Paprotka jest dziewczynką, o której dawno już nie wspominałem.
Wypada zatem nadrobić zaległości, zwłaszcza że z całej naszej aktualnej piątki dzieci, to ona może być pierwszą, z którą się rozstaniemy... i to być może już niedługo. Ale co to znaczy niedługo? W geologii termin ten oznacza tysiące lat, a w przypadku pieczy zastępczej jest to kilka miesięcy. Może więc być tak, że Paprotka odejdzie do nowej rodziny dopiero wiosną. Ale to i tak będzie bardzo dobry wynik, jeżeli chodzi szybkość działania sądu i ośrodka adopcyjnego.
Majka zapewne skomentuje: „obyśmy z nią nie pojechali na przyszłe wakacje”. W zasadzie ma rację, gdyż jeszcze nic nie jest przesądzone. Decydująca rozprawa dopiero przed nami. Ale tak się składa, że z naszej trójki (Majka, nasza koordynatorka Jowita, i ja) to ja jestem najlepszym jasnowidzem. Myślę więc, że z mieszkających z nami obecnie dzieci, tylko dwójka pojedzie z nami w przyszłym roku nad morze, a pozostałe pójdą do adopcji. Tak... do adopcji. Która to będzie dwójka? Na razie pozostawię to tajemnicą, bo jak jeszcze trochę popracuję z moim kotem i kulą, to może okaże się, że tylko jedno.
Niedawno znowu opisywałem niektóre z naszych dzieci na posiedzenie zespołu. O ile Majka nie sprawdza i nie poprawia moich wpisów tutaj na blogu, o tyle to co przesyłamy do PCPR-u, czyta – i to dokładnie. Właśnie przy ocenie Paprotki (który to opis będzie na końcu) zamieściłem dość duży fragment zawierający informacje o kontaktach z rodzicami biologicznymi. Majka zakreśliła mi go czerwonym flamastrem, z adnotacją: „to nie ta matka”.
Trochę enigmatyczny dzisiaj jestem. Czas przejść do konkretów dotyczących Paprotki.
O ile dobrze pamiętam, jest to ta dziewczynka, której mama znienacka zawiozła czwórkę dzieci do swojego ojca, którego tego dnia zobaczyła po raz pierwszy w życiu... tym, które ogarnia pamięcią. Nie utrzymywała z nim kontaktów, gdyż nie miała takiej potrzeby, a poza tym facet większą część życia spędził w więzieniu.
Nigdy nie widziałem mamy dziewczynki. Majka też nie... Oj, przepraszam – raz w sądzie.
Pierwsza rozprawa się nie odbyła, gdyż mama jeszcze siedziała. Jednak skoro termin został wyznaczony, a koniec odsiadki znany, to zakładam, że istniała możliwość, aby w tym sądzie się pojawiła.
W pewnym momencie sędzia zadał pytanie:
Pani złożyła wniosek o przydzielenie prawnika z urzędu?
- Tak.
- Podtrzymuje pani swój wniosek?
- Tak.
- Proszę zaprotokołować, że sąd nie wyraża zgody na przydzielenie prawnika z urzędu.
Wyjaśnił, że mama jest osobą inteligentną. Skoro sama potrafiła zawalczyć o dozór elektroniczny, to z pewnością sama jest w stanie radzić sobie podczas rozprawy.
Zawsze myślałem, że taki adwokat z urzędu przysługuje każdemu rodzicowi biologicznemu jak psu zupa.
"Udział adwokata (radcy prawnego) w sprawie jest potrzebny zazwyczaj wtedy, gdy strona wnosząca o jego ustanowienie jest nieporadna, ma trudności z samodzielnym podejmowaniem czynności procesowych albo gdy sprawa jest skomplikowana pod względem faktycznym i prawnym i strona nie jest w stanie jej samodzielnie prowadzić. Z powyższego wynika, że nie zachodzi potrzeba ustanowienia adwokata lub radcy prawnego, jeżeli sprawa nie jest skomplikowana, a strona potrafi sobie sama poradzić w prowadzeniu procesu. Brak wykształcenia prawniczego nie stawia strony w nierównej pozycji w postępowaniu. Sąd ustanawia zatem prawnika z urzędu w przypadku spełnienia dwóch wspomnianych przesłanek jednocześnie, tj. niewystarczających możliwości finansowych strony oraz gdy z uwagi na sprawę bądź osobę strony taka pomoc jest stronie potrzebna.”
https://poradnikprzedsiebiorcy.pl/-prawnik-z-urzedu-kto-i-kiedy-moze-go-dostac
Oby tylko ktoś przyszedł... będziemy dyskutować.
