pod kontrolą naszej
zaprzyjaźnionej fizjoterapeutki, prowadzi z Mopikiem zajęcia.
Ogólnie
nie jest źle. Mopik bez problemów przewraca się z pleców na
brzuch i w tej pozycji lubi przebywać nawet kilkanaście minut. W
drugą stronę jest nieco gorzej. Z podparcia na rękach przewraca
się na plecy tylko okazjonalnie. Jeszcze nie próbuje siadać.
Funkcjonowanie
dziecka w domu.
Mopik
jest dzieckiem bardzo pogodnym. Gdy zaczyna płakać, to zastanawiamy
się jaką w danym momencie ma potrzebę, gdyż zwyczajnie wystarczy
ją zaspokoić. Lubi przebywać na rękach, ale niekoniecznie musi
być noszona. Wystarczy jej uśmiech, pogłaskanie. Czasami to ona ma
ochotę kogoś pogłaskać, złapać za nos, albo za brodę.
Dziewczynka
rozpoznaje wszystkich domowników. Jednak zupełnie inaczej uśmiecha
się do mamy zastępczej (albo do mnie), a inaczej do innych dzieci
przebywających w naszej rodzinie. Bardzo lubi towarzystwo innych
dzieci. Nie przeszkadza jej nawet, gdy któreś z nich lekko uderzy
ją w głowę (próbując pogłaskać), albo ją przydepnie, a nawet
na niej usiądzie.
Lubi
bawić się zabawkami (zwłaszcza tymi wiszącymi nad nią). Jednak
inne (podane jej przez kogokolwiek) potrafi oglądać i przekładać
z rączki do rączki.
Kontakty
z ojcem biologicznym.
Do
dnia dzisiejszego nie wykazał najmniejszego zainteresowania swoją
córką. Jeszcze się nie odezwał.
Mopik
– 9 miesięcy
Ocena
dziecka na podstawie obserwacji opiekunów
Sytuacja
zdrowotna
Mopika
raz w tygodniu odwiedza studentka fizjoterapii, która pod kontrolą
naszej znajomej fizjoterapeutki realizuje z dziewczynką określony
program zajęć mających być remedium na nieco wzmożone napięcie
mięśniowe. Chociaż być może ćwiczenia te nie są już
niezbędne, a tylko są przy okazji zajęć prowadzonych z innymi
naszymi dziećmi. Mopik zarówno w zabawach, jak też przy kąpieli,
jest już „luźniutki”, nie napina się, nie wygina do tyłu.
Dziewczynka
sprawnie przewraca się z pozycji na plecach do leżenia na brzuchu i
odwrotnie. Szybko przemieszcza się pełzając. Potrafi tym sposobem
wejść w każdy kąt, często zaklinowując się pod fotelem,
leżaczkiem, albo większą zabawką. Nie płacze wówczas, tylko
stara się samodzielnie wyjść z tej opresji, co z reguły jej się
udaje. Coraz częściej przyjmuje pozycję startową do raczkowania,
chociaż natychmiast przechodzi do parteru. Być może stwierdza, że
póki co, pełzanie jest szybszym sposobem poruszania się. Musimy
zwracać na nią baczną uwagę zwłaszcza teraz (w okresie letnim),
gdy drzwi od tarasu są niemal przez cały czas otwarte. Mopik bez
problemu pokonuje próg i dalej „szoruje” po bruku i trawie nie
zważając na ewentualne otarcia. Po kilkunastu minutach takich
harców wygląda jak mop, albo inna ścierka do podłogi. Ma więc w
szafie osobną półkę na „wyjściówki” ogrodowe, których
zwyczajnie nie daje się już doprać.
Dziewczynka
w zasadzie na nic nie choruje, a w szczególności żołądek ma
wyjątkowo zdrowy. Starsze o kilka miesięcy koleżanki siedząc w
fotelikach, mają w zwyczaju wyrzucać niedojedzone fragmenty owoców
czy warzyw na podłogę (albo taras). Mopik natychmiast do tego
dopada i szybko stara się zjeść. Taka zdobycz zdecydowanie lepiej
smakuje niż kawałki umyte, obrane ze skórki i podane na
talerzyku... a nawet ciepły obiadek, albo deserek.
Mama
biologiczna Mopika była uzależniona od rozmaitych używek (w tym
alkoholu), co w połączeniu z niską masą urodzeniową dziewczynki
i niewielką dysmorfią twarzy (szeroko rozstawione oczy... czy jak
kto woli małe oczodoły) byłoby zapewne wystarczające do
postawienia diagnozy FASD. Nie chcemy tego robić z kilku powodów i
w tym przeświadczeniu jesteśmy wspierani przez niektórych
psychologów i terapeutów. Staramy się wnikliwie obserwować
zachowania dziewczynki i jej rozwój. W najbliższym czasie mamy
zamiar wykonać ultrasonograficzne przezciemiączkowe badanie mózgu
mające na celu wychwycenie ewentualnych nieprawidłowości struktur
mózgu. Reszta polega na obserwacji dziewczynki i reagowaniu w
przypadku pojawienia się jakichś niepokojących sygnałów mogących
powodować pojawienie się wtórnych cech wynikających z obciążenia
spowodowanego piciem alkoholu w ciąży przez mamę.
Staramy
się też porównywać Mopika z innymi znanymi nam dziećmi, które w
mniejszym lub większym stopniu były zaburzone niefrasobliwością
swoich mam. Mopik w tym zestawieniu prezentuje się bardzo dobrze.
Jego rozwój fizyczny, umysłowy i emocjonalny jest adekwatny do
wieku. Dziewczynka jest opanowana (nie wścieka się), nie próbuje
się dobodźcowywać (choćby poprzez gwałtowne kręcenie głową,
czy uderzanie nią o rozmaite przedmioty). Potrafi przewidywać
skutki swojego postępowania... oczywiście na miarę swoich
dziewięciu miesięcy. Nie skacze więc na główkę z kanapy, nie
pręży się i nie wyrywa, licząc że ktoś ją złapie w locie. Są
to zachowania, które natychmiast zwróciłyby naszą uwagę. Obecnie
można przyczepić się tylko do pierwotnych cech zewnętrznych.
Niektórzy zapewne powiedzieliby, że Mopik być może jest tylko
podobny do swojej mamy, albo brata. Byłoby to jednak pewnego rodzaju
oszukiwaniem przyszłych rodziców dziewczynki, bo przecież zarówno
mama jak i brat też mogli być obciążeni syndromem alkoholowym i
widoczne podobieństwo jest w tym momencie bardzo złudne.
Mopik
jest uroczą, filigranową dziewczynką. Chociaż apetyt jej
dopisuje, waży tylko 6300 gram. Ale mimo wszystko mieści się w
siatce centylowej.
Funkcjonowanie
dziecka w domu
Mopik
jest dzieckiem pogodnym, ciągle uśmiechniętym. Noce przesypia
bardzo ładnie z jedną przerwą na jedzenie. Dziewczynka potrafi już
sama trzymać butelkę z mlekiem, więc nocne wstanie do niej nie
jest uciążliwe. Wypija najczęściej całą butelkę (210 ml w
przeciągu kilku minut) i ponownie zasypia. Nie używa smoczka, więc
gdy nie jest głodna to czasami przez jakiś czas prowadzi monologi
pomagające jej zasnąć. Bardzo rzadko wzywa kogoś na pomoc. Noc
raczej kojarzy jej się ze spaniem, a nie głaskaniem i przytulaniem.
