tag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post7792688357340995637..comments2024-03-04T20:57:05.572+01:00Comments on Pogotowie Rodzinne - co to takiego?: --- O więziach raz jeszczePikuś Incognitohttp://www.blogger.com/profile/14851771679862308768noreply@blogger.comBlogger8125tag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-70187016002684770872019-06-02T18:45:10.811+02:002019-06-02T18:45:10.811+02:00Sędzina doskonale wie, że nie ma miejsc w pieczy z...Sędzina doskonale wie, że nie ma miejsc w pieczy zastępczej dla takiej gromadki. Tyle tylko, że ona ogranicza się jedynie do wydania decyzji, a potem mówi do PCPR-u: „nie ma, to poszukajcie”.<br />Pikuś Incognitohttps://www.blogger.com/profile/14851771679862308768noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-86090468533933842692019-06-02T18:42:06.081+02:002019-06-02T18:42:06.081+02:00Tak, o wiele prościej by było, gdyby chociażby nie...Tak, o wiele prościej by było, gdyby chociażby nie było rejonizacji. Bywają miejsca w kraju, gdzie są chętni rodzice zastępczy, którzy przyjęliby naszą czwóreczkę. Tyle tylko, że najczęściej są to rodziny zawodowe, o które każdy PCPR będzie walczył, aby nikt nie podrzucił im dzieci z innego powiatu. Zresztą o niezawodowe, też często toczy się batalia. Musiałoby to być rozwiązane ustawą. Tyle tylko, że celem pieczy zastępczej jest powrót do rodziny biologicznej, więc raczej nieprędko się doczekamy takich zmian. Przecież wiadomo, że system dba o dobro rodzica biologicznego, więc nie może go narażać na odwiedziny dziecka oddalonego o na przykład 200 km... bo jeszcze się zdenerwuje i nie będzie chciał przyjeżdżać.Pikuś Incognitohttps://www.blogger.com/profile/14851771679862308768noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-17448356036764353292019-06-02T18:06:13.378+02:002019-06-02T18:06:13.378+02:00to wiele zmienia. Pytanie - dlaczego sędzina nie w...to wiele zmienia. Pytanie - dlaczego sędzina nie wie, że nie ma RZ dla 4 dzieci? Jak to możliwe, ze nie wie? moze warto jej to wyłuszczyć? Opcja osobno Baltazar, osobno pozostała tróojka jest chyba najlepsza, skoro Baltazar nie chce. Z opcją, że RZ Baltazara i RZ/RAZ pozostałej trójki (chyba, ze Filemona doklei się do Baltazara) wiedzą o sobie i umożliwią dziciom kontakt, gdy już do tej potrzeby dojdąAgatahttps://www.blogger.com/profile/11500428044176985378noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-22208918144691891612019-06-02T18:01:46.792+02:002019-06-02T18:01:46.792+02:00Pikuś to nie są uwagi do was, to uwagi do systemuPikuś to nie są uwagi do was, to uwagi do systemuAgatahttps://www.blogger.com/profile/11500428044176985378noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-77085813763928320032019-06-02T17:09:58.458+02:002019-06-02T17:09:58.458+02:00Owszem, zgadzam się z każdym wypowiedzianym powyże...Owszem, zgadzam się z każdym wypowiedzianym powyżej zdaniem. Tyle tylko, że my jako pogotowie i nasza pani koordynator, niestety musimy działać tu i teraz, na takich zasobach, jakie w tym momencie są dostępne. A tutaj niestety teoria bardzo mija się z praktyką. Być może dlatego kwestia rozdzielania rodzeństw tak bardzo nas nie przeraża, chociaż nie wiemy, jak do tematu będą podchodzić rodzice adopcyjni. Kiedyś pewna sędzina postanowiła umieścić trójkę dzieci w rodzinie zastępczej. Była bardzo zdziwiona, że nie ma takiej rodziny. Dla pojedynczych dzieci były, dla dwójki od biedy ktoś by się znalazł. No ale nie dla trójki. W tej chwili mamy czwórkę rodzeństwa. I jest to moim zdaniem sytuacja patowa. Nie ma dobrego rozwiązania. <br />Jeżeli sędzina zdecydowałaby się na adopcję, to biorąc pod uwagę to, że Baltazar nie chce być adoptowany, ma dwa wyjścia. Skierować do Ośrodka Adopcyjnego tylko bliźniaki, a Filemona z Baltazarem umieścić w rodzinie zastępczej, albo dla całej młodszej trójki szukać rodziców adopcyjnych. Chłopcy by się dogadali, jest to tylko kwestia spędzenia z sobą kilku tygodni. Tyle, że w tym momencie Baltazar jest wyautowany i nie wiadomo jak bardzo pogłębi to jego frustracje.