czwartek, 24 sierpnia 2017

KAPSEL na ściance.


Kapsel jednak trafił na ściankę. Wprawdzie ta z załączonego zdjęcia nie jest wysokiego lotu (chociaż nawet z takiej niewielkiej chłopiec czasami spada), to portal w internecie, na którym zamieściliśmy informację, że poszukujemy rodziców adopcyjnych, jest z górnej półki.

Na stronie Nasz Bocian siłą rzeczy w sposób skrócony przedstawiłem historię Kapsla. Uznałem jednak, że już tyle napisałem o nim tutaj, że żal tego nie wykorzystać, aby maksymalnie przybliżyć jego postać zainteresowanym rodzicom.

Zatem spróbuję trochę usystematyzować wszystkie wpisy, aby nikt nie musiał czytać całego bloga.

Na początku, a było to równy rok temu, z ogromnym entuzjazmem zabraliśmy się do pracy z Kapslem. Wydawało nam się, że jego lekkie opóźnienie w rozwoju (bo tylko takie ma orzeczenie w „papierach”) jest tylko kwestią zaniedbań ze strony jego mamy, która (jak sama przyznawała) zbyt wiele czasu mu nie poświęcała. Przekonanie to wypływało głównie z faktu, że chłopiec był bardzo rezolutny i otwarty. Potrafił porozmawiać z każdym i na każdy temat, chociaż najczęściej nie do końca wiedział o czym mówi. Wydawało mi się, że skoro zna niektóre trudne i dziwne słowa (jak choćby „recycling”, „podnośnik hydrauliczny”), to nauczenie się liczenia do dziesięciu, będzie „bułką z masłem”. Niestety z każdym tygodniem to przekonanie coraz bardziej słabło.

Pierwszą wzmiankę poczyniłem, wstawiając jego ocenę, po trzech tygodniach naszej znajomości:


Nieco więcej o naszym pierwszym etapie napisałem tutaj:


Mieliśmy świadomość, że ewentualne szanse na adopcję stają się coraz mniejsze. Siedmioletni i nie do końca rozgarnięty chłopiec, niestety nie jest „kąskiem”, po który rodzice adopcyjni ustawiają się w kolejce. Zaczęliśmy więc coraz bardziej wspierać jego mamę, która spotykała się z nim regularnie i sprawiała wrażenie, że będzie w stanie ułożyć sobie swoje dotychczas beztroskie życie.
Wielkim zaskoczeniem był więc fakt odebrania jej praw rodzicielskich.
Więcej na ten temat napisałem w poniższym tekście:


Kapsel z każdym miesiącem stawał się coraz bardziej niesforny. W pewnym momencie zaczęliśmy się zastanawiać, czy w ogóle nadajemy się na rodziców. Przyszło do nas grzeczne dziecko, a my w trzy miesiące rozpuściliśmy je "jak dziadowski bicz”. Czasami bezradnie rozkładaliśmy ręce, bo żadne argumenty do niego nie trafiały, robił co chciał (albo wrzeszczał, że mu na coś nie pozwalamy). Gdybym wówczas wiedział, kiedy chłopak od nas odejdzie, to kupiłbym sobie miarę krawiecką i (niczym w wojsku) z każdym dniem odcinał jeden centymetr. Naprawdę momentami mieliśmy go już dosyć.
Jak ktoś ma ochotę, to może przeczytać rozwinięcie tego tematu:


W którymś momencie coś zaczęło się zmieniać – zaczęliśmy coraz lepiej się rozumieć.
Gdy czasami z Majką sobie wszystko wspominamy, to wydaje nam się, że na samym początku chłopiec był grzeczny, bo mógł się nas obawiać. Nie znaliśmy się, więc nie wiedział na co może sobie pozwolić i czy przypadkiem nie dostanie za coś w skórę. Ostatecznie nie wiemy, jakie miał wcześniejsze doświadczenia.
Z biegiem czasu poczuł się u nas bezpiecznie, więc zaczął testować naszą cierpliwość. W końcu zrozumiał czego od niego oczekujemy, i że wszelkie formy buntu nie przynoszą zakładanego skutku. Niestety nauka tego, też zajęła mu kilka miesięcy:


Aż przyszedł moment, gdy nastała prawdziwa sielanka. Pomysł z miarą krawiecką poszedł już w zapomnienie:


Niestety coraz bardziej zaczęła nas dręczyć myśl związana z przyszłością chłopca. Wprawdzie w pewnym momencie zaświtała iskierka nadziei, to niestety z każdym dniem płomyczek jest coraz słabszy:



Czas dopisać ciąg dalszy i jakoś wszystko podsumować.
Kapsel jest dzieckiem, które wymaga ciągłego zainteresowania i ciągłego przypominania mu o takich, czy innych zasadach. Wówczas jest fantastyczny. Potrafi współpracować, pomagać w rozmaitych pracach. Najgorszą rzeczą jest pozostawienie go samemu sobie. Nadal nie potrafi bawić się samodzielnie, nie mówiąc o kolorowankach, wycinankach, czy innych jeszcze bardziej skomplikowanych rozrywkach. Bardzo chętnie w nich uczestniczy, ale musi być „prowadzony za rączkę”.
Ostatnio mieliśmy przez dwa tygodnie pod opieką trójkę dzieci z innego pogotowia rodzinnego (co powodowało, że samemu Kapslowi poświęcaliśmy mniej czasu niż zazwyczaj). Być może niewłaściwie założyliśmy, że towarzystwo innych dzieci mu to w jakiś sposób zrekompensuje. Dodatkowo chłopiec trzy dni spędził w szpitalu (planowany zabieg), będąc ciągle w towarzystwie mamy lub babci. Trudno powiedzieć, która z tych dwóch rzeczy ma na to większy wpływ, ale Kapsel cofnął się w swoich zachowaniach o kilka miesięcy. Wrócił do okresu, gdy rzucał się z krzykiem na podłogę, gdy chodził po pokojach (wyciągając z szaf nie swoje rzeczy), gdy nie chciał sprzątać, pomagać…, gdy chęć jedzenia zaczęła przysłaniać wszelkie racjonalne myślenie.
Sądzę jednak, że tym razem powrót do normalności zabierze mu dużo mniej czasu, bo już teraz widać, że jest coraz lepiej.

