niedziela, 21 października 2018

KAPSEL - pożegnanie.

Nowy dom Kapsla.



Kapsel spędził w naszej rodzinie równe dwa lata. Przynajmniej o rok za długo. Dla nas o rok za długo. Chłopcu było już chyba wszystko jedno. Patrząc z perspektywy czasu, wydaje mi się, że nie chodziło mu o jakieś zwątpienie, czy rezygnację. Kapsel trochę płynie pod prąd. Im większa stabilizacja i spokój, tym gorzej. Ma trochę tak, jak Majka. Wszystko musi się wokół niego zmieniać – wówczas jest w swoim żywiole.

Dzień przed odwiezieniem go do Domu Pomocy Społecznej, wyprawiliśmy wielką imprezę. Był tort, przyjechali goście. Chłopiec wiedział, że następnego dnia Majka odwiezie go do szkoły, z której już nie będzie codziennie wracał do naszego domu. Twierdził, że rozumie, jednak w tym momencie najważniejsze było to, że teraz może najeść się słodyczy do syta.
Nie mam pojęcia w jaki sposób chłopiec potrafił sobie przetworzyć w umyśle te informacje.
Nawet w dniu wyjazdu nie wiedziałem, czy zdaje sobie sprawę z tego, co go czeka. Pożegnał się ze mną tak jak zawsze, gdy wychodził do przedszkola. Zagadnął nawet, że jak wróci, to... Powiedziałem „Kapsel, ty już tutaj nie wrócisz”. „Ano tak” odpowiedział. Zjadł rozklapanego arbuza z poprzedniego dnia, przybił „piątkę” i powiedział „cześć wujek”. Było mi smutno. W zasadzie nie dlatego, że już nie będzie mieszkał w naszym domu (bo przecież długo czekałem na ten dzień), ale dlatego że to po nim spłynęło jak po kaczce. Dla jego umysłu było to bardzo dobre, jednak po raz kolejny dotarło do mnie, że chłopiec przez te dwa lata nie nawiązał z nami prawie żadnych więzi. Czy tak właśnie wygląda RAD? Czy spotkałem się z zaburzeniem, o którym sądziłem, że nie występuje u dzieci, które nigdy nie przebywały w placówce? Przecież Kapsel przez całe życie mieszkał z jakąś rodziną. Większą jego część spędził ze swoją mamą i babcią. To one zawiniły, czy może my? A może tylko próbuję dorobić jakąś teorię do sytuacji, której podłożem jest zupełnie coś innego?

Psychologowie uprzedzali nas, że po oddaniu Kapsla przeżyjemy pewnego rodzaju żałobę. Będziemy tęsknić, będziemy go wspominać. Owszem, we wspomnieniach pełni on jedną z ważniejszych ról. Nie chcę się wypowiadać za Majkę, jednak dla mnie rozstanie z Kapslem było wielką ulgą. Prawie jakbym wrócił z zaświatów do życia. Nie mam pojęcia, co jest tego przyczyną, bo chyba nie to, że pani przedszkolanka, niemal codziennie mówiła „panie Pikuś, proszę zaczekać, muszę z panem porozmawiać”. Zwłaszcza, że była to tylko przedszkolanka wakacyjna. Ta śródroczna już nie miała uwag. Podobnie jak ja, wiedziała że trzeba zacisnąć zęby i dotrwać do końca.

Majka odwiozła Kapsla do Domu Pomocy Społecznej. Spędziła tam kilka godzin. Dokładnie tak jak napisałem – tam, a nie z nim. Chłopiec był niezwykle podniecony nową sytuacją, nowym miejscem. Biegał po wszystkich pokojach, witał się ze wszystkimi chłopakami (ponieważ jest to DPS tylko dla chłopców), każdy był już jego przyjacielem. Cieszył się, że może pokazać swój rower i swoje zabawki, które przywiózł. Z Majką pożegnał się tak samo jak ze mną: „cześć ciociu”.

