tag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post2011107354887134096..comments2024-03-04T20:57:05.572+01:00Comments on Pogotowie Rodzinne - co to takiego?: ---Ja, bógPikuś Incognitohttp://www.blogger.com/profile/14851771679862308768noreply@blogger.comBlogger41125tag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-11302505613479399222021-03-15T00:47:09.805+01:002021-03-15T00:47:09.805+01:00Solidnie napisane. Pozdrawiam i liczę na więcej ci...Solidnie napisane. Pozdrawiam i liczę na więcej ciekawych artykułów.Natalia Zimniewiczhttps://www.blogger.com/profile/12164467676517900798noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-29136485910453444632020-03-02T07:15:06.329+01:002020-03-02T07:15:06.329+01:00Zbiegi okoliczności są zbyt duze,widocznie trafila...Zbiegi okoliczności są zbyt duze,widocznie trafilam. W takkm razie ja tez pozostaje jakąś Panią gdzieś w przestrzeni,czytajacą czasami Internet i historie Ludzi. Jest Pan AŻ ojcem zastępczym, nie tylko. Anonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-20466419713093127952020-03-02T02:21:22.708+01:002020-03-02T02:21:22.708+01:00Oskarżenia? Czy ja kogoś oskarżam?
Przeczytałem j...Oskarżenia? Czy ja kogoś oskarżam? <br />Przeczytałem jeszcze raz to co napisałem pod kątem tego, kogo mogłem w jakiś sposób urazić. Czy chodzi o to, że tylko przedszkolny psycholog wierzy w ideę porozumienia bez przemocy i rodzicielstwa bliskości w przypadku Balbiny?<br />Jeżeli tak, to przepraszam... nie będę publicznie drążył kto, co i dlaczego. <br />Osobiście raczej się nie znamy, ale z tego co wiem, to Majka jest już umówiona na spotkanie... chyba na czwartek. <br />Jestem bardzo ciekawy tej rozmowy i wynikających z niej wniosków.<br />A na blogu wyrażam tylko swoje opinie... swoje emocje. Majka nie ma z tym nic wspólnego. Czasami się ze mną zgadza, a czasami nie. <br />Jakimś trafem zostałem zlokalizowany, czego bardzo nie chciałem. Dotychczas byłem jakąś rodziną zastępczą, gdzieś w Polsce. Przedszkole też było tylko jakimś przedszkolem wdrażającym idee montessori... a może nie.<br />Jestem tylko ojcem zastępczym. Jeden powie, że mam ogromne doświadczenie, a drugi że jestem głupi. Pewnie i jeden i drugi ma rację. Pikuś Incognitohttps://www.blogger.com/profile/14851771679862308768noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-10527076981420942762020-03-01T22:36:46.835+01:002020-03-01T22:36:46.835+01:00Ten komentarz został usunięty przez autora.KShttps://www.blogger.com/profile/04372558339167714339noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-28680602123297439832020-02-26T06:55:41.871+01:002020-02-26T06:55:41.871+01:00Pikuś pisz, pisz, bo masz o czym ! Nowy wpis prosi...Pikuś pisz, pisz, bo masz o czym ! Nowy wpis prosimy :-)Agatahttps://www.blogger.com/profile/11500428044176985378noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-84147645511189294322020-02-24T12:18:58.827+01:002020-02-24T12:18:58.827+01:00Bloo, bardzo lubię czytać Twoje komentarze. Wieczn...Bloo, bardzo lubię czytać Twoje komentarze. Wieczne rozkminianie włosa na czworo doprowadziło mnie do podobnych wniosków, jak Twoje. U mnie kluczowe okazała się wyłączenie strachu i myślenia "jeśli teraz nie huknę/postraszę/zmuszę, to on później.../ktoś na mnie krzywo spojrzy". Czyjeś krzywe oko jest dla mnie o wiele mniej ważne niż dobrostan dziecka, nie tylko mojego. Jestem mamą 12-letnich