Dzisiaj to ja chciałbym zadać kilka
pytań osobom, które zaglądają na tego bloga.
Wprawdzie ilość komentarzy nie jest
oszałamiająca, ale może to i dobrze. Cieszy mnie, że czasami
wywiązują się naprawdę ciekawe dyskusje, które nie rozpływają
się w potoku komentarzy bezsensownych i często wręcz pozbawionych
jakiejkolwiek treści. Nieraz mam wrażenie, że czytanie tych
przypisów jest ciekawsze niż czytanie samego posta.
Dwa miesiące temu, gdy napisałem
pierwszy artykuł, zastanawiałem się, czy ktoś to w ogóle będzie
czytał. Opisałem historię chłopca, który spędził w naszym
pogotowiu prawie rok. Początkowo faktycznie ilość „wejść”
była niewielka, ale z każdym dniem ruch był coraz większy.
Pewnie, że co niektórzy tylko tutaj
„zajrzą” i widząc dziwną formę tego co piszę, czym prędzej
„wychodzą”. Jednak, skoro grono czytelników ciągle się
powiększa, to chyba komuś się to podoba.
I właśnie do takich osób miałbym
pytania. Kim są? W jaki sposób trafili na tego bloga? Czego oczekują w nowych artykułach? Co powinienem
poprawić? Co zmienić? Może coś dodać?
Zwłaszcza interesuje mnie to czy macie
coś wspólnego z rodziną zastępczą czy też adopcyjną
(niekoniecznie w odniesieniu do własnej osoby).
Czasami mam wrażenie, że piszę zbyt
długie teksty. Osobiście, gdybym miał coś takiego przeczytać o
zupełnie obcym mi dziecku, to chyba bym sobie podarował. Jednak
biorąc pod uwagę fakt, że dla nowych rodziców tych dzieci jest to
pewnego rodzaju kronika pierwszych miesięcy życia ich pociechy, w
których niestety nie mieli możliwości brać udziału, to chociażby
dla nich chyba zachowam taką „długą formę”.
Ale może w innych artykułach
powinienem coś zmienić lub pisać jeszcze o czymś innym (wplatać
jakieś inne wątki)?
Wiem, że jest to mój blog i to ja
muszę proponować pewne rozwiązania, no ale może coś komuś
przeszkadza lub oczekuje czegoś innego.
Patrząc na statystykę poczytności,
to nie wiem dlaczego, ale prym wiodą (i to z dużą ilością
punktów przewagi) ANIOŁKI CHARLIEGO, mimo że wcale nie są one
naszymi podopiecznymi.
Drugi w kolejności jest WSTĘP, co w
mojej opinii świadczy o tym, że czytelnicy są „myślący”.
Równie ważne jak treść tekstu, jest też to, kto to napisał i
dlaczego.
Jeżeli chodzi o ranking opisów
dzieci, to trudno mi znaleźć jakąś regułę. Przez chwilę
myślałem, że wyżej notowane są te, których bohaterowie mają
już nowych rodziców (i oni, a może również ich rodzina często
czytają te teksty, próbując za każdym razem doszukać się
jakiejś nowej informacji).
Jednak zaprzecza temu CHAPIC, który
jest bardzo wysoko notowany, a przecież jeszcze nie jest znana
rodzina, która chciałaby go adoptować (cały czas trwa tłumaczenie
dokumentów na język włoski).
Długość artykułu też nie ma
większego znaczenia. Z jednej strony ANIOŁKI są bardzo „krótkie”,
co mogłoby świadczyć, że w tym tkwi sedno sprawy, jednak
BUNIA-ISKIERKA jest bardzo rozbudowana, a jak na stosunkowo nowy
artykuł ma bardzo dużo punktów. Może więc chodzi o ciekawe
komentarze? Akurat w tym przypadku pod tym względem nie można
narzekać.