Na temat domów pomocy społecznej nie chcę się wypowiadać, ponieważ znam tylko dwa.
Mogę się tylko oprzeć na zdaniu Nikoli i moim subiektywnym wrażeniu. To ostatnie jest bardzo dobre, a opinia Nikoli o tym konkretnym miejscu, jeszcze lepsza.
Chłopca odwiedziłem po trzech tygodniach. Pojechaliśmy tam we trójkę: Majka, Plotka i ja.
Widziałem piękne, dwuosobowe pokoje, łazienki full-wypas, przemiłe siostry (bo DPS prowadzą siostry zakonne) i opiekunki.
Niestety ogólne wrażenie było dla mnie bardzo przygnębiające. Nie potrafiłbym tam pracować.
Przywitał nas mężczyzna. Już po wymianie kilku zdań, wiedziałem że jest to pięćdziesięcioletni chłopiec. Później było jeszcze gorzej. Odwiedziny są w tym miejscu wielkim wydarzeniem. W ciągu kilku minut, cały ośrodek wiedział, że do Kapsla przyjechali rodzice i wszyscy chłopcy chcieli się z nami spotkać (a przynajmniej nas zobaczyć). Większości z nich, nikt nigdy nie odwiedził.
Nawet siostrom trudno było im wytłumaczyć, że jesteśmy gośćmi tylko Kapsla – a nie wszystkich. Chociaż Majka, ze swoją wrodzoną (czy też nabytą) otwartością, potrafiła porozmawiać z głuchoniemym piętnastolatkiem na temat małżeństwa, dzieci i sensu istnienia. Mogę tylko dodać, że chłopiec był również niepełnosprawny umysłowo.

Kapsel przywitał nas tak jak zawsze... tak jak nas witał, gdy odbieraliśmy go z przedszkola. Czasami mam wrażenie, że dla niego czas stoi w miejscu, że wszystkie wydarzenia dzieją się jednocześnie, że chłopak nie zauważył że już nie mieszka z nami i że ostatni raz widzieliśmy się trzy tygodnie wcześniej.

Nie wiem, czy widok Kapsla mnie ucieszył. Nawet nie mam pewności, czy Majka jeździ tam z potrzeby serca, czy zwykłej przyzwoitości – bo przecież jeszcze jest jego opiekunem prawnym.
Ja nie chciałbym już tam go odwiedzać... nie czuję takiej potrzeby.

Zgadzam się z opinią wielu osób, że miejsce dziecka jest w rodzinie, a nie w placówce. Jednak widzę, jak bardzo się teraz wszystko u nas zmieniło. Każdy z członków rodziny stał się inny - pogodniejszy, spokojniejszy... nawet te najmłodsze dzieci. Nie chcę nikomu udowadniać, że tak należy postępować z trudnymi i zaburzonymi dziećmi. Pewnie gdyby Kapsel był moim dzieckiem biologicznym, to nadal mieszkałby z nami. Być może nie nadaję się na ojca zastępczego (chociaż zawsze byłem postrzegany jako osoba rodzinna, która jest lubiana przez dzieci), a może tak właśnie wygląda moja żałoba po Kapslu, o której wspominali psycholodzy.

Moje pierwsze wrażenie po przyjeździe było: „ale ty jesteś gruby!”. Gdy się odezwał, wskoczył siostrze na ręce, beknął jej prosto w twarz i się tym dobrze ubawił, to już wiedziałem, że wszystko czego uczyliśmy go przez dwa lata, diabli wzięli. Nie mówi już proszę, przepraszam, dziękuję. Nie mówi „słucham?”, tylko „co?”.
Nie wiem dlaczego słowo „słucham” jest trudniejsze niż „co”. Dlatego, że dłuższe? Ale może się czepiam.
Zacząłem się wówczas zastanawiać, że może to my obraliśmy zupełnie niewłaściwą taktykę. Po co Kapslowi dobre maniery, skoro być może już nigdy nie opuści tego ośrodka. Tylko, że my wcześniej tego nie wiedzieliśmy.
Teraz chłopiec sprawia wrażenie szczęśliwego. Też zawieźliśmy mu pudełko wspomnień, w którym były zdjęcia i rozmaite szpargały z okresu, gdy przebywał w naszej rodzinie. Biegał z tym pudłem po wszystkich pokojach i się nim chwalił.

Początkowo zamieszkał w pokoju z Jaromirem, chłopcem z zaburzeniem FAS (dwa lata od niego starszym). Wszystkim wydawało się, że dzieci do siebie pasują, mają podobny tok myślenia, podobne umiejętności – jak to się mówi, nadają na tych samych falach.
Niestety po kilku dniach zostali rozdzieleni, ponieważ oboje kierowali się bardzo skrajnymi emocjami. Jak się kochali, to bardzo czule, a jak nienawidzili, to krew się lała. Tak więc Kapsel zamieszkał w pokoju z dużo starszym chłopcem, jeżdżącym na wózku inwalidzkim.
Można powiedzieć, że doskonale się dogadują, ponieważ Kapsel (i ten drugi) uwielbia wyścigi wózkiem po korytarzach i chodnikach. Niestety jest to najdroższy wózek w całym ośrodku, więc niewykluczone, że zostaną podjęte jakieś działania, aby posłużył on jeszcze przez jakiś czas.