bliźniaków, chłopaki nadal chcą za mną rozmawiać, są w miarę ogarnięci, jak na swój wiek i jednymi z "grzeczniejszych" w klasie, chociaż nie należą do spokojnych myślicieli ;-) PS. Bardzo lubiłam tę kreskówkę na CN, szkoda, że już jej nie puszczają.Historybkahttps://www.blogger.com/profile/02997954291823815471noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-53047073362471658872020-02-24T10:53:08.071+01:002020-02-24T10:53:08.071+01:00Wydaje mi się, że wiele osób myli rodzicielstwo bl...Wydaje mi się, że wiele osób myli rodzicielstwo bliskości z wychowaniem bez zasad. W rodzicielstwie bliskości zasady też są (być może są one szersze niż w bardziej tradycyjnym podejściu do wychowania) tylko raczej chodzi o to jak dojść do tego żeby dzieci tych zasad chciały przestrzegać. RB zakłada, że można do tego dojść bez marchewki a tym bardziej bez kija. Z mojego bardzo małego doświadczenia rodzicielskiego wynika, że to bywa jednak bardzo trudne i naprawdę nie zawsze jest czas i miejsce na tłumaczenie. Patrząc na przykład Ptysia siedzącego pod szafkami myślę sobie, że to super, że po godzinie psychologicznej gadki spod nich wylazł ale jak postąpiłoby przedszkole gdyby za przykładem Ptysia 20 pozostałych dzieci z grupy też wlazła pod szafki? Mają 20 psychologów na stanie żeby z każdym siedzącym pod szafką dzieckiem gadać? A co ma zrobić matka trójki dzieci, która właśnie wybiera się na długo wyczekiwaną wizytę do lekarza dla jednego z nich a musi zabrać wszystkie bo akurat nie znalazła do pozostałych opieki a jeden delikwent właśnie postanowił wejść pod szafki i zostać tam na wieki wieków. Jedno dziecko wyjdzie po pierwszym „proszę wyjść”, innemu takie gadki tylko nakręcą i będzie chowało się jeszcze głębiej wtedy czasem wystarczy, że zagrozi mu się zakazem oglądania ulubionej bajki a jeszcze inne dziecko trzeba będzie siłą spod tej szafki wyciągnąć bo inaczej przez cały dzień się z domu nie wyjdzie – a pozostałe dzieci patrzą i się uczą... Tyle, że opcja 2 i 3 z RB ma już chyba niewiele wspólnego. Znam to niestety z autopsji... Aaaahttps://www.blogger.com/profile/16075556809205025630noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-75325519960171435702020-02-23T22:59:28.130+01:002020-02-23T22:59:28.130+01:00Pikuś. Jestem daleko więc nie mogę przedyskutować ...Pikuś. Jestem daleko więc nie mogę przedyskutować z Tobą tych wpisów ale mam nadzieję że one nie usprawiedliwiają przemocy. Zabrzmiało to trochę tak jakbyś twierdził że jest jej tyle że i tak nie da się z tym nic zrobić więc wszystko jest ok. W życiu nie pozwoliłabym żeby ktoś odezwał się tak do mojego dziecka. Natomiast nie podążałabym za dzieckiem które demoluje mi dom gabinet czy sklep. Nie chcę się wymądrzać co można zrobić w takiej sytuacji ale nie zareagowałabym w ten sposób. Często myślę że gdyby to ode mnie zależało zabierałabym dzieci z rodzin biologicznych duuużo częściej. Maja Incognitohttps://www.blogger.com/profile/15296781700993364608noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-43161754281309229132020-02-23T17:46:47.703+01:002020-02-23T17:46:47.703+01:00Nie nawiązując do dyskusji lecz do tekstu na blogu...Nie nawiązując do dyskusji lecz do tekstu na blogu, zależy co rozumie się przez "rodzicielstwo bliskości" i czy oznacza ono odejście od systemu kar i nagród? Ja prawdę mówiąc dopiero jakieś dwa miesiące temu usłyszałam że jest coś takiego, a od 2,5 miesiaca jestem mamą. Polecono mi książkę pt. "W głębi kontinuum", która podobno była tzw podwalinami terminu rodzicielstwa bliskości. Prawdę mówiąc treści w niej zawarte wywarły na mnie duże wrażenie - jednak świat jaki jest tam opisywany odstaje od naszych realiów.