<br />Dlatego bardziej prawdopodobna jest decyzja sądu o umieszczeniu dzieci w rodzinie zastępczej. Z jednej strony dlatego, że mama się stara, a z drugiej że sędzina nie rozumie, iż rodzin zastępczych dla czwórki dzieci, brak. Jeżeli uprze się przy nierozdzielaniu rodzeństwa, to dzieci mogą trafić do domu dziecka. Zresztą rodzice biologiczni uznaliby to za idealne rozwiązanie. Swobodny dostęp do dzieci, nikt nie zadaje zbędnych pytań, nikt nie ocenia.<br /><br />Po komentarzu bloo, zacząłem się zastanawiać, co dla rodziców adopcyjnych (jeżeli chcieliby utrzymywać kontakty swojego dziecka z innymi dziećmi) powinno być ważniejsze. Więzy krwi, czy wspólnota pierwszej części biografii? Nie zawsze jest to tożsame. Dla przykładu Smerfetka, przez kilkanaście początkowych miesięcy swojego życia, wychowywała się z Gackiem, chociaż wcale nie byli rodzeństwem. Oni jeszcze byli mali, ale więzi między Bliźniakami a Ptysiami, z każdym miesiącem będą coraz silniejsze.<br />Albo przypadek Sasetki i Maludy. Gdy rodzeństwo odchodziło do adopcji, to właśnie na świat przychodził ich młodszy brat. Teraz mama biologiczna jest w kolejnej ciąży (i pewnie nie ostatniej). Jak do tego podchodzić? Mówić, nie mówić? Zapomnieć, czy pielęgnować tę wiedzę? Na takie pytania też muszą sobie odpowiadać rodzice adopcyjni.<br />Jeszcze a'propos Baltazara. Opisując rozmaite historie dzieci, często zmieniam pewne fakty, które wydają mi się nieistotne. No bo jakie znaczenie ma to, czy ktoś mieszka na pierwszym piętrze, czy na parterze, albo czy dziecko ma siostrę, czy brata. Czasami okazuje się, że ma. Wyłożę więc jedną z kart na stół. Tutaj w komentarzu mogę.<br />Baltazar jest trzynastoletnią dziewczynką. Ma dokładnie tyle lat ile Marlenka, ale przepaść między nimi jest ogromna (pod każdym względem – intelektualnym, emocjonalnym, społecznym). Nie zmienia to oczywiście tego, że za kilkanaście, czy kilkadziesiąt lat, cała czwórka może chcieć utrzymywać z sobą kontakty. I taka możliwość powinna być im dana.<br />Pikuś Incognitohttps://www.blogger.com/profile/14851771679862308768noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-9439616206845662722019-06-02T13:41:12.842+02:002019-06-02T13:41:12.842+02:00tak, tak, własnie tak. Innymi słowy jeśli Baltazar...tak, tak, własnie tak. Innymi słowy jeśli Baltazar ma lat 8 czy 9 a bliźniaki 3, to- jeśli chłopina jest normalny w typie "samiec" - nie ma raczej instynktu macierzyńskiego i w tym wieku nie jarają go maluszki. Gdyby Baltazar był dziewczynką, zapewne pobawiłby się z maluchami. Ale Baltazar w wieku lat 38 moze mieć wiele wspólnego z bliźniakami w wieku lat 33. Mogą być dla siebie wsparciem. Tak. Agatahttps://www.blogger.com/profile/11500428044176985378noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-81127658094546006192019-06-02T12:36:53.529+02:002019-06-02T12:36:53.529+02:00Wszystko na 'tak' z tą jedną uwagą, że wię...Wszystko na 'tak' z tą jedną uwagą, że więzi między rodzeństwem (i chyba szerzej: biologiczne) są więziami rozciągniętymi w czasie. To znaczy ich diagnoza w wieku sześciu lat dziecka daje nam wiedzę na ten konkretny moment, natomiast nie przybliża nas do odpowiedzi na pytanie, jakie znaczenie będzie mieć dla dorosłego już dziecka świadomość, że gdzieś na świecie żyje brat/siostra, z którymi nie ma kontaktu?