Sprawa Paprotki zapowiadała się na trudną i długotrwałą. Słyszeliśmy, że matce odbywającej karę więzienia trzeba dać więcej czasu na pokazanie swoich kompetencji rodzicielskich... a przede wszystkim musi zakończyć odbywanie kary. Słyszeliśmy, że skoro dawała sobie sama radę przez siedem lat (bo tyle ma jej najstarszy syn), to nie może być najgorsza.
Teraz cieszę się, że nic nie wyszło z umieszczenia Paprotki w rodzinie zastępczej, gdy trwały poszukiwania rodziców dla Mowgliego. Nie wiadomo, czy jej nowi rodzice zastępczy zdecydowaliby się na adopcję. Mieliby tylko dwa wyjścia, bo przy takim dziecku jak Paprotka, system zapewne nie odpuściłby z umieszczenia dziewczynki w rodzinie adopcyjnej. Być może musiałaby znowu zmienić rodziców.
A oto tekst, który już niedługo przeczytają rodzice, do których zadzwoni telefon, a z ust miłej pani popłyną słowa: „mamy dla państwa dziecko, zapraszamy na spotkanie”.
Paprotka (9 miesięcy).
Sytuacja zdrowotna
Dziewczynka nie choruje. Nawet drobny katarek pojawia się bardzo rzadko i w żaden sposób nie wpływa na jej samopoczucie. Paprotka jest dzieckiem pogodnym i żywiołowym.
Funkcjonowanie dziecka w domu
Paprotka jest dziewczynką jakby nad wyraz rozwiniętą. Dla wielu dzieci w jej wieku, często szczytem sukcesu jest sprawne raczkowanie i siadanie. W jej przypadku, prawdopodobnie tylko kwestią dni jest samodzielne chodzenie. Już prawie dwa miesiące temu dziewczynka zaczęła podciągać się przy ramie łóżeczka, a teraz chodzi mając jakikolwiek punkt podparcia. Świetnie utrzymuje równowagę, więc nie chodzi na szeroko rozstawionych nogach, co pozwala jej również bezproblemowo siadać z pozycji stojącej. Potrafi też przez kilka sekund utrzymać się w tej pozycji bez podparcia.
Być może, za tak szybki rozwój w zakresie przemieszczania się, odpowiedzialny jest ogromny apetyt. Paprotka największą prędkość uzyskuje, gdy na stół wjeżdża posiłek dla innych dzieci. I chociaż niekoniecznie są tam potrawy dla niej, to rozpycha się łokciami, próbując zabrać coś z talerza starszych kolegów.
Zdecydowanie preferuje potrawy mięsne (na przykład parówki), w czym bardzo pomocne jest sześć zębów (cztery na górze i dwa na dole). Gdy pewnego dnia dawałem jej obiadek (a było to dwa miesiące temu) nie mając okularów, to również zjadła go błyskawicznie, choć jak się później okazało, był przeznaczony dla dzieci powyżej roku. Lubi też biszkopty i herbatniki zbożowe. Nie przepada za arbuzem, który natychmiast ląduje na podłodze... chyba, że zauważy, że stolik świeci pustkami. Za to nie gardzi deserkami owocowymi i mlecznymi.
Dzieci w jej wieku powinny mieścić się w przedziale 7,5 kg – 11,5 kg (tak gdzieś czytałem). Paprotka ma 12 kg, chociaż wcale nie jest otyła. Jest po prostu wielka. Ale wielka była również, gdy do nas przyszła pół roku temu.
Ma bujną czuprynę, którą w tajemnicy przed mamą zastępczą już dwa razy jej przycinałem.
Z racji swojej mobilności, sprawnie wyciąga rozmaite zabawki z pudeł ustawionych w pokoju. Bierze udział w zabawach ze starszymi kolegami, chociaż najczęściej sprowadza się to do psucia tego, co oni stworzyli. Ale też wiele się od nich uczy. Na przykład gdy uda jej się wyciągnąć zabawkowy mikrofon, to przykłada go do buzi, a nie wali bez sensu w podłogę (jak niektórymi innymi zabawkami).
Lubi muzykę. Próbuje nawet tańczyć, uginając się lekko na nóżkach i kołysząc biodrami. Im głośniejsza zabawka tym ciekawsza, więc niektóre trąbki i piszczałki musiały w pewnym momencie zniknąć.
Paprotka jest dużo bardziej związana z mamą zastępczą niż ze mną, chociaż gdy mnie zobaczy nad ranem, to też przychodzi się przytulić. Ale potrafi się obrazić. Gdy niedawno spędziła tydzień w innej rodzinie zastępczej, to po powrocie musiałem kolejny tydzień czekać na choćby delikatny uśmiech.