Inną bardzo ciekawą rzeczą jest
fakt, że bloga czytają również osoby z innych krajów. Zdarzają
się pojedyncze „wejścia” (pewnie w jakimś sensie przypadkowe)
z takich krajów jak Irlandia czy Malezja, jednak są też regularne
„odwiedziny” co kilka dni. Na czele są Stany Zjednoczone (prawie
3% ogółu), krótko potem Rosja. Sporo czytelników jest z Belgii,
Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, Kenii (?), Francji, Holandii. Włosi
czytali tylko o CHAPICU (bo aktywność się skończyła). Ostatnio
pojawiły się osoby z Turcji i Ukrainy (po kilka wejść w odstępach
kilkudniowych).
Podejrzewam, że jest to Polonia,
ponieważ translator zamieszczony na blogu mimo wszystko nie potrafi
oddać kontekstu, a często nawet proste zdania po przetłumaczeniu
wprowadzają w błąd. Na przykład zdanie: „Mama nie potrafiła
się nim dobrze zajmować” (w domyśle – mama chłopca) jest
tłumaczone: „Moja mama nie potrafiła się nim dobrze zajmować”.
Jednak najbardziej podobało mi się tłumaczenie włoskiego na
włoski (poprzez polski). Okazało się, że „Capo di tutti capi”
to: „Capo dei capi”. Co więcej, sam oryginał został wzbogacony
o literkę „i”, czyli wyszło „Capo di tutti i capi”.
Jeżeli ktoś z zagranicznych
czytelników miałby ochotę coś napisać, to byłbym bardzo
wdzięczny. Myślę, że inni bywalcy na tym blogu też chętnie
poznaliby takie opinie. Mogą być nawet w obcym języku (najwyżej
pośmiejemy się z tłumaczenia translatora).
Widzę, że nikt się nie odzywa, to może zacznę.
OdpowiedzUsuńOsobiście czytam tylko najciekawsze fragmenty, a właściwie mam czytane przez moją dziewczynę, zwłaszcza w sobotę i niedzielę rano, kiedy ja jeszcze dosypiam.
Ale ona pochłania wszystko, tylko nie chce nic napisać.Czyta z ciekawości. Tak po prostu. Bo lubi.
GALL
Tylko się przypominam, że ciągle czekam na tego pana, do którego wrócila jego córka.
OdpowiedzUsuńA interesuje mnie co oni myślą, bo wszyscy chłopacy któryxh znam są jacyś nienormalni.
Chyba będę stara panną bo jak z takim guwniarzem zakładać rodzine i mieć dzieci.
A starego nie chćę.
Buziaki KAROLA
PS Nie bierz tego do siebie
Dlaczego tu zaglądam?
OdpowiedzUsuńBo to taki Big Brother w wersji pisanej.
Ja nie szukam tutaj sensacji (jak moja przedmówczyni), ale też podpatruję.
OdpowiedzUsuńCzytam i porównuję zachowania innych dzieci z moim synkiem.
Na innych stronach wszystkie mamy chwalą się co to ich dziecko nie potrafi. Chyba samych geniuszy mają. Tutaj są różne przypadki.
Masz może jakieś opisy 18 miesięcznych, bo mój już przerósł dotychczasowe dzieci?
O mało bym zapomniała napisać. Znalazłam tą strone przez Naszego-Bociana.
Serdecznie was pozdrawiam.
A'propos ostatniego komentarza, to proponuję artykuł "Iskierka".
OdpowiedzUsuńŚrodkowa jego część (okres wakacyjny) to mniej więcej osiemnaście miesięcy.
Natomiast odpowiadając KAROLI, powiem krótko: właśnie zabieram się za opis dziewczynki, która wróciła do swojego biologicznego taty (myślę, że do północy skończę). Mam jednak pewne wątpliwości, czy będzie to tekst, który Cię usatysfakcjonuje. Mam nadzieję, że jakoś go skomentujesz.
Ja akurat lubię czytać historie dzieciaczków, nawet jak są przydługie.
OdpowiedzUsuńMyślę jednak, że chyba trochę idealizujesz instytucję (o ile tak można powiedzieć) rodziny zastępczej.
Na innych stronach wszyscy narzekają a u Ciebie jest tak radośnie.