Budzi się dość wcześnie (między szóstą, a siódmą) i nie
daje się przekonać do choćby krótkiej drzemki. Zresztą nie ma to
większego znaczenia, gdyż starsza o kilka miesięcy koleżanka ma
dokładnie taki sam rytm dnia. Obydwie budzą się mniej więcej o
tej samej porze, chociaż śpią w oddzielnych pokojach. Po zejściu
do pokoju dziennego i małej przekąsce, dziewczynki rozpoczynają
wspólną zabawę. Myli się więc ten, kto uważa że w tym wieku
dzieci bawią się obok siebie. Ta starsza wyrzuca zabawki z
ustawionych pod ścianą pudeł, a Mopik roznosi je po całej
podłodze. W ten sposób potrafią zgodnie bawić się nawet dwie
godziny. Zerkają tylko co kilka minut w kierunku fotela, sprawdzając
czy aby na pewno wciąż na nim siedzę. Co jakiś czas to jedna, to
druga przychodzi się przytulić, albo przez chwilę posiedzieć na
kolanach. Jednak jest to dosłownie chwila, bo obowiązki zabawowe
wzywają.
Kontakty
z ojcem biologicznym
Tata
nie przyjechał na wyznaczone kilka dni temu badanie psychologiczne,
chociaż swoją nieobecność wytłumaczył wyjazdem zagranicę. Ma
wyznaczony drugi, tym razem ostatni, termin. Do nas nie odezwał się
ani razu na przestrzeni minionych dziewięciu miesięcy.
Mopik
– 1 rok
Ocena
dziecka na podstawie obserwacji opiekunów
Sytuacja
zdrowotna
Jest
to dziecko, którego choroby się nie imają. Nawet wówczas, gdy
inne dzieci kaszlą i są zakatarzone, Mopikowi najwyżej lecą
drobne smarki, które z upodobaniem wyciera w rękaw. W związku z
tym wszystkie szczepienia realizujemy zgodnie z harmonogramem.
Zakończyliśmy
terapię ruchową. W zasadzie to ani nie my, ani nie Mopik, tylko
nasza fizjoterapeutka, która stwierdziła, że nie ma już
najmniejszej potrzeby jej kontynuowania. Mopikowi jest chyba trochę
żal, bo patrząc na inne dzieci w trakcie zajęć (nawet te, które
wydzierają się wniebogłosy) często podchodzi do maty próbując
się przyłączyć.
Funkcjonowanie
dziecka w domu
Dziewczynka
jest bardzo ruchliwa. Raczkując, porusza się niemal z taką
prędkością jak inne dzieci na dwóch nogach. Próbuje wchodzić na
wszystko co jest w jej zasięgu. Na szczęście (dla nas) drobna
postura i niewielki wzrost, nie pozwalają jeszcze wdrapywać się na
krzesła, tapczany, stoły i parapety. Od kilku tygodni przemieszcza
się wzdłuż rozmaitych podpór i nawet niewielkie przedmioty
traktuje jak chodzik, który popycha i spaceruje z nim po całym
pokoju. Wchodzenie po schodach ma opanowane do perfekcji. Gorzej jest
ze schodzeniem, więc musimy bardzo pilnować, aby barierki
zabezpieczające zawsze były zamknięte. Mopik próbuje też wstawać
bez podporu i udaje mu się utrzymać w tej pozycji nawet kilkanaście
sekund. W dniu, w którym dziewczynka kończyła roczek, bardzo jej
kibicowaliśmy w zrobieniu pierwszego kroczku, ale się nie udało.
Mopik
jest dziewczynką bardzo rozgadaną. Wyraża się pełnymi zdaniami,
chociaż nikt nie ma pojęcia o czym mówi. Zrozumiałe są tylko
proste słowa typu „am”, „pa-pa” i „tata”. W zasadzie
trudno powiedzieć dlaczego akurat mówi „tata”. W każdym razie
słowo „mama” jej nie wychodzi, chociaż od niedawna słyszy je
niemal co chwilę, gdyż trójka naszych najstarszych dzieci stosuje
je naprzemiennie ze słowem „ciocia”.
Bardzo
ładnie je – do tego wszystko, co zostanie jej zaproponowane.
Zupełnie jej nie przeszkadza, że ma tylko sześć zębów (4 na
górze i 2 na dole). Zaczyna posługiwać się sztućcami. Na razie
nie potrafi jeszcze nabrać jedzenia na łyżeczkę, więc nakłada
je na nią ręką i dopiero potem kieruje do buzi. Z kolei widelcem
nakłuwa, by po chwili zdjąć ręką i wsadzić do buzi. Posiłki ma
podawane na plastikowych talerzykach, z których po kilku minutach
wszystko wykłada na stół, a talerzyk wyrzuca na podłogę. Można
zatem stwierdzić, że jej maniery nie są jeszcze najlepsze, ale
chociaż wie co do czego służy. Potrafi też napić się z
kubeczka. I chociaż część wykapie jej bokami, to jest dużo
lepsza od mieszkającego z nami od niedawna trzylatka, który nie
pije, tylko otwiera buzię i próbuje wlać do niej zawartość
kubka.
Od
jakiegoś czasu Mopik rewelacyjnie śpi. Zasypia po kąpieli około
dwudziestej i bez budzenia się potrafi przespać nawet dwanaście
godzin. Rzadko kiedy budzi się wcześniej niż o siódmej.
Dziewczynka
jest dzieckiem bardzo pogodnym i rzadko płacze. Nawet wówczas gdy
ktoś zabierze jej trzymaną w ręce zabawkę. Najczęściej w takiej
sytuacji zaczyna rozglądać się za inną, chociaż bywa, że walczy
o jej odzyskanie do upadłego.
Mopik
bardzo lubi się przytulać. Niczym po ściance wspinaczkowej potrafi
wdrapać się na ciocię albo wujka, by położyć swoją głowę na
ich ramieniu. W stosunku do obcych jest raczej nieufna. Lubi się z
nimi bawić, ale musi mieć w zasięgu wzroku kogoś znajomego.
Kontakty
z ojcem biologicznym
Brak
Mopik
– 1 rok i 5 miesięcy
Ocena
dziecka na podstawie obserwacji opiekunów
Sytuacja
zdrowotna
Mopik
bardzo rzadko bywa przeziębiony i zasmarkany. Być może przyczyna
tkwi w tym, że od dawna nie mieszkają z nami dzieci przedszkolne,
więc nie za bardzo jest skąd przywlec jakieś wirusy, czy bakterie.
Wszystkie
obowiązkowe szczepienia ma robione na bieżąco, a z dodatkowych ma
za sobą dwie dawki szczepionki przeciwko ospie.
Funkcjonowanie
dziecka w domu
Ostatnim czasie Mopik przeżywa bardzo trudne chwile. Nie potrafi
sobie poradzić z emocjami, co często kończy się nieuzasadnionym
wściekaniem się, płaczem, a nawet uderzaniem głową w podłogę.
Trudno nam jest podać przyczynę takiego stanu rzeczy, gdyż w
ostatnim czasie wiele się w naszej rodzinie działo. Najpierw
zamieszkały z nami dwie starsze dziewczynki, później odeszła do
rodziny adopcyjnej jej koleżanka z kołyski, a na koniec pojawił
się bardzo mocno rozchwiany emocjonalnie rówieśnik, który przez
kilka pierwszych dni zupełnie nie mógł się u nas odnaleźć i
wciąż krzyczał, kręcąc się w kółko. Istnieje też możliwość,
że Mopik przeszedł na jakiś kolejny etap rozwojowy, co niestety
byłoby złym prognostykiem.
Dziewczynka
jest bardzo zazdrosna o każde dziecko. Nawet o Mirabelkę, którą
zna od urodzenia i lubi się z nią bawić. Wszystkich odpycha i
najchętniej nie schodziłaby z naszych kolan. Na każdą zaczepkę
ze strony innego dziecka (w zasadzie dotyczy to tylko trzyletniego
Dagona i Omena) reaguje ze zdwojoną agresją. Czasami nawet sama
wszczyna awantury. Zupełnie jej nie przeszkadza, że chłopcy są
dwa razy ciężsi i o dwie głowy wyżsi. Jak jej coś nie pasuje,
to chwyta ich dwiema rączkami za bluzkę i dopycha do ściany. Bywa
też, że uderza ich jakąś zabawką po głowie i cieszy się jak
płaczą. Na swoje szczęście, rzadko spotyka się z odwetem, bo
chłopcy ani nie potrafią się jednoczyć, ani logicznie myśleć w
sytuacji zagrożenia. Zwyczajnie stoją i wrzeszcząc czekają na
pomoc dorosłego. Pogorszyło się również spanie w nocy. Bywa, że
Mopik budzi się kilka razy z krzykiem i często mama zastępcza musi
ją wziąć do swojego łóżka.