<br /><br />Chodzi mi o to, że kiedy dzieci są małe mamy tendencję do rozpatrywania ich interesu w dość ograniczonym 'tu i teraz'. Małe dziecko potrzebuje mamy/taty, ścisłej rodziny, bezpieczeństwa, miłości etc. Tu i teraz ważniejsza niewątpliwie jest relacja z dorosłymi znaczącymi (i trochę nie ma znaczenia dla prawidłowego rozwoju emocjonalnego, czy będzie to mama bio, ciocia zastępcza czy matka adopcyjna, o ile będzie to figura niezmienna) i to, aby ta relacja była silna, stabilna, bezpieczna etc.<br />Natomiast w dalszej perspektywie jest tak, że sorry, ale wszyscy umrzemy. Z reguły starsi umierają przed młodszymi, więc w perspektywie circa 40 lat ten adoptowany sześciolatek stanie się 46latkiem i sierotą.<br />I teraz tak: wydaje mi się, że jako rodzice [bio] inwestujemy w relacje między naszymi dziećmi nie tylko dlatego, aby tu i teraz było w domu przyjemnie i aby nie darły na siebie paszcz, ale głównie dlatego (choć moze nie wszyscy z nas sobie to konceptualizują), aby ta relacja była na tyle silna, aby wspierać nasze dzieci wtedy, gdy nas zabraknie i z ich konstelacji rodzinnej odejdzie ktoś cholernie ważny (my).<br />W przypadku dzieci adoptowanych ma to dodatkowe znaczenie, ponieważ ich rodzeństwo jest literalnie jedyną osobą/ludźmi na świecie, którzy mają to samo konkretne doświadczenie: rozłąki z rodziną bio, wydarzeń w domu rodzinnym, odczuć, emocji i tak dalej.<br />Tak więc o ile na dziś absolutnie kupuję obserwację, że między Filemonem i bliźniakami nie ma żadnych punktów stycznych (poza krwią) to nikt z nas nie jest w stanie powiedzieć, czy za 30 lat ta krew (a właściwie już nie o krew tu idzie, a o wspólnotę pierwszej częsci biografii) nie okaże się mieć znaczenia fundamentalnego w sensie egzystencjalnym i tożsamościowym.<br /><br />I od razu wyjaśniam: to nie jest głos przeciwko rozdzielaniu rodzeństw tudzież za desperackim utrzymywaniem więzi biologicznej, bo: krew.<br />Nie, to jest głos za rozwagą i elastycznością w traktowaniu więzi. Za tym, aby rozdzielenie rodzeństwa automatycznie wiązało się z obowiązkiem spotkań rodzeństwa, a realizowanym przez rodziny, w których znajdą się dzieci. Z takim uzupełnieniem, że jeśli dzieci powiedzą stanowcze 'nie, nie chcę się spotykać' to zostanie to uszanowane. Ale sam potencjał kontaktu w rozumieniu zapisanych danych adresowych powinien tam być i dorośli powinni mieć prawny obowiązek dopatrzenia tego.<br /><br />To, czemu jestem całkowicie przeciwna, to zupełne zrywanie więzi, czyli umieszczenie dzieci w przykładowo dwóch rodzinach, które nie mają ze sobą kontaktu, a często nawet nie mają wiedzy o tym, kim jest druga strona, gdzie mieszka, jak się nazywa itd.<br />Uważam, ze ten potencjał musi być zachowywany.<br />Możliwe, że dziecko (również już to dorosłe) nigdy z niego nie skorzysta, możliwe że skorzysta po latach, możliwe że zrobi coś jeszcze innego, ale furtka jako taka powinna zostać zabezpieczona.bloonoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-3694497554785813872019-06-01T13:38:29.220+02:002019-06-01T13:38:29.220+02:00tak myślę sobie, że ten blog powinien być lekturą,...tak myślę sobie, że ten blog powinien być lekturą, taką obowiazkową, dla sędziów rodzinnych, kuratorów, pracowników OA i PCPRów. A także dla kandydatów na RA i RZ. Agatahttps://www.blogger.com/profile/11500428044176985378noreply@blogger.com