Przecież to niemożliwe.
Ps Tak na marginesie to jestem kobietą.
Przepraszam, ale jednak muszę zmienić mój nick.
OdpowiedzUsuńMimo ogromnej sympatii dla Twojej córki, podpisywanie się PAN Z MARSA brzmi nieco infantylnie (delikatnie mówiąc). Jednak aby zachować pewne skojarzenia, podpisałem się jak powyżej.
Razem z żoną czytamy Twojego bloga. Jak już wcześniej pisałem chcieliśmy zostać rodziną zastępczą. I nadal chcemy, ale odsuwamy to w czasie . Musimy bardziej do tego dojrzeć.
Zgadzam się z przedmówcą, że trochę odrealniasz rzeczywistość. Pomijasz to co jest najtrudniejsze w byciu rodziną zastępczą.
Ktoś kto nie jest w temacie i przeczyta Twojego bloga, pomyśli „też tak chcę, jakie to fajne”.
Ale przecież nie jest to takie fajne. Musisz też napisać o problemach.
Ktoś kto czyta o Chapicu najchętniej sam chciałby go adoptować. Ale przecież jest to dziecko chore, nieprzewidywalne. To powoduje, że pewnie czasami ręce opadają.
Nigdy nie mówiłeś: mam już dość? Jeżeli nie, to przepraszam, ale może z Tobą jest coś nie tak.
Zwątpienia i bezsilność muszą być elementem Waszej pracy.
A współpraca z PCPRem? Przecież macie inne cele. Muszą być zgrzyty.
Napisz coś o tym, zupełnie szczerze i nie udawaj, że wszystko jest CACY.
Przedstawię się i ja. W chwili obecnej już drugi miesiąc po ukończeniu szkolenia na RZ wraz z mężem czekamy na dziecko. Mamy trójkę dzieci biologicznych. Czytam wszystko od deski do deski. Pozdrawiam i życzę wytrwałości.
OdpowiedzUsuńMam parę pytań:
OdpowiedzUsuń1. Co jest dla Was najłatwiejsze w prowadzeniu pogotowia?
2. Co jest najtrudniejsze?
3. Co Was najbardziej rozczarowało w odniesieniu do wyobrażeń , jakue mueluście o takim zajęciu?
4. Czy macie , choć troszkę, czasu dla siebie samego?
5. Czy rdziećmi są trudne?
6. Czy długo podejmowaliście decyzję o takim sposobie życia?
7. Jak Wam udaje się być przygotowanym na przyjęcie i 1 roczniaka i nastolatka? Te pitrzeby są tak różne
8wyniku Jeśli chodzi o PCPRy, to chyba one są zainteresowane głównie tworzenuem rodzin o charakterze pogotowia, więc współpraca chyba wygląda dobrze. Mam rację?
9. Jak to robicie, że nie funkcjonujecie jak " mała instytucja" , rozwożąca dzieci na rehabilitacje, badania itd.. Da się w ogóle?
Jestem ciekawa odpowiedzi, na niektóre się domyślam, ale mogę się mylić.
Pozdrawiam.
Nikola
Pytanie numer 5 miało brzmieć:
OdpowiedzUsuńCzy rozstania z dziećmi są trudne?
Coś mi w telefonie słowa się wykasowują przypadkiem, przepraszam.
Nikola
Bardzo dziękuję za wpisy. Większość stałych komentatorów dała o sobie znać, czyli nadal tutaj jesteście. Bardzo się z tego cieszę i traktuję Was jak papierek lakmusowy. Jak Was zabraknie, to będzie to sygnał, aby powiedzieć sobie "kończ Waść".
OdpowiedzUsuńTrzej muszkieterowie tego bloga (Nikola, qba3 i Mars) dali mi sygnał, że czas podejść do trudnych tematów (czyli tego co "boli" rodziny zastępcze) - dajcie mi kilka dni.
Tylko Dartanian (czyli KAROLA) ciągle tylko o tych swoich facetach. Ale przynajmniej jest konsekwentna i wie czego chce. Za chwilę odpowiem Ci KAROLA na komentarz pod następnym postem.
