tag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post7472774573564549428..comments2024-03-04T20:57:05.572+01:00Comments on Pogotowie Rodzinne - co to takiego?: CZUBASPikuś Incognitohttp://www.blogger.com/profile/14851771679862308768noreply@blogger.comBlogger6125tag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-34123342379049736312019-04-06T23:02:01.394+02:002019-04-06T23:02:01.394+02:00Jeszcze dodam, że nie zawsze trzeba wykorzystac ws...Jeszcze dodam, że nie zawsze trzeba wykorzystac wszystkie opcje. Ja in vitro nie czułam. Wiara wiarą ale po prostu wiedzialam, że nie tędy droga. Była jedna inseminacja ale troche wbrew sobie. Adopcje miałam z tyłu głowy od poczatku starań o dziecko. Może było mi łatwiej podjać tą decyzję bo kiedyś pracowałam w domu dziecka jako wychowawca. Także in vitro nie zawsze jest dla każdego. Ja po prostu czułam, że adopcja jest dla nas. Były leki, obawy ale kto ich nie ma.Anonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-15688610051472791212019-04-06T21:57:39.787+02:002019-04-06T21:57:39.787+02:00Ja nie zakładałam, że nie zaiskrzy. Czekałam po pr...Ja nie zakładałam, że nie zaiskrzy. Czekałam po prostu na moje dziecko, to o którym tak długo marzyłam. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam synka nie miałam żadnych wątpliwości. Oczywiscie nie od razu poczułam się mamą. Synek miał 2,5 miesiąca. Osobiście uważam, że lepsze dla niego i dla nas byłoby gdyby szybciej z nami zamieszkał. Przez 1,5 miesiaca odwiedzaliśmy go w ośrodku preadopcyjnym. Przez ten czas bylismy u niego codziennie ale uważam, że więź nawiązaliśmy dopiero w domu. W ośrodku byłam raczej kolejną ciocią, wszyscy patrzyli nam na ręce, tuliły go do snu opiekunki, wolontariuszki. Uważam, że to ja powinnam być przy nim wtedy, gdy był taki malutki 24h na dobe...Po prostu czułam się mamą tak trochę przez szybę.Pewnie w przypadku dzieci starszych jest inaczej ale uważam, że takie maluszki powinny szybciej trafiac do rodziny. Co do kontaktu z ośrodkiem nie wiem, nie czuje szczególnej potrzeby utrzymywania częsstego kontaktu. Co roku orgaiują dzień dziecka dla "absolwentow". Uważam, że to w zupełności wystarczy. Tworzymy teraz swoj świat, swoja historię. Oczywiscie korzenie, początki sà wazne ale wazne jest tez tu i teraz, przyszłość. Anonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-45464953326628777862019-04-04T00:59:30.584+02:002019-04-04T00:59:30.584+02:00Adopcja nie jest dla wszystkich, ale in vitro też ...Adopcja nie jest dla wszystkich, ale in vitro też nie. W ogóle błysnę tu myślą i napiszę, ze rodzicielstwo nie jest dla wszystkich (niestety nie wszyscy biorą sobie tę prawdę do serca).<br />Myślę, że z tym błyskiem może być jednak trochę inaczej. Jadę na podobnym wózku w sensie podejścia i zapatrywań, co Ty, Pikuś, ale też właśnie z tego powodu nigdy nie zaczynałam pieczy z motywacją adopcyjną, nie chciałam także adoptować dziecka (również w czasach swojej niepłodności). I wydaje mi się, że to jest ta różnica.<br />Kiedy poznałam swoje pieczowe dzieci (i kiedy poznaję cudze w pieczy) nie spoglądam na nie jako na 'moje potencjalne dziecko'. W ogóle nie otwieram się na błysk, bo nie ma we mnie takiej przestrzeni. Tymczasem ludzie czekający latami własnie na adopcję, własnie na swoje dzieci, tę przestrzeń sobie robią. I myślę, że to nas różni także w sensie tego, co może być później, a co się nie wydarzy.<br /><br />bloonoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-62633412684297992442019-04-03T21:41:50.613+02:002019-04-03T21:41:50.613+02:00Pikuś, ciekawie piszesz. I dobrze, że szczerze. Ja...Pikuś, ciekawie piszesz. I dobrze, że szczerze. Jak najbardziej zgadzam się z tym, że nie każde dziecko można pokochać. Czasami na placu zabaw widuję takie irytujące mnie egzemplarze, że.. No właśnie. Ja nie należę do osób, które zachwycają się bez opamiętania wszystkimi dziećmi dookoła. Lubię dzieci. Niektóre. Niektóre- toleruję. I tyle. I pojawiła się nasza córeczka. I przepadłam! Wygląd, charakter, to wszystko pozwoliło mi pokochać ją całym sercem. Czasami zastanawiam się, jak to możliwe,że córka jest tak bardzo podobna do nas? Przecież geny mamy zupełnie inne. Myślę, że kluczową rolą jest charakter. Owszem, dziecko można uczyć, przekazywać wartości, ale charakteru się nie zmieni.