Sprawność
fizyczna dziewczynki nadal jest bez zarzutu. Musimy zwracać baczną
uwagę na prawidłowo zamknięte barierki na schody i do kuchni,
ponieważ Mopik wykorzystuje każdą okazję, aby wejść w
niedozwolone miejsce. Jest to o tyle trudne, że czwórka starszaków
potrafi samodzielnie otworzyć obie bramki zabezpieczające, nie
licząc się z możliwymi konsekwencjami. Na szczęście dziewczynka
sprawnie wchodzi i schodzi ze schodów, więc jeszcze jej się nie
zdarzyło, aby z nich spadła. Częściej potyka się o jakieś
zabawki, albo spada z tych, które nie służą do wchodzenia na nie.
Mopik
jest świetnym piechurem. Dziewczynka potrafi bez widocznych oznak
zmęczenia przejść nawet trzy kilometry, więc żaden spacer nie
jest jej straszny.
Bardzo
ładnie je. Zwłaszcza lubi owoce. Najbardziej gustuje w arbuzie, ale
nie pogardzi również owocami rzadziej widywanymi w naszym domu,
albo sezonowymi. Czasami tylko po wyjściu z krzesełka musimy z
niego wybrać miseczkę posiekanej surówki owocowej.
Dziewczynka
jest dzieckiem filigranowym i zawsze wydawało nam się, że jest
nieco wychudzona. Dopiero od trzech tygodni, gdy porównujemy ją do
najmłodszego stażem chłopca, mówimy do niej: „Oj ty grubasku”.
Wszystkie posiłki Mopik je samodzielnie. Nawet jeśli makaron nie
chce się nabrać na widelec, pomoże sobie ręką i nigdy głodna od
stołu nie odchodzi.
Mopik
nadal jest dziewczynką bardzo rozmowną, chociaż od przynajmniej
trzech miesięcy jakby zatrzymała się na tym samym etapie. Myślę,
że w taki sposób szykuje się do zrobienia kroku milowego w tej
dziedzinie.
Bardzo
lubi się kąpać w wannie i samodzielnie myje zęby. Pewnie jeszcze
niezbyt dokładnie, ale na tym etapie chodzi głównie o nawyki. Wie,
która szczoteczka jest jej i natychmiast po wejściu do wody domaga
się nałożenia pasty do zębów.
Najbardziej
martwi nas to, że Mopik jest z nami już siedemnaście miesięcy. W
jej sprawie niewiele się dzieje, chociaż mama dziewczynki już od
dawna nie żyje. Rozstanie z nami będzie dla niej bardzo trudne.
Kontakty
z ojcem biologicznym
Brak.
Wiemy,
że tata dziewczynki podważa swoje ojcostwo. Właściwie w tej
sprawie jest to bez znaczenia, bo przecież nikt nie wymaga od niego
zaopiekowania się dziewczynką.
Sąd
czeka jednak na jego ruch – a my razem z nim.