Miło mi powitać Ewcię. Póki co komentatorzy moich postów stanowią bardzo elitarną grupę, zapraszam w jej szeregi.
GALL, jeżeli mamy tworzyć partię KONSPIRACYJNA.pl, to musisz trochę więcej poczytać a nie zdawać się tylko na swoją dziewczynę... oczywiście żartuję - pozdrowienia dla niej (miło mi, że czyta to co piszę).
W zasadzie nie wiem czy powinienem, bo nie należę do najaktywniejszych komentatorów i jestem jakby nie patrzeć "podmiotem" jednej z historii, ale również się przedstawię - Dawid, tato zastępczy Bunii / Iskierki, lat 36, na co dzień m.in. członek stowarzyszenia "Famuła".
OdpowiedzUsuńNad ewentualnymi sugestiami co do sposobu prowadzenia bloga jeszcze się zastanowię, na chwilę obecną nic mi do głowy nie przychodzi :). Pozdrawiam wszystkich :)
Trafiłam tu dzisiaj z forum Bociana. Czytam z ciekawości, bo w realnym życiu temat jest mi zupełnie obcy, a tak naprawdę nie wiadomo, kiedy się można z nim zetknąć (głównie z adopcją). Wolę coś wiedzieć niż sprawić przykrość potencjalnej rodzinie zastępczej/adopcyjnej, którą bym spotkała.
OdpowiedzUsuńM.
Ja także trafiłam tu z forum Bociana. Czytam, ponieważ szykujemy się z mężem do adopcji dziecka. Twój (przepraszam, mogę na "Ty"? Tak jest łatwiej :) ) blog uchylił przede mną drzwi świata dzieci w jakiś sposób porzuconych. I bardzo, bardzo wiele się z niego dowiaduję.
OdpowiedzUsuńJestem autorką komentarza powyżej. Postanowiłam się przedstawić, ponieważ zamierzam zaglądać tu częściej. Kim jestem? W planach i marzeniach- przyszłą mamą adopcyjną. Obecnie - szczęśliwą żoną, kobietą pracującą i właścicielką nadto żywiołowego psa.
OdpowiedzUsuńNie mam żadnych sugestii co do bloga, Ty tu jesteś ekspertem. ;)
Nurtuje mnie natomiast jedna kwestia. Na co zwracacie uwagę podczas pierwszego spotkania z rodzicami adopcyjnymi lub zastępczymi, którzy mają przejąć opiekę nad Waszymi podopiecznymi? Jakie ich cechy i zachowania sprawiają, że wzbudzają Wasze zaufanie? Jak w ogóle przebiega takie spotkanie?
Lady Makbet
Przemyślę Twoje pytanie i napiszę coś na ten temat w przyszłym tygodniu. Na tą chwilę mogę Ci zaproponować artykuł "IROKEZ". Jest to historia chłopca, którego przekazaliśmy rodzicom adopcyjnym.
UsuńA tak w ogóle, to bardzo się cieszę, że zamierzasz tutaj zaglądać. Będzie mi bardzo miło, jeżeli będziesz chciała dzielić się ze mną i innymi czytelnikami tego bloga, swoimi opiniami.
Zapomniałem dodać, że liczę też na opinie Twojego męża. Męski punkt widzenia jest dla mnie bardzo ważny...a może nawet ważniejszy dla innych kobiet (mam, małżonek). Czytałem niedawno pewien artykuł na ten temat na Naszym-bocianie i muszę przyznać, że czułem pewien niedosyt - chyba będę musiał go trochę "odświeżyć".
UsuńPozdrawiam.
Z góry przepraszam, że komentuję tak stary post ale ponieważ doczytałam wszystkie poprzednie posty do tego momentu (i nie zamierzam przestać) to czuję się niejako wywołana do odpowiedzi jako "stały czytelnik".