<br />Co do wychowywania dzieci, ciężko mi cokolwiek napisać bo dopiero jestem na początku tej drogi. Jednak zdaje się ze, przynajmniej na razie ze stosowanie zasad można rozumieć jako element takiego rodzicielstwa, gdyż nie stawia ono dziecka w centrum.Mazacnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-81878582729534553692020-02-23T09:20:20.580+01:002020-02-23T09:20:20.580+01:00Tego, aby tata mnie nie bił. Żeby był takim samym ...Tego, aby tata mnie nie bił. Żeby był takim samym ojcem jak tata Stasia, Jasia i każdego innego mojego kolegi. Nie chcę zamieszkać w domu dziecka. Nie chcę znaleźć się w rodzinie zastępczej. To jest dla mnie dżungla, w której panują zupełnie inne zasady. Ja mam swoje... i będę o nie walczył. Tak... zrobię kupę w kapcie mojej mamy zastępczej i nasikam na ścianę. Co mi zrobi? Powie, że mnie kocha, że jestem dla niej kimś ważnym?<br />Słowa, słowa, słowa. Nikt mnie nie kocha. Ja mam dziewięć lat... zrozumcie to.<br />PS Nie jestem mądralą. Ani ja, ani mój dziewięcioletni awatar. Pikuś Incognitohttps://www.blogger.com/profile/14851771679862308768noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-54069419096681734652020-02-23T09:06:03.291+01:002020-02-23T09:06:03.291+01:00No właśnie, czego teraz chcesz mądralo? Ola P. No właśnie, czego teraz chcesz mądralo? Ola P. Anonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-91782838996866779122020-02-23T08:23:01.468+01:002020-02-23T08:23:01.468+01:00Przyznaję, że to ja nie zrozumiałem o czym tutaj r...Przyznaję, że to ja nie zrozumiałem o czym tutaj rozmawiamy. Moje komentarze nie dotyczyły przypadku tego konkretnego dziewięciolatka. Były rozważaniami natury ogólnej, a on był tylko w tle. <br />Ale tak naprawdę, to nie wiemy, jaka opinia została przekazana pomocy społecznej. Chłopiec został zdyscyplinowany takimi metodami, jakie zna. Trudno przewidzieć, jak przebiegłoby badanie, gdyby mama chłopca była przy nim obecna. Nie wiemy też o co chodziło w tym badaniu? Być może obecność mamy była niemożliwa, gdyż zwyczajnie zaburzyłaby obraz wyników. Mogły przecież padać pytania o wzajemne relacje, szczegóły z codziennego życia.<br />Wreszcie... czy każde dziecko, które dostaje ten „wpierdol” w sposób dla niego dotkliwy (nawet niekoniecznie fizyczny), musi być odbierane rodzicom? Obawiam się, że zabrakłoby miejsc nie tylko w rodzinach zastępczych, ale we wszystkich istniejących domach dziecka. <br />Ja zawsze staram się wejść w rolę dziecka. No i jestem teraz w ciele dziewięciolatka, który jest krnąbrny i za swoje przewinienia dostaje od ojca co jakiś czas wpierdol. Czego chcę? Pikuś Incognitohttps://www.blogger.com/profile/14851771679862308768noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-1810469780752051492020-02-22T23:05:34.657+01:002020-02-22T23:05:34.657+01:00Sorry, Pikuś, ale chyba się nie rozumiemy, co się ...Sorry, Pikuś, ale chyba się nie rozumiemy, co się zdarza rzadko. Tym bardziej mnie to więc uderza. Żyjemy w kraju, w którym 2.5% dzieci, wobec których stwierdzono domową przemoc i odnotowano ją w statystykach policyjnych, zostaje zabezpieczonych poza rodziną.