Wystąpiliśmy
do sądu z wnioskiem o przyjęcie oświadczenia w przedmiocie
odrzucenia spadku po mamie. Ostateczna rozprawa odbędzie się w
połowie przyszłego miesiąca
Mopik
– 1 rok i 8 miesięcy
Ocena
dziecka na podstawie obserwacji opiekunów
Sytuacja
zdrowotna
Mopik
jest dzieckiem zdrowym w sensie fizycznym, społecznym i poznawczym
(zarówno jeśli chodzi o myślenie, jak też język). Gorzej
prezentuje się w aspekcie rozwoju emocjonalnego. Udaliśmy się
niedawno z dziewczynką na konsultacje do psychologa. Na podstawie
obserwacji i wywiadu z nami została potwierdzona norma rozwojowa, o
której wspomniałem na początku oraz stwierdzono rozchwianie
emocjonalne. Okazuje się, że najprawdopodobniej Mopik ma w sobie
coś w rodzaju wewnętrznego hałasu, z którym musi sobie radzić i
robił to przez pierwszy rok swojego życia. Jednak w ciągu
ostatniego półrocza dość znacznie zmieniły się warunki, w
których musi przebywać. Pojawiła się w naszej rodzinie czwórka
przedszkolaków i nieco zaburzony emocjonalnie równolatek. Dodatkowe
zewnętrzne krzyki, niepewność i nieprzewidywalność sytuacji
powodują, że dziewczynka przestaje radzić sobie z emocjami.
Zaczyna krzyczeć, nie wie co ma z sobą zrobić i często uderza
głową o podłogę w celu rozładowania napięcia. Dostaliśmy
zalecenie zapewnienia dziewczynce ciszy, spokoju, mocnego
przytulania, ugniatania ciała oraz uszycia kołderki z dwóch
kilogramów kamyczków akwarystycznych. Niestety najważniejszych
wytycznych, przy obecnym składzie naszych dzieci, nie jesteśmy w
stanie zrealizować.
Niedawno
byliśmy na prześwietleniu prawego sutka, który był nieco
powiększony w stosunku do lewego. Nic niebezpiecznego nie
stwierdzono. Powiększenie powinno samo ustąpić – mamy
obserwować. Na najbliższy wtorek jesteśmy umówieniu na badanie
słuchu, co zostało zalecone podczas ostatniej wizyty u neonatologa.
Jest to badanie profilaktyczne ze względu na obciążony wywiad
(nadużywanie alkoholu przez matkę).
Szczepienia
ochronne realizujemy zgodnie z kalendarzem szczepień.
Z
nieobowiązkowych wykonaliśmy komplet szczepień przeciwko ospie.
Funkcjonowanie
dziecka w domu
Mopik
całkiem poprawnie funkcjonuje przez pierwsze półtorej, do dwóch
godzin, każdego dnia. Przebywa wówczas w towarzystwie rocznej
Mirabelki i półtorarocznego Einsteina. Nie czuje wtedy większego
zagrożenia, Potrafi się bawić, dzielić zabawkami i mamą, albo
tatą zastępczym z którymi przebywa. Jest pogodna i kreatywna.
Wszystko zmienia się, gdy budzą się starsi chłopcy i schodzą do
wspólnego pokoju. Zamieszanie i krzyki, które są ich dziełem
sprawiają, że Mopik zaczyna być podenerwowany. Staje się
zazdrosny, nie chce schodzić z naszych kolan. Odpycha wszystkie
dzieci, a w stosunku do Omena i Dagona jest nawet agresywny. Często
płacze i wścieka się nieadekwatnie do sytuacji. Nieco lepiej
odnosi się do Ziuty i Heli (cztery i trzy lata), ale za nadmierną
czułością z ich strony też nie przepada.
Dużo
lepiej jest gdy cała grupa wychodzi na spacer, albo bawi się w
ogrodzie. Krzyki i hałas się wytłumiają, a trampolina i plac
zabaw skutecznie eliminują nadmiar energii u każdego z dzieci
Poza
tymi trudnościami, Mopik bardzo chętnie poznaje świat. W ostatnim
czasie nauczył się wychodzić z łóżeczka i otwierać bramki
zabezpieczające schody. Na szczęście nie jest to dla dziewczynki
szczególnie niebezpieczne, gdyż bardzo sprawnie zarówno wchodzi na
schody, jak też z nich schodzi.