OdpowiedzUsuńTrafiłam tu z Bociana, który towarzyszył mi długo podczas mojej drogi do macierzyństwa i do którego wróciłam w sumie poszukując informacji o RZ. A po co? Nie wiem. Ten temat chodzi mi po głowie od jakiegoś czasu mimo, że na razie nie ma opcji bym taką rodzinę założyła. Na razie czytam, chcę wiedzieć wszystko na ten temat, chcę wiedzieć jak to się robi, jakie są te dzieci, jakie mają potrzeby .. chciałabym takim dzieciom pomagać ale wydaje mi się to bardzo trudne, ze swoim własnym czasem łatwo nie jest. Tak, jak w odpowiedziach wyżej, czekam na informacje o tych ciemniejszych stronach bycia RZ - mam nadzieję, że takie znajdę. Interesuje mnie też jaki jest średni wiek dzieci, które trafiają do RZ i ile tam zwykle zostają? Do Was trafiają chyba najczęściej maluszki co mnie zdziwiło trochę, mówi się, że trudno jest o adopcję maluszka, że dużo ich ma nieuregulowaną sytuację prawną a tu czytam, że sądy wcale nie dają RB nieskończonych ilości szans i często zabierają prawa rodzicielskie co skutkuje tym, że dzieci idą jednak do adopcji. Jakie więc najczęściej zostają na długo w RZ? Być może znajdę odpowiedzi na moje pytania w nowszych postach, na pewno wszystkie nadrobię :)
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za to, co robicie.
Anka
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDo tej pory pojęcie o adopcji, rodzinach zastępczych i ośrodkach miałam takie, jak z telewizji, czyli mocno uproszczone i mocno zakłamane, pełne sensacyjnych nagłówków pt. "ZABIŁ SWOICH RODZICÓW ADPOCYJNYCH, ZOBACZ ZDJĘCIA". Mam w znajomych dziewczynę z dość smutną historią, trafiła z patologicznej rodziny w jeszcze bardziej patologiczną rodzinę zastępczą (teraz wiem, ze to raczej wyjątek niż reguła) i podlinkowała w jednym ze swoich postów profil na fb Anny Krawczak. Anna w jednym z postów omawiała rozstrzygnięcia spraw o pozbawienie praw rodzicielskich ludzi, którzy zgotowali swoim dzieciom potworne życie, ale z jakiegos powodu sąd stwierdził, że w rodzinie najlepiej i mają w niej pozostać.
OdpowiedzUsuńStrasznie mną to wstrząsnęło, nie miałam pojęcia, że problem jest odwrotny, to znaczy za rzadko odbiera się dzieci, proces jest zbyt zbiurokratyzowany, a instytucje takie jak duże domy dziecka wciąż istnieją, mimo, ze mają tragiczny wpływ na dzieci.Zaczęłam szukać informacji z pierwszej ręki, a pani Anna podlinkowała ten blog jako wiarygodny opis rzeczywistości rodzin zastępczych. Czytam wszystkie posty od początku, na razie doszłam tutaj, bardzo was podziwiam i mam nadzieję, że doświadczenia, jakie zebrały u was dzieci pozwolą im funkcjonować w miarę normalnie w dorosłości. Gorąco pozdrawiam was i dzieci, nie przestawaj pisać, Pikusiu!
6 lat minęło, ale odpowiem. Przypadkiem- ktoś wrzucił link do bloga na fb. Przeczytałam i spodobał mi się sposób pisania- jest ciekawy, na luzie, nawet jeśli tematy bardzo poważne - to chyba sprawia, że teksty są przystępne. Ale pewnie temat jest też dla mnie osobiście ciekawy, dlatego zostałam. Z wykształcenia - pedagog. Kiedyś gdzieś pojawiały się myśli o stworzeniu rodziny/pogotowia zastępczego, ale podobnie jak u ciebie - troska i chęć ochrony własnych dzieci (szczególnie jednego - dość wymagającego emocjonalnie) sprawiła, że odeszłam od tematu.
OdpowiedzUsuńTaki blog pozwala osobom, które rozważają podjęcie pieczy zastępczej lepiej zrozumieć, z czym będą się mierzyć.