Ogólnie rzecz biorąc Kapsel niewiele się zmienił. Już drugiego dnia, będąc na akademii rozpoczynającej rok szkolny, rzucił się na podłogę – bo przecież właśnie miał ochotę pójść na plac zabaw. Podobnych zachowań jest wiele, mimo że chłopak cały czas jest na lekach psychiatrycznych. Można powiedzieć, że pasuje do towarzystwa. Od jakiegoś czasu (kilku lat), siostry stwierdziły, że jedynym wyjściem do kościoła jest niedzielna msza. Wszelkiego rodzaju inne kościelne nabożeństwa i uroczystości, są drogą krzyżową dla nich. Część chłopców podczas mszy przebywa na zewnątrz kościoła (bo nie nadają się, aby wejść do środka). Kapsel na początku wyglądał na takiego, który się nadaje. Jednak gdy w połowie kazania rzucił się przed ołtarzem, twierdząc że chce wyjść do Jaromira, to była to jego ostatnia msza w ciepełku.
Jest jednak coś, co wszystkich zadziwia. Kapsel wie, że ma bardzo drogie okulary, które pozwalają mu lepiej widzieć i o które musi dbać. W związku z tym, w momencie, gdy ma zamiar rzucić się na podłogę, albo walnąć głową w ścianę – najpierw je zdejmuje i odkłada na bok. Prawdę mówiąc, nie pamiętam, czy tak samo robił mieszkając z nami.

Chłopak starał się być gospodarzem. Pokazał mi park, pojeździliśmy gokartami. Jednak po dwóch godzinach, stwierdził „ciocia, chyba już musicie jechać do domu”. Zwyczajnie się nami znudził. No to porozmawialiśmy jeszcze z kilkoma osobami i wyjechaliśmy.
Trudno mi powiedzieć, w jakim zakresie takie wizyty sprawiają chłopcu przyjemność. A są osoby, które się do niego wybierają – cicociobabcia Ela, ciocionbabcia Hania, logopedka Basia. Oczywiście jest jeszcze mama Kapsla, która początkowo deklarowała chęć przyjazdu raz w tygodniu. Jak to najczęściej bywa w przypadku mam biologicznych, wszystko widziała w różowych kolorach. Bo przecież ma mnóstwo koleżanek, które zawiozą ją samochodem i wspólnie miło spędzą dzień. Jak do tej pory była u Kapsla tyle razy co ja – czyli raz. I do tego pociągiem.

Nie wiem jednak co Kapslowi jest teraz potrzebne. Może wreszcie znalazł się w miejscu, które kocha. Jest ktoś, kto go nosi na rękach, pozwala na wszystko co nie stanowi niebezpieczeństwa, niewiele wymaga.
A może to tylko ja próbuję się jakoś usprawiedliwić?






16 komentarzy:

  1. a co mówią jego opiekunowie? jak on sobie radzi, jak was nie ma? wspomina, tęskni? dalej woła mamę, czy ciocię? Z tym "co" zamiast słucham, to może być wpływ obecnego otoczenia. On nie jest w stanie chyba ocenić, jak jest właściwie. Stara sie dostosować do otoczenia. Tak sobie gdyba, Paradoksalnie - moze waszym sukcesem jest to ze tak szybko się dostosowal? Ma jakiegoś swojego "opiekuna"? kogoś bliższego? Agata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z bliższym opiekunem to chyba jest na etapie poznawania i badania kto będzie najlepszy (czytaj:kto pozwoli na więcej) więc na razie klei się do wszystkich. Jest trochę taką maskotką bo w grupie najmłodszy i taki chwilami słodziak. Czy tęskni? Chyba nie bardzo. Kilka dni temu zapytałam smsem jego Panią czy pyta o nas i czy mamy zaplanować wizytę. Odpowiedź była dyplomatyczna ale dość jednoznaczna:jesteście Państwo zawsze tu mile widziani. 😊
      P.s. Muszę sprostować informację Pikusia. Mama była dwa razy i wybierała się też w miniony weekend, nie wiem czy dotarła.

