tag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post4568304063523719231..comments2024-03-04T20:57:05.572+01:00Comments on Pogotowie Rodzinne - co to takiego?: KAPSEL...Pikuś Incognitohttp://www.blogger.com/profile/14851771679862308768noreply@blogger.comBlogger14125tag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-8941876106272578652018-08-31T21:54:29.560+02:002018-08-31T21:54:29.560+02:00Pozlotowo zasiadłam dzis na Twoim / Waszym blogu. ...Pozlotowo zasiadłam dzis na Twoim / Waszym blogu. Przeczytalam o Kapslu i szczerze mowiac to jestem roztrzesiona. Jakbym czytala o nas przez pierwszy rok ze Starsza, i teraz nadal - w tych gorszych okresach. Co prawda poziom napiecia i agresji jest u Starszej nizszy, ale reszta ... prawie to samo. Yennoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-42295426740706063102018-08-02T08:04:29.121+02:002018-08-02T08:04:29.121+02:00Dokładnie tak 😊Dokładnie tak 😊Anonymoushttps://www.blogger.com/profile/10080338785218972466noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-50192575402233595482018-07-30T20:21:43.384+02:002018-07-30T20:21:43.384+02:00Zakładałam, że po prostu rodzic przebywa dużo czas...Zakładałam, że po prostu rodzic przebywa dużo czasu ze swoim dzieckiem, nie podrzuca go do cioć i babć, bo w sumie rodzicielstwo po części na tym polega. I nie trzeba stawać na głowie. O ile zaburzenia przywiązania nie są potężne - przywiążemy się do siebie nawzajem. Dzięki :)Anonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-78711708380464481032018-07-29T12:36:41.835+02:002018-07-29T12:36:41.835+02:00Ja, w tych hipotetycznych rozważaniach, przyjąłem ...Ja, w tych hipotetycznych rozważaniach, przyjąłem założenie, że dziecko miało czas na zapoznanie się z rodzicami adopcyjnymi. Sasetka ma to szczęście, że są wakacje. Jednak gdyby odchodziła w trakcie roku szkolnego, to przecież nadal chodziłaby do przedszkola. Ona doskonale już wie, kto jest jej mamą i tatą. Zmieniające się panie przedszkolanki nie miałyby szans konkurować o jej względy.<br />Owszem, w przypadku dziecka powiedzmy rocznego, ryzykowne byłoby pozostawianie go w towarzystwie opiekunki (gdy mama byłaby w pracy). Ale powiedzmy sobie szczerze. Ile jest takich przypadków, gdy dziecko biologiczne ma silniejsze więzi z opiekunką niż z mamą?<br />Całkiem sporo. I fakt, czy dziecko jest adoptowane czy biologiczne, nie ma większego znaczenia.<br />Uważam, że dziecku adoptowanemu, zdecydowanie najlepiej służą kontakty z nowymi rodzicami. Ale bez przesady. Niech te babcie przyjdą w odwiedziny, niech zabiorą dziecko na spacer, niech się z nim pobawią. Dopiero jak będą zbyt upierdliwe, to trzeba będzie je delikatnie odesłać do swojego domu. Pikuś Incognitohttps://www.blogger.com/profile/14851771679862308768noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-72234938763496171392018-07-29T10:25:11.206+02:002018-07-29T10:25:11.206+02:00Nie wiem co masz na myśli pisząc specjalne zabiegi...Nie wiem co masz na myśli pisząc specjalne zabiegi. Myślę że bardzo specjalnych nie, ale przebywanie z nowymi opiekunami jak najczesciej koniecznie, a inne osoby zdecydowanie rzadziej i początkowo w obecności tych nowych rodziców.(posługując się analogią ze sztuccami jeżeli położymy dziecku wszystkie jakie istnieją to pewnie po nie sięgnie ale niekoniecznie odpowiednie. A chyba rodzice adopcyjni czy zastępczy nie chcą żeby dziecko przywiazywalo się bardziej do opiekunki czy Pani z przedszkola niż do nich) Tak myślę. Chociaż każda sytuacja może być nieco inna i trzeba brać pod uwagę różne aspekty Anonymoushttps://www.blogger.com/profile/10080338785218972466noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-88580292670277031952018-07-29T08:02:20.361+02:002018-07-29T08:02:20.361+02:00Moim zdaniem, tak.Moim zdaniem, tak.Pikuś Incognitohttps://www.blogger.com/profile/14851771679862308768noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-10566403115857758642018-07-28T22:18:39.854+02:002018-07-28T22:18:39.854+02:00Dziękuję. Czy można się w takim razie pokusić o wn...Dziękuję. Czy można się w takim razie pokusić o wniosek, że jeśli dziecko wygląda na przywiązane do rz, nie trzeba specjalnych zabiegów, służących