tag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post2786965055102286143..comments2024-03-04T20:57:05.572+01:00Comments on Pogotowie Rodzinne - co to takiego?: --- Masz wiadomość cz. 5Pikuś Incognitohttp://www.blogger.com/profile/14851771679862308768noreply@blogger.comBlogger4125tag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-58603723948231364352020-05-31T20:14:30.514+02:002020-05-31T20:14:30.514+02:00Czekałam na ten wpis, retrospekcyjny, ale czuję na...Czekałam na ten wpis, retrospekcyjny, ale czuję nadal ogromny niedosyt. Żeby nie było, no. Cieszę się z wpisu o Landrynie, a jeszcze bardziej cieszy mnie wpis jej Rodziców. :-) Z ta przeciętną rodziną.... to właśnie o to chodzi, o takie podstawowe poczucie bezpieczeństwa, stałość, przewidywalność, brak dramatów, strachu, czułość, dotyk, jedzenie w lodówce, obiad na stole, dbałość, czyste ubrania w szafie, kąpiel w czystej wannie z ciepłą wodą. To o to chodzi. Nie o to, by ojciec był Robertem Redfordem, a matka Marią Skłodowską - Curie przecież. O codziennie ładowanie baterii, które się potem powoli, powoli zużywa. Co do rodziców Smerfetki to brak mi słów... Więc nic nie napiszę. Ale Smerfetce zrobili i robią ogromną krzywdę. To głupie. Złe. Wczoraj przeglądając net natknęłam się na historię amerykańskiej pary instagramerów - piękni, młodzi, zamożni. Mając troje dzieci (2 - 4 - 6 lat) adoptowali z Chin dwuletniego chłopczyka. Po 2,5 roku, gdy mieli już kolejne kilkumiesięczne dziecko - "zniknęli" Huxleja. Teraz przyznali,że go ktoś od nich - nie wiem jak to nazwać - przyjął. Od wczoraj jestem zszokowana. Agatahttps://www.blogger.com/profile/11500428044176985378noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-44965857296643770402020-05-30T18:11:15.452+02:002020-05-30T18:11:15.452+02:00Landryna i Cezar. Nasze kochane dzieciaki i miłość...Landryna i Cezar. Nasze kochane dzieciaki i miłość od pierwszego spotkania. <br />Landryna we wrześniu skończy trzynaście lat. Pięknie nam się rozwija, jest bystra, inteligentna, mądra, wrażliwa i empatyczna. Ładnie śpiewa (chór kościelny), rysuje, ma swoje marzenia. Jest radosną nastolatką. Fochy też nam strzela. Wiadomo, różne problemy też są. Rodzinę pochodzenia rzadko wspomina. Przybrała drugie imię po mnie. Blogiem się nie interesuje. Może kiedyś tu trafi. W naszej rodzinie dbamy o to, aby każdy mógł mieć chwilę dla siebie. Jest to dla niej normalne, że czasami mama z tatą idą sami do kina, na jakieś spotkanie i wcale to nie oznacza , że Jej nie kochamy. Przeszła różne konieczne terapie. Dopiero teraz była gotowa na psychologa. Ma panią, którą bardzo lubi. W szkole też zrobiła ogromny postęp. Łatwo się rozprasza i ta nauka nie jest taka prosta. Ale piątki i szóstki też przynosi, chociaż semestr zaczyna systemem zero-jeden a potem goni króliczka. Mogłabym dużo pisać. W przyszłym roku może będzie czerwony pasek. Zobaczymy. Szanujemy Jej historię, jaka by nie była to część naszej córki. Lubi porozmawiać sobie z Ciocią i Wujkiem z pogotowia. Pamięta też o cioci Majce i wujku Pikusiu. Sama wyrażała chęć spotkania się i kiedy zobaczyła Majkę...wielka radość! <br />Cezar. Kiedy do nas przyszedł porozumiewał się systemem jęków, stękań i płaczu. W trybie na wczoraj uczyliśmy się to rozpoznawać. Teraz to sześcioletnia gaduła i mądrala że hej! Energiczny i wesoły, radosny przedszkolak. Uwielbia się gilać, przytulać , hopsać. Czasami mam wrażenie, że potrzebny byłby sparing parter dla niego- tyle w tym ciałku powera. Lubi robić kawały, ładnie śpiewa. Też ma swoją panią psycholog, chociaż to ja chodzę, opowiadam i potem pracujemy w domu nad nim. Jest terapia sensoryczna i widzenia. <br />Przez te dwa lata razem przeszliśmy długą i często wyboistą drogę. Przede wszystkim, to my dorośli musimy cały czas pracować nad sobą. <br />Jak widzimy jakie te dzieciaki są kochane i jak się zmieniły - to naprawdę było warto.<br />Jeżeli czytają to przyszli rodzice adopcyjni - nie bójcie się starszych dzieci.<br />Mama adopcyjna Cezara i LandrynyAnonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-64195840882012516662020-05-30T10:24:07.761+02:002020-05-30T10:24:07.761+02:00Byłam jakiś czas temu na szkoleniu, na którym prow...Byłam jakiś czas temu na szkoleniu, na którym prowadząca przekonywała mnie, że - z uwagi na neuroplastyczność mózgu i amnezję dziecięcą - pamięć świadoma ewentualnie może sięgać do wydarzeń po trzecim roku życia i jeśli się upieram, ze pamiętam coś z wcześniejszego okresu - a upierałam się - to znaczy, że posługuję się pamięcią zapożyczoną: prawdopodobnie ktoś mi opowiedział dane wydarzenie, a ja je sobie plastycznie wyobraziłam tę scenę, po czym 'wpisałam' ją we własną pamięć.<br />Okej, więc tak: pamiętam odgłosy dochodzące z dużego pokoju, w którym znajdowała się duża liczba osób. I pamiętam swoją determinację, żeby usiąść, ponieważ tylko na siedząco będę miała szansę sięgnąć po czarną małpkę. Ale nie udaje mi się siąść, ponieważ jestem w wózku gondolowym i nie potrafię jeszcze samodzielnie siedzieć- nie mam nawet pół roku.<br />To wspomnienie na pewno nie jest zapożyczone, ponieważ jestem w tym pokoju sama, moi rodzice uczestniczą w imieninach wierząc, że śpię. Nie ma nikogo, kto mógłby mi o tym opowiedzieć, bo nikt nie jest świadkiem tej sytuacji. Natomiast owszem, w późniejszych latach, kiedy jestem już nastolatką i przywołuję to wspomnienie przy rodzicach, potwierdzają zarówno obecność czarnej małpki w moim niemowlęctwie, jak i kolor wózka, który zapamiętałam (szarobury).<br />Bardzo się cieszę, że mam to wspomnienie, ponieważ dzięki temu wierzę swojemu sześciolatkowi, który ze szczegółami opowiada mi o kolorze i kształcie samochodu, który przyjechał po niego i siostrę w dniu interwencji (sześciolatek miał wtedy dwa lata). Opowiada mi też o Biedronce, w której robił z rodzicami zakupy. O królikach, które były w domu. O wyprawie pekaesem i tramwajem z tatą. O rozkładzie mieszkania. Mogę również się jedynie domyślać, jakie są wspomnienia, do których ma dostęp, ale o których jeszcze nie opowiedział.<br /><br />Pamięć dzieci na pewno jest plastyczna w tym sensie, że można w nią wdrukowywać różne rzeczy i w ten sposób manipulować dziecięcymi wspomnieniami, jak robili to rodzice adopcyjni pewnego mężczyzny, którego historię opisała Anna Kamińska w książce "Odnalezieni. Prawdziwe historie adoptowanych". Ten mężczyzna został jako niemowlę zabrany z domu dziecka i następnie adoptowany, więc twórcza praca nad jego wspomnieniami była wyjątkowo łatwa - bo co może pamiętać berbeć? Idealna sytuacja do wyczyszczenia dysku i nadpisania na nim nowej historii życia: jesteśmy twoimi rodzicami, matka była w ciąży, nie było innej historii.<br />Ten mężczyzna oczywiście dowiedział się o adopcji, oczywiście był już wtedy dorosły i oczywiście stało się to przypadkiem, jak na ogół się dzieje w historiach dzisiejszych czterdziestolatków plus. Wtedy też zaczął aktywnie szukać swoich korzeni i odwiedził również ten dom dziecka, w którym przebywał jako niemowlak. I dopiero kiedy tam wszedł zrozumiał sens flashbacków, które nawiedzały go całe życie: jasne korytarze, przeszklone ściany, łóżeczka ze szczebelkami, zapach środków do dezynfekcji.Bloonoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-41510349520627022062020-05-29T22:58:44.945+02:002020-05-29T22:58:44.945+02:00Ja wiem czy nostalgicznie? Bardziej chyba trochę p...Ja wiem czy nostalgicznie? Bardziej chyba trochę poważniej niż wcześniej. Może takie czasy że ludzie poważnieją, mniej weseli. <br />Co do samego wpisu-mnie nie przestaje zadziwiać w jak nieprzewidywalny sposób, bez jakichś konkretnych "zapowiedzi", niespodziewanie pojawiają się nawiązania do przeszłości, pytania, dygresje, wspomnienia.To mnie tylko utwierdza w przekonaniu że to co minęło w naszej córce cały czas żyje, jest, raz mocniej raz słabiej,ale istnieje. Po 5 latach wspólnego życia z nią zgadzam się z Tobą w 100% procentach - "Resetowanie historii dziecka jest wielką zbrodnią, jaką można mu wyrządzić."Dawidhttps://www.blogger.com/profile/00956651009695798495noreply@blogger.com