Sprawa zainteresowanej rodziny adopcyjnej przycichła. Podjęliśmy więc z Majką decyzję o umieszczeniu go „na ściance” - takiej pewnego rodzaju tablicy ogłoszeń, do której mają dostęp również rodzice, którzy ukończyli kurs i mają kwalifikacje, aby przysposobić dziecko.
Napisałem (głównie tutaj) jak się sprawy mają, niczego nie ukrywając, nikogo nie wybielając, ani nadmiernie krytykując. Daleki jestem od prób wzbudzania litości, sugerując że chłopak kiepsko skończy w domu dziecka (gdzie nie będzie miał kontaktu jeden-na jeden z podstawowym opiekunem). Istnieje duże prawdopodobieństwo, że tak właśnie się stanie, jednak nie może to być ważnym kryterium, na podstawie którego, jakaś rodzina podejmie decyzję. Nie mogę też pisać, że chłopiec jest bezproblemowy, bo tak nie jest (chociaż w ostatnim czasie nastąpił ogromny postęp związany z moczeniem się). Nie chcę też rodziców, którzy zainteresują się Kapslem tylko dlatego, aby nie trafił do adopcji zagranicznej (bo ta opcja cały czas istnieje i dla nas nie jest to problemem … a dla Kapsla też z pewnością by nim nie była).

Kogo więc szukamy dla chłopca?
Kogoś, kto nie ma potrzeby wychowania swojego dziecka na geniusza. Kogoś, komu radość sprawia dawanie, a nie branie. Kogoś, kto ma dużo cierpliwości. Kogoś, kogo nie irytuje … „głupota”. Kogoś, kto chce mieć dziecko i być rodzicem dla niego i dla siebie (a nie dla sąsiadów, znajomych, czy nawet dalszej rodziny).
A przede wszystkim kogoś, kto będzie chciał z tym dzieckiem być na co dzień, dając mu głównie siebie, a nie w zastępstwie opiekunki i mnóstwo zajęć dodatkowych. Kapsel to lubi, nawet bardzo… ale jako dodatek.

Ktoś mógłby powiedzieć: adoptuj sam. Ja na przysposobienie takiego chłopca nie jestem gotowy, nigdy nie byłem i pewnie nigdy nie będę. Mogę poświęcić Kapslowi swój czas, mogę się z nim pobawić, pobiegać, poskakać na trampolinie. Mogę być dla niego fajnym wujkiem przez jakiś czas … nawet długi, ale nie na zawsze. Ja jestem typowym ojcem, który lubi się chwalić swoimi dziećmi. Nie szukamy dla Kapsla rodziców typowych, którzy zainteresują się nim tylko dlatego, że nie mają lepszych ofert. Kapslowi są potrzebni rodzice nietypowi. Są tacy ludzie. Nawet sami takich znamy.
Czy Kapslem nie można się chwalić? Owszem można, ale w wąskiej grupie osób, które go znają. Cały czas robi postępy, chociaż otoczenie może tego nie zauważać. Najprawdopodobniej w dorosłym życiu będzie mógł samodzielnie funkcjonować. Problem polega tylko na tym, aby znaleźć właściwych ludzi, którzy go do tej dorosłości doprowadzą.

I jeszcze kilka słów o mamie chłopca. Cały czas planuje złożyć wniosek do sądu o przywrócenie praw rodzicielskich. Parafrazując słowa Hamleta, napiszę „plany, plany, plany”.
Niczego nie zrobiła kiedyś, kiedy były ku temu podstawy, niczego nie zrobi i teraz (zwłaszcza, że jej sytuacja coraz bardziej się komplikuje). Owszem, przedstawia nam swoje plany, sugeruje pewne rozwiązania, które chciałaby zrealizować. Czasami nawet coś w tym kierunku zrobi. Jednak ja, na każdy jej nowy pomysł na życie, robię coraz większe oczy.
Przypomniał mi się pewien stary dowcip, który akurat w tym przypadku bardzo do mnie pasuje.
  • Czym się różni żaba od faceta?
  • Ta pierwsza czasami „kuma”.









4 komentarze:

  1. Czytam, czytam i sama nie wierzę, że ten chłopiec z pierwszych postów to ten sam chłopiec który teraz mieszka w naszym domu😊Ogromna różnica postęp ale chyba też inne spojrzenie na niego z naszej strony.Niestety nasze spojrzenie na mamę i szanse powrotu Kapsla do niej też diametralnie inne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej Pikusiu, jak tam sprawy Kapsla?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nic się nie dzieje. Na zamieszczone ogłoszenie nikt się nie odezwał. Ośrodek adopcyjny też milczy. PCPR przymierza się do poszukiwania rodziny zastępczej na stałe. Nawet byli u nas ludzie gotowi zaopiekować się dzieckiem pokroju Kapsla, ale dopóki są jeszcze jakiekolwiek szanse na adopcję, sprawa jest zawieszona.
      Czekamy.

      Usuń
    2. och, jeśli na tapecie pojawiła się już opcja pieczy zastępczej długoterminowej to tak strasznie się cieszę!!! Że jednak jest brana pod uwagę alternatywa dla domu dziecka. Bardzo, bardzo zaciskam za to rozwiązanie kciuki

      Usuń