nawiązywaniu nowych więzi np. z ra ? Po jakimś czasie samo sięgnie po sztućce? BarbaraAnonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-75194048122886162862018-07-27T21:58:43.336+02:002018-07-27T21:58:43.336+02:00Nawiązywanie więzi jest moim zdaniem umiejętnością...Nawiązywanie więzi jest moim zdaniem umiejętnością, której trzeba się nauczyć. To mniej więcej jak jedzenie nożem i widelcem. Jeżeli ktoś to potrafi, to naje się w każdej knajpie. Jest tylko jedna różnica. Posługiwać się sztućcami, można się nauczyć w dowolnym momencie. Na naukę nawiązywania więzi jest bardzo krótki okres. Kapsel już się tego nie nauczy. Jego dzieciństwo polegało na siedzeniu przed telewizorem z miską jedzenia. Jest z nami już dwa lata, a gdy wyjeżdżaliśmy z wakacji powiedział „jedźcie do domu, ja tu zostanę z panią Dorotką”. <br />Wielokrotnie pisałem o przenoszeniu więzi (w kontekście odejścia dziecka do rodziny adopcyjnej). Teraz już bym tak nie napisał. Więzi się nie przenosi. Można nawiązać nowe, można rozluźnić stare. Można mieć jednocześnie więzi z różnymi osobami, jedne słabsze, inne silniejsze. Dla przykładu, taka Iskierka. Jest dzieckiem adoptowanym, a mimo wszystko w jakimś sensie żyje również naszą rodziną. Ostatnio bardzo się zasmuciła, że nie zobaczy już Sasetki i Marudy. <br />Starsze dzieci również nawiązują więzi (o ile się wcześniej tego nauczyły). Sztanga odchodziła od nas, gdy miała 14 lat. W tej chwili jest już pełnoletnia i planuje wyjść za mąż. Mogłaby chcieć wymazać z pamięci cały okres pobytu w naszej rodzinie. A jednak czuje potrzebę dzielenia się swoją radością również z nami.<br />Zgadzam się, że zupełnie inaczej wygląda pójście dziecka do rodziny zastępczej, a zupełnie inaczej do adopcyjnej. W tym drugim przypadku, faktycznie OA często zalecają pewnego rodzaju izolację dziecka od wszystkich osób, z wyjątkiem rodziców adopcyjnych. Osobiście podchodzę do tego z dużym dystansem. Może miałoby to sens, gdyby dziecko znalazło się w rodzinie adopcyjnej nagle (bez wcześniejszego przygotowania). Jako przykład podam dawną historię Foxika. Dziewczynka będąc jeszcze z nami, spędzała mnóstwo czasu z nowymi rodzicami. Poznała ich nowy dom, swój nowy pokój, swoje łóżeczko... a przede wszystkim nową rodzinę (babcie, dziadków, ciocie, nowe kuzynostwo). Odeszła do osób, które były już jej rodziną. Jakakolwiek izolacja nie miałaby sensu.<br />Uważam, że zawsze należy być sobą. Więzi nawiązują się same... albo nie.<br />Pikuś Incognitohttps://www.blogger.com/profile/14851771679862308768noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-86387920379666498702018-07-27T00:38:00.408+02:002018-07-27T00:38:00.408+02:00Smutne to wszystko i nie do przeskoczenia. Biedny ...Smutne to wszystko i nie do przeskoczenia. Biedny Kapsel.<br />Chciałam jeszcze zadać Wam pytanie, które ostatnio, po lekturze bloga, chodzi mi po głowie.<br />Chodzi o więzi i różne traktowanie ich nawiązywania przez ra i rz.<br />Jak wiadomo – w rodzinie ado ten pierwszy czas należy tylko do rodziny, jest mocne skupienie na potrzebach dziecka, ogranicza się inne kontakty, rodzic przebywa z dzieckiem w domu tak długo jak tylko może.<br />Wydaje mi się, że w r z nie ma aż takiego parcia na te więzi, a one się tak czy inaczej się tworzą. Dziecko trafia do rodziny, gdzie często jest już więcej dzieci i w dużym stopniu po prostu wsiąka w rodzinne życie, naturalniej. Kontakty z innymi siłą rzeczy istnieją, czas jest dzielony na wszystkich, często w grę wchodzi bardzo szybko przedszkole.<br />Czy to oznacza, że takie dziecko nie ma szans nawiązać więzi? Podobnie dziecko powyżej 7 roku życia, gdzie istnieje obowiązek szkolny ( pomijam przypadki odroczeń) plus rodzice nie mają urlopu macierzyńskiego.<br />Ja chcę wierzyć, że jeśli rodzina jest przewidywalna i bezpieczna, reagująca na potrzeby, to nawet w takich warunkach więź się tworzy.