W
sposób szczególny musimy też dbać o zabezpieczenie wszystkich
urządzeń elektronicznych i tych mniej trwałych, które mogą stać
się łupem Mopika. Kontaktu z dziewczynką nie przeżyła między
innymi myszka do komputera, odtwarzacz płyt CD oraz dwie pary
okularów. Te zakupione w Biedronce nie były wiele warte, ale tych
drugich było szkoda. Mopik
całkiem przyzwoicie je. Wprawdzie niewiele, ale wszystko co mu
zaproponujemy. Niezmiennie ulubionym owocem jest arbuz, a daniem
obiadowym – spaghetti.
Dość
sprawnie posługuje się sztućcami (z wyjątkiem noża). Ponieważ
pralka działa niemal na okrągło, nie przejmujemy się, gdy na
obiad jest zupa, a surówką buraczki, albo marchewka. Mopik wszystko
je samodzielnie.
W
kwestii mowy nie nastąpił jeszcze przełom, na który czekam.
Dziewczynka posługuje się kilkunastoma słowami i to jej wystarcza.
Jeżeli widzi, że jej nie rozumiemy, to próbuje powiedzieć to
inaczej, pokazać, albo bierze nas za rękę i prowadzi w odpowiednie
miejsce.
Jest
inteligentna i nie trzeba jej zbyt wiele tłumaczyć. Rozróżnia na
przykład kosze. Doskonale wie, że zabrudzoną piżamkę trzeba
wyrzucić do kosza na brudną bieliznę, a zużytą pieluszkę do
kosza na śmieci. Starszy o ponad rok Dagon na polecenie: „Wyrzuć
do kosza”, idzie byle gdzie, często w ogóle nie dochodząc do
celu.
Dziewczynka
rozumie ironię. Słysząc: „Puknij się w głowę”, uśmiecha
się. I znowu mógłbym przytoczyć zachowanie Dagona.
Mopik
jest fantastyczną dziewczynką – empatyczną, cierpliwą i
opanowaną – przez wspomniane pierwsze półtorej godziny dnia.
Brakuje jej zatem rodziców, których miałaby na wyłączność.
Kontakty
z ojcem biologicznym
Brak.
Wygląda na to, że sądy są najsłabszym ogniwem. Fatalnie.
OdpowiedzUsuńDlaczego brat dziewczynki wywarł na Tobie takie wrażenie? Bo nie jesteś za kontaktami rodzeństwa. Aż szoku że są rodziny które są w stanie przyjąć dziecko tylko dla urlopu.... Szczęście że ten drugi sąd myślal trzeźwo, czy wiedział o intencjach rodziny? Nie byłam świadoma że cechy desmorficzne zanikają, ale masz rację przecież te dzieci dorastają i są w społeczeństwie i nie wyróżniają się jakoś od innych z wyglądu.
OdpowiedzUsuńPoznałam kilku dorosłych,lat 40-55,którzy mają bardzo wyraźne cechy dysmorficzne. Nikola.
OdpowiedzUsuńPs. A może źle odczytałem intencje drugiej rodziny...
Nie zawsze to ,co nam się wydaje,jest prawdą.
Tak sobie gdybań,jako,, jeden wariant z kilku,,...a nie jako pewnik,bo to Wy znacie te sytuację,a wiadomo,że tu piszesz ogólnikowo tylko,co w pełni jest zrozumiałe.
Pozdrawiam Nikola
Rodzina jest pojęciem bardzo rozmaicie rozumianym przez różne osoby. Ja należę do tej grupy, dla której geny mają niewielkie znaczenie, natomiast ważne są więzi, wzajemne relacje i bycie z sobą.
OdpowiedzUsuńMając to na uwadze, zadałem sobie kiedyś pytanie o sens utrzymywania kontaktów Mopika z jego braćmi. Rodzeństwo się nie znało. W moim rozumieniu, były to dla siebie zupełnie obce osoby. Gdy nasza dziewczynka się rodziła, jej bracia od dawna przebywali w pieczy. Potem poszli do drugiej rodziny zastępczej i znowu wrócili do systemu. W swoim przekonaniu najprawdopodobniej byli kimś, kto nikt ich nie chce. Różnica wieku między najstarszym z braci, a naszą dziewczynką, to było niemal dziesięć lat. Co może łączyć prawie nastolatka i niemowlaka?