Zaczyna przewidywać. Doskonale wie, jaka może być moja reakcja na pewne jej zachowanie, więc często zanim cokolwiek zrobi, to zerka w moją stronę, czy może na nią nie patrzę. Wyjątkiem jest wspomniany wcześniej stół z jedzeniem, który działa na nią jak czerwona płachta na byka... zresztą też jest czerwony.
Paprotka rozumie już wiele słów, które do niej wypowiadamy. Reaguje też na trzy imiona: Paprotka, Gabrycha i Duża.
Rechocze, gdy zobaczy się w lustrze.
Uwielbia się kąpać.
Trudno mi powiedzieć, czy jest to już lęk separacyjny, ale obcym osobom długo się przygląda i nie każdego akceptuje.
Wypowiada kilka podstawowych sylab, chociaż gadułą nie jest. Najbardziej rozgadana jest tuż po przebudzeniu.
Śpi rewelacyjnie. Też to trochę budziło nasz niepokój, ale pediatra podczas ostatniej wizyty szybko nam go rozwiał. Paprotka idzie spać przed dwudziestą. Budzi się koło ósmej nad ranem, dostaje butelkę z mlekiem i ponownie zasypia... czasami na kolejne dwie, a nawet trzy godziny. Potem potrafi jeszcze zdrzemnąć się z godzinkę albo dwie na spacerze, lub po obiadku.
Kontakty z rodzicami biologicznymi
Na ostatniej rozprawie sędzia zadał pytanie mamie zastępczej:
Czy mama biologiczna odzywała się do państwa?
- Tak, raz.
- A kiedy?
- Wczoraj.
Oczywiście należałoby wziąć pod uwagę fakt, że mama przebywała w zakładzie karnym, z którego wyszła niecały miesiąc wcześniej. Ale raczej nie była to placówka o podwyższonym rygorze, w którym telefony są odbierane osadzonym.
O matko jaka ona duuuuza dziewczynka już!!!! O matulu. To niemożliwe!
OdpowiedzUsuńPupa- tormentiol. Próbowaliście?
OdpowiedzUsuńTormentiol stosujemy bardzo rzadko (aczkolwiek jest skuteczny), tylko punktowo, tylko okresowo, i tylko gdy pojawią się rany. W zasadzie nie powinien on być stosowany u niemowląt, ponieważ ze względu na zwiększone wchłanianie przez skórę toksycznego kwasu borowego, mogą nawet pojawiać się objawy zatrucia.
UsuńPaprotka ma tylko ciągle podrażnioną (zaczerwienioną) skórę. Nawet jej to nie przeszkadza, ale gdy ktoś obcy to zobaczy, to może mieć niezbyt pochlebną opinię na temat opiekunów. Gdyby to dotyczyło mojego dziecka, to zupełnie bym się nie przejmował. No ale jestem ojcem zastępczym.
to u nas jeszcze działał zwykły linomag, chociaz ilosc pup, jakie ja "obrabiałam" że tak powiem , w mym domu to jakis promil waszych doświadczeń, wiadomo. Na pewno próbowaliście wszystkiego :-)
UsuńWitam. Ja też miałam taki problem z jedną pupą. Próbowałam wszystkich kremów i maści i nic. Aż pani w aptece dała mi w tabletkach do rozpuszczenia nadmanganian potasu (nasz poczciwy stary fiolet 😄😄😄). I wacikiem delikatnie myłam i suchym wacikiem lekko przetarła. Pomagało. Warto spróbować. 😘😘 Pozdrawiam
UsuńPolecam Alantan maść (zielona) - stosowaliśmy po każdej zmianie pieluchy i nigdy nie mieliśmy nawet małego zaczerwienienia. Polecili nam to w szkole rodzenia.
UsuńDozór elektroniczny sąd okręgowy wydział penitencjarny
OdpowiedzUsuńSłodka jest, do schrupania. Oby szybko znalazła rodziców, na zawsze
OdpowiedzUsuń"Właśnie przy ocenie Paprotki (który to opis będzie na końcu) zamieściłem dość duży fragment zawierający informacje o kontaktach z rodzicami biologicznymi. Majka zakreśliła mi go czerwonym flamastrem, z adnotacją: „to nie ta matka”."
OdpowiedzUsuńNo dobra, tym razem to Majka wygrała internety :)))))))))))))
To napisałam Majce wczoraj. Że jak przeczytałam ten fragment- padłam :)
OdpowiedzUsuńNa problemy z podraznieniami pupy i właściwie wszelkimi innymi bardzo polecam lanolinę. Ja kupuje w necie,smaruje cienka warstwa i w kilka godzin widać poprawę.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZ tą pupą, nie chce się mądrzyć próbowaliście badanie moczu?
OdpowiedzUsuńZ tą pupą, nie chce się mądrzyć próbowaliście badanie moczu?
OdpowiedzUsuńA co u Stokrotki?
OdpowiedzUsuń