<br />A może się mylę i w rz dzieje się tak jak w ra? Albo ra popadli w skrajność w realizowanie zadania pt” nawiązywanie więzi”? Za mocno się starają i w gruncie rzeczy zaczynają być w tym wszystkim nienaturalni? <br />Jak myślicie? Barbara<br />Anonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-34006855623283600462018-07-17T14:03:47.159+02:002018-07-17T14:03:47.159+02:00'Inni sobie jakoś radzą', Majka ty to masz...'Inni sobie jakoś radzą', Majka ty to masz jaja kobieto. I tak trzymaj. Pikuś nie bierz tego do siebie. Opisuj wszystko bo robisz to rewelacyjnie, nawet z podkulonym ogonem chociaz odnoszę wrażenie, że wcale tak nie jest.Anonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-62929044106570831772018-07-17T12:47:58.673+02:002018-07-17T12:47:58.673+02:00dziękuję, własnie na to czekam, co zasygnalizowale...dziękuję, własnie na to czekam, co zasygnalizowaleś, na to przenoszenie więzi w innym stylu, niz ze Smerfetką :(, czekam zatem.Agata Agatahttps://www.blogger.com/profile/11500428044176985378noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-38247771884932573852018-07-16T23:55:26.682+02:002018-07-16T23:55:26.682+02:00O Sasetce i Marudzie jeszcze będę pisał. Jest to h...O Sasetce i Marudzie jeszcze będę pisał. Jest to historia dziewczynki (bo chłopiec jest jeszcze mało świadomy tego co się dzieje), która już doskonale zdawała sobie sprawę z istnienia mamy biologicznej, a mimo wszystko nie mogła doczekać się mamy adopcyjnej.<br />Do tego, są to pierwsi rodzice, którym „na dzień dobry” pokazaliśmy naszą propozycję rozstawania się z dziećmi. Wszystko jeszcze się dzieje. Do rozprawy sporo czasu. Jest powierzenie pieczy, tata się uaktywnił, dzwoniła ciocia, która chciała być rodziną zastępczą.<br />Mataczymy jak możemy. Rodzice adopcyjni sprawiają wrażenie, że ogarniają emocjonalnie całą sytuację (z nimi jesteśmy szczerzy).<br />Do dupy jest to nasze prawo rodzinne. <br /><br />A Kapsel? W zasadzie trudno powiedzieć, co dla niego byłoby najlepszym rozwiązaniem .<br />W sumie to wiadomo – rodzina, w której byłby jedynym dzieckiem. Takiej nie ma. Pisałem o adopcji zagranicznej. Nawet w okresie, gdy dzieci znajdowały rodziców w innych krajach, Kapsel miałby marne szanse. Upośledzenie umysłowe zawsze było szlabanem, którego zagraniczni rodzice adopcyjni nie mogli, albo nie chcieli przeskoczyć.<br />W tej chwili też każdy ma swój pogląd na jego dalsze życie. Leki psychiatryczne są dla niektórych nie do zaakceptowania. Faktycznie chłopak jest nieco przytłumiony, na niektórych zajęciach nie współpracuje. Ale dla osób, które spotykają się z nim po raz pierwszy, nadal jest trudny. Po pierwszym dniu na półkoloniach, Majka została wezwana „na dywanik” przez panią dyrektor. Ja bym pewnie podkulił ogon. Majka powiedziała: „inni sobie jakoś radzą”. Jutro chłopak idzie na kręgle. Mam nadzieję, że nikogo kulą nie zabije.Pikuś Incognitohttps://www.blogger.com/profile/14851771679862308768noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-42903122189747957792018-07-16T16:56:37.078+02:002018-07-16T16:56:37.078+02:00ANtonim, powiadasz... ;-)
Strasznie smutna jest Ka...ANtonim, powiadasz... ;-)<br />Strasznie smutna jest Kapslowa historia. Czy jest jeszcze nadzieja na "dobre" (jakie? kto wie?) jej zakońćzenie? Napisz więcej o odejściu |Sasetki i Marudy, prosze. Agata.Agatahttps://www.blogger.com/profile/11500428044176985378noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-86260028414683366332018-07-15T18:49:37.497+02:002018-07-15T18:49:37.497+02:00Rano, gdy dzieci dostały po śniadaniu arbuza, Kaps...Rano, gdy dzieci dostały po śniadaniu arbuza, Kapsel cały czas twierdził, że jest Julianem, małpką, którą niedawno poznał w ogrodzie zoologicznym.<br />Po obiedzie wybraliśmy się na przejażdżkę rowerami po lesie. Zawsze wybieram największe chaszcze, żeby nikogo nie spotkać, aby chłopak miał jak najmniej okazji do wdawania się w dyskusję z różnymi ludźmi. Tym razem Kapsel spotkał ściętą brzozę, w której się zakochał. Chciał zostawić swój rower i wziąć ją do domu. Nie było łatwo go przekonać, żeby pozwolił jej pozostać w lesie do jutra, kiedy pójdziemy na spacer wózkiem z Ploteczką. Chwilę później zaczął opowiadać o spadających z nieba meteorytach. Próbował mnie przekonać, że Plotka i jego mama, również spadły na ziemię z nieba. Wówczas byłem już pewny. Kapsel przestał być Julianem... stał się Antonim. <br />Pikuś Incognitohttps://www.blogger.com/profile/14851771679862308768noreply@blogger.com