Oczywiście nie jest wykluczone, że Mopik będzie kiedyś miał mi to za złe. Być może dziewczynka wykrzyczy mi, że podjąłem decyzję, w żaden sposób nie pytając ją o zdanie.
Chłopcy, gdy pierwszy raz zobaczyli siostrę, mieli już uregulowaną sytuację prawną i czekali na kolejnych rodziców zastępczych. Ich zegar tykał już bardzo głośno. Mopik miał przed sobą jeszcze ponad roczny pobyt w naszej rodzinie.
Tego oczywiście wówczas nie wiedzieliśmy, ale zdawaliśmy sobie sprawę jak duże potrzeby mają dzieci, które trafiają do pieczy w starszym wieku i przebywają w niej kilka lat. Wiedzieliśmy jak wielkie wyzwania stoją przed rodzicami decydującymi się na dwójkę takich chłopców.
My mieliśmy czwórkę dzieci określanych mianem „zwrotki”. Poznaliśmy każdego z rodziców, którzy podjęli decyzję o oddaniu dziecka, na które już się zdecydowali. To nie są psychopaci, którzy jakimś trafem przeszli przez sito szkolenia, sprawdzania predyspozycji i otrzymania kwalifikacji do bycia rodzicem zastępczym. To są osoby bardzo empatyczne, pragnące dać jakiemuś dziecku dom i swoją miłość. Mimo to coś nie wychodzi. Dlaczego? Za to dla dzieci, każda kolejna rodzina i każde dziecko więcej, jest następnym czynnikiem ryzyka w drodze do szczęśliwej rodziny.
Chcieliśmy tego ryzyka zaoszczędzić Mopikowi. Nie znaliśmy zbyt dobrze braci dziewczynki. Wiedzieliśmy jedynie, że są trudni. Co to może oznaczać? Wszystko i nic. Ale faktem jest, że matka całej trójki piła od dawna i każdemu ze swoich dzieci dała coś, czego matka swojemu dziecku dać nie powinna. My wiedzieliśmy jak funkcjonuje Mopik oraz jak ważna jest dla niego harmonia, cisza i spokój.
Kolejna rodzina zastępcza chłopców – która to już?, piąta – przypomniała sobie o Mopiku, gdy ten był przygotowywany do adopcji. No ale nie tak to się robi. Gdybym ja pragnął przyjąć do swojego domu jakieś dziecko, to wcześniej chciałbym się czegoś o nim dowiedzieć, poznać je, porozmawiać z dotychczasowymi rodzicami. Miałoby dla mnie znaczenie jak dziecko funkcjonuje, jakie ma deficyty, jak jego przyjście może wpłynąć na moje życie i mieszkających ze mną dzieci. Nie zaczynałbym od składania wniosku w sądzie i mówienia o nie do końca czystych zamiarach.
Decyzje, które podejmowaliśmy na każdym etapie życia Mopika były konsultowane z zespołem. Podobnie myśleli psycholodzy, koordynatorzy, pracownicy socjalni, sędziowie. Tej ostatecznej też nie podjęliśmy sami, chociaż pewnie nasz głos był najważniejszy. Nie upieram się, że była ona słuszna.
Południu,dzięki za komentarz. Ja myślę,że jak jest bardzo duża różnica wieku i milion takich czynników,to wiadomo,że szybciej znajdzie się rodzina dla jednego dziecka - malutkiego,niż dla całej trójki. Są różne sytuacje itd,więc fajnie,że je analizujecie pod każdym kątem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Nikola
Oczywiście miało być słowo :Pikusiu- tak miało być
OdpowiedzUsuńNie mogę edytować,by poprawić.
Jeszcze coś. Oczywiście,że najpierw poznać,by przyjąć...