sobota, 16 kwietnia 2016

"PARSZYWA DWUNASTKA" cz.5

Wprawdzie dzisiaj przymierzałem się do opisania pewnych moich refleksji związanych z uczuciami łączącymi nas z naszymi dziećmi zastępczymi oraz odczuciami towarzyszącymi rozstaniom z nimi, to jednak dokończę opis naszego doborowego zespołu dwunastu dzieciaczków. Do wspomnianego tematu przymierzam się od dwóch tygodni, gdy jedna z osób swoim pytaniem w komentarzu, podsunęła mi tą myśl. Jednak jeszcze tydzień poczekam, ponieważ na jednym z forum dla rodziców zastępczych pojawił się wątek muskający ten temat. Być może będę miał nieco więcej danych do rozważań.
Tak więc dzisiaj zakończę opis naszej dwunastki wspaniałych. Były to nasze pierwsze dzieci, dla których staraliśmy się na jakiś czas zostać rodzicami. Czy nam się to udało? Mam taką nadzieję, chociaż nie wszystkie historie kończyły się szczęśliwie.

SMERFETKA
Dziewczynka jest pewnym ewenementem wśród przedstawianych dzieci - jej historia jeszcze się tutaj nie pojawiła. Były tylko pewne wzmianki dotyczące jej zachowań, a czasami tylko napomknięcie tego imienia. Szczegółowy opis jej pobytu w naszym pogotowiu rodzinnym jeszcze się tutaj znajdzie, jednak na tą chwilę jej dzieje mogą się zakończyć na wiele sposobów.
Aktualnie mama biologiczna wystąpiła do sądu z wnioskiem o przyznanie jej pełnomocnika, który będzie bronił jej praw w procesie, w którym chce wykazać, że zasługuje na to, aby dziewczynka do niej wróciła (chociaż słowo „wróciła”, jest trochę na wyrost - Smerfetka w drugiej dobie życia, była już w naszej rodzinie). W każdym razie sąd przychylił się do prośby mamy dziewczynki. Jeżeli osoba starająca się o adwokata z urzędu wykaże, że sama nie jest w stanie ponieść kosztów wynagrodzenia profesjonalnego pełnomocnika, a sąd uzna, że wyznaczenie takiej osoby jest zasadne, to sytuacja kończy się tak jak w naszym przypadku. Z jednej strony jest to bardzo pozytywne, ponieważ oznacza, że każdy obywatel może otrzymać pomoc prawną, lecz w przypadku Smerfetki prawdopodobnie oznacza to odwleczenie problemu w czasie. Prawdopodobnie wszystko i tak skończy się odebraniem mamie praw rodzicielskich (im dłużej jestem rodziną zastępczą, tym coraz bardziej przestaję wierzyć w cuda), ponieważ poza dobrymi chęciami nic nie zmienia w swoim życiu. Jednak adwokat pewnie wykorzysta wszystkie możliwe akty prawne, sprawa będzie odraczana tak długo jak to będzie możliwe.
Niestety dziewczynka ma już rok, co oznacza, że więzi z naszą rodziną są coraz silniejsze.
Od niedawna mamy pod opieką kilkumiesięcznego chłopca. Wielokrotnie już zdarzało się, że przychodził do nas kolejny maluszek i był całkiem dobrze przyjmowany przez dotychczasowe dzieci. Nawet Chapic (który jeszcze przez kilka tygodni będzie z nami) nie ma większego problemu z nowym członkiem rodziny. Podchodzi do chłopca, robi mu „aja-aja” i dalej biegnie coś psocić.
Smerfetka niestety jest bardzo zazdrosna. Jeżeli Majka jest w pobliżu, to nie opuszcza jej na krok. Nawet to mało powiedziane. Grzeczna jest tylko wówczas, gdy znajduje się u Majki na rękach. Nawet ja z powietrznymi akrobacjami, przestałem być dla niej atrakcyjny. Mimo braku objawów choroby, zagorączkowała. Od dwóch dni chrypi (pewnie dlatego, że prawie bez przerwy wrzeszczy), krócej śpi, gorzej je. Niestety jest to dla niej trudny okres, mimo że wszystkie bliskie jej od urodzenia osoby zawsze są w pobliżu. Zaczęliśmy trochę się obawiać jak przebiegnie proces przechodzenia do nowej rodziny (niezależnie od tego kim ona będzie).
A mogło być tak pięknie … Jeszcze kilka tygodni temu Smerfetka lubiła każdego, kto chciał spędzić z nią jakąś chwilę. Niestety sąd nie wyznaczał terminu rozprawy, bo miał problemy z ustaleniem miejsca zamieszkania mamy – ta po prostu nie mieszkała nigdzie. Jeszcze nam się nie zdarzyło, aby po rocznym pobycie dziecka w naszej rodzinie, nie odbyła się żadna rozprawa w jego sprawie. Ale być może jeszcze wiele razy będziemy się dziwić różnymi przypadkami. W końcu za nami dopiero pierwsza dwunastka wspaniałych.

IMPRESJA
Dziewczynka jest kolejnym wyjątkiem. Należała do naszej rodziny tylko przez kilkanaście dni. Nawet nie miałem okazji jej zobaczyć, pogłaskać … Cały czas wierzyłem, że Impresja któregoś dnia wyjdzie ze szpitala i będziemy mogli ją powitać w naszym domu.
Szpital opuściła, chociaż nie tak jak tego chcieliśmy (mimo, że taka myśl czasami budziła w nas niepokój).
Jednak patrząc z perspektywy czasu, uważam że jej śmierć była dobrem. Przynajmniej dla dziewczynki. Majka spędziła z Impresją wiele godzin w jej ostatnich chwilach istnienia na tym świecie. Zrobiła chyba wszystko co mogła zrobić. Nawet ściągnęła księdza, aby ją ochrzcił. Chciała też, aby dokonał namaszczenia chorych, czego jak się okazało nie wykonuje się u malutkich dzieci. No to w zamian za to, ją wybierzmowała. Dobrze, że na tym skończyła. W końcu jest jeszcze parę innych sakramentów świętych.
Prawdę mówiąc było to trochę „nielegalne”. Takie działanie musi być potwierdzone zgodą rodziców lub opiekunów prawnych. Jednak ponieważ z mamą dziewczynki nie było kontaktu, Maja wzięła na siebie ewentualne konsekwencje podjętej decyzji.
Zresztą poszła dużo dalej, stając się „szarą eminencją” kontrolującą wszystko niejako z ukrycia. Upewniła się, czy rodzina odebrała ciało Impresji, odnalazła księdza, który dokonał pogrzebu, zawiozła mu akt chrztu i bierzmowania – porozmawiała.
Jak do tej pory mamy kontakt ze wszystkimi byłymi naszymi dziećmi zastępczymi i w większości przypadków co jakiś czas się odwiedzamy. Być może Impresja będzie dzieckiem, które będziemy odwiedzać najdłużej.



1 komentarz: