piątek, 8 października 2021

--- Diagnoza

Janusz po ciężkiej nocy wszedł do pokoju trzymając półroczną Weronikę na ręce. Zewsząd dochodził go mdły zapach niemowlęcej kupy zmieszany z nieprzyjemną wonią mleka. Rozejrzał się dookoła. Natalka wyciągała ręce do góry krzycząc: „Am, am”, a Zosia stała przy pudle z zabawkami wyrzucając jego zawartość na podłogę.

– Oby nikt teraz do nas nie przyszedł – zagadnął od niechcenia.
– Już nie narzekaj – odpowiedziała Grażyna. Lepiej przewiń Weronikę, bo ja robię śniadanie.
– Jak minęła noc? – kontynuowała.
– Kiepsko. Pięć pobudek, pierwsza już chwilę po północy.
– Janusz, musimy porozmawiać – ciągnęła dalej swój wywód Grażyna. – To nie może tak dłużej trwać.  Ciągle chodzisz jakiś smutny, mało się odzywasz, nic cię nie cieszy. Na pewno masz depresję. Musisz pójść do psychologa albo do psychiatry, a najlepiej do obu. Nie martw się, ja ci pomogę i umówię na wizytę. Tylko wybierz.

Janusz spojrzał na swoją żonę, którą znał od kilkudziesięciu lat i delikatnie się uśmiechnął. Mógłby się założyć o duże pieniądze, jakie będzie jej następne zdanie. Typowa jednostka dominująca i kontrolująca – pomyślał. – Za chwilę zapyta czy wolę jechać na wakacje do Egiptu, czy do Peru. A za rok czy do Peru,  czy na Sri Lankę. Grażyna nigdy nie pyta czy w ogóle gdzieś chcę jechać. Dzieci też nie pyta w co chcą się ubrać, tylko czy wolą bluzkę w kwiatki, czy w pieski.

– A wiesz, że dostałam niesamowicie korzystną ofertę wyjazdu do Peru? Może pojedziemy? – powiedziała Grażyna, nie robiąc tym na swoim mężu większego wrażenia.

Janusz przecząco pokiwał głową i podszedł do szuflady w poszukiwaniu rzeczy potrzebnych do przebrania Weroniki.

– Jak było na spotkaniu z Mikołajem? – nieoczekiwanie zmieniła temat.

– Fajnie.
– Przeszły cię ciarki, gdy z nim rozmawiałeś?
– Jakoś nie – odpowiedział Janusz, podnosząc ze zdziwieniem głowę znad nieświeżej pieluchy. – A powinny?
– No. Ja kiedyś miałam nawet gęsią skórkę.
– Nie martw się, załatwię ci autograf – zażartował pochylając się ponownie nad rozebranym do połowy niemowlakiem.

Jednak atmosfera wcale się nie rozluźniała. Wręcz przeciwnie, coraz bardziej dawało się wyczuwać rosnące napięcie.

– To co będzie z tym psychologiem?  nie ustępowała Grażyna.

– Nic nie będzie. Nie mam ochoty grzebać się w swojej przeszłości, cofać do wczesnego dzieciństwa. To nic nie zmieni. Nauczyłem się żyć tak jak żyję. Przyzwyczaiłem się. Jest mi z tym dobrze. Czy każdy musi być szczęśliwy?
– To powiedz mi kochanie co byś chciał, żeby poprawił ci się nastrój. Czego potrzebujesz?
– Potrzebuję seksu – rzucił Janusz bez chwili namysłu.
– Spokojnie, nic się nie martw. To tylko niepożądany skutek uboczny po szczepieniu. Przejdzie ci – odpowiedziała Grażyna bez większego przekonania.

Janusz pomyślał, że wcale nie chce aby cokolwiek mu przechodziło, ale pragnął wreszcie zakończyć rozmowę, by móc spokojnie zająć się dziećmi. Niestety nie było mu to dane.

– A co z psychiatrą? On na pewno ci pomoże – nie poddawała się Grażyna.

– Rób co chcesz. Podaj mi tylko termin, to pójdę – skapitulował Janusz.

Minęło kilka dni, gdy nasz bohater wybrał się pod wskazany przez Grażynę adres. Mając złe doświadczenia z polską koleją, wyjechał na spotkanie z godzinnym zapasem, który to czas spędził później na parkingu przed kliniką. Ale się nie spóźnił.

– Co pana do mnie sprowadza?  zaczął rutynowym pytaniem lekarz.