<br />Cała reszta zostaje z oprawcami i sprawczyniami.<br />Potem czytam na Twoim blogu, że ktoś po pierwsze jest swiadkiem przemocy wobec dziecka i nie reaguje, po drugie sam to dziecko dyscyplinuje przemocą słowną i po trzecie robi to wszystko bez refleksji, że własnie wykonanie tego badania da przemocowemu rodzicowi glejt dla MOPSu. Co przyczyni się do tego, ze ten rodzic zostanie pozytywnie oceniony z wykonanego planu pomocy. Co w konsekwencji spowoduje, że ten dzieciak nie opuści tej rodziny do usranej śmierci, za przeproszeniem, bądź zajmie to kolejne lata i kolejne milczące świadkowanie kolejnych milczących dorosłych.<br />A jedyne, co masz na to do powiedzenia to "na rozmaitych forach rzucamy kurwami [...] W przypadku dziecka też musimy jakoś te emocje wyrazić [...] Byłem na badaniu z Ptysiem".<br /><br />I teraz nie wiem: czy Ty celowo zmiękczasz to, co w tej dyskusji padło czy to ja piszę niezrozumiale?Bloonoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-63321218386643706532020-02-22T22:28:23.801+01:002020-02-22T22:28:23.801+01:00Nie bronię tekstu... takiego czy innego. Raczej st...Nie bronię tekstu... takiego czy innego. Raczej staję w obronie dziecka i jego prawa do rozumienia naszych emocji. Na rozmaitych forach „rzucamy” kurwami i innymi przekleństwami, aby przekazać to co naprawdę czujemy. I wówczas jest okej. Wtedy czujemy się lepiej, gdyż wydaje nam się, że powiedzieliśmy coś dosadniej, mądrzej... że wyrzuciliśmy z siebie wszystko, czego odbiorca nie może zrozumieć jakoś inaczej niż my to rozumiemy.<br />W przypadku dziecka też musimy jakoś te emocje wyrazić. Jedni robią to ładniej... inni mniej ładniej.<br />Nie chcę w żaden sposób odnosić się do komentarza Gosi. Postąpiła tak, a nie inaczej. Chociaż była skuteczna. Prędzej zastanowiłbym się, dlaczego była skuteczna.<br />Niedawno byłem z Ptysiem na badaniu psychologicznym. Zapytałem go przed wejściem, czy mam wejść z nim, czy chce pójść sam. Nie mógł się zdecydować, więc powiedziałem „to ja tutaj poczekam”. Słyszałem przez drzwi pytania i odpowiedzi. Wiem, że odpowiedź psycholożki „dobrze”, wcale nie oznacza, że była to dobra odpowiedź. Ale wiem też tyle, że gdybym był tam razem z nim, to na wiele pytań nie padłaby żadna odpowiedź.<br />Pikuś Incognitohttps://www.blogger.com/profile/14851771679862308768noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-72571277479102000462020-02-22T21:17:20.733+01:002020-02-22T21:17:20.733+01:00dla mojego najmłodszego najgorsze są dzwonki, dla ...dla mojego najmłodszego najgorsze są dzwonki, dla mnie zresztą też. Szczególnie, jak pechowo stanę pod dzwonkiem nieświadoma, że on za chwilę walnie mi młotem w mózgAgatahttps://www.blogger.com/profile/11500428044176985378noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-48782398967333368692020-02-22T21:04:13.914+01:002020-02-22T21:04:13.914+01:00okej, Pikuś, jeśli na serio chcesz bronić tekstu ...okej, Pikuś, jeśli na serio chcesz bronić tekstu 'zaraz dostaniesz wpierdol' to ja się wycofuję z dyskusji.Bloonoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-49990953050407922082020-02-22T19:37:25.262+01:002020-02-22T19:37:25.262+01:00Ale ja naprawde mysle ze wy jesteście cudowni. Ja ...Ale ja naprawde mysle ze wy jesteście cudowni. Ja zas jestem zmeczona i zniechecona nieraz. i nie nie wydzieram sie na dzieci w szkole. mam zasade że nie porozumiewam sie