<br />Druga sprawa. In vitro. Cóż, nóż mi się w kieszeni otwiera, gdy słyszę o "bruzdach na czole" itp. Jestem katoliczką, ale to właśnie sposób w jaki mówi się w kościele o in vitro, spowodował, że coraz krytyczniej patrzę na tą instytucję. <br />I wbrew temu jak niby to propagowana jest w kościele adopcja, podczas kolędy, gdy wspomniałam o adopcji, usłyszałam, że to może lepiej najpierw pójść na jakąś pielgrzymkę i się pomodlić w intencji dziecka.. Taa.. Czyli in vitro nie, adopcja też nie bardzo.. Pozostaje się modlić. Tylko o co?<br />My nie podeszliśmy do in vitro. Szanse na biologiczne dziecko prawie zerowe i po prostu mieliśmy już dość leczenia. <br />Nie zrobiliśmy wszystkiego, by mieć biologiczne dziecko. I wcale tego nie żałuję. Od dawna gdzieś w sercu tliła się myśl o adopcji.<br />Ja po prostu wierzę, że tak miało być.<br />EwaAnonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-72345420265007435522019-04-03T21:13:35.541+02:002019-04-03T21:13:35.541+02:00Hm,koniecznie chcę skomentować, a nie wiem w sumie...Hm,koniecznie chcę skomentować, a nie wiem w sumie od czego zacząć :)in vitro nie jest dla wszystkich, nawet pomijając kwestie religijne i finansowe- ja nie byłabym w stanie dźwignąć psychicznie nieudanych prób. Inni nie dźwigną adopcji itd itp. Co do iskrzenia, myślę że jest to w dużej mierze kwestia nastawienia. Człowiek tyle czeka, czuje się taki niespełniony, że wiele rodzin (w tym my) stwierdza, że jakiekolwiek to dziecko by nie było ( o ile wpisuje się w oczekiwania ) to jest ono po prostu nasze. Bez motylkow może, z lękiem, z poczuciem absurdalności tej sytuacji, ale to nasze dziecko. Różnice charakteru, no cóż.. Jak to w rodzinie, nasze dziecko jest od nas całkiem różne, aż się czasem człowiek dziwi, co nie znaczy że jest poczucie obcosci, na początku było, teraz po latach nie. Problemem w nieudanych czy tych niedopasowanych adopcjach jest jak dla mnie brak wsparcia. Pojawiają się problemy związane z trauma, przywiązaniem i szuka się na ślepo tracąc czas, energię i siły. To powoli się zmienia. Jednak gagatek w domu, który po prostu igra z ogniem nadwyrężając naszą cierpliwość, zadając rany wydawałoby się świadomie i testujący nasze deklaracje "na zawsze" to jest wyzwanie :)<br /> Nasze dziecko wspomina rodzinę zastępczą dość dobrze, ale nie chce żadnych odwiedzin, tak też się zdarza. Aż mi trochę żal, bo ja ich lubię i chętnie bym się pochwaliła i pogadala o tym co u nich slychac:)<br />Zgadzam się z Tobą Pikusiu, że nie każdy powinien dostać kwalifikacje. Mam nadzieję że ośrodki wyczuwaja słabo rokującą motywację i podejście <br />Co do dzieci zdrowych/chorych w adopcji. Czasem że smutkiem sobie myślę że te twarde, uparte pary, które stawiają warunki dość restrykcyjne, są (nie zrozumcie mnie źle) jakby na lepszej pozycji. Bo ich z dużym prawdopodobieństwem pewne rzeczy nie spotkają. Poczekaja dłużej, ale potem mają mniej walki. Nie byliśmy aż tak mocno wymagający, nie żałujemy, trafiliśmy na super dziecko, idealne dla nas i haha naszego rozwoju:) tylko czy nie jest tak, że jak kandydat zostawia uchylona furtkę na jakieś zaburzenie itp, to z dużym prawdopodobieństwem takie dziecko właśnie dostanie ? P. Anonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-7218350935953077652019-04-03T20:52:58.199+02:002019-04-03T20:52:58.199+02:00Pikuś dobrze, że opisujesz szczerze swoje odczucia...Pikuś dobrze, że opisujesz szczerze swoje odczucia w relacji z dziećmi i jak toczą się ich dalsze losy, bo to daje ralny obraz sytuacji nam przyszłym rodzicą adopcyjnym. Ja niestety nie mam opcji in vitro bo wypróbowalismy ją kilka razy i nawet to się nie udało. Po porażkach zaczełam pracę nad swoim rozwojem duchowym , aby jakoś sie pozbierac. Trafiłam w tych poszukiwaniach na nauki Łazariewa , w których stwierdza, że czasami te adotowane przez nas dzieci mogą być nam przeznaczone karmiczne z poprzednich wcieleń z uwagi na to, że w obecnym z jakiś powodów nasze dwie dusze nie moga miec własnego(to tak skrótowy opis). Niedlugo konczymy kurs adocyjny i już z większym spokojem czekamy na dziecko które mam nadzieje jest nam przeznaczone pozdrawiam inga popAnonymousnoreply@blogger.com