– Starość – skwitował krótko Janusz.
– Proszę mi coś więcej o sobie opowiedzieć. Ile ma pan lat?
– Pięćdziesiąt sześć. Wiem, że to jeszcze nie czas na śmierć, ale właśnie w tym tkwi problem. Zrobiłem w swoim życiu wszystko co chciałem. Zrealizowałem wszystkie cele, które kiedyś sobie postawiłem. Teraz szukam czegoś, co może nadać mojemu życiu jakąś wartość. Pracuję zawodowo, angażuję się w rozmaite projekty. Szukam, szukam i nic.

Janusz rozgadał się jak nigdy dotąd. Opowiedział o sobie niemal tak dokładnie jak gdyby stał u bram Świętego Piotra. Być może zadziałała atmosfera tego miejsca, a może eksplodowała kumulowana latami energia.

– A te czarne włosy to naturalne?  przerwał nieoczekiwanie lekarz

– Naturalne – skwitował Janusz, przechodząc płynnie do opowiedzenia o swojej najważniejszej aktywności w życiu.

Lekarz robił coraz większe oczy, gdy słuchał o pieczy zastępczej, o dzieciach odbieranych rodzicom, o radościach i trudnościach w funkcjonowaniu rodziny Janusza.

– Wie pan, że ja też kiedyś tak miałem, też doszedłem do wniosku, że mam już wszystko – stwierdził psychiatra, ucinając brutalnie monolog swojego pacjenta.

Janusz spojrzał na niego trochę ze zdziwieniem, a trochę z zażenowaniem. Do czego on zmierza – pomyślał.  Potrzebuje pomocy psychologa, chce zmienić temat, czy podtrzymać mnie na duchu? Wysłuchał jednak wykładu na temat powiązań między świadomością, ciałem i emocjami. Poznał pobieżnie metody stosowane w psychiatrii oraz różnice między pracą psychologa a psychiatry.

– Bo to jest bardzo różnie – kontynuował lekarz. Czasami potrzeba tylko czasu, a innym razem dużych zmian jak choćby zmiany miejsca zamieszkania, a nawet partnera, do czego wcale pana nie namawiam. U mnie było tak, że nagle coś przeskoczyło i zacząłem myśleć zupełnie inaczej, stałem się innym człowiekiem.

Janusz pomyślał, że wcale nie chce wymieniać swojej Grażynki, bo się do niej zwyczajnie przyzwyczaił i niech facet wreszcie sięgnie po receptę, bo przecież bez leków do domu wrócić nie może.

– Ja panu w tym pomogę – mówił dalej psychiatra, jakby czytając myśli pacjenta. - Nawet panu powiem, co panu jest. To wcale nie jest depresja.

– Wie pan kim byli Hedoniści?  zapytał zagadkowo.
– Tak – odpowiedział Janusz udając, że ma choćby mgliste pojęcie.
– Pan jest ich przeciwieństwem. Jednak nie trzeba wiele, aby to zmienić. Pan ma tylko dystymię? Wie pan co to jest?

Janusz potraktował to jak pytanie retoryczne, więc lekarz kontynuował dalej.

– Pan jest niezwykłym człowiekiem, a pana problem wynika z nadmiaru satysfakcji – skwitował kończąc swoją myśl.

No fajnie – zadumał się Janusz. – Ale pisz pan tę receptę, bo czas leci, a wraz z nim cena konsultacji. Jeszcze trochę i na pewno nic mi nie przeskoczy. Najwyżej Grażynce, gdy zobaczy paragon za wizytę.

Na szczęście okazało się, że chociaż lek był tani - dużo tańszy niż witamina D dla dzieci. Do tego w aptece oczom Janusza ukazała się pełna szuflada identycznych pudełeczek. Nie jestem jedynym psycholem na świecie – pomyślał i w dużo lepszym nastroju wrócił do domu.

Jednak gdy zaczął analizować „instrukcję obsługi” specyfiku, doszedł do punktu, w którym przeczytał:
Lek może powodować wystąpienie objawów zaburzeń czynności seksualnych. W niektórych przypadkach objawy te mogą utrzymywać się po przerwaniu leczenia.”
I wszystko stało się jasne...

PS Uczę się pisać od nowa. Może być?

10 komentarzy:

  1. Nie. To jak zgrzytanie paznokciem o tablicę...

    OdpowiedzUsuń
  2. A dla mnie super. Nowela „z życia Januszka i Grażynki” i co ciekawe, w tym tekście również odnajduję odbicie mojej rodziny:) przerażające:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. no i co, zażyłeś? I jak nocka, Grażynka nareszcie wyspana? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapomniałeś tylko dodać, że WSZELKIE podobieństwa postaci i zdarzeń są przypadkowe ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest oczywiste. Gdyby było inaczej, to skończyłbym u ortopedy, a nie u psychiatry 😉

      Usuń