krzykiem. jednak jestem zmęczona dziećmi ktore nie muszą nic. i choc nie ma ich wiele to jednak bardzo duzo zametu sieje dziecko ktore jest przekonane że jego nic nie obowiązuje i wiele innych dzieci ponosi konsekwencje jego...braku wychowania. jak i wykancza mnie gdy mam do czynienia z dzieckiem ktore majac komorke i gry za wychowawcę jest w wieku 7 lat tak do tylu ze literalnie nie jest w stanie pisac...bo ma przykurcze w rekach i kregoslupie...zero sily fizycznej ...spolecznie do tylu i umyslowo tez. jak dotrzec do rodzicow ktorzy nie rozumieja ? ...dlatego z tym rodzicielstwem bliskosci to nie bardzo sie lubie bo jakos tak sie sklada ze kazdy rodzic ktorego trafiam co to glosi ma dzieci nie szanujace ani innych ani rodzicow. to wszystko jest jakos opacznie rozumiane. Kocham dzieci i swoje i nie, ale aby byla bliskosc musza byc granice. inaczej ktos jest krzywdzony. np rodzic lub inne dzieci. Magdahttps://www.blogger.com/profile/04021391894358560815noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-1371802834829502782020-02-22T19:11:52.648+01:002020-02-22T19:11:52.648+01:00Niedawno byłem z Ptysiem na badaniu psychologiczny...Niedawno byłem z Ptysiem na badaniu psychologicznym. Poradnia znajduje się w szkole, i akurat trafiliśmy na przerwę. Gdy wychodziliśmy, to mijaliśmy różne grupy dzieci, które aby się porozumieć, zwyczajnie krzyczały. Chwilę później trafiliśmy na trzy nauczycielki... one też krzyczały do siebie. Gdy podszedłem do portierni, to powiedziałem „chciałbym wypisać mój pobyt u psychologa”. Cooooo!!!! Chcę się wypisać!!!<br />Nasze dzieci też do siebie krzyczą. Może tylko mi się wydaje, że nasze córki lata temu chodziły do przedszkola, w którym nikt nie krzyczał.<br />Pikuś Incognitohttps://www.blogger.com/profile/14851771679862308768noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-35027583719720559002020-02-22T18:30:07.347+01:002020-02-22T18:30:07.347+01:00Kilka miesięcy temu, nasz Ptyś miał zwyczaj wchodz...Kilka miesięcy temu, nasz Ptyś miał zwyczaj wchodzić w przedszkolu pod szafki. W domu też tak czasami robił. My do tego rodzaju zachowań podchodziliśmy na zasadzie, że jak mu się znudzi, to w końcu wyjdzie. W przedszkolu pojawiała się pani psycholog. Próbowała z nim rozmawiać, tłumaczyć. W końcu wychodził. Czasami dopiero po godzinie. Może i sukces, bo mógł tam siedzieć kilka godzin i nie zjeść żadnego posiłku. Wielokrotnie się zastanawiałem, czy wychodził bo coś zrozumiał, miał już dość bręczenia jakiejś baby, czy zwyczajnie stwierdził, że czas już wyjść (bazując tylko na swojej logice i swoim rozumieniu świata).Tyle tylko, że przeciętny rodzic nie ma godziny czasu na tłumaczenie... choćby w momencie szykowania się do wyjścia do przedszkola.<br />Wydaje mi się, że tutaj z pomocą przychodzą pewne sformułowania, które obrazują stan emocjonalny rodzica. Zdania, które pewnie nie są do końca rozumiane przez dziecko, ale dają do zrozumienia, że już czas odpuścić. Ja mam w zwyczaju mawiać „przestań szaleć, bo zaraz dostaniesz w czapę i będzie koniec zabawy”. Czym to się różni od powiedzenia „bo dostaniesz wpierdol?”, albo „jestem wkurwiony?”. Tylko tym, że dziecko nie pozna słów ogólnie przyjmowanych za wulgarne.<br />Kiedyś zapytałem Romulusa „co to znaczy, że dostaniesz w czapę?”<br />Emm, emm... emm … nie wiem<br />Ale dostałeś kiedyś w czapę?<br />Emm, nie wiem<br />To dlaczego gdy mówię, że dostaniesz w czapę , to stajesz się grzeczny?