      Usuń
    2. Na początku rzeczywiście w chwilach złości wołał ciocia ratunku. Nie wiem jak jest teraz. Dopytam😊

      Usuń
    3. Byłam dziś u Kapsla. Bawilismy się. Rozmawialiśmy. Cieszył się. Mówił że fajnie tam jest, ale w pewnym momencie spojrzał mi głęboko w oczy i powiedział:" ciocia, nie chcę tu być na zawsze". Kurcze dlaczego to takie trudne.
      P.s. W chwilach złości już nikogo nie woła. Czyżby stracił nadzieję że ktoś mu pomoże?
      Smutno mi 😥

      Usuń
    4. To i 5ak dobry dps...w sensie,że dobre dpsy i placówki. ..zapewniają by dziecko mimo wszystko czuło, że jest fajnie, że jest dobrze...
      Oni tam się starają raczej.
      To co najbardziej zawsze boli mnie np., to to, że tam się nadal jest jednym z...z 150, 200...tam dużo mniej, ale żadna rodzina nie liczy 60 czy 80 ludzi pod jednym dachem...bez względu na deklaracje słowne, jaki fajny dom tworzymy...no bo fajny w stosunku do niefajnych. ...choć parę dobrych w Polsce jest...i tez tak mówią.
      Starają się bardzo, lecz póki prawo nie nakaz tworzyć MAŁYCH dpsow, tak do 30 osób. ..póki na 1 osobę będzie 15 do karmienia...to trudno będzie. ..
      Poza tym...Kapsel może nie czuje się niepełnosprawny i może napawają Go lęki związane z widokiem mniej sprawnym mezczyzn-mieszkańców. ...dziecku trudno wytłumaczyć stan leżących osób....a przecież widzi ich, styka się z Nimi...to Jego wspolmieszkancy....jest świadkiem, jak chociażby nie leżący lecz na wózku kolega z sali wymaga pomocy, wsparcia, pielęgnacji. ..i nie rozumie...
      To teraz jakby pomyśleć o tych słabych placówkach. ...to tam jak się czują mieszkańcy, ehhh...
      Znam ostatnio jeden dobry dom, a dziś byłam na grobie należącym do innego ...są świetne. Są dobre. I są beznadziejne..Nikola

      Usuń
  2. Kurczę, Maja,dzieki 😁. I ten, jesli moge, Kapsel jest do Ciebie podobny na tym zdjeciu 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba tylko z okularów.
    Ale chciałbym się odnieść do tego "słucham". Faktycznie jest tak, że Kapsel zaczyna posługiwać się "językiem obowiązującym". Szkoda, że tym językiem jest "co", a nie "słucham", ale z drugiej strony, jest to dowód na to, że chłopiec potrafi się zmieniać, potrafi się uczyć.

    Jego szybkie przystosowanie się, nie jest naszym sukcesem. Normalne dziecko powinno tęsknić, wspominać, chcieć zadzwonić, oczekiwać na spotkanie.
    Kapsel jest jaki jest. Akurat w jego przypadku, bardzo się cieszę, że za nami nie tęskni, że nie chce wrócić, że... może już nie pamięta, że z nami mieszkał.
    Cały czas próbuję spoglądać na całą sytuację swoim rozumem. I chyba to jest błąd.

    OdpowiedzUsuń
  4. Majka była dzisiaj u chłopca, o czym napisała powyżej.
    Okazuje się, że wszystko ma się inaczej, niż to pierwotnie wyglądało. Na powitanie chłopiec zrobił siku w spodnie. Są to dla niego ogromne emocje.
    Później stwierdził „w naszym domu mam taką samą kierownicę”... czyli on ciągle „mieszka” w naszym domu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na powitanie dziś Majki...czy na powitanie Nowego domu tuż po przeprowadzeniu się ? Nikola

      Usuń
    2. Dzisiaj się zsikał, chociaż nie była to przecież pierwsza wizyta. Ja też u niego byłem, jego mama dwa razy.
      Był jakiś inny. Jakby dopiero teraz zaczynało do niego docierać, że zostanie tam już na zawsze.