<br />Bo wujek jest zły<br /> <br />Moje sformułowanie „bo dostaniesz w czapę” jest pewnego rodzaju idiomem, którego nie da się przetłumaczyć na żaden język... zwłaszcza język dziecka. Jest wyrażeniem moich emocji. Pewnie mógłbym powiedzieć „wujkowi takie zachowanie się nie podoba”. Ale musiałbym to powiedzieć z odpowiednią intonacją głosu, odpowiednią ekspresją, przekonaniem w sprawczość tego twierdzenia. No nie potrafię... Pikuś Incognitohttps://www.blogger.com/profile/14851771679862308768noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-31005686918427244872020-02-22T16:35:52.801+01:002020-02-22T16:35:52.801+01:00a i to samo w szkole. Moje dzieci nie lubią krzyku...a i to samo w szkole. Moje dzieci nie lubią krzyku, boją się go, denerwuje ich, najmłodszy ma nadwrażliwośc na dźwięki więc u niego to już w ogóle.... I teraz najstarszy poszedł do szkoły te pare lat temu. Co mi głównie relacjonował? Że nie lubi pani, bo pani krzyczy. Poszłam do pani. Uroczo powiedziała mi, że krzyczy, ale nie na mojego S, bo mój S to przecież grzeczny. No ręce mi opadły. To jak on "grzeczny" to czemu musi wysłuchiwac tych wrzasków? A pani płuca miała, ze ho ho, że tak powiem. Pominę teraz, jak sobie poradziliśmy, ale potem jednym z kryteriów decyzji o tym, kiedy dzieci kolejne pójdą do szkoły było na kogo trafią w klasach 1 - 3. Zatem oboje, jako, ze dzieli ich 3 lata, oboje młodsi poszli do szkoły jako sześciolatki, żeby trafić na panią "Cichą" a nie na panią "Wrzaskun". Nie każdy musi ryja drzeć, żeby jego głos trafiał doi dzieci. Agatahttps://www.blogger.com/profile/11500428044176985378noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-22570863532325435762020-02-22T14:24:54.592+01:002020-02-22T14:24:54.592+01:00Gosiu, ale sama piszesz, że rodzicowi zależało na ...Gosiu, ale sama piszesz, że rodzicowi zależało na wykonaniu tego badania, skoro jest pod lupą pomocy społecznej. A jednocześnie piszesz, że rodzic nie współpracował i że byłaś świadkiem stosowania wobec dziecka przemocy. Dziecko natomiast - opierając się na Twoim opisie - zaliczyłabyś do grupy co najmniej wychowawczo zaniedbanej, a więc lupa pomocy społecznej pojawiła się słusznie.<br />To powiedz mi: dlaczego w takiej sytuacji stanęłaś po stronie rodzica? Szczerze mnie to ciekawi w świetle tych wszystkich jeremiad i apeli kierowanych zawsze do "innych", aby reagowac na przemoc, nie być obojętnym, że nie wspomnę o całym blogu Pikusia, który w zasadzie jest o tym, jaką krzywdę robią dorośli dzieciom i jak bardzo jest ona bezkarna? I jak bardzo na wagę złota są świadomi dorośli, którzy powiedzą STOP i jednak jakoś zareagują?<br />Poinformowałaś MOPS o tym, że byłaś świadkiem fizycznego karcenia syna przez rodzica?<br />Czemu wykonałaś badanie, które finalnie ułatwiło rodzicowi zaprezentowanie się przez MOPSem/asystentem jako rodzic troskliwy, choć wcale nie był to rodzic troskliwy?<br />Pominę już to, co zrobiłaś wobec dziecka, a co de facto utrwaliło w nim poczucie, że zadaniem dziecka w brutalnym świecie jest: przetrwać. Oczywiście, że język "wpierdolu" trafia do dzieci, z którymi tym własnie językiem porozumiewają się najbliżsi. I nie wątpię, że w gabinecie byłaś zła, zirytowana i zmęczona, bo byłaś w pracy, a ten dzieciak Ci tę pracę utrudniał. Tylko że jednocześnie ten dzieciak dokładnie Ci pokazał, co w jego życiu jest nie tak i dlaczego przyjmuje taką postawę, a Twoją odpowiedzią (poza użyciem groźby) było przyjście w sukurs jego rodzicowi.<br />Więc serio, przemyśl to. Bo to pewnie nie jest ostatnie dziecko w takiej sytuacji, z którym się zetkniesz i może warto następnym razem stanąć po stronie dziecka, a nie krzywdzącego dorosłego.Bloonoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-51488768558984985792020-02-22T10:33:36.564+01:002020-02-22T10:33:36.564+01:00Działają, działają. Tylko wymagają czasu, cierpliw...Działają, działają. Tylko wymagają czasu, cierpliwości, życzliwości. Zawsze łatwiej w łeb walnąc czy kurwa rzucić.Agatahttps://www.blogger.com/profile/11500428044176985378noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-63436606022099830162020-02-22T08:40:07.168+01:002020-02-22T08:40:07.168+01:00Dziecko 9 letnie,badanie c.d
Mamusia przed badanie...Dziecko 9 letnie,badanie c.d<br />Mamusia przed badaniem,ręcznie tłumaczy synowi,że ma wejść i być grzeczny/dostaje po głowie/,po interwencji personelu,każe synowi wejść samemu i wyjmuje telefon by sobie czytać.<br />Ten personel 3 razy więcej czasu poświęca na to dziecko by badanie zrobić a mogłabym napisać: brak współpracy dziecka i rodzica i nie wykonać badania.Bo na badaniu zależy rodzicowi/pomoc społeczna sprawdza czy wykonują polecenia poradni pedagogicznej/<br />Już nie piszę o komentarzach czekających za drzwiami pacjentów/godzina opóźnienia/.<br />Musiałam obronić służbę zdrowia, bo nie o to tu chodziło.Ja mam dużo właśnie takich dzieci.Nie chodziło tu o moją pracę ale o to,że te tłumaczenia,kucanie i patrzenie w oczy dziecku itp po prostu nie zawsze działają.<br />Gosia<br />Anonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-11914087921571878692020-02-21T14:20:08.904+01:002020-02-21T14:20:08.904+01:00niestety broniłabym stanowiska, że mówimy o tych s...niestety broniłabym stanowiska, że mówimy o tych samych dzieciach, tylko że pozostajemy wobec nich w różnych rolach.<br />Gdybym miała okreslić swoją metodę to jest nią mieszanka rodzicielstwa bliskości i stawiania granic. Różnica między Pikusiem i mną jest taka, ze ja nie projektuję [już] swoich metod na 'doprowadzenie dziecka do rodziny docelowej i ustabilizowanie go w okresie przejściowym na ile się da', ponieważ moje dzieci zostają z nami. To sporo zmienia, ponieważ są kwestie, których chyba nie da się jednak robić w planie doraźnym, np. nie podjęłabym terapii traumy z dzieckiem w pieczy tymczasowej. Ta terapia mocno wpływa na metody stosowane codziennie.<br />Ogólnie rodzicielstwo bliskości i granice stosuję jakoś pół na pół, przy czym kluczowym czynnikiem jest to, na ile jestem w danym momencie wykończona (wtedy granice), ile dzieci równocześnie się czegoś ode mnie domaga (jak żadne to mam czas na podążanie za dzieckiem, spoko; dobrą techniką jest też włączanie dzieci w odpowiadanie na potrzeby jednego konkretnego, potem zamiana, to akurat można robić w modelach wielodzietnych) i ogólnie co się dzieje dookoła w sensie sytuacji publicznych (choć tu mocno pracuję, aby się od tego czynnika uniezależniać i mam sporo sukcesów). Mocno pilnuję się też w tym, aby dawać dzieciom regularne komunikaty odnośnie własnych potrzeb, np. "teraz mam czas dla siebie, chcę wypić kawę i nacieszyć się samotnością przez 10 minut, to jest twój czas na puzzle/bajkę/grę w piłkę/cokolwiek". Działa. Robię to też odwrotnie, czyli: "teraz jest czas Młodszego na zabawę, chce być w tym sam, nie przeszkadzamy mu". Również działa.