      Usuń
    3. Fascynacja nowym miejscem minęła, pewnie trochę fascynacja nowego miejsca Kapslem tez...wchodzą na normalne tory...nie jest tam jednym z nawet 5...tylko 1 z 50 plus z każdym dniem nie jest już "nowy", tylko coraz bardziej swój, zwyczajnie. ..to i pewnie profity wynikające z tego, że łal najmłodszy w grupie słodziak nam przyjechał. ..tez mijają. ..a rzeczywistość jest jaka jest...jeden z 50 ...koledzy, których nie sprawność może przerazac i ileś bardzo sympatycznych pewnie i oddanych osób z personelu i sióstr. ..tyle, ze będących tylko dla Kapela a dla 50..i będących w dodatku co ileś godzin.
      Zycie w instytucji ma swoje pewne oblicze. Nawet najlepszej instytucji...a standardy w Polsce, nawet jak jest super starając się dyrektor, powodują, że jest za mało personelu w KAŻDYM domu opieki czy domu dziecka.
      Nawet jak starają się emocjonalnie zadbać o Kapela, a wierze, ze tam cie akurat starają. ..to jest ich mało i zwyczajnie w placówce tak bardzo nie da się do końca tego zrobić. I o ile wszyscy już wiedzą, że domy dziecka nie są dobrym miejscem dla dzieci. ..to jakoś cały czas jest społeczne przekonanie, że domy pomocy rzkue ba około 100 osób lub więcej. ..to idealne midjsve dla niepełnosprawnych. Wystarczy pogadać z rodzicami dorosłych ON o tym, jak bardzo boją did takich miejsc dla swoich dorosłych dzieci.
      I dzięki Bogu są dobre miejsca, ale pesonrlu by tak ze 3 razy więcej się przydało...to wtedy by było ok.
      Są też fatalne miejsca, tylko o tych nawet nie chce pisać.
      Jednak nawet jak jest podział na grupy...to to nadal jest grup. Nadal instytucja. I nadal nie rodzina. I w takim miejscu...zwykle mało się wymaga od podopiecznych, bo...przepisy nie pozwalają. ..by dziecko np.pomagało w przygotowywaniu posiłku..no.robiło z opiekunrm ciasto....sanepid, bhp itp.
      Nadzieja w szkole. Na szczęście w klasie dla uczniow z umiarkowanym stopniem niep.intelektualnej uczą takich rzeczy.
      Nadal nie rozumiem, czemu nie buduje się MAŁYCH ośrodków. Podobno to kwestie samorzadowo-polityczne i bardziej złożony temat. ..juz parę osób mi to mówiło.
      Przykre tez jest, że mama Kapsla...z jednej strony bardzo się Nim interesuje, a z drugiej, że tak jest niezdolny do sprawowania właściwej opieki. Zwłaszcza, że. .sprawuje opiekę nad siostra Kapela przecież.
      Przykre to wszystko.
      Nikola

      Usuń
  5. Jeszcze jedna rzecz. Majka zawiozła mu resztę jego rzeczy. Już prawie w nic nie mógł się zmieścić. Utył tak, że ledwo poznałem go na zdjęciu.
    Ale za to potrafi napisać "KAPSEL", narysować serduszko i podpisać "DLA CIOCI". Gdy to zobaczyłem - byłem w szoku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sam umie?, czy podpisano...ze to Kąpiel napisał i narysował? , tak czasem niestety bywa...ze opiekun pisze...a potem, że niby to dziecko. ..czasem tak jest w szkołach specjalnych tez...
      ale może rzeczywiście. ..w końcu 2 miesiące do szkoły chodzi. Byłoby super. Nikola

      Usuń
    2. Napisał to przy Majce.
      W szkole są dwie nauczycielki na szóstkę dzieci.
      A może mają taką metodę: "jak napiszesz KAPSEL, to dostaniesz drożdżówkę". Myślę, że mogłoby zadziałać. :))

      Usuń
  6. Tak. To standard 2 panie na 6 w takich klasach.
    Super, że pisze.
    Może jest tak, że On ma powolna przemizne materii...a w placówce diety niby są. ..ale bardziej na zasadzie zwykle, zmiksować ew.dieta watrobowa i lekkostrawna. ...a niekoniecznie obfita w warzywa i owoce. Je co jest, a serki etc i jogurciki...to full czasem cukru mają. ..itd itd.
    Nikola

    OdpowiedzUsuń
  7. Serce mi się ściska... Ech, jakie to trudne jest

    OdpowiedzUsuń