<br />Granice są dla mnie spoko, ale za ważną rzecz uważam, z jakim nastawieniem wyznajemy tę szkołę. Bo jeśli kieruje nami złość albo chęć usadzenia gówniarza to - nie. Tak samo z podążaniem za dzieckiem, bo można za nim podążać z zaciśniętymi zębami i rzucając w myslach kurwy, niewiele to wtedy warte.<br /><br />Odnośnie tego, czy jestem cudowna - tak, jestem. Piszę bez ironii. Dla moich dzieci jestem cudowna i stoi za tym ogrom własnej pracy (nad sobą), więc nie mam problemu, aby czuć dumę z drogi, która przeszłam i którą okupiłam krwią, potem i łzami. Jet to zresztą trwający proces.<br />Równoczesnie moje dzieci nie są rozwydrzone, używają zwrotów grzecznościowych i uważam je za nieźle zsocjalizowane, a są takie pomimo tego, że jednak nie grożę 'spuszczeniem im wpierdolu' (natomiast szczerze przyznaję: osoba, która poważyłaby się na taki tekst wobec któregokolwiek z moich dzieci, jak najbardziej dostałaby słowny wpierdol w postaci natychmiastowej reakcji, a później oficjalnej skargi). Nota bene uwazam to za ważną kwestię, której działanie widzę w życiu innych rodzin: dzieci rodziców/opiekunów, którzy faktycznie i żarliwie stają za nimi murem, są równocześnie dziećmi, w których gruntuje się podstawowe poczucie bezpieczeństwa i przynależności; one dostają namacalny dowód, że są ważne i że się o nie zawalczy. Dla 'naszych' dzieci jest to jeden z kluczowych czynników leczących. Ten czynnik bardzo wiele problemów potrafi złagodzić.Bloonoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-8456844248601485656.post-21675411546149926702020-02-21T09:25:05.425+01:002020-02-21T09:25:05.425+01:00Magda - jakoś źle mi się czyta pierwsze cztery sło...Magda - jakoś źle mi się czyta pierwsze cztery słowa tej wypowiedzi. Są takie - w mych uszach tak brzmią - złośliwie i jadowicie. Szczerze piszę. Nie znamy się osobiście, ale piszę albo szczerze - albo wcale, nawet, jeśli mogę naiwnie wierzyć, że w necie jestem anonimowa (ha! ha!) to tak właśnie robię. Wychodzi na to, ze jestem cudowna. Nie mam gromady - mam ich tylko troje. Nie ćwiczę na "nieswoich" - bo nie jestem nauczycielką. Może dlatego mam w sobie tyle czułości i jednak - cierpliwości. jak jej czasami nie mam, to staram się z dziećmi o tym pogadać i czasami wprost, a czasami nie wprost, jeśli braknie mi odwagi - przeprosić. Moje dzieci także ze mną rozmawiają i mnie przepraszają. Czasami takze nie wprost. Wystarczy pogłaskanie po ręce np. Mam nadzieję , że my tutaj mamy problemy jedynie z definiowaniem (tzn ja mam na pewno) i czasami to samo różnie nazywamy. A może mam wyjątkowe szczęście do dzieciaków? A moze po prostu każda z nas mówi o innej grupie dzieci i chociaż idealnie by było, by wszystkie dzieci były w tej samej grupie :moje, kochane, na zawsze - to jednak tak nie jest. Bo mamy tu grupy : <br />- uczniowie , na każdej lekcji inni, nie moi, obcy<br />- grupa Pikusiowa, jego, ale nie na zawsze i nie od zawsze<br />- no i moje, na zawsze<br />? <br />nie powiedziałabym do dziecka, ze dostanie wpierdol. A już do nie - mojego na pewno nie. Bo moje mnie znają, wiedzą, jaki ton i gest co oznacza i wiedzą, ze ten wpierdol w mych ustach to może być - np. żart, a sam wpierdol nigdy nie nastąpił i nigdy nie nastąpi. Agatahttps://www.blogger.com/profile/11500428044176985378noreply@blogger.com